Tumgik
moi-seryjni-bracia · 6 years
Link
zapraszam do testowania
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Video
youtube
http://moi-seryjni-bracia.tumblr.com/post/88750298073/harris-eric-i-klebold-dylan-masakra-w-columbine
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Zub Mieczysław [Fantomas]
Fantomas Grupa milicyjna powołana do schwytania Zuba otrzymała kryptonim "Fantomas". Tak też nazywano sprawcę gwałtów i zabójstw zanim go złapano i poznano jego imię i nazwisko. Na początku zbrodniczej działalności Mieczysławowi Zubowi dopisywało szczęście. Można się nawet zastanawiać , czy gdyby milicja zareagowała energiczniej , doszłoby do tylu tragedii. Zubowi sprzyjało szczęście , bo większość sił milicji skierowana była do ścigania Knychały. Poza tym sam Zub był wówczas milicjantem... Pierwszego przestępstwa dokonał 29 listopada 1977 roku w Świętochłowicach. Był ubrany w mundur milicyjny i 14-letnią dziewczynkę zaciągnął do lasu pod pretekstem wyjaśnienia jakiegoś nieporozumienia. W lesie milicjant przewrócił dziewczynkę , położył się obok niej i ręką zatkał jej usta. Zagroził pistoletem i kazał się rozebrać. - Czy pan mnie zabije? - spytała. - Jeśli będziesz grzeczna to nie zabiję - odpowiedział. Milicja wszczęła w tej sprawie śledztwo , ale nie doprowadziło ono do żadnych ustaleń. Dlaczego? Przecież milicja dysponowała zdjęciami wszystkich funkcjonariuszy. Można było pokazać je dziewczynce. Nikt tego nie zrobił. Być może był to ten fatalny błąd , który rozzuchwalił sprawcę. Wkrótce zresztą zwolniono Zuba z milicji , co może świadczyć , że jego zachowania budziły wątpliwości u przełożonych. Oficjalnie powodem były wykroczenia dyscyplinarne. Wkrótce usiłował zgwałcić 44-letnią kobietę , ta jednak zdołała się obronić. Następnie przerwał na dwa lata przestępczą działalność , znany był natomiast w tym czasie jako dobry mąż i wzorowy ojciec. Na przestępczy szlak wrócił 19 września 1980 roku. Póżnym wieczorem zaatakował wracającą z drugiej zmiany telefonistkę z kopalni "Dąbrówka" w Dąbrówce Wielkiej. Jedną ręką zatkał jej usta , drugą popchnął do rowu. Tam straciła przytomność i nawet nie wiedziała czy została zgwałcona , czy nie. Odmówiła złożenia wniosku o ściganie i w ten sposób Zub nadal był bezkarny. Być może to właśnie go rozzuchwaliło , bo nastąpiła teraz seria gwałtów , dokonywanych w niemal identyczny sposób. Milicja wciąż jednak nie wiązała zdarzeń. Przypomnijmy - większość sił skoncentrowano na ujęciu Knychały. "Fantomas" nie wydawał się tak grożny - nie mordował. Do czasu. Pierwszego zabójstwa dokonał w Rudzie Śląskiej 19 listopada 1981 roku. Ofiarą była 19-letnia dziewczyna w ósmym miesiącu ciąży. Wracała wieczorem z wizyty u lekarza. Na swojej drodze spotkała Zuba. "Byłem wówczas pijany." - zeznawał póżniej w śledztwie. - "W pewnym momencie zauważyłem idącą w moim kierunku kobietę. Zawróciłem i poszedłem za nią. Gdy zrównałem się z tą kobietą , jedną ręką chwyciłem ją za szyję , a drugą ściągnąłem do przydrożnego rowu. Zacząłem ją rozbierać. W obawie żeby nie krzyczała , kantem dłoni naciskałem jej szyję." Zub pamiętał najdrobniejsze szczegóły. Kilkakrotnie zgwałcił dziewczynę , w czym nie przeszkadzała mu zaawansowana ciąża. Dwukrotnie przenosił ją na inne miejsca. Gdy zaspokoił żądze , z palców ofiary zdjął pierścionki. Ukradł też zegarek. Odchodząc okrył ciało ofiary płaszczem , "żeby nie zmarzła." Rok póżniej zgwałcił i zamordował szesnastolatkę. Oto Jego relacja: "Jesienią 1982 roku będąc w stanie nietrzeżwym znalazłem się w rejonie dworca PKP w Rudzie Śląskiej - Chebziu. W pewnym momencie zauważyłem idącą dziewczynę. Gdy mnie mijała złapałem ją za szyję i ściągnąłem do rowu tuż obok drogi. Tu zacząłem ją rozbierać. Dziewczyna chciała krzyczeć , ale po ciosie zadanym pięścią w brzuch przestała stawiać opór. Następnie dokonałem gwałtu. W czasie stosunku usłyszałem głosy idących drogą ludzi. Aby nas nikt nie usłyszał , nacisnąłem krawędzią dłoni dziewczynie szyję , tak że przestała krzyczeć." W sumie Mieczysław Zub zabił cztery kobiety. W marcu 1983 podczas kolejnego gwałtu zgubił przepustkę uprawniającą do wejścia na teren huty "Ferrum", gdzie pracował jako ładowacz złomu. Już było wiadomo jak nazywa się "Fantomas". 8 marca został aresztowany. Początkowo przyznawał się tylko do ostatniego gwałtu. Kiedy jednak milicyjny zespół, działający pod kryptonimem "Fantomas" przedstawił dowody - przyznał się do wszystkiego: 4 zabójstwa i 32 napady , gwałty oraz kradzieże. Podczas procesu Mieczysław Zub zachowywał się prowokacyjnie. Po wprowadzeniu na salę rozpraw powitał sędziów słowami: "Zdrastwujtie towariszczi , banda Cyganów , cweli, chuje , kurwy , możecie zaczynać." W czasie czytania aktu oskarżenia gwizdał i głośno śpiewał. Na 10 minut wyprowadzono go z sali. Kiedy wrócił , zaczął wtrącać głośne uwagi. Na pytanie czy przyznaje się do zarzucanych mu czynów Zub odpowiedział: "Do popełnienia zarzucanych mi czynów przyznaję się. Nie będę składał żadnych wyjaśnień , bo to nie ma sensu. Lepiej powieście mnie na rynku w Katowicach. Będzie szybciej." Członkowie rodzin zamordowanych przez Zuba osób , zgromadzeni na sali rozpraw milczeli , ale w ich oczach można było wyczytać , iż nigdy nie zdawali sobie sprawy , że tak poważna rozprawa - za sprawą oskarżonego - może przerodzić się w farsę. A tak właśnie się stało. Przez wszystkie dni procesu Mieczysław Zub sprawiał mnóstwo kłopotów. Sędziów i prokuratorów wyzywał wulgarnymi słowami. Co chwilę trzeba było przerywać rozprawę i wyprowadzać oskarżonego. Ostatniego dnia rozprawy oskarżony na siedząco ("bo tak mi jest wygodnie") wysłuchał wyroku. W trakcie odczytywania zdołał kopniakami zniszczyć ławę oskarżonych. Znów wyprowadzono go z sali i wyrok ogłoszono bez obecności Zuba. Uznano za udowodnione cztery morderstwa i trzynaście gwałtów. Łączny wyrok: kara śmierci i pozbawienia praw publicznych na zawsze. Sąd Najwyższy w Warszawie utrzymał wyrok w mocy. Zuba przewieziono do Aresztu Śledczego na Montelupich w Krakowie. Tam nadal sprawiał wiele kłopotów. "Jest agresywny wobec otoczenia. Demoluje pomieszczenia. Jest arogancki i wulgarny. Zmuszeni jesteśmy stosować szczególne środki bezpieczeństwa w postaci kajdan i umieszczania w celi zabezpieczającej , a także używać siły fizycznej w koniecznych przypadkach" - pisał naczelnik aresztu. 6 sierpnia 1985 roku Mieczysław Zub usiłował w celi popełnić samobójstwo. Kary śmierci jednak nie wykonano. 29 września 1985 roku Mieczysław Zub raz jeszcze spróbował popełnić samobójstwo. Tym razem skutecznie. Powiesił się. Pracownicy aresztu mówili , że nie chciał czekać na kata i sam sobie wymierzył sprawiedliwość. Henryk Kocot
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Zodiac Killer
Riverside W niedzielną noc, 30 października 1966 roku, na długo nim ktokolwiek usłyszał o Zodiaku, 18-letnia studentka - Cheri Jo Bates - została brutalnie zamordowana niedaleko parkingu przed biblioteką college'u w Riverside. Motywem nie wydawał się ani gwałt, ani rabunek - jej ubranie było nienaruszone, a jej portfel pozostał nietknięty. Zabójca najpierw popsuł jej żółtozielonego volkswagena odcinając zapłon, a potem najwidoczniej czekał, aż Bates wróci do swojego samochodu i spróbuje go uruchomić. Zaoferował pomoc i udawał, że bez powodzenia coś tam majstruje przy silniku. Po tym podstępie prawdopodobnie zaproponował, że ją podwiezie i zwabił ją w ciemną uliczkę między dwoma pustymi domami. Spędzili tam jakieś półtorej godziny. Co tak naprawdę działo się przez ten czas - nie wiadomo, ale na koniec mężczyzna zaatakował ją zadając trzy ciosy w klatkę piersiową, jeden w plecy i siedem w szyję. Policja ustaliła, że narzędziem zbrodni był nieduży nóż z ostrzem o długości około 3,5 cala i szerokości około 0,5 cala, ale rany na szyi Bates były tak głębokie i brutalne, że morderca o mało co nie odciął jej głowy. Ponadto dusił ją, bił i ciął po twarzy. W odległości około dziesięciu stóp od ciała Bates odnaleziono obdrapany męski zegarek firmy Timex, z naderwanym paskiem, wskazujący godzinę 0:23. Na miejscu zbrodni znaleziono także odcisk buta rozmiar 10, włosy, krew i kawałki skóry na rękach ofiary i pod jej paznokciami. Wewnątrz i na zewnątrz jej samochodu stojącego około 60 metrów dalej, natrafiono również na tłuste odciski niezidentyfikowanych dłoni i palców. Choć bibliotekę zamknięto o 21:00, około 22:30 dwóch niezależnych świadków słyszało "najpierw przeraźliwy, a potem przytłumiony krzyk, a w jakieś dwie minuty później głośny warkot uruchamianego silnika". Ten czas zgadza się z opinią koronera i jest przyjmowany za czas jej zgonu. Sądząc z tych szczegółów, morderstwo Cheri Jo Bates nie wydaje się niczym więcej, jak szczególnie okrutną zbrodnią w afekcie, popełnioną być może przez odtrąconego narzeczonego, byłego chłopaka albo kogoś, kto miał z nią coś wspólnego. Z pewnością prosty fakt, że Bates spędziła ponad godzinę późnym wieczorem z mężczyzną, który ją zamordował wskazuje na to, że znała go i ufała mu na tyle, by swobodnie z nim rozmawiać. Ale prawie dokładnie miesiąc po tym zdarzeniu sprawa przybrała zupełnie nowy, dziwaczny obrót. Pierwszy list 29 listopada 1966 roku do policji i gazety Enterprise w Riverside zostały wysłane dwa egzemplarze anonimowego listu. Napisano go na przenośnej maszynie firmy Royal, czcionką Pica albo Elite. Był zatytułowany "Wyznanie", zaś pod tytułem znajdował się zwrot: "autorstwa", a za nim 12 kresek. Oba listy były napisane na kiepskiej jakości białym papierze, o szerokości 8 cali, obdartym z góry i z dołu na kształt kwadratu. Wysłano je z odosobnionej skrzynki pocztowej na zacisznej wsi, bez znaczka i adresu zwrotnego. Paru szczegółów zawartych w tych listach nigdy nie ujawniono. Detektywi w tamtym czasie byli zgodni co do ich autentyczności, choć ta opinia zmieniała się przez lata. WYZNANIE AUTORSTWA _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ BYŁA MŁODA I PIĘKNA, TERAZ JEST MARTWA. NIE JEST PIERWSZA I NIE BĘDZIE OSTATNIA. NOCAMI MYŚLĘ O MOICH NASTĘPNYCH OFIARACH. MOŻE BĘDZIE TO ŚLICZNA BLONDYNKA, KTÓRA PRACUJE JAKO OPIEKUNKA DO DZIECI I KAŻDEGO WIECZORU OKOŁO SIÓDMEJ PRZECHODZI CIEMNĄ ULICZKĄ. A MOŻE BĘDZIE TO ZGRABNA BRUNETKA, KTÓRA W SZKOLE ŚREDNIEJ PARĘ RAZY NIE CHCIAŁA UMÓWIĆ SIĘ ZE MNĄ NA RANDKĘ. A MOŻE NIE BĘDZIE TO ŻADNA Z NICH. TAK CZY INACZEJ WYTNĘ JEJ KOBIECE NARZĄDY I POZOSTAWIĘ NA WIDOK CAŁEGO MIASTA. NIE UŁATWIAJCIE MI TEGO. TRZYMAJCIE SWOJE SIOSTRY, CÓRKI I ŻONY Z DALA OD ULIC I ALEJEK. CHERI JO BATES BYŁA GŁUPIA. SZŁA JAK OWCA PROWADZONA NA RZEŹ. NIE PODJĘŁA WALKI. ALE JA TAK. TO BYŁA DOBRA ZABAWA. NAJPIERW ODCIĄŁEM ZAPŁON. POTEM CZEKAŁEM NA NIĄ W BIBLIOTECE, A PO JAKICHŚ DWÓCH MINUTACH WYSZEDŁEM ZA NIĄ. DO TEGO CZASU AKUMULATOR JUŻ SIĘ ROZŁADOWAŁ. ZAOFEROWAŁEM POMOC. ROZMAWIAŁA ZE MNĄ BARDZO CHĘTNIE. POWIEDZIAŁEM JEJ, ŻE MÓJ SAMOCHÓD STOI NIEDALEKO I ŻE PODWIOZĘ JĄ DO DOMU. KIEDY ODDALILIŚMY SIĘ OD BIBLIOTEKI, POWIEDZIAŁEM, ŻE JUŻ CZAS. ZAPYTAŁA: "JUŻ CZAS NA CO?". "NA TWOJĄ ŚMIERĆ" - ODPOWIEDZIAŁEM. ZŁAPAŁEM JĄ ZA SZYJĘ, JEDNĄ RĘKĄ ZATYKAJĄC JEJ USTA, A DRUGĄ PRZYKŁADAJĄC NÓŻ DO JEJ SZYI. SZŁA BARDZO POSŁUSZNIE. CZUŁEM JEJ CIEPŁE I JĘDRNE PIERSI, ALE W MOJEJ GŁOWIE BYŁO TYLKO JEDNO. ODPŁACIĆ JEJ ZA TO, ŻE PRZEZ CAŁE LATA ODPRAWIAŁA MNIE Z KWITKIEM. MIAŁA CIĘŻKĄ ŚMIERĆ. WIERCIŁA I WYRYWAŁA SIĘ KIEDY JĄ DUSIŁEM, A JEJ USTA DRŻAŁY. KRZYKNĘŁA, A JA KOPNĄŁEM JĄ W GŁOWĘ, ABY JĄ UCISZYĆ. WBIŁEM W NIĄ NÓŻ, ZŁAMAŁ SIĘ. DOKOŃCZYŁEM ROBOTĘ PODRZYNAJĄC JEJ GARDŁO. NIE JESTEM CHORY. JESTEM SZALONY. GRA JESZCZE SIĘ NIE SKOŃCZYŁA. OPUBLIKUJCIE TEN LIST, ABY KAŻDY MÓGŁ GO PRZECZYTAĆ. BYĆ MOŻE TO URATUJE ŻYCIE JAKIEJŚ DZIEWCZYNIE SPACERUJĄCEJ ALEJKĄ. ALE TO ZALEŻY OD WAS. TO WY BĘDZIECIE JĄ MIELI NA SUMIENIU. NIE JA. TAK, WYKONAŁEM TAMTEN TELEFON TAKŻE Z MYŚLĄ O WAS. TO BYŁO TYLKO OSTRZEŻENIE. MIEJCIE SIĘ NA BACZNOŚCI... WŁAŚNIE TERAZ POLUJĘ NA WASZE KOBIETY. DO NACZELNIKA POLICJI DO GAZETY ENTERPRISE Na żadnej z kopert nie było pełnego adresu; zostały one zaadresowane flamastrem w następujący sposób: Daily Enterprise Riverside Calif Attn: Crime Homicide Detail Riverside Na kopercie wysłanej do RPD Homicide Detail znaleziono odcisk palca, ale nigdy nie powiązano go z żadnym podejrzanym i nie wiadomo, czy należał on do autora listu, listonosza, czy policjanta. Liczne rany na rękach i ramionach Bates, a także kawałki skóry i włosów znalezione pod jej paznokciami przeczą stwierdzeniu zabójcy, że "nawet nie próbowała się bronić". Ponadto raport z sekcji zwłok i ostatnie oświadczenia detektywów z RPD jednomyślnie stwierdzają, że nóż nie złamał się w jej ciele. Samochód Bates rzeczywiście został uszkodzony w wyżej opisany sposób, ale nie zostało to w pełni ujawnione przez media. Mimo że władze nigdy nie podały szczegółów rozmowy telefonicznej, wspomnianej pod koniec listu, badacz Tom Voigt sugeruje, że telefon miał miejsce raczej w Riverside Press, niż na policji i dlatego został źle zrozumiany i zignorowany. Listy zostały dostarczone tego samego dnia, w którym je wysłano. Następnego dnia, 30 listopada, zarówno Enterprise, jak i lokalna policja przedłożyły swoje kopie kontrolerowi poczty w Riverside, który z kolei zawiadomił Federalne Biuro Śledcze. Morderstwo nie jest przestępstwem federalnym, ale groźby zawarte w liście tak i w związku z tym FBI przez krótki czas rozważało włączenie się do śledztwa. Jednak dopóki groźby nie były skierowane pod adresem żadnej konkretnej osoby, władze federalne nie mogły pomóc w dochodzeniu. W niewyjaśnionych okolicznościach to, co wyglądało na fotokopię "Wyznania" zostało załączone do raportu FBI odtajnionego w latach dziewięćdziesiątych, ale maszynopis i liczba słów w linijkach różniły się od tych w dobrze znanej wersji listu, leżącej na biurkach detektywów i dziennikarzy. Kolejny list W pół roku po śmierci Bates, do Riverside Press, policji i ojca ofiary wysłano prawie identyczne egzemplarze innego listu, tym razem napisanego ołówkiem na papierze listowym w linie. Zamiast podpisu, na dwóch listach znajdował się symbol przypominający literę Z połączoną z cyfrą 3 - stało się to znakiem rozpoznawczym Zodiaka. Koperty zostały wysłane za pokaźną opłatą pocztową - w tym przypadku, na obu naklejono dwa czterocentowe znaczki. Listy wysłane do policji i Press brzmiały następująco: BATES MUSIAŁA UMRZEĆ BĘDZIE ICH WIĘCEJ W egzemplarzu bez symbolicznego podpisu, wysłanym do Josepha Bates'a, zastąpiono nazwisko "Bates" słowem "ona". Na liście wysłanym do Departamentu Policji w Riverside natrafiono na odcisk palca, ale jego pochodzenie nie jest znane i nigdy nie powiązano go z żadnym podejrzanym. W połowie kwietnia 1967 roku, dozorca w bibliotece RCC odnalazł wiersz napisany na spodzie szkolnej ławki. Ławka leżała w magazynie od niepamiętnych czasów, ale niedawno otrzymane listy ze słowami: "Bates musiała umrzeć" sprawiły, że wielu detektywów było przekonanych, iż wiersz opisuje mordercę Bates i został przez niego napisany. Jednak kilku z nich zauważyło, że styl i ton wiersza wskazują inaczej: jedna teoria mówi, że jakiś student napisał go po nieudanej próbie samobójczej. Można dyskutować o podobieństwie pisma do trzech notatek o Bates czy jakimkolwiek innego listu Zodiaka. Data pochodzenia wiersza jest niejasna, więc cała sprawa pozostaje otwarta na interpretację. Wiersz brzmiał tak: Struta życiem/ niegotowa na śmierć zraniona czysta. jeśli czerwona/ czysta. krew tryska, kapie, rozlewa się; na całą jej nową sukienkę no cóż i tak była czerwona. życie przechodzi w niepewną śmierć. ona nie umrze tym razem ktoś ją znajdzie. tylko zaczekać do następnego razu. rh Zagadkowy podpis "rh" mógł być odniesieniem do ówczesnego szefa RCC - R.H. Bradshaw'a. Spekulacje W ślad za morderstwem Bates, policjanci z Riverside pracujący nad sprawą przyjęli założenie, że Bates znała swojego zabójcę albo przynajmniej, że zabójca znał ją. Z kręgu podejrzanych wyłonili nawet tego najbardziej prawdopodobnego - byłego chłopaka załamanego ich zerwaniem i urażonego jej rozkwitającym związkiem z jakimś futbolistą. Pomimo to, kiedy sprawa Zodiaka wybuchła w mediach jesienią 1969 roku, naczelnik RPD - L.T. Kinkead wysłał 3-stronnicowe streszczenie lokalnego morderstwa i zdarzeń, które po nim nastąpiły do detektywów w Napa i San Francisco. Jednak jego list został w dużej mierze zlekceważony. Dopiero kiedy w 1970 roku Paul Avery z Chronicle w San Francisco zwołał spotkanie z udziałem tych detektywów, zaczęto brać pod uwagę, że sprawcą może być nieuchwytny seryjny morderca z Bay Area, choć nawet wtedy kapitan Irwin Cross "wyraził wątpliwość, że to Zodiak odpowiada za zbrodnię". Mimo pewnych podobieństw między tym, co nastąpiło po morderstwie Cheri Jo Bates i innymi morderstwami, które później miały miejsce w Bay Area w San Francisco, opinia Departamentu Policji z Riverside i większości innych detektywów jest taka, że zdarzenia z Riverside i Bay Area nie są powiązane. Jednak co do tego, kto jest autorem listów z 1966 i 1967 roku i czy zostały one napisane przez tą samą osobę - zdania są podzielone. Vallejo Biuro Szeryfa w Solano County, sprawa numer V-25564 Departament Policji w Vallejo, sprawa numer 243146 Vallejo i Benicia leżą na północ od San Pablo Bay i Carquinez Strait, około 20 mil na północny wschód od San Francisco. Pod koniec lat 60-tych ten obszar był praktycznie niezamieszkały i nawet teraz tylko kilka dróg przecina jałową przestrzeń południowego Solano County nad autostradą Vallejo-Benicia. Jedną z nich jest Lake Herman Road, biegnąca od wschodniego Vallejo do północnej Benicii. O 21:00, w piątek, 20 grudnia 1968 roku, widziano jak jasny czterodrzwiowy samochód, prawdopodobnie Chevrolet Impala, został zaparkowany niedaleko stacji benzynowej przy Lake Herman Road, na wschód od Lake Herman. Ten sam pojazd był widziany tam także około 22:00 przez innego świadka. W międzyczasie młody mężczyzna i jego przyjaciółka zaparkowali w tym samym miejscu, kiedy to samochód jadący na zachód w kierunku Vallejo najpierw zatrzymał się w odległości kilku jardów od ich auta, a potem zaczął powoli zbliżać się w ich stronę. Oboje mieli tak złe przeczucia, że natychmiast stamtąd odjechali i wyruszyli w kierunku Benicii. Pojazd jechał za nimi do pierwszego zjazdu, a następnie udał się Lake Herman Road na wschód. O 23:10 David Arthur Faraday i Betty Lou Jensen, którzy zaparkowali w tej samej okolicy, zostali zastrzeleni niedaleko brązowego Ramblera Faradaya. Przedtem powiedzieli rodzicom Betty Lou, że jadą na koncert bożonarodzeniowy, ale zamiast tego skręcili w odosobnioną uliczkę dla zakochanych. Spędzili tam niecałą godzinę, gdy ktoś zjechał na pobocze, wysiadł ze swojego samochodu i zaczął strzelać w stronę ich pojazdu. Zabójca był uzbrojony albo w karabin kaliber 22 albo, co jest bardziej prawdopodobne, w pistolet naładowany amunicją kaliber 22. Na podstawie odcisków stóp i analizy balistycznej podejrzewano, że morderca ostrzelał najpierw tył samochodu, prawą tylną szybę, następnie lewe tylne koło, a potem przeszedł do lewego przedniego koła. Dwoje nastolatków wygramoliło się na zewnątrz przez drzwi od strony pasażera. 16-letnia Betty Lou Jensen wydostała się z samochodu i zaczęła biec w kierunku drogi; jej ciało znaleziono niecałe 10 metrów od tylnego zderzaka. W jej plecach tkwiło pięć kul - śmiertelna seria biegła z prawej strony, od miejsca między piątym i szóstym żebrem w dół aż do miednicy. Wskazywało to, że albo zabójca potrafił posługiwać się bronią albo strzelał do Betty, gdy ta leżała ranna, ponieważ raport koronera stwierdza, że strzały padły z odległości nie większej niż 3 metry. W każdym razie, wbrew obiegowym opinion sprawca tego konkretnego morderstwa nie był strzelcem wyborowym, ani nawet nie umiał zbyt dobrze obchodzić się z bronią zważywszy, że dwie kule nie dosięgły rannej dziewczyny, kiedy uciekała. David Arthur Faraday został zabity jednym strzałem w głowę; badacz Mike R. z NJ zwraca uwagę, że ułożenie ciała Faraday'a, ze stopami chłopca przy tylnym kole i resztą jego ciała ułożoną względem maski samochodu pod kątem około 45 stopni wskazuje, że nie został on zabity w chwili, gdy próbował wydostać się przez drzwi, ale raczej kiedy stał przy prawym tylnym kole. W sumie padło 10 strzałów, ale odnaleziono tylko osiem kul. Cały epizod rozegrał się w ciągu kilku minut, a zabójca opuścił miejsce zbrodni natychmiast po dokonaniu morderstw. Ustalono to na podstawie rekonstrukcji zdarzeń powstałej z zeznań kilku świadków przejeżdzających przez tą okolicę między 21:00 a 23:15. Jeden z tych świadków - Stella Borges - być może widziała nawet samochód zabójcy, opisywany jako jasny Chevrolet, jadący w kierunku Benicii, krótko przed tym, jak znalazła zwłoki Betty Lou Jensen i Davida Arthura Faraday'a. Mimo wszelkich starań zastępcy szeryfa z Solano County - sierżanta Lesa Lundblad'a, pomocy sześciu miejscowych jednostek organów ścigania i nagrody ufundowanej przez uczniów ze szkół, do których chodziły ofiary, mordercy nigdy nie schwytano. Robert Graysmith, autor książki pt. "ZODIAC", napisał: "Nie było żadnych świadków, żadnych motywów i żadnych podejrzanych". Ferrin i Mageau Sześć miesięcy później, w sobotę 5 lipca 1969 roku, krótko po północy, 22-letnia Darlene Elizabeth Ferrin i 19-letni Michael Renault Mageau zostali postrzeleni, gdy siedzieli w samochodzie Ferrin na parkingu przed Blue Rock Springs Golf Course. Następnego dnia Mageau zeznał na policji, że jakieś pół godziny przed tym zajściem Ferrin podwoziła go do domu i właśnie zamierzali coś przekąsić, kiedy Darlene powiedziała, że chce z nim o czymś pogadać. Na propozycję Michaela dziewczyna zawróciła na Springs Road i pojechała na wschód do parku Blue Rock Springs w Benicii - miejsca cieszącego się popularnością wśród miejscowych nastolatków, spacerujących tam po zmroku. Darlene zgasiła światła i wyłaczyła silnik, tylko radio nadal grało. Po zaledwie kilku minutach na parking podjechały trzy samochody. W środku siedziało kilkoro nastolatków - śmiali się, wrzeszczeli i rzucali petardy. Niedługo potem odjechali i Ferrin i Mageau znowu zostali sami. Ale około północy inny pojazd wjechał na parking od strony Vallejo. Jego kierowca wyłączył światła i zatrzymał się niedaleko auta Ferrin, po lewej stronie, w odległości jakichś 2 metrów. Samochód, brązowy Falcon rocznik '58 albo '59, stał tam przez moment i Michael zapytał Darlene, czy zna kierowcę, na co ona odpowiedziała: "Oh, nieważne". Mageau powiedział później, że nie był pewny, czy to znaczy "tak" czy "nie", ale zanim zdążył zadać dalsze pytania, samochód odjechał i popędził z powrotem w kierunku Vallejo. Jednak po jakichś pięciu minutach brązowy pojazd wrócił na parking i zatrzymał się za Ferrin i Mageau, po prawej stronie, w odległości około 3 metrów. Tym razem kierowca pozostawił światła włączone i wysiadł z auta z latarką. Przysłaniając twarz i świecąc prosto na nich, podszedł w milczeniu do drzwi od strony pasażera. Z jego zachowania Mageau wywnioskował, że może on być policjantem i już sięgał po swój dowód osobisty, kiedy mężczyzna wyciągnął pistolet i oddał w ich kierunku pięć strzałów. Najpierw wycelował w Michaela, trafiając go w twarz i inne części ciała: przy tak bliskiej odległości, kilka kul przeszło na wylot i dosięgło Darlene. Podsycony bólem i adrenaliną, Michael przeskoczył na tylne siedzienie, dostając postrzał w lewe kolano. Wtedy napastnik wycelował w Darlene, trafiając ją w oba ramiona, a gdy się odwróciła także w plecy. Michaelowi strzały wydały się tak ciche, jakby były oddane przez tłumik, ale mieszkający w pobliżu George Bryant słyszał zarówno wcześniejsze petardy, jak i strzały i stwierdził, że odgłosy wystrzałów były dużo głośniejsze. Po tej serii strzałów zabójca wracając do swojego samochodu usłyszał, że Mageau zaczął krzyczeć - albo z bólu, albo z wściekłości. Podszedł do pojazdu Ferrin i oddał dwa dodatkowe strzały do każdej z ofiar, po czym jak gdyby nigdy nic odwrócił się i wrócił do swojego auta. Michael mógł przyjrzeć się twarzy mordercy z profilu i opisał go jako niskiego, o wzroście około 5 stóp i 8 cali, ale bardzo dobrze zbudowanego. Chociaż "nie był tłusty", mężczyzna ważył co najmnniej 195 funtów i miał dużą twarz. Pomimo strasznego bólu, Michael był nadal przytomny i zdołał włączyć światła awaryjne, próbując wezwać pomoc. Następnie otworzył drzwi od strony pasażera i wypadł na zewnątrz. Stamtąd obserwował, jak napastnik odpala silnik, wykręca samochód i odjeżdża w stronę Vallejo. Chociaż Zodiak stwierdził później w liście, że po napadzie jechał z przepisową prędkością, zarówno Mageau jak i George Bryant zeznali, że opuścił on miejsce zbrodni na pełnym gazie. Wkrótce przybyła karetka i kilka wozów policyjnych, wezwanych przez paru nastolatków, którzy znaleźli samochód i ofiary, ale ich pomoc była za mała i za późna dla Darlene - dziewczyna zmarła w karetce. Michael trafił prosto na salę opeacyjną, Darlene nie miała tyle szczęścia: w szpitalu Kaiser Foundation za czas jej zgonu przyjęto godzinę 00:38. Rozmowy telefoniczne Mimo że zabójca stwierdził później, iż popełnił przestępstwo z użyciem pistoletu Lager kaliber 9mm, ten rodzaj broni był wyposażony w magazynek na osiem kul, a morderca oddał co najmniej dziewięć strzałów nie załadowywując broni. Co prawda od pewnego czasu można było dostać 32-kulowe magazynki do Lugera, ale policja z Vallejo była przekonana, że narzędziem zbrodni był w rzeczywistości Browning High-Power kaliber 9mm z magazynkiem na trzynaście kul. Jednak w tamtym czasie było dostępnych kilka pistoletów na 9 kul kaliber 9 mm i równie dobrze mógł to być któryś z nich. Kilkoro bliskich znajomych Ferrin zeznało, że na parę miesięcy przed śmiercią ktoś mógł ją śledzić, albo przynjamniej złożyć jej kilka nie zapowiedzianych wizyt; pisarz Robert Graysmith twierdzi, że Darlene znała swojego zabójcę. Jednak większość oficerów śledczych było innego zdania, podobnie jak mąż zamordowanej - Dean Ferrin, który oświadczył później, że nie zauważył nic niezwykłego czy niepokojącego w zachowaniu swojej żony w miesiącach poprzedzających jej śmierć. Rzekomym "prześladowcą" był prawdopodobnie George Waters, mieszkaniec Vallejo, kilkakrotnie odtrącony przez Darlene, czego podobno nie przyjął na spokojnie. Waters został wkrótce namierzony i przesłuchany przez detektywów, którzy ustalili, że w nocy 4 lipca oglądał ze swoją żoną pokaz sztucznych ogni, a w czasie kiedy dokonano morderstwa był razem z nią w domu. Opowieści, że Ferrin i/albo Mageau znali jedną lub więcej ofiar Zodiaka są całkowicie nie potwierdzone, tak jak plotki, iż Mageau mógł ukrywać coś odnośnie tożsamości czy motywu mordercy. Relacjonując wydarzenia tamtej nocy, zarówno policji, jak i prasie, Michalel opowiadał o nieznajomym mężczyźnie, który w milczeniu podszedł do samochodu i zaczął strzelać. Te i inne szczegóły powtarzały się we wszystkich nagranych rozmowach z Mageau, czy to zaraz po tragicznym zajściu, kiedy jeszcze był w strasznym szoku, czy to w szpitalu, kiedy znajdował się pod wpływem silnych leków, czy też w światłach reflektorów niezdrowej lokalnej sławy. Jedynym sygnałem, że Ferrin mogła znać zabójcę - albo że on mógł znać ją - były dwa głuche telefony wykonane do domu Darlene krótko po morderstwie. Jednak jeden z przyjaciół rodziny stwierdził, że to mógł dzwonić Leo - brat Darlene, który czekał na wieści od niej w pewnej sprawie. O 12:40 w Kwaterze Głónej Policji w Vallejo zadzwonił telefon. Głos w słuchawce był dojrzały i bez akcentu, a nieznajomy mówił równo i płynnie, tak jakby czytał z kartki. Od pierwszej chwili policjant próbował dowiedzieć się kim jest anonimowy rozmówca i skąd dzwoni, ale ten nie dał sobie przerwać i powiedział: "Chcę zgłosić podwójne morderstwo. Jeśli pojedziecie Columbus Parkway jedną milę na wschód do parku narodowego, znajdziecie dzieciaki w brązowym samochodzie. Zostały zastrzelone z Lugera kaliber 9mm. Zabiłem też tych z zeszłego roku. Żegnam". W książce "ZODIAC" Roberta Graysmith'a zawarta jest scena, w której dzwoniący odkłada słuchawkę, ale ku swojemu zaskoczeniu otrzymuje telefon zwrotny z centali policyjnej. To rzekomo przykuło uwagę przypadkowego przechodnia, który widział jak rozmówca odkłada słuchawkę, wychodzi z budki telefonicznej i odjeżdża brązowym samochodem. Ten świadek, opisany w późniejszym liście od zabójcy, był daremnie poszukiwany zarówno przez policję, jaki i lokalne media. Wskazuje to, że Zodiak mógł po prostu naprowadzić na fałszywy trop, żeby narobić trochę zamieszania. Kiedy policja namierzyła nieznajomego okazało się, że rozmówca dzwonił z budki przy Tuolumne Street i Springs Road, jedynie kilka bloków dalej od biura szeryfa w Vallejo. Zagadkowa wiadomość Kilka tygodni później, 31 lipca 1969 roku, do Examiner i Chronicle w San Francisco oraz do Times-Herald w Vallejo trafiły listy opisujące morderstwa w Vallejo. Do każdego z nich załączona była jedna trzecia tajemniczego znaku. Do 1 sierpnia każda z gazet miała opublikować na swojej stronie tytułowej otrzymany fragment. Zeznania nadawcy były podparte nie tylko doskonałą znajomością obydwu miejsc zbrodni, ale także zapowiedzią dalszych morderstw, jeśli jego żądania nie zostaną spełnione. Choć każdy list był sformułowany nieco inaczej, wszystkie one zgadzały się w najistotniejszych sprawach i były podpisane charakterystycznym dla Zodiaka symbolem. Ten, który został wysłany do Times-Herald w Vallejo brzmiał tak: Szanowna Redakcjo To ja zamordowałem tych 2 nastolatków w zeszłe święta w Lake Herman i tę dziewczynę 4 lipca. Aby to udowodnić, podaję kilka faktów, które znam tylko ja i policja. Boże Narodzenie 1. Użyto amunicji typu Super X 2. Padło 10 strzałów 3. Chłopak znajdował się przy tyle samochodu 4. Dziewczyna leżała w kierunku na zachód od prawej tylnej strony samochu 4 lipca 1. Dziewczyna miała na sobie wzorzystą bieliznę 2. Chłopak został postrzelony w kolano 3. Użyto amunicji typu Western Załączam pierwszą część pewnego szyfru. Pozostałe dwa jego fragmenty zostały wysłane do S.F. Examiner i the S.F. Chronicle. Chcę, żebyście opublikowali ten szyfr na swojej stronie tytułowej najpóźniej w piątek po południu, 1 sierpnia br. Jeśli tego nie zrobicie, od piątkowej nocy przez cały weekend będę kontynuował brudną robotę. Będę krążył po okolicy i wystrzelam wszystkich błąkających się ludzi i samotne pary, a potem wyruszę dalej, aż zabiję co najmnniej 12 osób. List mordercy do the Chronicle był podobny, ale dostarczał dodatkowego bodźca do opublikowania kodu: "Ten szyfr" - napisał nadawca - "kryje moją tożsamość". 3-częściowy kryptogram został rozszyfrowany w niecały tydzień przez pewnego nauczyciela akademickiego i jego żonę z North Salinas w CA. Mimo to nie udało się zidentyfikować zabójcy. Ich rozwiązanie dostarczone 8 sierpnia Departamentowi Policji, zostało zweryfikowane przez Jednostkę Kryptograficzną w Skaggs Island Naval Communications Center i opublikowane 9 sierpnia przez the San Francisco Chronicle i the Vallejo Times-Herald. LUBIĘ ZABIJAĆ LUDZI, BO TO ŚWIETNA ZABAWA TO ZABAWNIEJSZE NIŻ POLOWANIE W LESIE NA DZIKIE ZWIERZĘTA, BO CZŁOWIEK JEST NAJNIEBEZPIECZNIEJSZYM ZE WSZYSTKICH ZWIERZĄT ZABIJANIE DOSTARCZA MI NAJBARDZIEJ EKSCYTUJĄCYCH DOZNAŃ TO NAWET LEPSZE NIŻ ROMANS Z DZIEWCZYNĄ NAJLEPSZE W TYM WSZYSTKIM JEST TO, ŻE KIEDY UMRĘ NARODZĘ SIĘ NA NOWO W RAJU I WSZYSCY, KTÓRYCH ZABIŁEM ZOSTANĄ MOIMI NIEWOLNIKAMI NIE ZDRADZĘ WAM SWOJEGO IMIENIA, BO BĘDZIECIE PRÓBOWALI POWSTRZYMAĆ MNIE PRZED ZBIERANIEM NIEWOLNIKÓW NA MOJE ŻYCIE POZAGROBOWE EBEORIETEMETHHPITI Policjanci z Vallejo i San Francisco sprawdzili listy z szyfrem w poszukiwaniu odcisków palców, ale nie znaleźli ani jednego. Tak jak w przypadku morderstwa Cheri Joe Bates, lokalna policja zwróciła się do FBI z prośbą o pomoc w śledztwie i oznajmiła, że zainteresowanie się sprawą przez federalnych jest niejako ich obowiązkiem. Wiele raportów FBI stwierdza że zainteresowanie tą sprawą zostało wymuszone. Zodiak 10 sierpnia, dzień po tym, jak ujawniono rozwiązanie zagadki, do policji w Vallejo został wysłany anonimowy list z kluczem do kryptogramu. Stempel pocztowy pochodził z San Francisco, a kopertę zaadresowano na nazwisko sierżanta z Departamentu Policji. Klucz napisano na białej kartce papieru, do której została dołączona krótka notatka wyrażającą nadzieję, że "załączony klucz okaże się pomocny w sprawie autora zaszyfrowanego listu". Notataka była podpisana "zaniepokojony mieszkaniec". W raporcie FBI klucz opisano jako "generalnie ważny" i "w dużej mierze dokładny", ale nic w tym dziwnego, bo autor prawdopodobnie przeczytał opis w gazecie i po prostu stworzył swój własny klucz litera po literze. Na kopercie znaleziono odcisk dłoni, ale nigdy nie powiązano go z żadną konkretną osobą. Do 2 sierpnia opublikowano wszystkie trzy części szyfru. "Nie jesteśmy przekonani, że list został napisany przez mordercę, ale mogło tak być" - powiedział Jack E. Stiltz, szef policji w Vallejo, prosząc o następny list "z kolejnymi faktami, które by to udowodniły". W odpowiedzi, 1 albo 2 października do the San Francisco Examiner został wysłany drugi list, a otrzymano go 4 sierpnia. To właśnie w tym 3-stronnicowym liście zabójca po raz pierwszy nazwał siebie "Zodiakiem". Tu Zodiak. W odpowiedzi na wasze prośby o więcej szczegółów odnośnie dobrej zabawy, jaką miałem w Vallejo, z wielką radością dostarczam wam kolejne dowody. A tak przy okazji, czy policjanci dobrze bawili się odszyfrowując kod? Jeśli nie, powiedzcie im, żeby nie tracili optymizmu; kiedy go rozgryzą, będą mnie mieli. 4 lipca: nie otworzyłem drzwi od samochodu. Okno było uchylone. Kiedy zacząłem strzelać, chłopak siedział na przednim siedzeniu. Kiedy strzeliłem mu w głowę, przeskoczył na tył, chybiłem. Wylądował na tylnym siedzeniu, potem na podłodze kopiąc gwałtownie nogami; to dlatego postrzeliłem go w kolano. Nie odjechałem z miejsca zbrodni z piskiem opon, na pełnym gazie, jak to podała gazeta z Vallejo. Odjechałem powoli, aby nie wzbudzać podejrzeń. Mężczyzna, który powiedział policji, że mój samochód był brązowy to 40-45 -letni Murzyn, kiepsko ubrany. Stałem w tej budce i gawędziłem sobie z gliną z Vallejo, kiedy on przechodził obok. Kiedy odłożyłem słuchawkę ten cholerny telefon zaczął dzwonić i to zwróciło jego uwagę na mnie i na mój wóz. Zeszłoroczne Święta: W tym przypadku policjanci dziwili się, jak mogłem postrzelić i pobić moje ofiary w ciemności. Nie stwierdzili tego wprost, ale zasugerowali to, mówiąc, że to była bardzo jasna noc i że mogłem widzieć odblaski petard na horyzoncie. Bzdura, okolica jest otoczona przez wysokie wzgórza i drzewa. Przymocowałem małą latarkę do lufy pistoletu. Jeśli skierujecie strumień światła na ścianę lub sufit, w jego centrum zobaczycie czarny albo szary punk, około 3 do 6 cali na skos. Kiedy przymocujecie latarkę do lufy pistoletu, kula uderzy w środek czarnego punktu w świetle. Jedyne co musiałem zrobić, to opryskać ich jakby to był wąż wodny; nie musiałem używac celownika. Nie byłem szczęśliwy widząc, że nie pojawiłem się na pierwszej stronie. Bez adresu Przy pierwszym badaniu listów policji nie udało się pomyślnie wykorzystać odcisków palców; być może dlatego ten ostatni list został przekazany bezpośrednio do laboratorium kryminalnego FBI, gdzie ustalono, że list napisano na papierze firmy Woolworth's "Fifth Avenue". W laboratorium znaleziono przydatne odciski palców na drugiej i trzeciej stronie, ale nigdy nie powiązano ich z podejrzanym. Jezioro Berryessa Biuro Szeryfa w Napa County, sprawa numer 105907 Następny atak miał miejsce w sobotę, 27 września 1969 roku, na zachodnim brzegu jeziora Berryessa, jakieś 96 km na północny wschód od San Francisco w Napa County. Około 15:00 trzy młode kobiety z Angwin właśnie wjechały na parking niedaleko jeziora, kiedy mężczyzna kierujący jasnoniebieskim, dwudrzwiowym Chevroletem na kalifornijskich numerach rejestracyjnych, prawdopodobnie rocznik 1966, zatrzymał się za nimi, podjechał nieco bliżej, po czym zaparkował tuż obok ich samochodu. Nie opuszczając swojego auta, siedział ze spuszczonym wzrokiem, tak jakby coś czytał. Kobiety poszły nad jezioro i opalały się przez jakieś pół godziny, gdy spostrzegły, że obserwuje je ten sam mężczyzna. Opisały go później jako "starannie ostrzyżonego i o miłej aparycji". Mierzył około 180 cm wzrostu i ważył ponad 90 kg, miał krótkie ciemne włosy z przedziałkiem na boku. Był ubrany w czarną bluzę z krótkim rękawem, założoną na koszulkę i w ciemnoniebieskie albo czarne spodnie. Przyglądał się im w milczeniu przez dobre 20 minut, paląc papierosy, potem odszedł. Kiedy kobiety wróciły do swojego samochodu około 16:30, wozu nieznajomego już nie było. Biuro Szeryfa w Napa County przez krótki czas badało inne spotkanie nad jeziorem. Miało ono miejsce około 18:30, kiedy miejscowy dentysta i jego syn spostrzegli mężczyznę spacerującego w pobliżu miejsca zbrodni, który w dużej mierze odpowiadał opisowi sporządzonemu przez młode kobiety. Gdy nieznajomy spostrzegł ojca i syna i zorientował się, że został zauważony, odwrócił się i odszedł. Początkowo podejrzewano, że mógł on być zamieszany w następny atak Zodiaka, ale detektywi ustalili, że nie miał w pobliżu samochodu i nie mógłby przybyć na miejsce na czas zbrodni. Shepard i Hartnell Cecelia Ann Shepard i Bryan Calvin Hartnell, dwoje studentów collegu, którzy wybrali się na spontaniczną wycieczkę poza Angwin, o zmierzchu byli w trakcie pikniku na Twin Oak Ridge, półwyspie na zachodnim brzegu jeziora, kiedy podszedł do nich nieznajomy mężczyzna. Miał około 180 cm wzrostu, ciemne włosy i był dobrze zbudowany, nosił ciemną kurtkę i ciemne, niechlujne ubranie. Cecelia, która zobaczyła go pierwsza, zapamiętała, że nosił okulary. Bryan dodał, że "mógł mieć około trzydziestu lat i niczym nadzwyczajnym się nie wyróżniał". Zanim podszedł do nich, najpierw ukrywał się za jednym z pobliskich drzew, a następnie wyłonił się w odległości około 6 metrów. Na głowie miał dziwaczny, czterorożny, czarny kaptur. Do kaptura przyszyty był śliniak, sięgający mężczyźnie prawie do pasa. Na śliniaku wyszyty był ten sam wzór, który pojawił się w 3-częściowym kryptogramie i w zawierającej go korespondencji i służył za podpis Zodiaka w większości wysłanych przez niego listów. W kapturze wycięte były otwory na oczy i usta, przez które Hartnell ujrzał przelotnie tłuste, brązowawe włosy. Dla ukrycia tożsamości zabójca założył ciemne okulary. Przy pasku nosił długi nóż w drewnianej pochwie i pustą skórzaną kaburę. W prawej ręce trzymał duży półautomatyczny pistolet i celował nim w Cecelię i Bryana. "Chcę pieniędzy i kluczyków do samochodu", powiedział spokojnym, monotonnym głosem. "Potrzebuję waszego wozu, żeby dostać się do Meksyku". Hartnell podał mu kluczyki do Volkswagena i wszystkie drobne z portfela. Nieznajomy włożył monety do kieszeni i rzucił kluczyki na piknikowy koc, po czym schował broń do kabury. Aby wyjść z tego bez szwanku, Bryan nieśmiało zaproponował mężczyźnie pomoc, na co ten odparł, "Nie. Czas ucieka." Potem powiedział, że jest skazańcem zbiegłym z więzienia na północno zachodnim wybrzeżu Pacyfiku, że zabił tamtejszego strażnika i że "miał kradziony samochód i nic do stracenia". "Jestem kompletnie spłukany". Choć powszechnie podaje się, że zabójca wspomniał miasto Deer Lodge w Montanie, to z wiarygodnego źródła wynika, że stanem tym nie była Motana tylko Colorado. W swoim pierwszym wywiadzie, poważnie ranny Hartnell przyznał, że nie pamięta dokładnej nazwy miasta, ale że "była ona dwuczłonowa, jak Fern Lock czy coś takiego." Przeprowadzający rozmowę zasugerował "Lodge" na co Bryan przytaknął. Na "Deer Lodge" wskazywano następnie jako na miasto na północnym zachodzie z więzieniem federalnym, a ofiara stwierdziła, "Sądzę, że to mogło być to". Późniejsze dochodzenie wśród północno zachodnich władz ujawniło, że nie miały tam miejsca ucieczka z więzienia czy morderstwo. Hartnell, który przeżył atak zeznał, że w głosie mordercy nie było niczego niezwykłego, nie brzmiał ani jak wysoce wykształcony, ani jak analfabeta, mówił z dziwnym akcentem, przeciągając samogłoski. Nadal licząc na załagodzenie sprawy, Hartnell próbował uspokoić mężczyznę. Rozmawiali przez kilka minut na temat auta, po czym nieznajomy sięgnął po broń i rozkazał Cecelii związać Bryana. Chłopak wzdrygnął się na samą myśl, a napastnik zaczął krzyczeć, "Na ziemię! I to już!" Dziewczyna zrobiła jak kazał, a nawet wyjęła portfel i rzuciła mu go, ale nie zwrócił na to uwagi. Zamaskowany mężczyzna związał ją i zacisnął więzy, którymi skrępowany był Bryan. W tym momencie chłopak zauważył, że napastnikowi drżą ręce i że jest bardzo zdenerwowany. "Mam zamiar was zadźgać", powiedział nieznajomy. "Nie mógłbym patrzeć na jej śmierć," odpowiedział Hartnell. "Najpierw zabij mnie". "Tak właśnie zrobię," odparł zabójca. Dowody Użył noża z podwójnym ostrzem, o długości około 30,5 cm, możliwe, że był to bagnet. Nóż został zrobiony ręcznie, z kawałków drewna, dwóch mosiężnych nitów i białej taśmy zamiast osłony. Z policyjnego raportu wynika, że Bryan został ugodzony sześć razy, a Cecelia dziesięć. W wyniku odniesionych obrażeń dziewczyna zmarła dwa dni później. Napastnik zostawił ich oboje na pewną śmierć i podszedł do stojącego w pobliżu samochodu Harnella. Na drzwiach napisał czarnym markerem swoje logo i daty ataków w Bay Area. Vallejo 20 grudnia 1968 4 lipca 1969 27 września 1969, 18:30 użyto noża Detektywi natrafili następnie na wyraźne odciski stóp prowadzące do i od miejsca zbrodni. Ustalono, że były to ślady butów wojskowych marki Wing Walkers, rozmiar 10. Odciśnięte głęboko na piasku, wskazywały na postawnego mężczyznę. Tak jak po ataku w Blue Rock Springs, zabójca pojechał do budki telefonicznej i zadzwonił na policję. Na posterunku w Napa telefon otrzymano o 19:40, niewiele ponad godzinę po napadzie. Namierzono, że rozmówca dzwonił z aparatu telefonicznego przy myjni samochodowej, na Main Street 1231 w Napa. Tak jak w przypadku sprawy z Vallejo, budka była blisko posterunku. Technicy dochodzeniowi odkryli później wyraźny odcisk dłoni na słuchawce, ale podnosząc ją jeden z ekspertów w zdenerwowaniu rozmazał odcisk i tym samym wartościowy dowód został zniszczony. Spokojnym głosem rozmówca powiedział "Chcę zgłosić morderstwo - nie, podwójne morderstwo. Ofiary znajdują się dwie mile na północ od Park Headquarters. Są w białym Volkswagenie Kharmann Ghia." Gdy operator zapytał, skąd dzwoni, odrzekł cicho, "Jestem tym, który to zrobił". Potem, być może aby naprowadzić na trop, a być może aby uniknąć zainteresowania, które wzbudził swoim listem do Examiner, po prostu rzucił słuchawkę i odszedł, nigdy więcej nie nawiązując bezpośrednio do tego napadu. San Francisco Departament Policji w San Francisco, sprawa numer 696314 W sobotnią noc, 11 października 1969 roku, Paul Stine - taksówkarz z San Francisco - odebrał klienta na rogu ulic Mason i Geary, na Union Square i skierował się do Presidio, leżącego na północnym krańcu półwyspu. Celem podróży, który Stine zapisał w swoim dzienniku i zameldował centrali, był róg ulic Washington i Maple na Presidio Heights. Taksówkę zaparkowano jednak jeden blok dalej na zachód, na przecięciu ulic Washington i Cherry. Tam też pasażer zastrzelił Stine'a, celując z zimną krwią w prawą stronę głowy. Niewiadomo, czy zabójca całą drogę siedział na przednim siedzeniu, czy dostał się tam po morderstwie, ale świadkowie widzieli go z przodu, jak okradał martwego mężczyznę z portfela i kluczy, a potem odciął spory kawałek z tyłu jego koszuli, który namoczył w krwi i zabrał ze sobą, idąc powoli ulicą Cherry na północ. Trójka rodzeństwa, mieszkającego na drugim piętrze na 3899 Washington, bezpośrednio po drugiej stronie ulicy, przy której stała taksówka, spostrzegło zabójcę, jak ciął koszulę Stine'a. Nastolatki podejrzewały przestępstwo i obserwowały mordercę, wysiadającego z samochodu i wycierającego go wewnątrz i na zewnątrz. Zadzwoniły na policję, która zanotowała zgłoszenie o 21:58, ale nadała błędny opis podejrzanego, w którym figurował on jako czarnoskóry mężczyzna. W rezultacie, kiedy patrolujący okolicę Donald Foukes i Eric Zelms odebrali meldunek i zauważyli dobrze zbudowanego, białego mężczyznę, przechadzającego się ulicą Jackson na wschód, nie dołożyli starań, żeby go zatrzymać. Pomimo późniejszych intensywnych poszukiwań, zabójcy udało się uciec, prawdopodobnie zaparkowanym w pobliżu autem. Podejrzany Foukes, w oświadczeniu z 12 października 1969 roku, tak wspomina to wydarzenie: "Podejrzany był białym mężczyzną, miał 35-45 lat, mierzył około 180 cm, ważył jakieś 80-90 kg. Średnia budowa ciała, szeroka klatka piersiowa, średnia karnacja, jasne włosy, być może lekko siwiejące (mógł to być skutek oświetlenia), (granatowe albo błękitne) elastyczne mankiety i kurtka częściowo zapięta na suwak, brązowe wełniane spodnie, z plisami, workowate (rdzawo brązowe), mógł nosić głęboko wycięte buty". "Podejrzany ani przez chwilę nie sprawiał wrażenia, że się śpieszy, szedł powłóczystym krokiem. Jego ogólny wygląd wskazywał, że mógł on być z pochodzenia Walijczykiem". Podczas polowania na dowody w sprawie z połowy lat 80-tych, Foukes zeznał: "Osobą, którą widziałem tamtej nocy był biały, dorosły mężczyzna, między 35 a 45 rokiem życia, 180 wzrostu, od 80 do 95 kg wagi. Ponieważ szukaliśmy czarnoskórego, jechaliśmy ulicą Jackson w kierunku Arguello, kontynuując nasze poszukiwania. Kiedy przybyliśmy na ulicę Arguello, opis podejrzanego zmieniono na białego, dorosłego mężczyznę. Sądząc, że tym podejrzanym mógł być człowiek zamieszany w strzelaninę, wjechaliśmy do Presidio i przeprowadziliśmy poszukiwania na West Pacific Avenue, w kierunku, w którym oddalił się podejrzany. Nie znaleźliśmy go". Mel Nicolai, niegdyś Agent Specjalny Departamentu Sprawiedliwości w Kalifornii, który pracował nad wszystkimi morderstwami Zodiaka, oprócz zabójstwa na Lake Herman Road, powiedział, że w pierwszym przekazanym przez Foukes' a i Zelms'a opisie, widziany przez nich mężczyzna jawi się jako nieco wyższy, między 180 a 185 cm i ważący ponad 90 kg. Fragment książki Roberta Graysmith'a 'Zodiak' mówi, że policjanci zatrzymali nieznajomego i zapytali go, czy w ciągu ostatnich kilku minut nie zauważył niczego podejrzanego, ale rozmowa ta nie została odnotowana w żadnym z późniejszych raportów policyjnych. W wywiadzie ani Foukes, ani Zelms nie wspomniał o jakiejkolwiek wymianie zdań z niezidentyfikowanym sprawcą, a zatem historia ta mogła opierać się jedynie na liście przysłanym przez zabójcę. Z drugiej strony, takie spotkanie i jego następstwa byłyby olbrzymim wstydem dla Departamentu Policji w San Francisco i jeśli ten incydent faktycznie miał miejsce, to z pewnością wspólnym wysiłkiem starano by się utrzymać go w tajemnicy. Kula, która zabiła Stine'a została źle rozpoznana na miejscu zbrodni jako 38-ka, lecz późniejsze testy balistyczne ustaliły, że miała ona średnicę 9mm. Nie był to jednak ten sam typ użyty w napadzie w Blue Rock Springs. W i na taksówce znaleziono trzydzieści odcisków palców i trzy odciski dłoni. Odcisk palca/dłoni na klamce przy przednich drzwiach po stronie pasażera był dość wyraźny i technicy z laboratorium kryminalistycznego uznali, iż został on zostawiony przez zabójcę, choć istnieje możliwość, że mógł go nieumyślnie zostawić jeden z policjantów, strażaków albo techników kryminalistycznych, badających miejsce zbrodni. Kilka innych odcisków, mniej wyraźnych, zachowało się w śladach krwi i zgodnie z raportem policji z San Francisco uznano, że "one także pochodziły od podejrzanego". W każdym razie, żaden z tych odcisków nie pasował do tych zgromadzonych w komputerowej bazie danych Ogólnokrajowego Systemu Identyfikacji Zbrodni, prowadzonej przez FBI. W taksówce znaleziono również parę męskich, skórzanych rękawiczek, rozmiar 7 (XXL), choć nie ma pewności, czy należały one do zabójcy. Pogróżki Dwa dni później gazeta Chronicle otrzymała list od Zodiaka, w którym przyznał się do morderstwa. Na kopercie, w miejscu adresu zwrotnego, widniał charakterystyczny symbol, a do listu był dołączony skrawek zakrwawionej koszuli Stine'a. Laboratorium kryminalistyczne Departamentu Policji w San Francisco odkryło na kartce papieru trzy odciski palców, jednak nie powiązano ich z żadnym podejrzanym. Tu Zodiak. To ja zeszłej nocy, na rogu ulic Washington i Maple, zamordowałem taksówkarza, a dowodem na to jest ten oto zakrwawiony kawałek jego koszuli. To ja jestem tym facetem, który polował na ludzi w rejonie zatoki północnej. Policjanci z San Francisco złapaliby mnie zeszłej nocy, gdyby przeszukali park jak się należy, zamiast urządzać sobie wyścigi motocyklowe, sprawdzając, który motor robi najwięcej szumu. Wystarczyło, że kierowcy zaparkowali swoje samochody i siedzieli w nich spokojnie, jakby czekali, aż wyjdę z ukrycia. Uczniowie są fajnym celem. Myślę, żeby któregoś ranka zmieść z powierzchni ziemi szkolny autobus. Po prostu przestrzelę przednią oponę, a potem wystrzelam dzieciaki, kiedy będą uciekały w podskokach. Zodiak przesłał trzy skrawki zakrwawionej tkaniny, ale sporego kawałka koszuli Paula Stine'a nadal brakowało. Władze, które obserwowały Zodiaka, ustaliły kilka ogólnikowych wzorów jego zachowań. Zawsze atakował po zachodzie słońca w weekendy, za każdym razem napadał na młode pary "w" albo "obok" ich samochodów i zawsze atakował na odległych podmiejskich terenach, w pobliżu wody. Jeśli tym razem złamał swój schemat, strzelając do samotnego, 29-letniego mężczyzny, w centrum San Francisco, to równie dobrze mógł spełnić swoją groźbę i w ciągu kilku dni "zmieść z powierzchni ziemi szkolny autobus". Kierowcy autobusów w rejonie Bay otrzymali specjalne instrukcje, jak się zachować, jeśli padną strzały. Zodiak powracał w różnych formach do wątku szkolnego autobusu. Za namową policji z San Francisco, gazeta Chronicie przez tydzień zatajała groźbę. 18 października do rysopisu sporządzonego na podstawie zeznań nastoletnich świadków wniesiono poprawki, zgodnie z opisem policjanta patrolującego Cherry Street i rozpowszechniono go wraz z pełną wersją listu. Wtedy to sprawa Zodiaka zaczęła cieszyć się wyjątkowym zainteresowaniem prasy i z najodleglejszych miejsc - od Houston, przez Atlantę, po St. Louis - napływały wskazówki, co do tożsamości zabójcy. W tym samym czasie detektywi sądowi z Zachodniego Wybrzeża zaczęli podejrzewać mordercę z Bay Area o udział w nierozwiązanych przez nich sprawach. Należeli do nich L.T. Kinkead i H.L. Homsher z Departamentu Policji w Riverside, w Kalifornii. Przesłali oni opis morderstwa Cheri Jo Bates z 1966 roku do oficerów śledczych w Napa, Solano i San Francisco. Jednak opis ten gdzieś się zawieruszył na ponad rok. Drwiny z policji Na początku listopada Zodiak wysłał do gazety Chronicie następny list, w kopercie z podwójnym znaczkiem i instrukcją "Proszę natychmiast dostarczyć redaktorowi naczelnemu". W środku znajdowała się kartka okolicznościowa marki "Jesters" i kolejny rozwlekły szyfr. W tym liście po raz pierwszy pojawiła się liczba ciał - liczba, która stale rosła w każdym nowym liście. Jednak żaden dowód nie wskazywał na to, że Zodiak był odpowiedzialny za jeszcze jakieś morderstwa, poza sześcioma powszechnie mu przypisywanymi. W listopadzie Zodiak wysłał także drugi skrawek zakrwawionej koszuli Paula Stine'a, ale nie jest do końca jasne, czy został on dołączony do tego, czy do następnego listu. Tu Zodiak. Pomyślałem, że przyda wam się trochę dobrej zabawy, zanim otrzymacie złe wiadomości, więc jeszcze przez chwilę niczego się nie dowiecie. PS Moglibyście wydrukować ten nowy szyfr na swojej stronie tytułowej? Czuje się strasznie samotny, kiedy jestem ignorowany, a w samotności mógłbym dokonać mojego Dzieła!!!!!! Grudzień Lipiec Sierpień Październik = 7 Kilka dni później przesłał dłuższy list, zawierający schematyczny rysunek "maszyny śmierci", którą jak twierdził, miał już przygotowaną. Została zaprojektowana do wysadzania autobusów. Chronicle otrzymała oba listy w poniedziałek, 10 listopada 1969 roku i po zrobieniu kopii przekazała je policji. Tu Zodiak. Do końca października zabiłem 7 ludzi. Wkurzyłem się na gliny, bo plotą o mnie bzdury. Skoro tak, to zmienię sposób zbierania niewolników. Już nic nikomu nie powiem. Popełnione przeze mnie morderstwa będą wyglądały jak napady rabunkowe, zbrodnie w afekcie i kilka upozorowanych wypadków itd. Gliniarze nigdy mnie nie złapią, bo jestem dla nich za sprytny. 1 Przypominam rozpowszechniony rysopis tylko wtedy, gdy dokonuję mojego dzieła, poza tym wyglądam zupełnie inaczej. Nie powiem wam, co mnie cechuje, kiedy zabijam. 2 Jak dotąd, nie zostawiłem po sobie żadnych odcisków palców, wbrew temu, co gadają gliny. Jeśli już zabijam, ochraniam palce, nakładając na ich koniuszki 2 warstwy przezroczystego kleju - całkowicie niezauważalne i bardzo skuteczne. 3 narzędzia zbrodni zamówiłem mailem, zanim zakaz wszedł w życie. Kupiłem je poza granicami stanu. Jak więc widzicie, policja nie ma za dużo do roboty. Jeśli zastanawiacie się, dlaczego wycierając taksówkę zostawiłem fałszywy trop, za którym policjanci zjeździli całe miasto, to powiem, że dałem gliniarzom trochę żmudnej roboty, żeby ich uszczęśliwić. Lubię grać na nerwach tym niebieskim świniom. Hey, niebieskie świnie, byłem w parku - próbowaliście zamaskować odgłos waszych samochodów, krążących w poszukiwaniu. Psy grasowały 2 przecznice dalej, w kierunku zachodnim. Policjanci zatrzymali się tylko 2 razy, w odstępie około 10 minut, potem odjechali jakieś 150 stóp z południa na północny zachód. p.s. 2 gliniarze popełnili głupi błąd jakieś 3 minuty po tym, jak wysiadłem z taksówki. Schodziłem ze wzgórza do parku, kiedy wóz policyjny zatrzymał się i jeden z nich zawołał mnie i zapytał, czy w ciągu ostatnich 5-10 minut widziałem kogoś zachowującego się podejrzanie albo dziwnie. Powiedziałem, że widziałem mężczyznę, który biegł wymachując bronią. Gliniarze pojechali za róg, tak jak ich pokierowałem i zniknęli w parku i nigdy więcej ich nie widziałem. [Ta część została odhaczona z dopiskiem "musi być wydrukowane w gazecie."] Hey świnie, czy to was nie wkurza, że przez wasze głupie błędy ktoś utarł wam nosy? Jeśli wy, gliny sądzicie, że zamierzam przechwycić autobus tak, jak to zapowiedziałem, to zasługujecie na kulkę w łeb. Wziąć torbę nawozu, galon oleju kuchennego, wrzucić na wierzch kilka toreb żwiru, potem wysadzić to gówno - to z pewnością zmiotłoby wszystko na swojej drodze. Maszyna śmierci jest już gotowa. Wysłałbym wam zdjęcia, ale wy bylibyście na tyle złośliwi, aby odkryć ich pochodzenie, a potem znaleźć mnie, więc opiszę wam moje arcydzieło. Co ciekawe, wszystkie części można było kupić na wolnym rynku i nikt o nic nie pytał. 1 zegarek na baterię - będzie działał przez jakiś rok 1 fotoelektryczny przełącznik 2 miedziane sprężyny 2 6V baterie samochodowe 1 latarka i reflektor 1 lusterko 2 18 calowe tekturowe pudełka, wysmarowane wewnątrz i na zewnątrz czarną pastą do butów Ten system sprawdza się od początku do końca w moich testach. Czego nie wiecie to, czy maszyna śmierci stoi na widoku, czy jest schowana w mojej suterenie do użycia w przyszłości. Myślę, że nie macie tylu ludzi, żeby ją powstrzymać. Nic nie da zmiana trasy i rozkładu jazdy autobusów, bo bomba może być przystosowana do nowych warunków. Dobrej zabawy!! A propos, może wyniknąć sporo zamieszania, jeśli spróbujecie mnie nabrać. PS. Upewnijcie się, że część, którą wyróżniłem zostanie wydrukowana na stronie 3 albo dokonam mojego dzieła. Aby przekonać się, że Zodiak to ja, zapytajcie glinę z Vallejo o moją spluwę z elektrycznym celownikiem, której użyłem, aby rozpocząć mój zbiór niewolników. Nie było żadnego wyjaśnienia, co do znaków na obwodzie symbolu Zodiaka, ale przypuszczano, że każdy z nich przedstawiał zamordowaną ofiarę. W owym czasie morderstwo Cheri Joe Bates nie było jeszcze łączone z Zodiakiem i sugerowano, że zabójca z Bay Area nie był odpowiedzialny za morderstwo w Riverside. Ten rysunek nie został opublikowany do 1996 roku, kiedy Douglas Oswell i Michael Rusconi umieścili go w Internecie. Melvin Belli Znany prawnik Melvin Belli, który jakiś czas wcześniej był obiektem żartów Zodiaka, 27 grudnia otrzymał kartkę świąteczną. Została ona przekazana do jego biura, gdzie sekretarka otworzyła ją i znalazła jeszcze jeden kawałek zakrwawionej koszuli Paul Stine'a. Tył koperty był ozdobiony życzeniami "Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku." Drogi Melvinie Tu Zodiak. Życzę Ci wesołych Świąt. Jedyna rzecz, której od Ciebie chcę to, proszę, pomóż mi. Nie mogę się wydostać, bo coś w we mnie mi nie pozwala. Bardzo trudno mi się powstrzymać, boję się, że znowu stracę kontrolę i zabiję moją dziewiątą, być może dziesiątą ofiarę. Proszę pomóż mi, ja tonę. Od tej chwili dzieciaki są bezpieczne, bo bomba jest za duża, żeby ją zakopać i dopasowanie zapalnika wymaga zbyt wiele pracy. Ale jeśli przez dłuższy czas nie będzie dziewiątej ofiary, nie uzbieram kompletu [skreślone] stracę panowanie nad sobą i zamontuję bombę. Proszę, pomóż mi, nie mogę się już dłużej kontrolować. Przypuszczano, że zabójca napisał ten list w rzadkim momencie pełnej świadomości, ale pobieżne badanie oryginalnego dokumentu i koperty, w której przybył wyraźnie wskazuje, że zostały one skrupulatnie przygotowane, z doskonałym lewym marginesem i jednolicie oddzielonymi liniami. Nawet przekreślenie słowa "komplet" było zbyt staranne, żeby mogło być spontaniczne. Autor mógł także celowo zmienić swój charakter pisma, choć jego naturalny styl pojawia się pod koniec. Mimo że w następnym tygodniu Belli nagłośnił całą sprawę, Zodiak nigdy nie skontaktował się z nim ponownie. Nic więcej nie słyszano o zabójcy przez trzy miesiące. Autostrada numer 132 Biuro Szeryfa w San Joaquin County, sprawa numer 70-7475 Wczesnym wieczorem, w niedzielę, 22 marca 1970 roku, 23-letnia Kathleen Johns jechała ze swoją malutką córeczką Jennifer autostradą numer 132 w San Joaquin County, kilka mil na zachód od Modesto. W pewnym momencie mężczyzna w jasnym, amerykańskim aucie zaczął na nią trąbić i migać światłami. Jadąc tuż obok jej samochodu powiedział, że jedno z kół jest obluzowane i zaproponował, że je naprawi. Zjechali na pobocze przy Bird Road i zatrzymali się na zachód od drogi międzystanowej numer 5. Nieznajomy wziął klucz francuski i udawał, że dokręca śruby przy prawym tylnym kole. W rzeczywistości usunął je i kiedy Kathleen próbowała odjechać, koło odkręciło się. Mężczyzna ponownie zaoferował pomoc. Tym razem postanowił podwieźć ją do najbliższej stacji obsługi. Zgodziła się. Pojechali jego autem na zachód, autostradą numer 132, aż dotarli do stacji Richfield przy Chrisman Road. Serwis był zamknięty, więc przez ponad półtorej godziny krążyli po mieście Tracy w milczeniu i bez wyraźnego celu. Kiedy mijali inne stacje obsługi Kathleen kilka razy pytała, co jest nie tak z tą stacją albo dlaczego nie mogą zajechać właśnie tutaj, na co on odpowiadał, że ta nie jest odpowiednia. Raport policyjny stwierdza: "zeznała, że śmiertelnie się bała tego mężczyzny, chciała wysiąść, ale nie powiedziała mu, żeby zatrzymał samochód". Johns wkrótce uświadomiła sobie, że nieznajomy nie wiezie jej do żadnej stacji obsługi i spytała go, czy zawsze jeździ po okolicy pomagając ludziom. Mężczyzna odparł: "Kiedy już się z nimi rozprawię, nie potrzebują mojej pomocy". Od czasu do czasu zwalniał, jakby właśnie miał zjechać na pobocze, po czym znów przyspieszał. W końcu zatrzymał samochód i Kathleen skorzystała z możliwości ucieczki. Złapała dziecko i wyskoczyła z auta, biegnąc przez pobliskie pole w górę nasypu, gdzie schowała się w cieniu. Mężczyzna wyłączył światła, podjechał kawałek i czekał cicho w samochodzie. Po upływie pięciu minut włączył z powrotem światła i odjechał. Niebawem przejeżdżający w pobliżu kierowca podwiózł kobietę na lokalny posterunek policji w Patterson. W biurze, w widocznym miejscu, wisiał plakat z napisem "POSZUKIWANY", na którym widniał portret pamięciowy Zodiaka. Johns rozpoznała w nim mężczyznę, który uszkodził jej koło. Posterunkowy kazał Kathleen samotnie czekać w pobliskiej kawiarni przez kilka godzin, zanim oddano jej samochód. Sierżant nadał przez radio ostatnie znane położenie auta. Zastępca szeryfa ze Stanislaus County znalazł doszczętnie spalony i wciąż jeszcze tlący się samochód. Porywacz wrócił do niego i podpalił go, niszcząc wszystko w środku. Niektóre źródła podają, że przed podpaleniem auto Johns zostało przemieszczone. Jednak zważywszy na to, że policjanci znaleźli je bez trudu niedaleko przecięcia dróg międzystanowych, śmiało można założyć, iż nie zmieniło ono swojego położenia. Relacja Kathleen z wydarzeń tamtej nocy zmieniała się przez lata i różni się w zależności od udzielanego wywiadu. Najbardziej dramatyczna, a zarazem najbardziej znana wersja, to ta umieszczona w gazecie Chronicle w artykule Paula Avery'ego, który ukazał się 8 miesięcy po całym zajściu. Zgodnie z nim mężczyzna otwarcie groził zarówno kobiecie, jak i jej dziecku, a po ich ucieczce wysiadł ze swojego samochodu z latarką. Ta wersja wydarzeń pojawia się także w ZODIACU Roberta Graysmith'a. Należy pamiętać, że Johns wkrótce po jej porwaniu powiedziała dwóm różnym policjantom, że mężczyzna po prostu zamknął drzwi samochodu i odjechał. Ponadto, artykuły opublikowane kilka dni po zdarzeniu w gazetach Bee w Modesto i Examiner w San Francisco zgadzają się z raportami policyjnymi. Pod koniec lat 90-tych, po zidentyfikowaniu dwóch różnych i niepodobnych do siebie mężczyzn jako jednego i tego samego porywacza, Johns przyznała, że nie można polegać na jej pamięci, chcąc wszcząć sprawę przeciwko jakiemuś konkretnemu podejrzanemu. Kolejne groźby Próba porwania niedaleko Modesto to ostatni raz, kiedy widziano Zodiaka. Jednak jego listy przychodziły jeszcze przez jakiś czas. Kolejny został przysłany do Chronicle 20 kwietnia i zawierał krótki szyfr i plany zmodyfikowanej bomby. Tu Zodiak. Przy okazji, złamaliście ostatni szyfr, który wam przysłałem? Nazywam się - Ciekawi mnie, ile forsy jest aktualnie warta moja głowa. Mam nadzieję, że nie myślicie, że to ja podłożyłem bombę pod posterunek glin i zmiotłem z powierzchni ziemi niebieskie mundurki. Mimo że mówiłem o wysadzeniu w powietrze szkolnego autobusu. Nie warto wkraczać na cudze terytorium. Choć więcej sławy przynosi zabicie gliniarza niż dzieciaka, bo glina może użyć broni. Jak dotąd zabiłem 10 ludzi. Byłoby dużo więcej, gdyby nie to, że moja bomba okazała się niewypałem. Nowa jest skonstruowana według planów PS Mam nadzieję, że dobrze się bawicie, próbując wykombinować kogo zabiłem [symbol Zodiaka] - 10 SFPD - 0 Ostatnia groźba wysadzenia autobusu nie została ujawniona, dopóki pod koniec tego samego miesiąca do Chronicle nie nadeszła notatka z żądaniem jej publikacji. Stempel pocztowy pochodził z 28 kwietnia 1970, wiadomość została napisana na kartce okolicznościowej firmy "Jolly Roger". Mam nadzieję, że dobrze się bawicie, kiedy robię "Wielkie Boom" P.S. na odwrocie Jeśli chcecie, żebym z tym skończył, musicie zrobić dwie rzeczy. 1 Powiedzcie każdemu o bombie ze wszystkimi szczegółami. 2 Chciałbym zobaczyć na mieście ludzi noszących plakietki z moim symbolem. Wszyscy mają takie znaczki: z symbolem pokoju, napisem "czarna siła" albo hasłem "Melvin pije tran" itd. Miałbym niezłą frajdę, gdybym zobaczył wielu ludzi noszących mój znaczek. Tylko proszę, nie takie paskudne, jak te Melvina. Dzięki Wkrótce po otrzymaniu notatki, technicy dochodzeniowi z policji w San Francisco znaleźli na kartce i kopercie liczne odciski palców. Jeden z inspektorów SFPD zauważył, że choć odciski na kopercie mógł pozostawić doręczyciel poczty, to odciski na samej kartce najprawdopodobniej należały do Zodiaka. Groźba podłożenia bomby ostatecznie ujrzała światło dzienne 29 kwietnia 1970, ale projektów konstrukcji nie opublikowano aż do 1987, kiedy to zostały one odtworzone w ZODIAKU Graysmith'a. Następny list został przysłany do Chronicle 26 czerwca. Zawierał kolejny szyfr i mapę drogową Bay Area, ze stylizowaną tarczą zegara narysowaną na szczycie Mount Diablo. Wzór był w zasadzie symbolem Zodiaka z zerem na górze, 3 po prawej stronie, 6 na dole i 9 po lewej. Zgodnie z adnotacją, zero "dotyczy Mag. N." Tu Zodiak Wkurzyłem się na ludzi z San Fran Bay Area. Nie spełnili moich oczekiwań i nie noszą znaczków z moim symbolem. Obiecałem, że ich ukaram, jeśli się nie podporządkują i wysadzę szkolny autobus. Ale teraz dzieciaki wyjechały na wakacje, więc ukaram ich w inny sposób. Zastrzelę z 38-ki faceta siedzącego w zaparkowanym samochodzie. Mapa dołączona do szyfru powie wam, gdzie jest bomba. Macie czas do jesieni, żeby ją znaleźć. Jedyną strzelaniną z użyciem broni kaliber 38, która wówczas miała miejsce w Bay Area, było zabójstwo oficera SFPD Richarda Radetich'a. Został on zastrzelony w swoim samochodzie, kiedy wypisywał mandat, 6 dni przed datą stempla pocztowego widniejącego na liście. Świadek morderstwa zeznał, że napastnikiem był były więzień Joseph Wesley Johnson, czarnoskóry mężczyzna, który w niczym nie przypominał rysopisu Zodiaka i urzędnicy SFPD stanowczo obstawali przy tym, że wyznanie zawarte w liście było fałszywe. Większość oficerów śledczych zgodziła się, że Zodiak wykorzystał dla własnych celów morderstwo popełnione przez Radetich'a i napisał list nie wiedząc, że policja właśnie zidentyfikowała podejrzanego. Lato '70 Krótka wiadomość, która zdawała się potwierdzać zeznanie Kathleen Johns, została przysłana do Chronicle 24 lipca 1970. Chociaż kilka gazet w Bay Area doniosło o uprowadzeniu Kathleen, jedynie Bee w stosunkowo niedużym Modesto zawarła szczegół, że jej samochód został podpalony i wielu przytacza to jako dowód, że Johns z pewnością jechała z Zodiakiem. Do wiadomości była dołączona obszerna i perwersyjna interpretacja piosenki "Mam małą listę" z musicalu The Mikado Gilbert'a & Sullivan'a. Postscriptum odnosi się do czerwcowego listu i nie rozszyfrowanego 32-znakowego kodu. Tu Zodiak Jestem niezadowolony, bo nie nosicie znaczków z moim symbolem. Więc teraz mam małą listę, począwszy od kobiety z dzieckiem, którą pewnego wieczoru, kilka miesięcy temu zabrałem na dosyć ciekawą, kilkugodzinną przejażdżkę, zakończoną podpaleniem jej samochodu. [symbol Zodiaka] Pewnego dnia to może się zdarzyć, ofiara musi się znaleźć. Mam małą listę. Mam małą listę wyrzutków społeczeństwa, którzy równie dobrze mogą być pod ziemią, nikt nigdy nie zauważy ich braku, nikt nigdy nie zauważy ich braku. Wszyscy ludzie, którzy mają sflaczałe ręce i irytujący śmiech. Wszystkie dzieciaki, które chcą być "na czasie". Wszyscy ludzie, którzy wymieniają uściski dłoni, robią to tak samo. Żaden z nich nie zostanie pominięty. Żaden z nich nie zostanie pominięty. Ten, co gra na bandżo i pozostali jemu podobni i ten, co gra na pianinie, mam go na liście. Wszyscy ludzie, którzy jedzą miętówki i plują Ci nimi w twarz, żaden z nich nie zostanie pominięty. Żaden z nich nie zostanie pominięty. I idiota, który mówi z takim entuzjazmem w głosie. I paniusia z prowincji, która ubiera się jak facet i nie wie, co to łzy i dziewczyna, która nigdy się nie całowała. Nie sądzę, żeby została pominięta, jestem pewny, że nie zostanie pominięta. Mam ją na liście. Wszyscy śmieszni goście, komiczni faceci i klauni w życiu prywatnym. Żaden z nich nie zostanie pominięty. Żaden z nich nie zostanie pominięty. I bezkompromisowe typy, a zresztą nie ważne, i "tut tut tut tut", i "jak mu na imię", a wy wiecie kto, więc zadanie wypełnienia luk wolę zostawić dla was. To naprawdę nie ma znaczenia, kogo umieścicie na liście, żaden z nich nie zostanie pominięty, żaden z nich nie zostanie pominięty. [Kolejny olbrzymi symbol Zodiaka, na ponad połowę strony] PS. Szyfr Mount Diablo dotyczy Radianów + # cali Dwa dni później, dokładnie miesiąc po wiadomości Mount Diablo, Zodiak przysłał swój trzynasty list, poświęcony torturom, jakie jego niewolnicy będą przechodzić w życiu pozagrobowym. Tu Zodiak Jeśli nie będziecie nosić znaczków, pierwsze, co zrobię, to poddam torturom wszystkich 13 moich niewolników, którzy czekają na mnie w Raju. Paru posadzę związanych na mrowisku i będę patrzył jak krzyczą, drżą i wiercą się. Kilku wbiję drzazgi pod paznokcie, następnie podpalę. Innych umieszczę w klatkach, nakarmię do syta słoną wołowiną, a potem będę słuchał ich próśb o wodę i śmiał się z nich. Paru powieszę za kciuki w palącym słońcu, żeby ich rozgrzać. Kilku żywcem obedrę ze skóry i będę słuchał, jak wrzeszczą. O tak, będę miał świetną zabawę zadając rozkoszny ból moim niewolnikom. [Olbrzymi symbol Zodiaka, na prawie połowę strony] = 13 SFPD = 0 Kartka na Halloween Po kilku miesiącach ciszy, w październiku przyszły dwie kolejne kartki od Zodiaka. Pierwsza, pocztówka przedstawiająca kolaż, była przedziurawiona w 13 miejscach. Stempel pocztowy pochodził z 5 października 1970. Słowa i litery zostały wycięte z czasopism i gazet, kartkę zaadresowano po prostu do "San Francisco Chronicle, S.F.", a tekst brzmiał: Szanowna Redakcjo, Znienawidzicie mnie, ale i tak wam powiem. Nie zwolniłem tempa! Co więcej, jest już jedna wielka trzynastka 13 "Niektórzy z nich próbowali się bronić, to było okropne" P.S. Mówi się, że miejscowe gliny są o krok od schwytania mnie. Fk Jestem kluczowym dowodem. Jaka jest aktualna cena? Zodiak Choć początkowo zlekceważono kartkę, uznając ją za głupi żart, to pewne zawarte w niej zwroty powtarzają się w późniejszych listach od Zodiaka. Szczególnie słowo "kluczowy dowód", które pojawiło się w liście do Times w Los Angeles pięć miesięcy później. Zestawienie liter "FK" też powtarza się w korespondencji od Zodiaka. Często występuje w dwóch długich szyfrach i w hieroglifie, który kończy list zatytułowany "Egzorcysta" z 1974. Pocztówkę wkrótce uznano za autentyczną, ponieważ widniała na niej liczba ciał - 13 - numer podany przez Zodiaka w jego ostatnim liście, który nie został opublikowany. Druga wiadomość, przysłana 27 października, była to kartka na Halloween. Została zaadresowana do Paula Avery'ego z Chronicle, choć jego nazwisko przekręcono na "Averly." Wewnątrz koperty znajdował się komentarz: "Przepraszam, brak szyfru" - napisany dwa razy, ledwo widocznie, w kształcie X. Zodiak podpisał kartkę literą Z i tradycyjnym symbolem, oprócz tego narysował dziwny znak (użyty też jako adres zwrotny na kopercie), 13 par oczu i napis: "Jesteś skazany na klęskę." Kathleen Johns, kobieta uprowadzona przy autostradzie numer 132, oświadczyła w wywiadzie, że mniej więcej w tym samym czasie otrzymała podobną kartkę, rzekomo od Zodiaka. Twierdziła, że przesłała ją do Avery'ego, jednak żadna wzmianka o drugiej pocztówce nigdy nie została odnotowana. Wkrótce po porwaniu, odkąd jej nazwisko i adres pojawiły się w gazecie, Kathleen uznała kartkę za głupi kawał. Ale moment nadejścia pocztówki i jej opis dany przez Johns wskazują na to, że była ona autentyczna, lecz zaginęła w morzu szczegółów związanych z tą sprawą. Związek z Riverside W kartce do Avery'ego grożono mu śmiercią. Groźba ta została opublikowana 31 października na pierwszej stronie gazety Chronicle. Do kartki dołączony był anonimowy list z Riverside, w którym namawiano Avery'ego do zbadania związku z wciąż nierozwiązaną sprawą morderstwa Cheri Jo Bates. Graysmith przytacza jego treść w ZODIAKU: Proszę prześlij ten list detektywowi prowadzącemu sprawę morderstwa popełnionego przez Zodiaka. Mam nadzieję, że te informacje pomogą także tobie, bo nam obojgu zależy na tym, żeby ta sprawa została rozwiązana. Co do mnie, wolałbym pozostać anonimowy i wiem, że zrozumiesz dlaczego! Kilka lat temu w Riverside, w Kalifornii, młoda dziewczyna została zamordowana w wieczór "Halloween"! Mógłbym napisać dużo dłuższy list, wyliczając podobieństwa pomiędzy sprawą Zodiaka i tym morderstwem, które wydarzyło się w Riverside. Nawet jeśli policja nie dostrzega wyraźnego związku pomiędzy tymi dwiema zbrodniami i sądzi, że zostały one popełnione przez dwóch różnych ludzi, być może powinna przyjrzeć się "Sprawie z Riverside" nieco bliżej.... Listy do gazet, "podobne nieregularne pismo" dowiedz się czegoś więcej o tych dwóch różnych sprawach .... Zadzwoń do kapitana Cross'a, on wie, że "ja nie rezygnuję". Panie Avery, niedługo do Ciebie zadzwonię, proszę przyjrzyj się tej sprawie, policjanci zarówno z Riverside, jak i z San Francisco mają całe mnóstwo danych, miejmy nadzieję, że nie są zbyt dumni, żeby współpracować, a jeśli jednak są, miejmy nadzieję, że wymienili się informacjami.... Po odnalezieniu listu napisanego rok wcześniej przez szefa policji z Riverside do detektywa z Napa County, wyraźnie łączącego morderstwo Bates z Zodiakiem, Avery odwiedził posterunek policji w Riverside i przejrzał zgromadzone tam dowody. Zaintrygowały go listy wysłane do policji i prasy, nie wspominając o literze "Z" użytej w niektórych jako podpis. Zorganizował spotkanie detektywów z Riverside z detektywami z Solano, Napa i San Francisco, którzy porównali dane o morderstwie Bates i o każdym z dotychczasowych ataków Zodiaka. Władze z Północnej Karoliny, szczególnie inspektor z SFPD - Bill Armstrong, uważały, że istnieje związek pomiędzy morderstwem Bates i zbrodniami Zodiaka i że najprawdopodobniej zostały one popełnione przez tego samego człowieka. Stanowy grafolog Sherwood Morrill porównał pismo na ławce i kopertach zawierających listy mordercy do Chronicle i stwierdził, że były one "niewątpliwie robotą Zodiaka". Policjanci z Riverside, szczególnie kapitan Irvin Cross, byli mniej pewni, prawdopodobnie dlatego, że nie ujawnili wszystkich szczegółów dotyczących zbrodni. Liczba ran kłutych odniesionych przez Bates, wyraźnie wskazująca na "morderstwo ze szczególnym okrucieństwem", nie została podana do wiadomości publicznej aż do maja 2000 roku. Zabójstwo w Riverside wyszło na jaw 16 listopada 1970 roku, kiedy artykuł Avery'ego został wydrukowany w Chronicle. Oficjalne stanowisko Departamentu Policji w Riverside i oficerów śledczych odnośnie sprawy z 1998 roku jest takie, że Cheri Jo Bates nie była ofiarą Zodiaka. Utrzymują, że podejrzany to ktoś z miejscowych i uznają morderstwa Zodiaka za całkowicie nie powiązane, choć dopuszczają możliwość, że zabójca z Bay Area był autorem jednego lub kilku listów wysłanych w południowej Karolinie. List do Los Angeles Times Następny list przyszedł po wyjątkowo długiej 5-ciomiesięcznej przerwie. Wysłany 22 marca 1971 roku, z dwoma 6-ciocentowymi znaczkami naklejonymi do góry nogami, był to jedyny list, jaki Zodiak kiedykolwiek przysłał do Los Angeles Times i pierwszy spoza San Francisco: stempel pocztowy pochodził z Pleasanton, 15 mil na wschód od Bay. Tu Zodiak Jak już mówiłem, jestem kluczowym dowodem. Jeśli Niebieskie Mundurki zamierzają kiedykolwiek mnie schwytać, niech lepiej ruszą swoje tłuste tyłki i zrobią coś, bo im dłużej będą się opierdzielać i tracić czas, tym więcej niewolników zbiorę dla mojego życia pozagrobowego. Naprawdę należy im się uznanie za to, że natykają się na coraz to nowe dowody mojej działalności w Riverside, ale znajdują jedynie łatwe ślady, a jest ich tam jeszcze cała masa. Powód, dla którego piszę do "Times'a" jest prosty - nie pozwolę, aby artykuł o mnie znalazł się na jednej z ostatnich stron. SFPD-0 [symbol Zodiaka]-17+ Mike Butterfield, detektyw z Departamentu Policji w Riverside, oświadczył w wywiadzie, że istnieje podejrzenie, iż anonimowy list do Paula Avery'ego z 1970 roku, łączący Zodiaka z Riverside, mógł zostać podrobiony przez jego autora. Do tej niezwykle tajemniczej sprawy dochodzi fakt, że inne źródło podaje, iż David Toschi, inspektor z Departamentu Policji w San Francisco, był także podejrzewany o napisanie tego listu. Nie ma wystarczających dowodów na poparcie żadnej z tych hipotez. Tydzień później Zodiak wysłał kolejną kartkę, jednak pracownik poczty rozpoznał i przechwycił ją zanim została dostarczona. Nie było pewności, co do adresata: na pocztówce widniało nazwisko Paula Avery'ego (ponownie przekręcone na "Averly"), ale nie było tam żadnego dokładnego adresu - tylko tytuły "The Times", "S.F. Examiner" i "San Francisco Chronicle" wycięte z gazet. W lewym górnym rogu, zamiast adresu zwrotnego, została zrobiona dziura, nad którą nadawca napisał słowo "Zodiak." Dookoła dziury były narysowane cztery linie, przypominające symbol używany przez zabójcę. Cała pocztówka była podziurawiona. Przedstawiała ona kompleks budynków mieszkalnych, który wybudowano w Incline Village, w Newadzie, w pobliżu jeziora Tahoe, przy Boise/Interlake w latach 1967 - 1970. Trzy dni wcześniej to samo zdjęcie pojawiło się w Chronicle, w reklamie osiedla mieszkaniowego znanego jako Forest Pines. Chociaż charakter pisma na tej kartce był zbliżony do tego w listach Zodiaka, podobieństwo nie było na tyle wyraźne, aby wykluczyć możliwość sfałszowania pocztówki. Jednak zarówno dziurawienie, jak i błędna pisownia nazwiska Paul Avery'ego to cechy charakterystyczne dla kartek i listów od Zodiaka. Jeśli ta pocztówka naprawdę była autentyczna, oznaczała ona ostatnią wiadomość od Zodiaka na prawie trzy kolejne lata. 1974 - pojawia się ponownie… Zodiak powrócił w 1974 roku. W ciągu sześciu miesięcy przysłał do Chronicle serię listów ze stemplami pocztowymi z okolic Bay Area. Choć ostatecznie zidentyfikowano je dzięki analizie kopert i pisma, te cztery listy różniły się od pozostałych tym, że ich autor zrezygnował ze swojego charakterystycznego powitania ("Tu Zodiak") i podpisu (symbolu Zodiaka). Pierwszy wysłał 29 stycznia z San Mateo albo Santa Clara, na południu San Francisco, i wspominał w nim o właśnie wchodzącym na ekrany kin filmie "Egzorcysta": "to najlepsza komedia satyryczna, jaką kiedykolwiek widziałem". List zawierał także cytat z musicalu Mikado (o "małym ptaszku", który z powodu "nieodwzajemnionego uczucia" popełnił samobójstwo) i zagadkowy rysunek przypominający hieroglif. Myślę, że "Egzorcysta" to najlepsza komedia satyryczna, jaką kiedykolwiek widziałem. Podpisano: z poważaniem. Rzucił się w spienione fale i rozległo się echo z samobójczego grobu titwillo titwillo titwillo PS. Jeśli nie zobaczę tej wiadomości w waszej gazecie, zrobię coś paskudnego, a wiecie, że jestem do tego zdolny. Ja-37 SFPD-0 Oprócz jednego 8-miocentowego znaczka z wizerunkiem Eisenhowera, Zodiak umieścił na kopercie dwie naklejki: jedną z rysunkiem zegara wskazującego godzinę 12:55 albo 11:05 i dopiskiem: "wysyłaj listy wcześnie", drugą przypominającą o ostatnio wprowadzonym kodzie pocztowym. Zabójca przykleił również dwa krótkie akapity tekstu na temat znaczków i sposobu ich pakowania. Choć w połowie 1978 roku przez krótki czas podejrzewano, że ten list mógł zostać podrobiony, zespół grafologów z różnych biur w całej Kalifornii uznał go za autentyczny. C.D.N.
1 note · View note
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Aileen Wuornos // Morderczyni, która polowała na kierowców ciężarówek
Mit i rzeczywistość Część pogłosek o Aileen Wuornos jest prawdziwa... Zabiła siedmiu mężczyzn na Florydzie. Była prostytutką. Złożyła wstrząsające, szczegółowe zeznanie na prośbę swojej byłej kochanki, a podczas procesu została adoptowana przez pewną poczciwą kobietę, która twierdziła, że adoptuje Aileen na polecenie Boga. Wuornos, która wybuchała gniewem na niejednej sali sądowej, została stracona 9 października 2002 roku. Otrzymała sześć wyroków kary śmierci - więcej niż ktokolwiek inny, przebywający w celi śmierci. To wszystko prawda. Jednak już od samego początku sprawie Wuornos towarzyszyło wiele przesady. Nie była pierwszą seryjną morderczynią w Ameryce. Kobiety mordują seryjnie tak długo, jak mężczyźni, chociaż ich ofiarami są zwykle członkowie rodziny albo znajomi, a spośród różnych sposobów zabicia ofiary najczęściej wybierają truciznę. Wuornos zabijała nieznajomych mężczyzn strzałem z pistoletu, rzadki ale nie niespotykany przypadek, który stał się pożywką dla mediów. Ponadto czyny Wuornos jako prostytutki są absurdalnie wyolbrzymione. Jej stwierdzenie, że miała stosunki seksualne z 250 tysiącami mężczyzn jest niedorzeczne; aby dokonać takiego wyczynu, musiałaby spać z 35 różnymi mężczyznami dziennie każdego dnia przez 20 lat. Wuornos nie miała ani wytrwałości, ani umiejętności planowania niezbędnych do takiego rekordowego osiągnięcia. Nawet po zdementowaniu tych najbardziej sensacyjnych plotek, Aileen Wuornos nie przestaje intrygować. Budzi zarówno odrazę, jak i dziwne współczucie. Jej wojownicza natura przypieczętowała jej los już w chwili aresztowania, od kiedy to wzbudzała pogardę w większości tych, którzy się na nią natknęli czy też usłyszeli o jej sprawie. Brawura Wuornos i jej zeznania, że wszystkie siedem ofiar próbowało ją zgwałcić są tak niepojęte, jak jej przechwałki o odbyciu stosunków seksualnych z 250 tysiącami klientów. Dodając do tego jej melodramatyczne wyznanie, jej życzliwość i adopcję przez Arlene Pralle, jej prywatną historię osoby, która "nigdy nie dostała szansy", jej opowieść staje się dość skomplikowana i pokręcona. Kiepski początek Ojciec Wuornos, Leo Dale Pittman, był molestującym dzieci socjopatą, który powiesił się w więzieniu w 1969 roku. Jej matka, Diane Wuornos, wyszła za mąż za Pittmana kiedy miała 15 lat i urodziła mu dwoje dzieci. Rozwiodła się z Pittmanem w niecałe dwa lata po ślubie, na kilka miesięcy przed urodzeniem Aileen. Dla Diane obowiązki samotnej matki były nie do zniesienia i w 1960 roku porzuciła Aileen i jej brata Keitha, którzy zostali potem adoptowani przez swoich dziadków ze strony matki, Lauriego i Brittę Wuornosów. Wuornosowie wychowywali Aileen i Keitha razem ze swoimi własnymi dziećmi w Troy w Michigan. Nie wyjawili im, że w rzeczywistości są ich dziadkami. Aileen odkryła prawdę w wieku około 12 lat, co wcale nie poprawiło już i tak kłopotliwej sytuacji. Lauri Wuornos dużo pił i był srogi dla dzieci; kiedy odkryły one swoje prawdziwe pochodzenie, zaczęły buntować się przeciwko jego surowości i szybko stały się nieposłuszne. Aileen zaszła w ciążę w wieku 14 lat i trafiła do domu dla samotnych matek, gdzie spędziła cały okres ciąży. Wśród personelu uchodziła za osobę wrogo usposobioną, niechętną do pomocy i nie potrafiącą dogadać się ze swoimi rówieśnikami. Urodziła chłopca, którego oddała do adopcji w styczniu 1971 roku. W lipcu tego samego roku Britta Wuornos umarła. Diane Wuornos zaoferowała Aileen i Keithowi, żeby zamieszkali razem z nią w Teksasie, ale odmówili, ponieważ zamierzała ustalać reguły i pilnować porządku w swoim domu. Aileen, nazywana przez przyjaciół Lee, zrezygnowała ze szkoły, opuściła dom i zaczęła podróżować autostopem i uprawiać prostytucję. W kilka lat później Keith umarł na raka krtani, Lauri popełnił samobójstwo, a Lee udała się na Florydę, gdzie poznała i poślubiła Lewisa Fella, mężczyznę w podeszłym wieku, który całkiem nieźle zarabiał na udziałach w przemyśle kolejowym. Małżeństwo było krótkie; Fell dostał unieważnienie małżeństwa po tym, jak Lee została aresztowana za rzucenie kulą bilardową w głowę barmana w drodze powrotnej do domu w Michigan. Lewisa Fell twierdził, że trwoniła jego pieniądze i biła go jego laską, kiedy nie dawał jej gotówki. Ubezpieczenie na życie Keitha doskonale opłaciło się Lee i jej rodzeństwu. Lee otrzymała 10 tysięcy dolarów, które roztrwoniła w dwa miesiące. Pojechała z powrotem na Florydę i rozpoczęła dziesięcioletni okres nieudanych związków i drobnych fałszerstw, kradzieży i raczej zabawnych napadów z bronią w ręku, za co na krótki okres wsadzono ją do więzienia. Od czasu do czasu uprawiała seks za pieniądze, ale nawet jako prostytutka na międzystanowych autostradach nie była "gorącym towarem". Kiedy spotkała 24-letnią Tyrię Moore w barze dla gejów w Daytona w 1986 roku Lee była samotna, zła i gotowa na coś nowego. Przez chwilę było wspaniale. Ty pokochała ją i nie opuściła jej; nawet na moment porzuciła pracę jako pokojówka w motelu, a Lee utrzymywała je obie z pieniędzy zarobionych dzięki prostytucji. Chociaż ich entuzjazm ostygł, a pieniądze szybko się rozeszły, Ty została z Lee, podążając za nią z jednego taniego motelu do drugiego, w międzyczasie nocując w starych stodołach albo w lasach. Powodzenie Lee jako prostytutki, które nigdy nie było spektakularne, jeszcze bardziej spadło. Ich byt, chociaż już i tak skromny, stał się jeszcze cięższy. Było jasne, że coś musi się zmienić. Tajemnicze zgony Richard Mallory co jakiś czas też lubił zmiany. Ten mężczyzna w średnim wieku, właściciel zakładu usługowego w Clearwater na Florydzie, znany był z tego, że nagle zamykał sklep i znikał na kilka dni, które spędzał na pijaństwie i seksualnych podbojach. Zmieniał zamki do swojego mieszkania osiem razy w ciągu trzech lat. Zatrudniał pracowników w swoim zakładzie, dopóki nie nadrobili zaległości w pracy, które powstały podczas jego nieobecności, a zaraz potem ich zwalniał. Jedyne, w czym był stały to alkohol, seks i paranoja. Tak więc kiedy nie pojawił się, aby otworzyć swój sklep na początku grudnia 1989 roku, nikt za bardzo się tym nie przejął. Z nikim nie był na tyle blisko, aby ktoś zauważył jego zniknięcie. Dopóki jego cadillac rocznik 1977 nie został znaleziony kilka dni później poza Daytona, nikt nie wiedział, że coś jest nie tak. 13 grudnia 1989 roku Jimmy Bonchi i James Davis szukali złomu wzdłuż zaśmieconej drogi niedaleko międzystanowej numer 95 w Volusia County na Folrydzie. Zamiast staroci, które potem mogliby sprzedać, znaleźli zwłoki zawinięte w dywan. Ciało było w daleko posuniętym rozkładzie, ale ostrożnie zdjęte odciski palców potwierdziły, że był to Richard Mallory. Został zabity trzema strzałami z pistoletu kaliber 22. Kilkumiesięczne dochodzenie nie naprowadziło na żaden wiarygodny trop. Początkowe podejrzenia padły na striptizerkę o pseudonimie Chastity, ale dowody, choć nieliczne, nie potwierdziły ich. Sprawa Mallory'ego pozostała nierozwiązana. 5 maja 1990 roku nagie ciało nie zidentyfikowanego mężczyzny znaleziono w Brooks County, GA, niedaleko drogi międzystanowej numer 75, zaraz za granicą stanową z Florydą. W szczątkach odkryto dwie kule kaliber 22. Biuro Śledcze w Georgii nie miało żadnych danych do identyfikacji tajemniczych zwłok. 1 czerwca nagie ciało innego nie zidentyfikowanego mężczyzny znaleziono w lasach Citrus Country na Florydzie, około 40 mil na północ od Tampy. Policja początkowo podejrzewała Mathew Cockinga, który znalazł szczątki, ponieważ znany był z tego, że nosił broń i rzucał obelgi i groźby w każdego, kto zapytał go o jego znalezisko. 7 czerwca zwłoki zostały zidentyfikowane jako ciało Davida Spears?a z Bradenton na Florydzie. Spears był operatorem maszyn, ostatnio widziano go 19 maja. Jego ciężarówkę znaleziono niedługo potem na drodze międzystanowej numer 75, z otwartymi drzwiami i bez tablicy rejestracyjnej. Tymczasem trzydzieści mil na południe, w Pasco County jeszcze jedne nagie zwłoki znaleziono kilka mil od drogi międzystanowej numer 75. Tego odkrycia dokonano 6 czerwca, a ciało było w tak daleko posuniętym rozkładzie, że lekarze sądowi nie byli w stanie zdjąć odcisków palców i nie mogli ustalić czasu zgonu. Dziewięć kul, które odkryto w szczątkach było uszkodzonych w wyniku rozkładu, ale ustalono, że pochodzą z broni kaliber 22. Tom Muck, detektyw z Pasco County, początkowo błędnie zidentyfikował zwłoki jako ciało Johna Doe (później ustalono, że był to Charles Carskaddon), ale przedtem słyszał o sprawie w Citrus County. Zwrócił uwagę Marvina Padgetta, pomocnika szeryfa z Citrus Country, na podobieństwa i poprosił go, aby pozostali w kontakcie. Poszukując dalszych śladów, zadzwonił do Biura Śledczego w Georgii i dowiedział się o tajemniczych zwłokach. Znowu zauważył podobieństwa, ale czuł, że nie ma wystarczającej ilości informacji, aby połączyć oba śledztwa. Żądza zabijania trwa 4 lipca samochód przemknął drogą stanową numer 315 niedaleko Orange Springs na Florydzie i wpadł w zarośla. Rhonda Bailey, która w tym czasie siedziała w swoim porsche i obserwowała wypadek powiedziała, że dwie kobiety wygramoliły się nerwowo z pojazdu, rzucając puszki po piwie między drzewa i obrzucając się przekleństwami. Kobieta z brązowymi włosami mówiła mało, w przeciwieństwie do blondynki, która prosiła Bailey, aby ta nie dzwoniła na policję. Obie kobiety wróciły do samochodu, który teraz miał rozbitą przednią szybę i wyjechały nim z zarośli. Jednak nie ujechały daleko rozbitym autem. Porzuciły je nieopodal drogi i poszły pieszo. Hubert Hewett z ochotniczej straży pożarnej w Orange Springs odebrał telefon o wypadku i zapytał dwie kobiety, czy to o nie chodzi. Blondynka zaklęła i powiedziała, że nie i że nie potrzebują żadnej pomocy. Zostawił je w spokoju a one odeszły. Zastępcy szeryfa z Marion County znaleźli samochód tam, gdzie kobiety go zostawiły. Był to szary, czterodrzwiowy Pontiac Sunbird rocznik 1988. Szyby w przednich drzwiach, tak jak i przednia szyba, były rozbite. We wnętrzu pojazdu widać było wyraźne plamy krwi, nie było tablicy rejestracyjnej. Komputerowe poszukiwania oparte na numerze identyfikacyjnym pozwoliły ustalić, że samochód należał do Petera Siemsa, który zaginął 7 czerwca po tym jak wyszedł ze swojego domu w Jupiter na Florydzie, aby odwiedzić krewnych w Arkansas. Siems był 65-letnim emerytowanym marynarzem, zagorzałym katolikiem. John Wisnieski z policji w Jupiter, który pracował nad tą sprawą od czasu zniknięcia Siemsa, rozesłał ogólnokrajowy telegram zawierający opisy dwóch kobiet. Wysłał także streszczenie sprawy i portrety pamięciowe kobiet do Kartoteki Przestępstw na Florydzie. Następnie czekał. Nie miał zbyt dużej nadziei na znalezienie Siemsa żywego. Dostawca Troy Burress jechał swoją standardową trasą z Gilchrist Sausage wczesnym rankiem 30 lipca. Kiedy nie wrócił tego popołudnia, menadżerka z Gilchrist - Johnny Mae Thompson zaczęła wydzwaniać i dowiedziała się, że Burres nie pokazał się w kilku ostatnich punktach dostawy. Późnym wieczorem ona i jej mąż wyszli na poszukiwania. O drugiej w nocy żona Burressa zgłosiła jego zaginięcie. O czwartej nad ranem zastępcy szeryfa z Marion Country znaleźli jego ciężarówkę na poboczu drogi stanowej numer 19, dwadzieścia mil na wschód od Ocali. Była otworzona a kluczyki zaginęły. Tak jak i Burress. Znaleziono go pięć dni później. Rodzina, która wybrała się na piknik do Parku Narodowego w Ocala natknęła się na jego ciało na polanie tuż za drogą numer 19, około ośmiu mil od miejsca, w którym została znaleziona jego ciężarówka. Upał i wilgoć na Florydzie przyspieszyły rozkład, wykluczając identyfikację na miejscu, ale jego żona rozpoznała jego obrączkę. Został zabity dwoma strzałami z pistoletu kaliber 22, jednym w klatkę piersiową, a drugim w plecy. Śledczy John Tilley początkowo podejrzewał włóczęgę Curtisa Michaela Blankenshipa, który jechał autostopem drogą numer 19 tego dnia, w którym zniknął Burress i wysiadł niedaleko porzuconej ciężarówki. Jednak w miarę rozwoju śledztwa stało się jasne, że Blankenship był niewinny. Chwilowo Tilley nie miał więcej podejrzanych. Podejrzenie pada na kobiety Dick Humphreys nigdy nie wrócił do domu ostatniego dnia pracy w biurze Departamentu Zdrowia i Rehabilitacji w Sumterville na Florydzie. Był specjalistą zajmującym się badaniem wykorzystywanych i okaleczonych dzieci. Właśnie miał zamiar przenieść się do biura Departamentu w Ocali. Miał 56 lat i to nie był jego pierwszy zawód; poprzednio był szefem policji w Alabamie. 10 września obchodził 35 rocznicę ślubu, 11 września zaginął. Wieczorem 12 września jego ciało odnaleziono w Marion County. Został postrzelony siedem razy. Ze zwłok wyjęto sześć kul kaliber 22, siódma przeszła na wylot przez nadgarstek i nigdy nie została znaleziona. Jego samochód odkryto przypadkowo pod koniec września w Suwanee County. Jakiś miesiąc później nagie ciało Waltera Gina Antonia odnaleziono na drodze w Dixie County. Sześćdziesięcioletni Antonio był kierowcą ciężarówki, kiedyś ochroniarzem i członkiem Służb Policyjnych. Został postrzelony cztery razy z broni kaliber 22. Kiedy znaleziono go 19 listopada nie żył od niecałych 24 godzin. Jego samochód odkryto przypadkowo 5 dni później poza stanem w Brevard County. Kapitan Steve Binegar był dowódcą Oddziału Śledczego w Marion County i wiedział o przestępstwach w Citrus i Pasco Counties. Nie mógł nie zwrócić uwagi na podobieństwa i razem z agentami specjalnymi ze stanów, w których znaleziono ofiary opracowywał koncepcję. Ponieważ mało kto zatrzymuje się, aby zabrać autostopowiczów, Binegar wnioskował, że sprawca(-y) tych zbrodni nie mógł (nie mogli) wydawać się swoim ofiarom groźni. Podejrzewał kobiety - ściślej, podejrzewał dwie kobiety, które rozbiły samochód Petera Siemsa i odeszły. Zwrócił się do prasy o pomoc. Pod koniec listopada Reuters opublikował artykuł o morderstwach mówiący, że policja poszukuje kobiet. Gazety w całej Florydzie dowiedziały się o tej historii i zamieściły ją, razem z portretami pamięciowymi podejrzanych. Pomyślne śledztwo Wkrótce kolejne tropy zaczęły wychodzić na jaw i do połowy grudnia policja miała kilka poszlak prowadzących do tych samych dwóch kobiet. Mężczyzna w Homosassa Springs powiedział, że jakiś rok temu te dwie kobiety wynajmowały od niego przyczepę. Nazywały się Tyria Moore i Lee. Kobieta w Tampa zeznała, że podejrzane pracowały w jej motelu na południu Oscali. Powiedziała, że nazywały się Tyria Moore i Susan Blahovec. Anonimowy rozmówca telefoniczny zidentyfikował je jako Ty Moore i Lee Blahovec, które kupiły RV w Homosassa Springs. Świadek zeznał, że Lee Blahovec była przywódczynią i przydrożną prostytutką. Obie były lesbijkami. Jednak najcenniejszy trop pochodził z Port Orange niedaleko Daytona. Tamtejsza policja śledziła każdy ruch Lee Blahovec i Tyrii Moore i dysponowała szczegółowym wykazem miejsc, w których były od końca września do połowy grudnia. Zatrzymywały się zwłaszcza w motelu Fairview w Harbor Oaks, gdzie Blahovec zarejestrowała się jako Cammie Marsh Greene. Przez krótki czas przebywały w małym mieszkaniu w pobliżu Fairview, ale wróciły do motelu. Na początku grudnia opuściły Fairview. Blahovec/Greene przyjechała z powrotem sama i została do 10 grudnia. Komputerowe poszukiwania szybko pozwoliły uzyskać informacje o prawie jazdy i przestępczej działalności Tyrii Moore, Susan Blahovec i Cammie Marsh Greene. Moore nie miała na swoim koncie poważnych przestępstw, wnoszone i wycofywane przeciwko niej skargi zostały umorzone w 1983 roku. Blahovec była aresztowana za włamanie, podczas gdy Greene w ogóle nie była notowana. Ponadto zdjęcie w prawie jazdy Blahovec nie pasowało do fotografii Greene. Najbardziej przydał się dowód osobisty Greene. Oficerowie z Volusia County sprawdzili okoliczne lombardy i odkryli, że w Daytona Cammie Marsh Greene zastawiła aparat fotograficzny i wykrywacz radarów zostawiając na paragonie tak przydatny odcisk kciuka. Te przedmioty należały do Richarda Mallory'ego. W Ormand Beach zastawiła komplet narzędzi, który pasował do opisu tych zabranych z ciężarówki Davida Spearsa. Odcisk kciuka okazał się kluczowym dowodem. Jenny Ahern pracująca w Automatycznym Systemie Identyfikacji Odcisków Palców podczas pierwszego komputerowego poszukiwania niczego nie znalazła, ale pojechała do Volusia County i rozpoczęła ręczne przeszukiwanie tamtejszego rejestru. W niecałą godzinę natrafiła na to, czego potrzebowała. Ten sam odcisk widniał na oskarżeniu o posiadanie broni wniesionemu przeciwko Lori Grody. Krwawy ślad dłoni znaleziony w samochodzie Petera Siemsa także pasował do odcisków Lori Grody. Wszystkie te dane wysłano do Narodowego Centrum Informacji o Zbrodni. Odpowiedzi przyszły z Michigan, Colorado i Florydy. Lori Grody, Susan Blahovec i Cammie Marsh Greene były pseudonimami Aileen Carol Wuornos. Poszukiwania Wuornos Poszukiwania Wuornos rozpoczęły się na serio 5 stycznia 1991 roku. Grupy oficerów, wliczając dwóch tajnych jako "Bucket" i "Drums", dealerów narkotyków z Georgii, przeczesywali ulice w nadziei, że ją wytropią. Wieczorem 8 stycznia Mike Joyner i Dick Martin, w swoich rolach jako "Bucket" i "Drums", spostrzegli ją w pubie w Port Orange. Mieli zamiar rozwijać swoją zasadzkę stopniowo, ponieważ chcieli zakończyć sprawę, ale policja z Port Orange weszła nagle i zabrała Wuornos na zewnątrz. Mike Joyner zdenerwowany zadzwonił do głównego posterunku w Pirate's Cove Motel, gdzie władze z sześciu jurysdykcji przybyły, aby pracować nad sprawą. Podejrzewano, że taki rozwój wypadków nie był spowodowany przeciekiem; po prostu gliniarze wykonywali swoją pracę. Bob Kelley z biura szeryfa w Volusia County zadzwonił na posterunek policji w Port Orange i powiedział, aby w żadnym wypadku nie aresztowali Wuornos. Polecenie zostało przekazane policjantom w samą porę i Wuornos wróciła do baru. Joyner i Martin zaczęli z nią rozmawiać i kupili jej kilka piw. Opuściła bar około 10.00., zaproponowali, że ją podwiozą, ale odmówiła. Kolejny raz ostrożna zasadzka o mało co nie legła w gruzach. Dwaj oficerowie z Departamentu Sprawiedliwości na Florydzie jechali za Wuornos idącą wzdłuż Ridgwood Avenue, śledząc ją na wyłączonych światłach. Oficerowie z głównego posterunku zadzwonili i kazali im wracać, a Wuornos udała się do baru dla motocyklistów o nazwie Last Resort. Joyner i Martin spotkali się tam z nią na chwilę. Piła kolejne piwa, podrywała kolejnych facetów. Wyszli zaraz po północy. Wuornos w ogóle nie wyszła. Swoją ostatnią noc na wolności spędziła śpiąc na siedzeniu starego samochodu w Last Resort. Następnego popołudnia Joyner i Martin wrócili do Last Resort jako "Bucket" i "Drums" i zagadywali Wuornos. Mieli na sobie nadajniki, dzięki którym policja wiedziała o wszystkim, co się działo. Zaplanowali, że zaaresztują ją później tego wieczoru, ale Last Resort przygotowywał się na barbecue i motocykliści mogli zebrać się w każdej chwili. W głównym posterunku podjęto decyzję o rozpoczęciu aresztowania. Joyner i Martin zapytali Wuornos, czy mogłaby posprzątać w ich pokoju w motelu. Przyjęła propozycję i wyszła z nimi z baru. Na zewnątrz na schodach podszedł do niej Larry Horzepa z biura szeryfa w Volusia i powiedział jej, że jest aresztowana. Nic nie wspomniano o morderstwach i nie poinformowano mediów, że schwytano podejrzaną. Taka ostrożność była uzasadniona: jak dotąd nie mieli ani narzędzia zbrodni, ani Tyrii Moore. Przyznanie się do winy 10 stycznia Moore została namierzona. Mieszkała ze swoją siostrą w Pittston w Pensylwanii. Jerry Thompson z Citrus County i Bruce Munster z Marion County polecieli do Scranton w Pensylwanii, aby ją przesłuchać. Odczytano jej prawa, ale o nic nie oskarżono. Munster upewnił się, że Moore wie, co to krzywoprzysięstwo, kazał jej złożyć przysięgę i starał się odprężyć, kiedy składała zeznania. Przyznała się, że wiedziała o morderstwach od kiedy Lee wróciła do domu cadillaciem Richarda Mallory'ego. Lee otwarcie wyznała, że tego dnia zabiła mężczyznę, ale Moore poprosiła ją, żeby nic więcej nie mówiła. "Powiedziałam jej, że nie chcę o tym słyszeć i od tamtej pory, za każdym razem kiedy przychodziła do domu i opowiadała podobne rzeczy mówiłam, że nie mam ochoty tego słuchać". Przyznała, że miała pewne podejrzenia, ale chciała wiedzieć jak najmniej o tym, co robiła Lee. Była pewna, że im więcej się dowie, tym bardziej będzie czuła się zmuszona, aby donieść na Lee na policję. A nie chciała tego robić. "Byłam przerażona. Ona zawsze powtarzała, że nigdy mnie nie skrzywdzi, ale jej nie można było wierzyć, więc nie wiedziałam, co zrobić". Następnego dnia Moore poleciała z Munsterem i Thompsonem na Florydę, aby pomóc w śledztwie. Dzięki jej zeznaniom sprawa przeciwko Wuornos była prawie zakończona. W samolocie Munster i Thompson przedstawili jej swój plan schwytania Wuornos. Moore zamieszka w motelu w Daytona i skontaktuje się z Lee w więzieniu. Powie, że otrzymała pieniądze od jej matki. Ich rozmowa telefoniczna będzie nagrywana, a Moore powie Wuornos, że policja przesłuchiwała jej rodzinę, że przez pomyłkę została powiązana z morderstwami na Florydzie. Munster i Thompson mieli nadzieję, że przez lojalność do Moore Wournos przyzna się do winy. Pierwszy raz Wuornos zadzwoniła 14 stycznia. Nadal była przekonana, że siedzi w więzieniu tylko przez oskarżenie nielegalnego posiadania broni wniesione przeciwko Lori Grody. Kiedy Moore podzieliła się z nią swoimi podejrzeniami, Wuornos próbowała ją uspokoić. "Jestem tutaj tylko przez zarzut posiadania broni z '86 roku i nieważny bilet autobusowy i powiem Ci, że czytałam gazetę i to nie ja jestem podejrzana". Jednak wiedziała, że więzienny telefon może być na podsłuchu i starała się mówić o przestępstwach szyfrem i zapewnić sobie alibi. "Myślę, że ktoś powiedział coś, co mogło rzucić na nas podejrzenie. A to nie byłyśmy my. Ktoś błędnie nas rozpoznał". Rozmowy telefoniczne ciągnęły się przez trzy dni. Moore coraz bardziej upierała się, że jest poszukiwana przez policję i Wuornos wiedziała, czego od niej oczekuje. Nawet powiedziała, że podejrzewa, że Moore nie jest sama, że ktoś nagrywa ich rozmowę. Ale z czasem przestała przywiązywać większą wagę do tego, co mówiła. Nie pozwoliłaby Moore pójść za sobą na dno. "Po prostu powiedz im, co chcą wiedzieć, cokolwiek a ja poręczę, że jesteś niewinna. Nie pozwolę Ci pójść do więzienia. Słuchaj, jeśli będę musiała zeznawać, zrobię to". I rankiem 16 stycznia tak też się stało. Podczas rozmowy z Larrym Horzepą i Brucem Munsterem Wuornos cały czas wracała do dwóch głównych punktów. Po pierwsze wyjaśniła, że Moore nie była w żaden sposób zamieszana w morderstwa. Ponadto stanowczo stwierdziła, że Moore nie ponosi żadnej winy, ani za morderstwa ani za okoliczności, które sprowadziły ją na drogę przestępstwa. Stwierdziła, że wszystkie zabójstwa były popełnione w samoobronie. Każda z ofiar albo ją napadła, albo jej groziła, albo ją zgwałciła. Jej opowieść rozwijała się. W razie gdyby powiedziała za dużo, zawsze mogła zmienić parę szczegółów tak, aby pasowały do całości. Zeznała, że w ciągu ostatnich paru lat kilka razy została zgwałcona i że miała tego wszystkiego dosyć. Jeśli któraś z jej ofiar stawała się agresywna, zabijała ją ze strachu. Michael O'Neill, obrońca z urzędu, kilka razy radził Wuornos, aby przestała mówić, aż w końcu zapytał ze złością "Zdajesz sobie sprawę, że to gliniarze!?" Wournos odpowiedziała: "Wiem. Chcą mnie powiesić. Świetnie, bo może właśnie na to zasługuję. Chcę tylko mieć to już za sobą". Detektywi, krewni, Moore a nawet sama Wuornos otrzymali całe mnóstwo ofert od wydawców książek i producentów filmów. Wuornos myślała, że zarobi miliony na swojej historii, nie zdając sobie sprawy, że prawo na Florydzie zabrania przestępcom zarabiać w ten sposób. Była we wszystkich lokalnych i krajowych mediach. Czuła się sławna i rozmawiała o zbrodniach z każdym, kto tylko jej słuchał, wliczając pracowników więzienia w Volusia Country. Za każdym razem udoskonalała swoja opowieść, stawiając siebie w coraz lepszym świetle. Obrończyni Aileen W to całe zamieszanie wkroczyła Arlene Pralle, 44-letnia nawrócona katoliczka, która prowadziła hodowlę koni niedaleko Ocali. Zobaczyła zdjęcie Wuornos w gazecie i napisała jej list. "Nazywam się Arlene Pralle. Narodziłam się na nowo. Pewnie pomyślisz, że jestem szalona, ale Jezus powiedział mi, abym do Ciebie napisała". Podała jej swój numer telefonu i 30 stycznia Wuornos zadzwoniła do niej po raz pierwszy. Prawie natychmiast Pralle stała się jej żarliwą obrończynią i pomocną dłonią. Pralle przestrzegła ją, że jej obrońcy z urzędu starają się zarobić na jej historii, tak jak i wszyscy inni. Wournos poprosiła o nowych prawników i otrzymała ich. Pralle rozmawiała z dziennikarzami, opisując reporterowi z Vanity Fair swoją znajomość z Wuornos jako "porozumienie dusz. Jesteśmy jak Jonathan i David w "Biblii". To tak jakby jakaś część mnie została uwięziona razem z nią. Zawsze wiemy, co ta druga czuje i myśli". Innemu reporterowi powiedziała: "Gdyby świat mógł poznać prawdziwą Aileen Wuornos, żaden sąd by jej nie skazał". Przez cały 1991 rok Pralle pojawiała się w talk showach i w brukowcach, opowiadając wszystkim dookoła jak to odkryła prawdziwą, dobrą naturę Wuornos. Organizowała dla Wuornos wywiady z dziennikarzami, bo myślała, że będą jej współczuć, a Wournos na łamach gazet ciągle opowiadała i upiększała swoją fantastyczną opowieść. Zarówno Wuornos, jak i Pralle podkreślały trudne dorastanie Aillen i obie odrzucały oskarżenia o korupcję i współpracę z wydawcami książek i producentami filmów, detektywami, prawnikami, a zwłaszcza z Tyrią Moore. Wydawało się, że sprawy nie mogą przybrać dziwniejszego obrotu. A jednak. 22 listopada 1991 roku Arlene Pralle i jej mąż adoptowali Aileen Wuornos. Pralle powiedziała, że Bóg jej tak kazał. Proces Prawnicy Wuornos skonstruowali umowę, na którą się zgodziła i w której miała przyznać się do sześciu zarzutów i otrzymać sześć wyroków dożywocia. Jednak jeden z prawników był za karą śmierci i 14 stycznia 1992 roku Wuornos trafiła do więzienia za morderstwo Richarda Malloryego. Dowody i zeznania świadczyły przeciwko niej. Dr Arthur Botting, lekarz sądowy, który przeprowadzał sekcję zwłok Malloryego oświadczył, że zgon nastąpił po około 10 - 20 minutach agonii. Tyria Moore zeznała, że Wuornos nie sprawiała wrażenia zbytnio zaniepokojonej, zdenerwowanej czy pijanej kiedy opowiadała jej o zabiciu Malloryego. Dwunastu mężczyzn przyznało, że widywało ją w ciągu kilku lat przy drogach na Florydzie. Prawo na Florydzie, znane jako "Williams Rule" pozwala dopuścić dowody powiązane z innymi przestępstwami, jeśli to pomaga wyjaśnić sprawę. W związku z "Williams Rule" dowody dotyczące innych zbrodni zostały zaprezentowane ławie przysięgłych. Zeznania Wuornos o zabijaniu w samoobronie byłyby bardziej wiarygodne, gdyby sędziowie wiedzieli tylko o sprawie Malloryego. Teraz, gdy mieli świadomość wszystkich morderstw, samoobrona wydawała się mało prawdopodobna. Po wysłuchaniu fragmentów jej zeznania nagranego na video stwierdzenie o samoobronie wydawało się absurdalne. Na taśmie Wuornos sprawiała wrażenie pewnej siebie i wcale nie zaniepokojonej tym, co mówiła. Spokojnie rozmawiała z przesłuchującymi ją detektywami i wiele razy nakazywała swojemu obrońcy siedzieć cicho. Jej postać na ekranie mówiła: "Odbierałam życie. Chcę oddać swoje życie, bo zabijałam ludzi i zasługuję na śmierć". Tricia Jenkins, jedna z adwokatów Wuornos, powiedziała jej, że nie chce, aby zeznawała. Ale Wuornos nalegała, żeby opowiedzieć swoją historię. Jej relacja o zabiciu Malloryego ledwie przypominała tą ze złożonego przez nią zeznania. Stwierdziła, że Mallory zgwałcił ją i torturował. Podczas przesłuchania prokurator John Tanner całkowicie podważył jej wiarygodność. Kiedy wszystkie jej kłamstwa wyszły na jaw zaczęła się wściekać. Jej prawnicy wielokrotnie radzili jej, aby nie odpowiadała na pytania, a ona dwadzieścia pięć razy skorzystała z Piątej Poprawki dającej prawo odmowy samooskarżenia. Była jedynym świadkiem obrony i kiedy skończyła zeznawać nie było większych wątpliwości, jak zakończy się jej proces. 27 stycznia składowi sędziowskiemu przewodniczył sędzia Uriel Blount. Po niecałych dwóch godzinach przysięgli uzgodnili werdykt. Uznali Wuornos winną morderstwa pierwszego stopnia, a kiedy weszli na salę sądową wpadła w furię, krzycząc: "Jestem niewinna! Zostałam zgwałcona! Mam nadzieję, że spotka was to samo! Amerykańskie śmiecie!". Następnego dnia procesu sędziowie wciąż mieli świeżo w pamięci ten wybuch. Biegła będąca świadkiem obrony zeznała, że Wuornos była psychicznie chora, że cierpiała na zaburzenia osobowości i że jej trudne dorastanie zahamowało jej rozwój i zrujnowało jej psychikę. Jenkins mówiła o swojej klientce jako o "skrzywdzonym, niedorozwiniętym dziecku" starając się przekonać sędziów, aby oszczędzili Wuornos życie. Ale przysięgli nie zapomnieli i nie przebaczyli kobiecie, którą poznali podczas procesu. Jednomyślnym wyrokiem zadecydowali, że sędzia Blount ma posłać ją na krzesło elektryczne. 31 stycznia tak też się stało. Żadnej skruchy Wuornos nie stanęła po raz kolejny przed sądem. 31 marca 1992 roku przyznała się do zamordowania Dicka Humphreysa, Troya Burressa i Davida Spearsa mówiąc, że chce "być w zgodzie z Bogiem". W pogmatwanym oświadczeniu przed sądem powiedziała: "Chcę wyznać, że Richard Mallory brutalnie mnie zgwałcił, tak jak mówiłam. Ale wszyscy inni nie. Tamci tylko próbowali". Na koniec zwróciła się do prawnika Rica Ridgewaya: "Mam nadzieję, że ktoś zgwałci twoją żonę i dzieci w tyłek!" - wysyczała przez zęby. 15 maja sędzia Thomas Sawaya wydał na nią trzy kolejne wyroki śmierci. "Sukinsyn" - wymamrotała pod nosem, robiąc obsceniczny gest. W lutym 1992 roku przyznała się do zamordowania Charlesa Carskaddona, a w listopadzie otrzymała piątą karę śmierci. Na początku lutego 1993 roku została skazana na śmierć po tym, jak przyznała się do zabicia Waltera Gina Antonio. Nie postawiono jej zarzutu morderstwa Petera Siemsa, bo jego ciało nigdy nie zostało znalezione. Niekiedy pojawiały się spekulacje, że Wuornos powinna mieć nowy proces z związku z morderstwem Richarda Malloryego. Nowe dowody ujawniły, że Mallory przesiedział dziesięć lat w więzieniu za molestowanie seksualne i prawnicy czuli, że gdyby sędziowie wiedzieli o tym, spojrzeliby na sprawę inaczej. Jednak nie doszło do nowego procesu. Sąd Najwyższy Stanu Floryda utrzymał wszystkie sześć wyroków śmierci. "Naprawdę nienawidzę ludzi i zabiłabym znowu"- napisała w liście do Sądu Najwyższego na Florydzie. W kwietniu pozwolono jej zwolnić prawników i odrzucono jej apelacje. Według Associated Press zgodzono się także, aby zmieniła sposób w jaki ma umrzeć. Zamiast krzesła elektrycznego wybrała wstrzyknięcie trucizny. CNN podało, że gubernator Jeb Bush wydał odroczenie i nakazał badania psychiatryczne, ale w pierwszym tygodniu października 2002 roku cofnął odroczenie po tym, jak trzech psychiatrów, którzy z nią rozmawiali orzekło, że zdaje sobie sprawę z tego, że umrze i rozumie, dlaczego została skazana na karę śmierci. Associated Press podało, że seryjna morderczyni Aileen Wuornos została stracona poprzez wstrzyknięcie trucizny w środę, 9 października 2002 roku, o godzinie 9:47. Stało się to w ponad trzy miesiące po tym, jak zamordowała sześciu mężczyzn wzdłuż głównych dróg na Florydzie, gdzie uprawiała prostytucję. Egzekucja miała miejsce w więzieniu stanowym niedaleko Starke na Florydzie. 46-letnia Wuornos była dziesiątą kobietą w Stanach Zjednoczonych i drugą na Florydzie (obok Judy Buenoano), którą stracono od 1976 roku, kiedy to przywrócono karę śmierci. Dla porównania, pomiędzy 1976 rokiem a październikiem 2002 roku na Florydzie stracono 51 mężczyzn. "Chcę tylko powiedzieć, że podążam za Bogiem i wrócę z Jezusem jak Dzień Niepodległości, 6 czerwca, jak film i cała reszta. Wrócę" - powiedziała Wuornos w celi śmierci. Przez lata Aileen utrzymywała, że strzelała do mężczyzn w samoobronie, bo próbowali ją zgwałcić. Później odwołała swoje zeznania mówiąc, że chce zawrzeć przymierze z Bogiem. Wuornos przyznała się także do zabicia siódmego mężczyzny. Na historii jej życia oparte są dwa filmy, kilka książek i opera Carli Lucero. Ostatniego wywiadu dla mediów Aileen udzieliła zaledwie na kilka dni przed egzekucją. Rozmawiała z brytyjskim producentem Nickiem Broomfieldem, który w 1993 roku nakręcił o niej film dokumentalny. Po około 35 minutach wpadła w furię. "Po tym wywiadzie mogę powiedzieć, że dzisiaj zostanie stracony ktoś, kto jest szalony. To ktoś, kto kompletnie postradał zmysły" - stwierdził Broomfield w środę po opuszczeniu więzienia. Prawnik John Tanner, który w poprzednim tygodniu obserwował, jak przez 30 minut psychiatrzy zadawali jej pytania powiedział, że wyrażała się klarownie i jasno. "Doskonale wiedziała, co robi" stwierdził Tanner.
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Staniak Lucjan [Czerwony Pająk]
Czerwony pająk. Polska lat 60-ych. Gazety pełne są opisów i pochwał budowniczych Polski Ludowej. Ciemne strony życia, jeżeli nie są przemilczane, to w najlepszym wypadku dyskretnie spychane na bok. Socjalistyczna Polska ma same plusy, wszelkie zło dotyczy tylko krajów imperialistycznych. Milicjanci są niedokształceni. Ich główny cel to wrogowie systemu. Właśnie ta atmosfera zakłamania, pozwala przez 3 lata (1964 - 67) działać mordercy. Znamy jego nazwisko, rok i miejsce urodzenia, również wiemy o jego chorobliwym zamiłowaniu do sztuki. Został skazany za 6 brutalnych morderstw, przyznał się do jeszcze 14. Niektórzy twierdzą, że owo przyznanie się do tych 14 morderstw było wymuszone, Władzy zależało na tym, by znaleźć człowieka odpowiedzialnego za te morderstwa. Morderca wyjasnił motywy, ale tylko początkowych morderstw. W końcu został zamknięty w zakładzie dla umysłowo chorych, co miało być zakończeniem tej sprawy. Dzięki naturze jego przestępstw i używaniu czerwonego atramentu w korespondencji z prasą, Lucjan Staniak był porównywany z Kubą Rozpruwaczem. Jednak to porównanie było błędne. Co prawda, Staniak także rozcinał ciała kobiet, jednak wśród jego ofiar nie było prostytutek. Poza tym, on gwałcił swoje ofiary. Gdyby zeznania Staniaka były prawdziwe, zabiłby on czterokrotnie więcej kobiet niż Kuba Rozpruwacz. Grasował też znacznie dłużej, bo ponad 3 lata. Kuba Rozpruwacz mordował przez 10 tygodni. Przydomek taki (Czerwony Pająk) Staniak zyskał dzięki charakterowi pisma i czerwonemu atramentowi jakiego w tym celu używał. Ostatecznie też, Czerwony Pająk został zidentyfikowany, aresztowany i uwięziony. Dzień Zwycięstwa. W lipcu 1964 roku obywatele Polski przygotowywali sie do uroczystości związanych z 20 rocznicą wyzwolenia Warszawy spod okupacji niemieckiej. Wielka parada w Warszawie była zaplanowana na 22 lipca. W całym kraju miały odbyć się mniejsze uroczystości. Pierwszym zwiastunem kłopotów był list, który 4 lipca otrzymał Marian Starzyński, redaktor 'Przeglądu Politycznego'. Napisany był czerwonym atramentem, litery przypominały pajęczą sieć. Był krótki: 'Nie ma szczęscia bez łez, życia bez śmierci. Strzeżcie się! Sprawię, że będziecie płakać.' Starzyński uznał to za groźbę skierowaną pod jego adresem, szukał ochrony. Uroczystości 22 lipca w Warszawie przebiegły bez żadnych incydentów. Jednak tak spokojnie nie było już w Olsztynie. 17-letnia Danka Maciejowicz nie wróciła o domu z przedstawienia organizowanego przez Szkołę Choreografii i Folkloru. Następnego ranka, ogrodnik pracujący w olsztyńskim parku znalazł nagie zwłoki nastoletniej blondynki. Była zgwałcona i wypatroszona. 24 lipca warszawska gazeta 'Kulisy' otrzymała taką oto notatkę: 'Wybrałem soczysty kwaituszek w Olsztynie, i zrobię to ponownie gdzie indziej, ponieważ nie ma swięta bez pogrzebu.' Milicja zbadała atrament. Była to farba malarska rozcieńczona terpentyną. Milicjanci ustalili również, że oba listy są podobne. Ślady pobrane z ciała Danki Maciejowicz nie wniosły niczego nowego do sprawy. Detektywi mogli tylko czekać na kolejną ofiarę, jeśli morderca miałby ochotę spełnić swoje przepowiednie. Płomienie żądzy. 16 stycznia 1965 roku 'Zycie Warszawy' opublikowało fotografię 16-letniej Anity Kaliniak, wybranej do poprowadzenia marszu studentów przez Warszawę, następnego dnia. Kalina mieszkała na Pradze. Pojawiłą się na marszu, 17 stycznia. Po zakonczeniu marszu była bardzo zmęczona. Pod blok w którym mieszkała podwiózł ją kierowca ciężarówki. Jednak Anita nigdy do domu nie dotarła. Gdy rodzina i przyjaciele Anity przeszukiwali Pragę, do redakcji dotarł list. Znajome, czerwone litery mówiły gdzie można znaleźć Anitę. Znaleziono jej ciało w budynkach nalezących do garbarni, znajdujących sie opodal bloku w którym mieszkała. Morderca najwyraźniej czekał na Anitę, wciągnął ją w pułapkę gdy była tak blisko domu. Udusił ją drutem. Gdy była martwa, ukrył ciało. W jej pochwie znalezionio średniej wielkości metalowy kolec. 1 listopada 1965 roku, w Święto Zmarłych, morderca zaatakował ponownie. Tym razem w Poznaniu. Janka Popielska, młoda blondynka, recepcjonistka hotelowa, tego popołudnia czekała na poznańskim dworcu na autobus jadący na wieś. Chciała odwiedzić swojego chłopca. Na dworcu spotkała szaleńca, który obezwładnił ją chloroformem, zaciągnął za stertę jakichś paczek i zaczął rozbierać. Zerwał z niej ubranie poniżej bioder, zgwałcił i zakłuł na śmierć śrubokrętem. Następnie okaleczył jej dolne częsci ciała. Potem zapakował jej ciało do jednej z paczek. Zwłoki zostały znalezione godzine później. Obrażenia były tak wielkie, że milicja nie podała wszystkich danych do wiadomości publicznej. Gdy znaleziono zwłoki dziewczyny, milicja zorganizowała obławę. Przeszukiwano wszystkie pociągi odjeżdżające z Poznania. Szukano mężczyznę w poplamionym krwią ubraniu. Niestety nikogo takie nie znaleźli. Nadal byli w martwym punkcie. Nastepnego dnia, 2 listopada, gazeta poznańska - 'Kurier Zachodni' - otrzymała dziwny list. W liście był fragment noweli Stefana Żeromskiego 'Popioły', napisany czerwonymi literami: 'Tylko łzy smutku mogą zmyć plamę wstydu, tylko ból cierpienia może zamazać płomienie żądzy.' Wszyscy podejrzewali, że żądza krwi mordercy nie została zaspokojona. Polowanie na Pająka. 1 maja 1966 roku, 17-letnia Marysia Gałązka wyszła wieczorem szukać swojego kota na warszawskim Żoliborzu. Nigdy nie wróciła do domu. Po pewnym czasie Marysi zaczął szukać ojciec. Znalazł jej zwłoki w pobliskiej komórce. Była bardzo pokaleczona, i miała długą ranę przechodzącą wzdłuż tułowia, przez którą wnętrzności wydostały się na zewnątrz. Badania lekarskie wkazały, że Marysia została przed śmiercią zgwałcona. Detewtywi w Wydziale Zabójstw stołecznej Milicji zaliczyli to morderstwo do grupy przestępstw popełnionych przez Czerwonego Pająka. Odkryto jeszcze 14 morderstw, które zostały dokonane w podobny sposób, chociaż do żadnej z nich nie został dołączony list czy notatka. Od kwietnia 1964 roku dokonano 5 morderstw w okolicach Poznania, 2 w okolicach Bydgoszczy, po jednym w okolicach Białegostoku, Kielc, Łodzi, Łomży, Lublina i Radomia. Po zaznaczeniu owych miejsc na mapie, detektywi zauważyli, że dokonywano ich na południe i zachód od Warszawy, w miastach leżących na trasach kolejowych do Katowic i Krakowa. Jednak nie było dotychczas żadnego morderstwa w Krakowie czy też Katowicach. Detektywi przypuszczali, że morderca nie atakuje w okolicach rodzinnego miasta. Jednak podejrzenia co do miejsca pochodzenia mordercy nic nie dają dopóki nie ma wyraźnych śladów na to wskazujących. Katowice mają więcej mieszkańców niż Warszawa. Kraków też jest dużym miastem. Artysta. W Wigilję 1966 roku trzej żołnierze wybrali sie w podróż pociągiem relacji Kraków-Warszawa. Nie chcieli podrózować drugą klasą. Otworzyli przedział w wagonie 1-szej klasy i zobaczyli leżące na podłodze ciało kobiety. Natychmiast zawiadomili konduktora. Powiadomiono milicję. Pociąg miał jechać do Warszawy bez zatrzymywania. Przeszukano każdego pasażera, lecz nie znaleziono nikogo w zakrwawionym ubraniu. W wagonie pocztowym milicja znalazła karteczkę z czerwoną notatką: 'Znów to zrobiłem.' Ofiarą była 17-letnia Janina Kozielska, mieszkanka Krakowa. Jej skórzana minispódniczka była pocięta nożem, tak samo pocięty był jej brzuch, podbrzusze i uda. Jednak w przeciwieństwie do typowych morderców-psychopatów, Czerwony Pająk nie dotykał twarzy i piersi ofiary. Konduktor zapamiętał, że panna Kozielska jechała z 'mężem'. Jednak twarzy tego mężczyzny nie był w stanie sobie przypomnieć. Milicja domyśliła się, że ofiara musiała dobrze znać mordercę, skoro przedstawiła go jako swojego męża, chociaż męża nie miała. Przypuszczano, że została zamordowana w ciągu dziesięciu minut, pociąg nawet nie zdążył wyjechać poza Kraków. Morderca zostawił jej ciało na podłodze, a podczas ucieczki zostawił liścik w wagonie pocztowym. Śledztwo wykazało, że Janina miała młodszą siostrę, 14-letnią dziewczynę, która została zamordowana trzy lata wcześniej. To nie mógł być przypadek. Detekwtywi przeprowadzili kilka rozmów z rodzicami dziewczyn. Dowiedzieli się, ze obie należały do Krakowskiego Klubu Miłośników Sztuki. Rozpoczęto sprawdzanie wszystkich członków owego klubu. Z kręgu podejrzanych wykluczano znanych artystów, doktorów, dentystów, dziennikarzy i urzędników. Szczególnie zwracano uwagę na mieszkańców Krakowa, Katowic. Zatrzymano sie przy nazwisku Staniak, Lucjan. Był on 26-letnim tłumaczem pracującym dla jednego z wydawnictw państwowych. Często podróżował po kraju. Detektywi poprosili dyrektora klubu by otworzył im szafkę Staniaka. Znaleziono tam kilkanaście noży do zdzierania farby i kilka prac Staniaka. Niemal wszystkie obrazy malował krwistoczerwoną farbą. Jeden z nich przedstawiał wypatroszoną kobietę, której z rozciętego brzucha wyrasta pęk kwiatów. 31 stycznia 1967 roku detektywi zawiadomili katowicką milicję. Ustalono, że Staniak mieszkał przy Alejach Wyzwolenia 117. Natychmiast wysłano tam detektywów, jednak w mieszkaniu nie było nikogo. Pojmanie. Tego samego dnia Lucjan wybrał się do Łodzi. W pociągu spotkał 18-letnią Bożenę Raczkiewicz. Bożena była studentką Łódzkiej Szkoły Filmowej. Śledził ją przez cały dzień. W końcu, w budynku dworca w Łodzi udało mu się ją ogłuszyć butleką po wódce. Nastepnie zdarł z niej sukienkę i majtki, by zadźgać ją nożem, podobnie jak inne swoje ofiary. W pośpiechu zostawił ową butelkę na której znajdowały się wyraźne odciski palców. Całą noc spędził w Łodzi, następnie wrócił pociągiem do Katowic, gdzie został aresztowany. Staniaka aresztowano 1 lutego 1967 roku. Milicja nie miała żadnych trudności aby nakłonić szaleńca do złożenia zeznań. On sam twierdził, że ostatniego morderstwa dokonał, ponieważ bał się, że zaczyna tracić popularność. Jako usprawiedliwienie dla swoich zbrodni Staniak podał, że jego rodzice oraz siostra zginęli w wypadku samochodowym. Sprawczyni wypadku uciekła z miejsca kraksy. Pierwsza ofiara była łudząco podobna do kobiety, przez którą zginęła jego rodzina. Odnalazł w morderstwie wielką przyjemność i kolejne kobiety mordował już tylko dla sportu. Podczas procesu Czerwony Pająk przyznał się do 20 morderstw, udowodniono mu jednak tylko 6 i skazano na karę śmierci. Po przeprowadzeniu badań psychiatrycznych Lucjan Staniak został uznany za niepoczytalnego i umieszczono go w ośrodku dla psychicznie chorych w Krakowie. Podobno żyje do dnia dzisiejszego, nikt nie zna miejsca w którym obecnie przebywa. Nikt też nie zajmował sie pozostałymi 14 ofiarami do których zamordowania przyznał się Staniak. W zasadzie nie wiadomo czy Staniak zabił kogokolwiek. Znaleziono i ukarano winnego. Sprawa została zamknięta.
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Speck Richard
Noc strachu. Chicago, 14 lipca 1966 roku, godzina 5:30 nad ranem. Tego wczesnego ranka Judy Dykton postanowiła trochę pouczyć się do czekającego ją egzaminu z neurologii. Parna lipcowa pogoda zmusiła ją do nieustannego korzystania z wentylatora, który pracował bez przerwy od kilku dni. Teraz jednak wyłączyła go i usłyszała dźwięk, jak gdyby skomlącego zwierzęcia, dochodzący z zewnątrz. Ignorując to, zadecydowała, że zanim zasiądzie do książek, zrobi małe pranie. Na dole, w pralni włączyła pralkę, a następnie wróciła na górę, aby się uczyć. Wtedy ponownie coś usłyszała. Tym razem jednak, pomyślała, że brzmiało to jak płacz dziecka. Odsłoniła żaluzje w oknie i zobaczyła kobietę po drugiej stronie ulicy przy domu nr 2319, siedzącą na parapecie. Judy otworzyła szerzej okno i usłyszała jak Cora krzyczy przez łzy: 'O mój Boże, one wszystkie nie żyją!'. Zakładając naprędce szlafrok, Judy pobiegła do domu nr 2319. Cora Amurao, trzęsła się i płakała, klęcząc na parapecie okna. Judy weszła przez otwarte drzwi do budynku i skierowała się do salonu. Znalazła tam nagą Glorię Davy, ze związanymi z tyłu rękami, paskiem materiału zaciśniętym tak mocno, że wrzynał się w skórę szyi; głowa zwisała dziewczynie bezwładnie z kanapy, a jej cera przybrała sino-niebieski odcień. Została zamordowana. Judy pobiegła do posesji opiekunki, Pani Bisone, krzycząc: 'Mamy kłopot w dziewiętnastce!' Opiekunka obudziła inne studentki pielęgniarstwa i wraz z Leoną Bonczak popędziły do domu 2319. Cora w tym czasie zdążyła zeskoczyć z parapetu będącego na wysokości około trzech metrów, a teraz stała na frontowych schodach, jak gdyby zamarzła w bezruchu pomiędzy koszmarem w domu i światem zewnętrznym. 'Wszyscy wewnątrz zostali zamordowani'. Nie przestawała błagać każdego, by nie wchodził do budynku - morderca mógł wciąż tam być. Leona i Pani Bisone przybyły na miejsce zbrodni. Leona dotknęła Glorii Davy, leżącej na kanapie i powiedziała 'Davy,' tak jak gdyby to, co widziała nie mogło być prawdą, i jakby dziewczyna w każdej chwili mogła jęknąć, albo poruszyć się, lub też dać inną oznakę życia. Ale tak się nie stało. Powoli, Leona wspięła się na schody i spojrzała w głąb holu. W łazience znalazła kolejne ciało. 'Matusek!' powiedziała. Bez odzewu. Następna martwa studentka. Ostrożnie zajrzała do dwóch kolejnych sypialni, gdzie znalazła resztę dziewcząt tak unurzanych we krwi, że nie była w stanie rozpoznać żadnej z nich poza Niną Schmale. Poduszka przykrywała większą część jej twarzy, ale Leona wiedziała, że to była Nina. Leżała na plecach, ze związanymi z tyłu rękoma, szeroko rozłożonymi nogami, raną od noża w okolicy serca i pętlą zaciśniętą na szyi. Oszołomiona faktem, że osiem jej koleżanek ze studiów nie żyje, Leona zeszła na dół jak w transie. Pani Bisone czekała. Leona powiedziała jej, aby nie wchodziła na górę, że wszyscy tam są martwi, i że nic nie można już zrobić. Roztrzęsiona Pani Bisone chwyciła słuchawkę telefonu, zadzwoniła do Publicznego Szpitala w Południowym Chicago z wiadomością, że wszystkie jej studentki zostały zamordowane. Kiedy recepcjonistka zapytała kto został zabity, ta nie potrafiła udzielić odpowiedzi, a jedyna co wykrztusiła to 'Potrzebuję pomocy.' Ktoś zawiadomił aspiranta Daniela Kelly, młodego policjanta, który pracował dopiero od 18 miesięcy. Ten zameldował przez radio, że sprawa jest poważna, a następnie wszedł do budynku. Będąc wewnątrz, wstrząsnęła nim wiadomość, że znał jedną z ofiar - Glorię Davy. W przeszłości umawiał się z jej siostrą. Przygnębiony, wyjął pistolet, przeszukał budynek i odkrył inne ciała. Kelly wybiegł na zewnątrz prosto do radiowozu, aby złożyć pełny meldunek. 13 lipca, Joe Cummings, reporter radiowy stacji WCFL zajmujący się tematyką kryminalną, postanowił poszukać tematu w południowo-wschodniej części miasta. Jeździł do różnych posterunków policji, aby sprawdzić, czy nie dzieje się coś interesującego. Po północy, 14 lipca, pojechał na miejsce rzekomej strzelaniny w budynku, o której dowiedział się podsłuchując meldunki, jakie policjanci składali przez radio. Jednak okazało się, że była to fałszywa informacja. Około 5:30 nad ranem, zmierzał z powrotem do stacji radiowej WCFL w Chicago. Podczas jazdy, usłyszał kolejny meldunek radiowy. Odbierał sygnał z całego miasta, jednak ten dochodził skądś z okolicy. 'Pomocy! Pomocy! Pomocy!... O mój Boże, umawiałem się z jej siostrą! O mój Boże, nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego!... Dajcie mi sierżanta... dajcie porucznika... O, Boże.' Joe usłyszał, jak operator w centrali raz po raz pytał: 'Gdzie jesteś... gdzie jesteś?' Ale Kelly wciąż tylko powtarzał: 'O mój Boże, one wszystkie nie żyją!' Teraz także i Joe zaczął wołać przez radio, dopytując się o miejsce zdarzenia i adres, tak jak robił to operator w centrali, wiedząc, że coś się stało. Czuł to w trzewiach - to było coś wielkiego. Wreszcie policjant powiedział: 'Jestem przy 2319 East 100th Street'. Operator potwierdził, 'Dobra... wysyłamy tam pomoc.' Wymieniony adres był niespełna kilka bloków dalej, uświadomił sobie Joe. Zawrócił auto i pomknął ulicą, czując przypływ adrenaliny. Zatrzymał się naprzeciwko domu z numerem 2319, chwycił magnetofon, wyskoczył z samochodu i podbiegł do policjanta. Na ulicy nie było nikogo więcej. Pani Bisone, Leona i Judy próbowały uspokoić Corę wewnątrz domu z numerem 2315. Joe zauważył, że policjant chodzi w kółko. Miał przekrzywioną czapkę, koszula wystawała mu ze spodni, jego twarz była zaczerwieniona a wzrok rozbiegany. 'Jestem Joe Cummings z WCFL, dziennikarz policyjny, co się stało? Nie jestem policjantem... Jestem dziennikarzem policyjnym... co tutaj macie?' pytał. 'Zabójstwo' odparł Kelly. 'Wchodzę do środka... Niczego nie będę dotykał,' powiedział Joe. Otworzył drzwi, wszedł do środka i ujrzał ciało białej kobiety, która została zamordowana. Wyszedł z budynku, skierował się znowu w stronę policjanta i rzekł: 'Mówi pan, że mamy tu morderstwo w salonie.' W tamtej chwili, Joe nie mógł zrozumieć, dlaczego policjant wydawał się być tak zaaferowany zwykłym zabójstwem. 'Idź pan na górę' wykrztusił Kelly. Joe raz jeszcze wszedł do środka poszukał schodów. Wszedł na drugie piętro, spojrzał w głąb holu i skręcił w prawo. Wciąż było ciemno, a słońce dopiero zaczęło wschodzić. Ruszył wzdłuż korytarza. W sypialni po prawej ujrzał ciała o chorym, brunatno-żółtym odcieniu skóry. Kilka kroków dalej, zobaczył kolejną sypialnię, w której były jeszcze trzy zwłoki. 'O mój Boże' wyszeptał, tak jakby przejął tę mantrę od Kelly'ego. Skierował się ku schodom i minął łazienkę, gdzie znalazł jeszcze jedno ciało. Siedem na górze i jedno na dole. Potem zobaczył krwawy odcisk dłoni na drzwiach sypialni. Przyglądając mu się z bliska mógł ujrzeć odciski palców. Odwrócił się, by zejść na dół i spostrzegł, że usunięto ekran przeciwko insektom. 'O kurczę,' mruknął do siebie 'co tu się do diabła dzieje... osiem martwych kobiet!' Zbiegając po schodach poczuł nudności i skurcze żołądka. Joe przeszedł przez salon, rzucił ostatnie spojrzenie na leżące tam ciało, wypadł na zewnątrz i zwymiotował. Wrócił do policjanta i spytał: 'Co to za hałas?' Joe słyszał wrzask przypominający wycie syreny. 'Aaaaaah!' 'To niedoszła ofiara,' odparł Kelly. 'Gdzie?' zapytał Joe. 'O tam, w tamtym budynku,' rzekł policjant wskazując dom z numerem 2315. Dziennikarz pobiegł tam natychmiast i zajrzał do środka. Jakiś mężczyzna robił drobnej Azjatce zastrzyk w ramię, podczas gdy ona siedziała na kanapie, płacząc. 'Jestem Joe Cummings, dziennikarz policyjny. Kim ona jest?' 'To ta, która ocalała, Cora Amurao.' 'Gdzie mieszka?' zapytał Joe. 'W domu naprzeciwko... staramy się ją uspokoić, aby nie postradała zmysłów.' 'Nie postradała zmysłów? Ta dziewczyna już nigdy nie będzie taka jak kiedyś. A kim są ci ludzie?' 'To studentki pielęgniarstwa z Publicznego Szpitala w Południowym Chicago,' odparł Kelly. Joe pobiegł do swego auta, chwycił radionadajnik i wezwał stację. 'Tu Joe Cummings. Jestem w południowo-wschodniej części miasta. Mamy tu wielokrotne morderstwo.' Powiedziano mu, że wejdzie na antenę punktualnie o godzinie. Oznaczało to, że relacja pojawi się w radio w wiadomościach o szóstej rano. A on był na miejscu zbrodni dopiero od około sześciu minut. Wszedł na antenę i zdał relację, 'Osiem martwych studentek pielęgniarstwa ze Szpitala Publicznego w Południowym Chicago znaleziono dzisiaj zakłutych nożem... Więcej w następnej relacji.' Joe pobiegł do budynku i wszedł na drugie piętro. Sam nie wiedział dlaczego. Z korytarza mógł usłyszeć syreny wyjące na ulicy, co sprawiło, że poczuł się lepiej wiedząc, że nadchodzi pomoc. Jeszcze raz sprawdził pokoje, odwrócił się, by zejść ze schodów i wtedy usłyszał dziwny dźwięk, jakby wyciskanej gąbki. Spojrzał w dół i ujrzał krew na dywaniku, tak gęstą, że podnosiła się ponad podeszwy i chlapała na wierzch butów. Płynęła z dwóch sypialni do holu. Przepełniony obrzydzeniem, opuścił budynek i zwymiotował raz jeszcze. W ciągu wszystkich tych lat pracy w chicagowskich strefach walk, nigdy nie widział takich okropności, nawet wtedy, gdy zdawał relację z miejsca katastrofy lotniczej, gdzie wszędzie leżały martwe ciała. Można spodziewać się obecności zwłok w przypadku rozbitego samolotu, ale nie ośmiu młodych kobiet zaszlachtowanych w ich własnych łóżkach. Kiedy policjanci przyjechali, zobaczyli Joe bladego jak ściana. Zaczęli żartować, 'Hej, Joe, co się stało, nie dajesz już rady? Chyba się starzejesz.' Jednak wszystkie docinki skończyły się jak tylko weszli do budynku, wychodzili z niego równie bladzi. Kilka godzin później, Frank Flannagan, dowódca miejskiego wydziału zabójstw, wziął Joe na stronę i rzekł: 'Zrób mi przysługę, kiedy będziesz zdawał relację dla WCFL, po prostu powiedz, że poderżnięto im gardła.' 'Dlaczego?' zapytał Joe. 'Ponieważ każdy czub w mieście będzie nam mówił, że to on zamordował te dziewczyny. Odpuść sobie szczegóły... tylko zabójca będzie wiedział, co tak naprawdę im zrobiono.' Joe przystał na prośbę Flannagana. Wokół budynku, ulice pełne były policjantów. Ludzie biegali od domu do domu alarmując sąsiadów. O godzinie 6:30 na miejscu zbrodni zjawił się pierwszy detektyw - Jack Wallenda. Wielki, potężny mężczyzna o miękkim głosie był wstrząśnięty okrucieństwem mordercy. Powoli i metodycznie oglądał ciała jedno po drugim. Najpierw, Gloria Davey, naga, leżąca na brzuchu na kanapie, pasek płótna zawiązany w dwa węzły - węzły, które wyglądały zbyt perfekcyjnie, zbyt profesjonalnie. Pomiędzy jej pośladkami zauważył substancję wyglądającą na nasienie. Guziki z jej bluzki były rozsypane na schodach. Morderca pozrywał je sprowadzając ją ze schodów. Na podłodze znaleziono porzuconą białą, bawełnianą koszulkę rozmiaru 38 - 40. Wallenda zbadał sypialnię na górze i znalazł ciało Pameli Wilkening, zakneblowano ją i pchnięto nożem w serce. Obok niej, Suzanne Farris, leżąca twarzą do dołu w kałuży krwi, z białymi pielęgniarskimi pończochami zaciśniętymi na szyi. Wallenda naliczył 18 ran od noża na jej klatce piersiowej i szyi. Następnie, Mary Ann Jordan, bliska przyjaciółka Suzanne, leżąca na plecach, dźgnięta trzy razy w pierś, raz w szyję i raz w oko. Udał się do sypialni mieszczącej się na północny-wschód, gdzie znalazł Ninę Schmale; jej koszulę nocną zadarto do piersi, a wokół szyi zawiązano takie same, charakterystyczne węzły na takich samych paskach płótna. Rany kłute - choć powierzchowne - układały się w rytualny wzór na jej karku. Przy bliższym badaniu okazało się, że został skręcony. Pod błękitnym kocem, Wallenda znalazł 24-letnią Valentinę Paison, leżącą twarzą do dołu, z podciętym gardłem - rana przecinała krtań. Ciało Merlity Gargullo, rzuconej jak zepsuta lalka, leżało na plecach, została zadźgana i uduszona. Wallenda przeszedł przez drzwi po prawej. Nogi Patricii Matusek wystawały z łazienki - leżała na plecach z rękami związanymi z tyłu, uduszono ją kawałkiem prześcieradła, zawiązanego w dwa węzły; jej koszulę nocną podciągnięto do piersi, majtki zaś zsunięto, odsłaniając włosy łonowe. Wyglądało na to, że kopnięto ją w żołądek. Na podłodze łazienki leżały zakrwawione ręczniki. Chociaż Wallenda był doświadczonym detektywem, wiedział, że było to najgorsze morderstwo jakie kiedykolwiek widział. Na miejsce zbrodni przyprowadzono Josephine Chan, kierowniczkę Pielęgniarstwa, jednak była w stanie zidentyfikować jedynie trzy, spośród ośmiu ofiar: Glorię Davis, Patricię Matusek i Pamelę Wilkening. Przyjechało osiem policyjnych furgonetek. Na polecenie Koronera Okręgowego - Andrew Tomana, wszystkie ciała, jedno po drugim, umieszczano w samochodach. Budynek został zaplombowany, a technicy kryminalni zaczęli zabezpieczać ślady. Polowanie. Policjanci rozproszyli się po ulicach leżących w pobliżu miejsca zbrodni. Wydedukowali, że podejrzanym mógł być jedynie ktoś, kto dobrze znał okolicę, ponieważ internat nie był zbyt widoczny. Porucznik Victor Vrdolyak, sierżant Mike Clancy z Wydziału do Spraw Włamań, Edward Wielosiński, John Mitchell i Edward Boyte uformowali jeden z oddziałów, mających za zadanie wytropienie przestępcy. Cora podała rysopis mordercy: Około metr osiemdziesiąt wzrostu, blondyn, około siedemdziesięciu pięciu kg, mówił z południowym akcentem. Wielosiński porozmawiał z pracownikiem pobliskiej stacji benzynowej, która była miejscem, w którym kręciły się okoliczne podejrzane typy. Mężczyzna ten pamiętał, że jeden z właścicieli mówił mu o pewnym facecie, który dwa dni temu zostawił na stacji swoje bagaże, skarżąc się, że spóźnił się na statek i stracił pracę. Grupa dochodzeniowa sprawdziła także siedzibę Izby Związku Kupców Morskich na 100th Street, mieszczącą się w niewielkiej odległości od internatu. Przepychając się przez tłum, jaki zebrał się przed siedzibą związku, śledczy przesłuchali jego przedstawiciela. Ten jednak nie przypominał sobie nikogo, odpowiadającego podanemu rysopisowi. Z powrotem na stacji, przepytano pracownika, polecając mu wykonanie telefonu do domu Dicka Polo, właściciela, który w tym czasie spał. Zeznał on, że faktycznie przechowywał dwie torby dla wysokiego blondyna, który mówił z silnym południowym akcentem. Tak, ten facet powiedział mu, że spóźnił się na statek, więc Polo wysłał go do hotelu na rogu 94th i Commercial Street. Teraz policjanci zaczęli sprawdzać okoliczne hoteliki i całodobowe tawerny. Wielosiński znał dzielnicę South Side jak własną kieszeń. Podejrzany teren znajdował się niespełna milę od miejsca zbrodni, dzięki czemu, można było łatwo dotrzeć tam pieszo. Do zespołu przyłączyło się więcej policjantów, tworząc dwie grupy, które badały sąsiedztwo. Nie znaleziono niczego. Będąc pewnym, że istnieje jeszcze jeden trop, Wielosiński wrócił do siedziby związku. Alarm rozległ się, kiedy przedstawiciel Izby przypomniał sobie poirytowanego marynarza, który spóźnił się na potwierdzenie rezerwacji - dwóch mężczyzn delegowano do tej samej pracy, co było powszechną praktyką, mającą na celu wyeliminowanie problemu marynarzy nadużywających alkoholu. Opróżniając kosz na śmieci, znaleziono pognieciony arkusz przydziału do pracy. Przedstawiciel Izby przypomniał sobie faceta, który faktycznie mówił z tak silnym południowym akcentem, że ten ledwie go rozumiał. Na arkuszu widniało nazwisko Richard F. Speck. Wielosiński dostał akta marynarza z archiwum związku. Speck idealnie pasował do opisu podanego przez właściciela stacji benzynowej. Sprawdzono także na posterunku, czy Speck bywał już wcześniej notowany. Nie znaleziono jednak żadnych lokalnych adnotacji. Speck przybył do Pete's Tab około 10:30, świeży, czysty i wypoczęty. Z jego paska zwisał 30-centymetrowy nóż myśliwski. Jako, że nie był to nóż, którym dokonano zbrodni, Speck obnosił się z nim bez śladu niepokoju. Miesiąc wcześniej, Speck zastawił swój zegarek za alkohol. Teraz, mając przy sobie trochę grosza, odkupił zegarek od barmana - Ray'a Crawforda. Potem poprosił go, aby schował nóż za barem. Czując się wygodnie, Speck zaczął snuć długą opowieść o swym pobycie w Wietnamie i o tym, jak przy użyciu noża zabił tam kilku ludzi. W pewnym momencie Speck sięgnął za bar, chwycił nóż, potem wśliznął się za barmana, lewą ręką objął jego tułów i przystawił ostrze do gardła mężczyzny. Powiedział Crawfordowi, że w ten sposób zabiłby człowieka, jeśli musiałby to zrobić. Crawford, zdenerwowany i wcale nie będący pod wrażeniem opowieści klienta, poczytał jego zachowanie za brutalną napaść. Speck zaś, ze swoim południowym urokiem, stwierdził, że był to tylko jeden wielki żart. Wiliam Kirkland, stały bywalec baru, kupił nóż od Specka. Powiedział on Kirklandowi, że nabył go od pewnego weterana na statku. W rzeczywistości, nóż ten podarował Speckowi jego szwagier, Gene Thornton. Pijany duet zawlókł się przez ulicę do następnego baru, Soko-Grad i kontynuował picie. To właśnie tam Speck po raz pierwszy usłyszał, że ktoś ocalał z masakry. Zwracając się do Kirklanda, powiedział: 'musiał to zrobić jakiś parszywy skurwiel.' Potem rozpoczął kolejną opowieść, jak to uderzył swego szwagra butelką w głowę, za co został wyrzucony z domu. Jednak wcześniej jego siostra musiała dać mu 85 dolarów. Speck przyłączył się do innego pijącego mężczyzny, Roberta R. 'Rudego' Geralda, również pochodzącego z południa kraju. Chodząc od baru do baru, kontynuowali picie, aż Rudy, niemal nieprzytomny od nadmiaru alkoholu, musiał się położyć. Speck zabrał swego pijanego kolegę do pokoju, który wynajmował w Shipyard Inn, aby ten mógł się przespać. Zanim pozwolił Rudemu zasnąć, opowiedział mu o poprzedniej nocy spędzonej z prostytutką, która stwierdziła, że był tak dobry, że nie wzięła od niego pieniędzy. Speck zostawił Geralda w pokoju, zszedł do baru i opróżnił jeszcze parę kieliszków, zanim został wezwany do telefonu. Przedstawiciel związku na polecenie Wielosińskiego zadzwonił pod ostatni znany numer telefonu Specka - do jego siostry. Powiedział on szwagrowi Specka, że ten jest im potrzebny, jako że związek znalazł dla niego pracę. Gene Thornton odparł, że postara się odnaleźć szwagra, ciesząc się, że będzie mógł wreszcie pozbyć się tego podejrzanego typa. Zadzwonił on do Shipyard Inn, gdzie zastał Specka. Thornton powiedział mu, aby zatelefonował do związku w sprawie pracy, jaką tam mają dla niego. Speck zrobił, jak mu kazano, a przedstawiciel poinformował go, że powinien przyjechać do biura w celu wypełnienia arkusza przydziału na statek Sinclair Great Lakes. Sprytny Speck wiedział, że Sinclair odpłynął kilka dni wcześniej. Powiedział urzędnikowi, że jest na północy i dotarcie do biura zajmie mu kilka godzin, ale na pewno zjawi się, aby wypełnić dokumenty. Jednak nigdy nie przyjechał. Natychmiast po tej rozmowie, Speck wszedł na górę do swego pokoju, obudził Rudego, spakował bagaże, udał się na recepcję i zamówił taksówkę. Jego kolega, wciąż odurzony alkoholem, siedział na krawężniku na zewnątrz, trzymając się za głowę. Speck czekał w barze w Shipyard Inn i zaczął grać w bilard. Kiedy weszło trzech policjantów ubranych po cywilnemu, szukających wysokiego blondyna z południowym akcentem, Speck zachowywał się spokojnie. Słuchał i wciąż grał, stojąc jakieś trzy metry od oficerów policji. Barman nie udzielił im żadnej pomocy. Kiedy przyjechała taksówka, a kierowca krzyknął 'Commercial', Speck osuszył drinka, wytarł usta wierzchem dłoni i wymknął się przez drzwi. Wsadził swoje bagaże i Rudego do samochodu i kazał taksówkarzowi jechać na północ. Jednak zanim mieli tam wyruszyć, Speck polecił kierowcy wysadzić kolegę. Wytłumaczył Rudemu, że dostał pracę na Sinclair, którą miał zacząć o 7 rano następnego dnia. Taksówkarz, który pracował na pełny etat jako barman, a dorabiał jako kierowca, stał się podejrzliwy, kiedy Speck nie mógł podać mu adresu swojej siostry, twierdząc, że mieszka ona w slumsach w naprawdę ubogiej części miasta. 'No wiesz, tam gdzie wszyscy biedacy'. Taksówkarz pojechał na północ, pytając klienta o adres. Speck nie mając pojęcia, gdzie się znajduje, wskazał na budynek, Cabrini-Green, będący w budowie. Potem upewnił się, że taksówkarz odjechał. Fanny Jo Holland patrzyła jak jej mąż szedł do pracy. Była zdziwiona widząc białego mężczyznę wysiadającego z taksówki z walizkami w centrum terenu budowy. Słońce świeciło tak jasno, że mogła dostrzec jego tatuaże. Speck poszedł w kierunku Rush Street, stylowej dzielnicy zapełnionej barami dla samotnych. Spacerując w tym miłym otoczeniu, skierował się w dół Deaborn do Hotelu Raleigh. Pierwotnie, luksusowa kamienica z apartamentami wzniesiona w 1882 roku, znana ze swej czerwono - zielonej terakoty, obecnie, podzielona na pojedyncze pokoje, straciła swoją wcześniejszą elegancję. Speck jednak czuł się jak w domu. Schludny, czysty i emanujący swym szczególnym urokiem, wynajął pokój od szefowej hotelu, Othy Hullinger, podpisując się nazwiskiem John Stayton, jednego z przyjaciół Specka z Texasu. W Raleigh, Algy Lemhart, recepcjonista, zapamiętał pijanego Specka i jego 'łamany' akcent, jak ten wchodził do budynku z 'kolorową dziewczyną' i podawał mu zły numer pokoju. Przypominał sobie, że nie chciał budzić szefowej, Pani Hullinger, więc pozwolił klientowi wejść na górę. Patrzył na parę i zanim drzwi windy zamknęły się za nimi, słyszał jak dziewczyna nazywa mężczyznę 'Richard'. Pół godziny później, zeszła ona na dół i powiedziała recepcjoniście, że Speck ma broń. Następnego ranka Lemhart powiedział Hullinger o mężczyźnie z pistoletem. Z opisu, właścicielka hotelu wywnioskowała, że był to 'Stayton'. Podejrzliwa i zaniepokojona, zadzwoniła na policję, aby to wyjaśnić. O godzinie 8:30 zjawiło się dwóch oficerów z Posterunku Policji 18 Dystryktu, mieszczącego się kilka budynków dalej. Speck, oszołomiony od nadmiaru alkoholu, obudził się, by zobaczyć stojących nad nim policjantów. Leżał całkowicie ubrany na łóżku z pistoletem wystającym spod poduszki. Policjanci zapytali, dlaczego jest w posiadaniu broni. On zaś zaprzeczył i stwierdził, że pistolet należy do prostytutki. Gdy zapytano go o nazwisko, przedstawił się jako Richard Speck. Policjanci sprawdzili jego portfel i znaleźli w nim jego dokumenty marynarza oraz paszport. Jednak wtedy jeszcze nie wszystkie posterunki poinformowano o tożsamości mordercy. Specka przesłuchiwano przez 15 minut. Policjanci skonfiskowali następnie jego broń i odeszli. Ponadto, nie zgłosili konfiskaty pistoletu. Policjanci powiedzieli recepcjoniście, że Speck jest nieszkodliwy. W ten sposób poszczęściło mu się raz jeszcze. Wieczorem, Speck udał się na wędrówkę po okolicznych spelunkach, leżących w niewielkiej odległości od Raleigh; każda z nich przypominała następną: zapach zwietrzałego piwa i amoniaku, słabe oświetlenie, lepiące się od brudu chodniki, które nigdy nie widziały dziennego światła. Idealne miejsce dla tych, którzy chcieli się zgubić w fałdach ciemności. Speck zaszył się w Pink Twist Inn, trzymając się blisko szafy grającej i opróżniając kolejne szklaneczki Jim Beama. Policjanci w tym czasie wciąż sprawdzali ślady w South Side, południowej części miasta, nie uświadamiając sobie, że Speck zdążył uciec. W kwaterze głównej Departamentu Policji Chicago, śledczy zwrócili się do FBI z prośbą o sprawdzenie odcisków palców Specka. Ślady jego obecności zostały namierzone w Shipyard Inn i Commercial Cab Co. (przedsiębiorstwie taksówkowym). Kierowca powiedział policji, że wysadził Specka na Cabrini-Green. Wysłano tam oficerów uzbrojonych w karabiny. Clancy skontaktował się z siostrą Specka, Marthą Thompson i otrzymał od niej dokładny rozkład podróży brata od czasu opuszczenia Dallas. Odnaleziono kolegę Specka, Rudego, wciąż będącego w stanie alkoholowego stuporu, ale na tyle przytomnego by podać opis kolejnych jego działań. Policja wydała polecenie zatrzymania Richarda Specka w siedzibie związku. Podczas gdy uzbrojeni policjanci przeszukiwali Cabrini-Green, Speck zetknął się z dwoma pijakami, Claudem 'Jednookim' Lunsfordem i 'Shortym' Ingramem, opróżniającymi na zmianę butelkę pod sklepem. Nie chcąc przepuścić okazji do napicia się, Speck przyłączył się do nich, zafascynowany Jednookim, włóczęgą, który ostatnio przybył z Dallas na frachtowcu. Nowi znajomi zatrzymywali się w Starr Hotel. Speck natychmiast wrócił do Raleigh, spakował walizki i skierował się do Starr, aby spotkać kolegów. Otha Hullinger i Algy Lemhart zauważyli go wychodzącego z budynku. 'Idę do pralni', powiedział na odchodnym, po czym więcej go tam nie widziano. Dokładnie 15 minut po wyjściu Specka, pojawili się dwaj detektywi i pokazali recepcjoniście jego fotografię. Pani Hullinger tylko spojrzała na zdjęcie, a jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia: 'To on, to Richard, właśnie wyszedł.' Speck upadł na samo dno, kiedy wszedł do Starr Hotel. 'Pokój' kosztował 85 centów za dobę. Tak naprawdę, to miejsce to podzielone było na sześcienne cele bez okien, z cementową podłogą. W każdej z nich była koja, szafka i metalowa siatka pod sufitem, co nadawało całości charakteru miejsca wyjętego żywcem z Trzeciego Świata. Powietrze tam cuchnęło olejem, alkoholem, potem i kałem. Suchy kaszel, jęczący w delirium, zapomniani przez świat ludzie i odgłos kogoś, kto wymiotował, były muzyką rozlegającą się w tym miejscu. Speck rzucił swoje tobołki na łóżko i wyszedł spotkać się z Jednookim i Shortym przy wyjściu przeciwpożarowym aby napić się z nimi. Dzieląc się butelką taniego wina, wymieniali się opowieściami o swoim życiu. Speck zawsze sprowadzał rozmowę na temat wkradnięcia się na frachtowiec. Jednooki zgodził się pokazać mu pomocne przy tym liny, ale czuł, że w tym człowieku było coś, co mu się nie podobało. Rankiem, Speck wstał wcześnie, spakował bagaże, gotowy wejść na gapę na statek. Zapukał do drzwi Jednookiego. Ten powiedział mu, że spotka się z nim na dole przy schodach. Zamiast tego, Jednooki, mając dość nalegania Specka, postanowił oszukać go i poszedł do restauracji na końcu ulicy. Jednak ten znalazł go tam i raz jeszcze zaczął nalegać, aby wkradli się na statek. Jednooki powiedział Speckowi, że chce zostać w Chicago i zarobić trochę pieniędzy jako robotnik portowy. Dając za wygraną Speck opuścił go, aby sprzedać niektóre z należących do niego przedmiotów. W sobotę, 19 lipca 1966 roku, Dowódca Wydziału do Spraw Zabójstw, Flannagan, będąc na ulicy przez całą noc i szukając Specka, otrzymał wiadomość przez radio. Porucznik Emil Giese, policyjny ekspert od odcisków palców, powiedział Flannaganowi, że ślady znalezione w internacie pasowały do odcisków Specka. Wiadomość rozeszła się szybko. W oficerów wstąpiły nowe siły. Dowód uzyskany przez specjalistów umocnił ich zarówno psychicznie jak i duchowo. Nareszcie ich wysiłek został nagrodzony. Teraz każdy wiedział, że Speck zostanie wkrótce ujęty. Do Prokuratury Stanowej wysłano policyjną delegację sierżantów: Clancy'ego, Murtaugha, Vrdolyaka oraz detektywów przydzielonych do sprawy, w celu uzyskania nakazu aresztowania. Zostali przyjęci przez Prokuratora Daniela P. Warda, Szefa Wydziału Karnego Louisa Garippo, oraz Zastępcę Prokuratora Stanowego, Williama J. Martina. Martin nerwowo wystukał na maszynie nakaz aresztowania, wiedząc, że będzie to najbardziej znacząca sprawa jego życia. Prokurator stanowy Ward martwił się o prasę. Nie chciał, aby cokolwiek naraziło sprawę na niepowodzenie. Zadzwonił do Szefa Policji Wilsona, aby dać mu wytyczne, ale było za późno - kiedy Ward czekał przy telefonie, Wilson właśnie odbywał konferencję prasową. Wszystkie biuletyny szukały teraz Specka. Społeczność miasta poznała tożsamość mordercy. W międzyczasie Speck sprzedał trochę swoich rzeczy na pchlim targu. Gotowy na kolejną pijacką hulankę, kupił pół litra wina w lokalnym sklepie z alkoholem i kilka gazet ze swym nazwiskiem i zdjęciem na pierwszej stronie. Speck wrócił do Starr Hotel, opróżnił flaszkę, przemknął się do łazienki na końcu korytarza, rozbił butelkę i podciął sobie nadgarstki oraz wewnętrzne strony łokci. Ślady krwi prowadziły do jednego z pomieszczeń sypialnych, ale nie do tego, które on sam wynajmował, lecz, jego kolegi - Jednookiego. Wciąż starając się ukryć swą tożsamość, zamienił pokoje. Speck leżał na pryczy krwawiąc, gazety były porozrzucane po całej podłodze, a ze zdjęć jego twarz gapiła się wzrokiem winnego człowieka w sufit. Zawołał swego sąsiada prosząc o wodę i pomoc. Został zignorowany. Jednooki, poszukując pracy, dostrzegł w pewnym momencie gazetę ze zdjęciem Specka. Wrócił do Starr i zastał go w trakcie popełniania próby samobójstwa. Jednooki wyszedł i wykonał anonimowy telefon do departamentu policji, mówiąc, że człowiek, którego szukają jest w Starr Hotel. Policja nie wysłała radiowozu. Speck został przewieziony do Szpitala Okręgu Cook, tego samego, w którym trzymano zwłoki pielęgniarek. Kierowcy ambulansu rozmawiali o polityce, podczas gdy Speck błagał o wodę. Będąc na dyżurze nie widzieli czasopism z jego zdjęciem. Na izbie przyjęć, Siostra Kathy O'Connor przygotowała Specka. Leroy Smith, pielęgniarz z pierwszego roku zbadał jego rany. Zauważył w pacjencie coś osobliwego. Sprawdził ramiona i szukając tatuaży użył własnej śliny, aby zmyć krew. Były tam, gdzie się ich spodziewał, 'Born to Raise Hell' (Urodzony by Wzniecać Piekło). Smith poprosił pielęgniarkę, aby poszła po gazetę, którą zostawił w pokoju obok. Porównał zdjęcie Specka. 'Wody,' poprosił Speck... Smith chwycił go za kark ściskając z całej siły. 'A ty podałeś wodę tym pielęgniarkom?' Puścił jego głowę na leżankę i zawołał policjanta, który pilnował innego pacjenta na korytarzu. Smith powiedział mu, że ma Richarda Specka, podejrzanego o morderstwa. Wstrząśnięty policjant wykonał konieczne telefony i rozpętało się piekło. Jedna rzecz była pewna - Speck musiał dostać jak najlepszą opiekę. Postawienie go przed sądem było najwyższym priorytetem. Przygotowanie Specka do zabiegu chirurgicznego na jego pociętych arteriach zabrało około dwóch godzin. W tym czasie, Zastępca Prokuratora Stanowego Martin, oraz niemal tuzin policjantów przepychało się korytarzem na oddział chirurgii Szpitala Okręgu Cook. Urodzony by wzniecać piekło. Richard Franklin Speck urodził się 6 grudnia 1941 roku, w Kirkwood, w stanie Illinois. Siódmy z ośmiorga rodzeństwa, uwielbiał swego ojca. Ten zmarł, kiedy Richard miał sześć lat. Wychowywana w religijnej rodzinie, matka Specka zakazywała picia alkoholu w domu. Jednak kiedy wyszła za Carla Lindberga, Texańczyka z obfitą kartoteką policyjną, rozluźniła swe zastrzeżenia co do alkoholu. Przeprowadzili się do Dallas w Texasie. Lindberg swój pijacki szał wyładowywał na Specku. Ten zaś, kiepski w szkole, związał się ze starszymi chłopcami w nastoletnim wieku, razem z nimi pijąc, bijąc się i prostytuując. Speck ożenił się i najprawdopodobniej miał dziecko. Jako, że był napastliwy w stosunku do swojej żony i teściowej, małżeństwo nie trwało długo. Dużą jego część spędził w więzieniu. Jego żona, Shirley mówiła, że Speck zgwałcił ją ostrzem noża, twierdząc, że potrzebował seksu cztery do pięciu razy na dzień. W styczniu 1966 roku, na pół roku przed zamordowaniem pielęgniarek, Shirley Speck złożyła pozew o rozwód. Tego samego roku w Dallas, Richard był zamieszany w sprawy o pchnięcie nożem i włamanie. Speck za użycie noża został ukarany kaucją w wysokości 10 dolarów. Jednak za włamanie trafiłby z powrotem do więzienia. Tak więc, z pomocą swojej siostry Carolyn, wsiadł w pierwszy autobus z Dallas do drugiej siostry Marthy w Chicago. Speck został tam przez kilka dni, a potem wyjechał do Monmouth, w Illinois, małego miasteczka, gdzie mieszkał w dzieciństwie. Wprowadził się do domu przyjaciół rodziny. Przez miesiąc pracował jako stolarz, a następnie rzucił tę pracę i zaczął spędzać czas pijąc w miejscowym barze. Jego ulubionym lokalem był Palace Tap. Jak zwykle przechwalając się, powiedział barmance Jane Boon, że w Dallas zabił męża swej byłej żony. Wiele osób zauważyło jego akcent, teksańskie zaciąganie. 2 kwietnia 1966 roku, 65-letnia Virgil Harris, została zaatakowana w swoim domu. Trzymający ją od tyłu i przyciskający nóż do jej gardła napastnik, mówił z południowym akcentem. Powiedział jej, aby nie robiła hałasu, a następnie pociął jej podomkę na paski, związał ją i zgwałcił. 13 kwietnia, Mary Kay Pierce, barmanka w Franl's Palace, została znaleziona martwa w magazynie za tawerną. Jej wątroba pękła od silnego uderzenia w brzuch. Szef Policji Tinder, oraz dwóch zastępców przesłuchiwało Specka w tej sprawie, ale ten, używając swojego uroku i przebiegłości wkrótce je przerwał symulując atak mdłości. Obiecał wrócić na dalsze przesłuchanie 19 kwietnia, ale nigdy więcej się nie pokazał. Policja podążyła jego śladem do Christy Hotel, gdzie znaleziono biżuterię i radio z domu pani Virgil Harris. Dalsze poszukiwania przyniosły efekt w postaci innych przedmiotów pochodzących z włamań. Właściciel hotelu widział jak Speck, kilka godzin wcześniej, wychodził niosąc swe walizki. Zeznał, że Speck powiedział mu, że idzie 'do pralni'. Zamiast tego, wsiadł do autobusu. Trzy miesiące przed morderstwami, zły, odrzucony i uciekający przed wymiarem sprawiedliwości Speck był chodzącą bombą zegarową. Najważniejszą rzeczą dla Zastępcy Prokuratora Stanowego Williama Martina, była nadzieja, że Speck zostanie uznany za zdolnego aby stanąć przed sądem. Martin czuwał przy sali szpitalnej, aby upewnić się, że nikt nie dostanie od oskarżonego oświadczenia złożonego pod wpływem leków uspokajających. Martin otrzymał dyplom na Wydziale Prawa Loyola, gdzie w swojej klasie wybrany został wybitnym studentem. W 1962 roku, otrzymał licencję prawnika. Złożył podanie o pracę u Geralda Getty'ego, liberalnego obrońcy z urzędu osób ubogich i wykorzystywanych. Nikt nigdy nie prosił Martina o dołączenie do biura Getty'ego. Zamiast tego, będąc pod wrażeniem jego pracy, Martin wykreował swoją własną karierę, wzorując się na tym słynnym chicagowskim prawniku. Niewiele później, otrzymał stanowisko zastępcy prokuratora stanowego Okręgu Cook w miejskim wydziale sądu policyjnego. Będąc nieśmiałym człowiekiem, Martin zaczynał mając wielką tremę przed publicznymi wystąpieniami. Przypisywany do najpodlejszych spraw, stał się wkrótce bardzo wnikliwy w spornych przypadkach. Przez dwa lata, pracował pilnie, pogłębiając swą edukację po godzinach. Przygotowując oskarżenie Specka, zaczął jednym z najważniejszych czynników; powstrzymując świadka Corę Amurao przed załamaniem nerwowym lub odlotem do domu na Filipinach w obawie przed procesem. Martin chronił Corę przed 'światłem reflektorów'. Dla moralnego wsparcia, sprowadził do Chicago jej matkę Marcario, oraz jej 27-letniego kuzyna, Rogelio. Ulokował ich w tajnym apartamencie strzeżonym przez 24 godziny na dobę. Wszyscy w mediach chcieli się skontaktować z Corą. Na prawach do książki, artykułach i wywiadach można było zarobić setki tysięcy dolarów. Nawet rząd Filipin chciał kontrolować przyszłość Cory. Ona jednak niezachwianie wytrwała z dala od pokus, aż do jej pojawienia się w sądzie. Speck, odzyskując siły w szpitalu, nie wiedział, że Martin zaaranżował jego spotkanie z Corą w celu identyfikacji. Ubrana w fartuch pielęgniarki, z inną siostrą poszła na obchód, ostatecznie przybywając do pokoju Specka. Przez całe trzy i pół minuty, obserwowała mężczyznę, którego widziała tamtej nocy, gdy jej przyjaciółki zostały brutalnie zamordowane. Opuszczając salę, spotkała Martina i kilku detektywów. 'To naprawdę on,' wymamrotała w przypływie silnych emocji, tak jakby wszystkie te okropne doświadczenia spadły na nią wtedy po raz pierwszy. Wzrosła liczba dowodów obciążających: odciski palców, niezdolność Specka do określenia miejsca pobytu w czasie morderstwa, identyfikacja dokonana przez Corę, świadkowie, którzy widzieli go w okolicy, nóż znaleziony w rzece Calumet River, koszulka noszona przez Specka zostawiona na miejscu zbrodni oraz nasienie zidentyfikowane jako pochodzące od niego. Speck nie przyznawał się do morderstw. Podczas wywiadów przeprowadzonych przez psychiatrę Martina Ziporyna, wielokrotnie powiedział, 'Musiałem to zrobić, skoro wszyscy twierdzą, że to zrobiłem.' Speck utrzymywał, że tamtej nocy zamroczył go nadmiar alkoholu i narkotyków. Grupa psychiatrów orzekła, że może stanąć przed sądem. Speck został uznany za poczytalnego, choć zdiagnozowano go jako psychopatę. Martin poprosił Jima Gramenosa, byłego agenta FBI, a wtedy, zastępcę obrońcy z urzędu, aby przesłuchał Corę. Przez kilka miesięcy, Corę obdarzano najstaranniejszą opieką, co wkrótce zaowocowało. Gramenos zadawał Corze pytania, nie zostawiając nawet skrawka informacji, która byłaby nieujawniona. Ta zaś, bez emocji, wyczerpująco odpowiadała na każde z nich. Na koniec przesłuchania poprzedzającego proces, Cora złożyła 133 strony zeznań dotyczących tamtej koszmarnej nocy. Martin zaś, zadowolony z efektu, wiedział, że te miesiące, które spędził dbając o ochronę świadka, nie poszły na marne. Gerald Getty - ten sam prawnik, o pracę u którego starał się Martin kilka lat wcześniej, miał skruszyć z nim kopie jako obrońca z urzędu. Getty starał się podważyć dowody poprzez kolejne posunięcia - dokładnie 24. Kluczowym z nich było, czy Speck powinien być sądzony za każde morderstwo osobno, czy za wszystkie razem. Jeśli Martin nalegałby na pojedyncze procesy, istniałaby możliwość zaistnienia błędów w procedurze, opierając się na ogromnej sile, jaką miałoby każde z nich. W sprawie mężczyzny, który zabił swoją żonę i dwoje dzieci, każdy przypadek morderstwa sądzony był osobno. Oskarżony otrzymywał kolejne wyroki, ale nie wyrok śmierci, aż do ostatniego procesu. Jego obrońca argumentował, że ciężar sądzenia osoby za wielokrotne morderstwo wywiera na sędziach presję orzeczenia ostatecznie wyroku postulowanego przez oskarżenie - kary śmierci. Martin pozostawił tę kwestię otwartą. Prawnik Specka poprosił, aby był to jeden proces w sprawie wszystkich morderstw. Martin zgodził się, czując, że będzie to okoliczność korzystna dla jego zespołu. Getty upierał się, że Speck nie mógłby mieć uczciwego procesu w Chicago. Wygrał to posunięcie, a proces został przeniesiony i wybrano też nowy skład sędziowski. Sędzia Paschen sprawował tę rolę od początku przygotowań. Getty był zaskoczony, podobnie jak i wszyscy inni, kiedy okazało się, że Sędzia Paschen będzie pełnił swoją funkcję pomimo faktu, że proces przeniesiono do Peorii leżącej trzy godziny jazdy na południe od Chicago. Paschen wydał nakaz milczenia dla prasy. Chicago Tribune pozwał go w Sądzie Najwyższym Illinois o Wolność dla Prasy, jednak nakaz został utrzymany. Spośród 609 osób przesłuchanych w celu doboru ławy przysięgłych, 50 przeszło do wstępnej fazy. 30 marca 1967 roku, wybrano dwanaście kobiet i mężczyzn. Wybór sędziów był długim i nudnym procesem, zajmującym sześć tygodni przesłuchań. Speck przez cały ten czas czekał, niezainteresowany. Grupa oskarżycieli Specka złożona z Billa Martina, George'a Mutraugha, Jima Zagela i Johna Glenville'a przygotowywała się do nadchodzącego procesu. Cora, jej matka i kuzyn szybko przybyli do Peorii, ukrywani przez prasą. Wszyscy gracze - świadkowie, którzy widzieli Specka w okolicy miejsca zbrodni, Rudy, Jednooki, wielu barmanów, recepcjoniści z hotelików, taksówkarze, klienci barów, kobieta z Cabrini-Green, prostytutka, której Speck ukradł pistolet, eksperci i detektywi - zostali zakwaterowani w Ramada Inn w Peorii. Poniedziałek, 3 kwietnia, 1967 roku, zaczął się proces. Martin wybrał bardzo młodego Georga Murtaugha, oraz Johna Glenville'a, nieco starszego mężczyznę, co było czysto strategicznym posunięciem. Mając dwóch niedoświadczonych młodych ludzi walczących przeciwko sędziwemu Getty'emu, mógł zyskać istotne punkty dla swej strony. Sala sądowa wypełniona była przez rodziny zamordowanych pielęgniarek, oraz ciekawskich widzów. Sędzia udzielił Martinowi pozwolenia na rozpoczęcie. Wyjaśnienie, jak Richard Speck kolejno mordował pielęgniarki jedną po drugiej, zajęło mu 75 minut. Zerkając przez ramię na ojca Glorii Davy, Martin widział przerażenie w jego oczach, tak jakby ten przeżywał właśnie ostatnie chwile życia córki. Kilka kluczowych dowodów musiano pominąć. Martin wiedział, że broń uzyskano w wyniku nielegalnej rewizji, oraz, że zeznanie prostytutki miało małą wiarygodność. Koszulki znalezione w hotelu były poplamione krwią, ale jeden z detektywów skaleczył się, otwierając walizkę Specka. Martin nie mógł opierać się na próbkach krwi, która nie należała do oskarżonego. Słowa Getty'ego dały Martinowi trop co do strategii swego oponenta. Getty nazywał dowód w postaci odcisków palców 'plamkami', twierdząc, że to policja umieściła tam odciski. Getty nie wiedział, że dziennikarz radiowy, który przybył na miejsce zbrodni przed detektywami, widział wyraźne odciski palców. Zarzut 'wrobienia Specka przez policjantów' doprowadził Martina do wściekłości. Jednak z dowodami, czy bez, cały proces obracał się wokół Cory Amurao, jedynego naocznego świadka. Drobna kobieta zajęła miejsce dla świadka. Uwagę całej sali sądowej przykuwały słowa, które padały z jej ust. Poproszona o zidentyfikowanie mężczyzny, który zamordował jej przyjaciółki, Cora milcząc otworzyła bramkę boksu, podeszła do Specka, spojrzała mu w oczy i powiedziała, że to ten człowiek. Speck sprawiał wrażenie niezainteresowanego. Ubrany w garnitur i ciemne okulary, wyglądał jak chłopak z sąsiedztwa. Cora drobiazgowo demonstrowała, jak ona i jej koleżanki zostały zawleczone do sypialni i związane. Często wskazywała na miniaturowy model internatu, ani razu nie zawahawszy się. To był jej dzień w sądzie. Opowieść Cory. Cora usłyszała pukanie do drzwi. Otwierając je, zobaczyła Specka, bardzo wysokiego, ubranego na czarno, stojącego w przejściu z małym rewolwerem w dłoni. Światło z sypialni padało na jego włosy w kolorze blond. Cora patrzyła na pistolet. Speck popchnął ją do wnętrza. 'Gdzie twoje towarzyszki?' zapytał Speck i złapał ją za ramię. W tym czasie, Merlita wyszła z łóżka. Speck poprowadził obie kobiety hallem do dużej sypialni na tyłach budynku. Włączając światło, zobaczył trzy śpiące pielęgniarki. Cora, Merlita i Valentina ukryły się w szafie, przerażone. Potem, kiedy jedna z kobiet zapukała w drzwi szafy i zapewniła współlokatorki, że ten mężczyzna ich nie skrzywdzi, wyszły z ukrycia. Speck wymierzył broń w Ninę i Pat, obejmując jednocześnie Pamelę w talii. Wyłączył światło i kazał kobietom usiąść w półokręgu, plecami do okna. Speck usiadł naprzeciwko nich uśmiechając się, jego długie nogi i teksański akcent, zdawały się upodabniać go do ich kolegi, kogoś w ich wieku. 'Chcę trochę forsy. Wyjeżdżam do Nowego Orleanu.' Każdą z kolei pytał o pozwolenie zabrania torebki i wszystkich pieniędzy. Po chwili, Gloria Davey wróciła z randki ze swym chłopakiem. Wspięła się, nieco pijana, na schody i otworzyła drzwi do sypialni. Krzyknęła niskim gardłowym głosem, gdy ujrzała Specka z bronią. Gloria dołączyła do kręgu. Speck wstał, zerwał prześcieradło z jednego z łóżek i zaczął ciąć je na paski. Jedną po drugiej, krępował kobietom ręce i nogi. Dwie inne pielęgniarki, Mary Ann i Suzanne, wracając ze spotkania, otworzyły drzwi do sypialni i ujrzały Specka kręcącego się obok związanej i zakneblowanej Pameli, której oczy pełne były przerażenia. Pobiegły korytarzem, wpadły do dużego pomieszczenia i wrzasnęły, widząc wszystkie inne kobiety związane. Speck, dogonił je i wepchnął do innej sypialni. Ponieważ broniły się, zadźgał je nożem i udusił. Potem umył się i wrócił do Pameli, aby zabić ją jednym pchnięciem w serce. Następnie ponownie umył się. W sypialni, dziewczyny próbowały wpełznąć pod wąskie łóżka. Speck rozwiązał stopy Niny, poprowadził ją holem do sypialni, dźgnął ją w szyję i zadusił poduszką. Cora usłyszała jak tamta mówi 'Ah', a następnie dobiegł ją odgłos rozlewanej wody. Wtedy jeszcze bardziej rozpaczliwie starała się dostać pod łóżko. Speck pojawił się i zabrał Valentinę, nawet nie próbując rozwiązać jej nóg. Z łatwością podniósł ważącą 45 kilogramów kobietę i poniósł ją na spotkanie śmierci. Cora znów usłyszała krótkie 'Ah', i odgłos rozlewanej wody. Morderca wrócił po Merlitę, po czym podniósł ją i opuścił pokój. Minęło pięć minut. Cora usłyszała jak Merlita powiedziała 'To boli.' Minęło kolejne 30 minut wypełnione odgłosem płynącej wody. Zanim zabrał Pat Matusek, silnie zbudowaną, ważącą ponad 70 kilogramów kobietę, Cora usłyszała jak pytał, 'To ty jesteś dziewczyną w żółtej sukience?' Zaprowadził Pat do łazienki, uderzył ją w żołądek, które to uderzenie wywołało pęknięcie wątroby, a potem udusił ją. Speck wrócił do pokoju, rozwiązał Glorię, która zasnęła od nadmiaru alkoholu, który wypiła tego wieczora, i zgwałcił ją. Podczas gdy trzeszczały i skrzypiały sprężyny łóżka, Cora patrzyła, potem zamknęła oczy i zaczęła się modlić. Kiedy je otworzyła, nikogo już nie było. Cora postanowiła zmienić kryjówkę i schować się pod innym łóżkiem. Toczyła się i pełzała przez podłogę sypialni, wiedząc, że w każdej chwili mógł przyjść Speck i zabić ją. Udało jej się dotrzeć pod inne łóżko i wśliznąć się pod nim do samej ściany, tak blisko, jak to tylko było możliwe. Czekała. Dzięki zeznaniom Cory, wydarzenia tamtej nocy stały się żywe dla każdego w sali sądowej. Komentarz Specka na temat żółtej sukienki, jasno wskazywał na fakt, że widział on dziewczyny jeszcze przed morderstwami. Planował to wielokrotne zabójstwo. Getty próbował zakwestionować odciski palców powołując na świadka specjalistę, ale był to niewypał. Oskarżyciele wykonali dobrą robotę. 15 kwietnia 1967 roku 2 Sądzie Okręgu Peoria, po 49-minutowej naradzie, ława przysięgłych uznała Richarda Franklina Specka winnym wszystkich morderstw. Widzowie opuścili salę rozpraw, a Sędzia Paschen wydał na Specka wyrok śmierci. Speck uniknął kary śmierci, gdy Sąd Najwyższy zmienił postanowienie dotyczące tej kary. Skazano go zamiast tego na 50 - 100 lat więzienia. Nie spędził tam jednak nawet 20 lat. Richard Speck zmarł 5 grudnia 1991 roku w wyniku rozległego zawału. Autopsja wykazała, że miał powiększone serce i zapchane arterie. Roztył się do masy 100 kilogramów; jego ciastowatą twarz pokrywały blizny po ospie; jego ciało stało się rozdęte, jak martwa ryba. Nikt nie zgłosił się po jego zwłoki, ani rodzina, ani przyjaciele. Specka poddano kremacji, a jego prochy wysypano w nieznanym miejscu. Powrót z martwych. W maju 1996 roku, Bill Curtis, redaktor naczelny wiadomości w CBS w Chicago, otrzymał kasetę wideo. Film nakręcony w Zakładzie Karnym w Statesville, ukazywał dziwacznego, dumnego Specka z kobiecym biustem - najwyraźniej będącym skutkiem terapii hormonalnej - mającego na sobie błękitne, jedwabne majtki i uprawiającego seks ze współwięźniem. Przed seksualnymi wyczynami, beztrosko opowiadał osobie stojącej za kamerą o morderstwach. Zapytany, dlaczego zabił te kobiety, powiedział 'To po prostu nie była ich noc.' Zapytano go, jak czuł się w trakcie zabójstw, 'Tak jak zawsze się czuję. Nie mam żadnych uczuć.' Dodał, że nie było mu z tego powodu przykro. W trakcie nagrania, brawurowo przyjmował i palił narkotyki. W pewnym momencie stwierdził, 'Jeśli tylko by wiedzieli, jaki ubaw tu miałem, od razu by mnie wypuścili.' Opisywał szczegółowo, jakie to uczucie udusić kogoś '...To nie tak jak w telewizji... to zajmuje ponad trzy minuty, a ty musisz mieć mnóstwo siły.' John Schmale, brat jednej z zamordowanych pielęgniarek powiedział, 'Było to bardzo bolesne doświadczenie, patrzeć jak opowiadał jak zabił moją siostrę...' Nawet po śmierci Richard Speck dowiódł, że urodził się, aby wzniecać piekło.
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Sagawa Issei
Issei Sagawa wierzył, że kocha kobiety. I nie widział innego sposobu by to wyrazić jak zjadać ich ciała. Nie był w tym odosobniony. Wielu seryjnych morderców zjadało swoje ofiary w całości lub ich części, np. Andriej Czikatiło, Jeff Dahmer, Albert Fish, Ed Gein, Ed Kemper, Henry Lee Lucas i wielu innych. Issei był inteligentnym studentem, który miał niebywałą obsesję na punkcie wysokich kobiet. Fantazje jednak nie wystarczały. Zaczął interesować się niemiecką nauczycielką na uniwersytecie Wako w Tokio. Studiował tam literaturę angielską. 'Gdy zobaczyłem tą kobietę na ulicy, zastanowiłem się, czy mógłbym ją zjeść.' Pewnego letniego dnia zakradł się do okna jej mieszkania, chciał ją zabić. Ku jego radości, nauczycielka spała. Była naga. Rozejrzał się za czymś, czym mógłby ją zabić. Zobaczył parasolkę. W tym czasie kobieta obudziła się. Gdy go zobaczyła, zaczęła krzyczeć. Sagawa wystraszył się i uciekł. Jednak Issei nie zapomniał o swoich fascynacjach. Zbliżyć się do kobiety... to nie było nic trudnego. Musiał tylko lepiej się przygotować a z pewnością zaspokoi swoje pragnienia. Zaczął planować kolejną próbę. Teraz szukał kobiety, która z całą pewnością nie mogłaby mu uciec ani w niczym przeszkodzić. Znalazł taką kobietę dopiero kilka lat później, w Paryżu. Nie mógł zapomnieć o jej fantastycznie białej skórze, fantastycznych pośladkach. Podczas pobytu w Paryżu, gdzie studiował, w roku 1981 Issei zauważył pewną piękną kobietę. Renee Hartevelt była Niemką. Gdy siedział obok niej na zajęciach nie myślał o niczym innym tylko o jej białej skórze na dłoniach. Była doskonałą kobietą. Idealnie spełniała jego wymagania. Dlatego też musiał teraz być o wiele bardziej ostrożny i dokładny. Renee była 25-letnia panną. Płynnie posługiwała się trzema językami, chciała też ukończyć studia z literatury francuskiej. Sagawa poprosił ją o pomoc w nauce języka niemieckiego. Zaoferował wysoką zapłatę. Renee zgodziła się. Po pewnym czasie Renee polubiła swojego ucznia. Mogła z nim rozmawiać na wszystkie tematy. Issei pisał do niej miłosne listy, zapraszał na koncerty i wystawy. Renee często zapraszała go do siebie na herbatę. Czasem nawet razem tańczyli. To wszystko bardzo podobało się Sagawie. Znalazł w tej kobiecie coś wspaniałego. Mimo że był skłonny ją pokochać, nadal chciał ją tylko posiąść i zniszczyć. Pewnego dnia zaprosił ją do siebie na obiad. Po obiedzie poprosiłby czytała mu jego ulubionych niemieckich pisarzy. Gdy wyszła, Issei długo wąchał i lizał miejsca, na których siedziała Renee. Przysiągł sobie też, że ją zje. To sprawi, że będzie Renee będzie już na zawsze tylko jego. Wkrótce potem znów zaprosił ją na obiad. Przygotował magnetofon. Chciał nagrać jej głos, gdy głośno czytała po niemiecku. Renee zgodziła się. 11 czerwca 1981 roku miały spełnić się wszystkie fantazje Issei Sagawy. Gdy przyszła poczęstował ją herbatą. Usiedli na podłodze, w japońskim stylu. Do jej filiżanki dolał też trochę whisky. Gdy whisky zaczęła działać, Issei wyznał Renee swoją miłość i zaproponował seks. Renee odmówiła. Bardzo go lubiła, ale nie był dla niej atrakcyjny. Chciała być tylko jego przyjaciółką. Wtedy Sagawa wstał. Podszedł do półki, wziął książkę. Włączył magnetofon i Renee zaczęła czytać. Gdy Renee głośno czytała, Issei podszedł do niej od tyłu i strzelił. Trafił w szyję. Opadła na krześle. Issei mówił do niej, jednak nie odpowiadała. Był nieco zdziwiony, że wszystko poszło tak łatwo i szybko. Na podłodze było coraz więcej krwi, którą zaczął wycierać. Po chwili jednak przestał sprzątać. Zaczął ją rozbierać. Bardzo trudno rozbiera się trupa. Jednak był bardzo zadowolony, Renee nie mogła teraz odmówić. Należała do niego. Chwycił nóż i odciął sutek z jej lewej piersi i kawałek nosa. Zjadł je. 'Chwyciłem ją za udo, ale nie wiedziałem od czego mam zacząć, co zjeść najpierw.' Chwycił jej prawy pośladek, jednak trudno było go odciąć lub ugryźć. Zaczął kawałek po kawałku rozcinać jej ciało. Po pewnym czasie stwierdził, że żółta substancja, która zaczęła wypływać z ran zadanych nożem, nie ma żadnego zapachu. Robił coraz głębsze nacięcia, w końcu dostał się do czystego mięsa. Spróbował. Rozpływało się w ustach jak surowy tuńczyk. Następnie chwycił elektryczny nóż i zaczął rozkawałkowywać zwłoki. Kilka kawałków mięsa usmażył i zjadł z musztardą. Zrobił też kilka zdjęć. Uprawiał seks ze zwłokami. Mówił martwej Renee, że ją kocha. 'Gdy ją przyciskałem, słyszałem jak z płuc uchodzi powietrze.' Podczas kolejnych posiłków słuchał taśmy z nagranym głosem Renee. Jej bieliznę używał jako serwetki. Odciął jej piersi i zaczął smażyć. Jednak nie smakowały mu, były zbyt tłuste. Zdecydowanie smaczniejsze były uda owej dziewczyny. Gdy zjadł już wszystko na co miał ochotę, zwłoki Renee położył w łóżku obok siebie. Wiedział, że rano będzie musiał się tego pozbyć. Następnego ranka ciało jeszcze nie wydawało żadnego dziwnego zapachu. Issei zaczął dalej smakować pozostałe części ciała. Teraz skupił swoja uwagę na rękach, które to tak mu się podobały. "Nie miałem pojęcia, że to może smakować tak wspaniale.' Sagawa był tez ciekaw jak smakują te mniej apetyczne części ciała. Zaczął od odbytu. Wyciął go i włożył do ust. Po chwili jednak go wypluł, ponieważ zapach był nie do zniesienia. Spróbował go usmażyć, jednak to nie zniszczyło odoru. Wyrzucił tą część ciała. W tym czasie nad ciałem zaczęły już latać ogromne muchy. Wtedy Sagawa zdał sobie sprawę że powoli traci Renee. Zaczął rąbać ciało na kawałki, które następnie wkładał do walizek w tym celu zakupionych. Nawet podczas tej czynności czuł ogromne podniecenie seksualne. Masturbował się przy pomocy ręki Renee. Zaczął przeżuwać resztki jej nosa. Słyszał jak w jego ustach chrupią chrząstki. Wargi dziewczyny odciął i odłożył na bok. Pomyślał, że przydadzą mu się później. 'Chciałem jej język. Nie mogłem otworzyć jej dolnej szczęki, ale wyciągnąłem język między zębami.' Odciął język, włożył do ust. W lustrze obserwował siebie żującego ową część ciała. Następnie wydłubał oczy. Na końcu zaczął przyglądać się i badać organy wewnętrzne. Potem odciął Renee głowę. Brakowało w niej tylu organów, że przypominała pustą czaszkę. Powiesił ją za włosy na przeciwko siebie. Żując oko doszedł do wniosku, że jest ludożercą. Gdy skończył pakować części ciała do walizek minęła północ. Wezwał taksówkę. Pojechał do parku, miał zamiar wyrzucić walizki do stawu. Jednak wszędzie byli jacyś ludzie. W końcu porzucił walizki. Gdy Issei wracał do domu, ktoś zauważył dłoń która wystawała z jednej z walizek. Wezwano policję, która dokonała makabrycznego odkrycia. Przez następne dni Issei zjadał pozostałe w lodówce części Renee. Z każdym kolejnym dniem smakowały znacznie lepiej. Gdy po dwóch dniach do drzwi mieszkania Sagawy zapukali policjanci, Issei bez słowa wpuścił ich do środka. Policjanci otworzyli lodówkę, odkryli w niej części kobiecego ciała, w tym usta. Sagawa swobodnie opowiedział o tym co zrobił. Dodał też, że jest umysłowo chory. Przedstawione dowody przekonały sędziego, że Sagawa jest psychicznie chory i nie powinien mieć procesu. Issei trafił do zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Lekarze którzy go badali, stwierdzili że nigdy nie był w żaden sposób leczony. Podczas pobytu w szpitalu Issei czytał bardzo dużo książek poświęconych innym ludożercom. 'Zdałem sobie sprawę z tego, że nie jestem nikim niezwykłym.' Z owych książek nauczył się również, jak popełniać tego typu zbrodnie by nie dać się złapać. W 1984 roku Issei wyjechał do Japonii. Stało się to dzięki pieniądzom jego ojca, który zapłacił za to by Sagawa został przeniesiony do szpitala psychiatrycznego w Tokio. Szef tamtejszego szpitala był temu bardzo przeciwny, uważał że Issei jest całkowicie zdrowy i powinien wylądować w więzieniu. Issei spędził tam tylko 15 miesięcy. Dzięki staraniom swego ojca wyszedł na wolność w sierpniu 1985 roku. Sagawa bardzo lubił głośno mówić o tym czego dokonał. Wystąpił w kilku filmach pornograficznych i napisał cztery nowele. Książka w której szczegółowo opisywał swoją zbrodnię sprzedała się w ponad 20 tysiącach egzemplarzy. Dzięki swemu ojcu mógł głośno mówić o morderstwie z którego był dumny. Sagawa wciąż pozostaje w blasku reflektorów. Udziela wielu wywiadów, jest gościem wielu programów telewizyjnych. Jest bardzo zadowolony z owej popularności. 'Publiczność zrobiła ze mnie ojca chrzestnego ludożerstwa, jestem z tego powodu bardzo zadowolony.' Na swojej stronie internetowej Issei wyjawia sekrety owej zbrodni, przekonuje też dlaczego ludożerstwo nie jest takie złe. Można tam też znaleźć obrazy które wyszły spod ręki Sagawy. Issei pragnie by zjadła go jakaś młoda europejska kobieta. Tylko to go uratuje i wyzwoli.
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Ramirez Richard [Nightstalker // Nocny łowca]
Początek horroru 28 czerwca 1984 roku diabeł przekroczył granice piekła i przybył na ziemie, do Los Angeles, do domu 79-letniej Jennie Vincow. Tego dnia w Los Angeles było niezwykle duszno. Gdy zbliżał się nieco chłodniejszy wieczór, Jennie uchyliła okno by do mieszkania wpadło trochę świeżego powietrza. Wtedy, jak opadający liść, pojawił się upadły anioł. Przez otwarte okno wszedł do domu. W podobny sposób demon opuścił to mieszkanie. Zostawił swoja ofiarę zgwałconą... prawie poćwiartowaną. "Ciało Jennie Vincow znalazł jej syn, mieszkający nad mieszkaniem swojej matki, nieco bliżej parku Forrest Lawn" donosił Los Angeles Times. "Jej gardło było podcięte, ciało było wielokrotnie dźgane nożem". Policja była wstrząśnięta. Jednak podczas nadchodzących miesięcy policjanci mieli mieć do czynienia z kimś chyba równie, jeśli nie bardziej, opętanym rządzą krwi i zabijania co Kuba Rozpruwacz czy bardziej współczesny Dusiciel ze Wzgórz. Wkrótce tez prasa nazwała go "Nocny Łowca". Richard L. Linedecker, autor powieści grozy, określił go jako kogoś bardziej przerażającego niż bohaterowie opowieści Stephena Kinga czy Clive'a Barkera. Nocny Łowca nie był fikcyjną postacią, on naprawdę istniał. Niecały rok po morderstwie Jennie, potwór ponownie dał znać o swoim istnieniu. Tym razem czekał na swoja ofiarę na obrzeżach L.A. 17 marca 1985 roku Maria Hernandez wprowadzała samochód do garażu, nieświadoma tego, że jest obserwowana przez mordercę. Gdy wysiadła z samochodu napastnik pojawił się obok niej. Wyciągnął pistolet, wycelował i oddał strzał. Maria upadła. Zabójca, myśląc że Maria nie żyje, przeszedł nad jej ciałem i wszedł do domu. Ale Maria miała szczęście. Kula trafiła w breloczek kluczyków samochodowych i kobieta otrzymała tylko niegroźny postrzał w rękę. Jednak współlokatorka Marii nie miała już tyle szczęścia. Gdy ta uznała że bezpiecznie może wejść do środka, odkryła że jej przyjaciółka, Dayle Okazaki niestety spotkała mordercę. Tym razem kula bezbłędnie znalazła swój cel. 33-letnia Okazaki leżała w kałuży własnej krwi, jej głowa była roztrzaskana przez pocisk wystrzelony z bardzo bliskiej odległości. Demon zniknął równie szybko jak się pojawił. Policja stała w martwym punkcie. Wszystko co wiedzieli o napastniku to co powiedziała Hernandez: wysoki, szczupły, ciemny, być może Hiszpan. Teraz zabójca nie czekał blisko roku by znów zabić. Uderzył w przeciągu niecałej godziny. Jego kolejną ofiarą była drobna Tsai-Lian Yu. Kobieta prowadziła swojego Chevroleta ulica North Alhambra Avenue, gdy niedaleko parku Monterey jakiś mężczyzna zmusił ją do zatrzymania wozu. Po chwili wyciągnął ją na ulicę, nazwał dziwką i z zimną krwią zastrzelił. Szybko. Cicho. Pewnie. I znów zniknął równie szybko jak się pojawił. Policja zaczęła zadawać sobie sprawę ze swego nie najlepszego położenia. Wszystko czym dysponowali to lakoniczne zeznanie Marii Hernandez. Dziesięć dni później człowiek, którym według opisu mógłby być każdy mężczyzna w L.A., znów zaatakował. Tym razem nie skończyło się na strzelaninie. Napastnik musiał być bardzo chciwy krwi... To co stało się w domu państwa Zazzara to rzeź. Ciała państwa Zazzara znalazł następnego ranka ich syn. Vincent Zazzara został zabity strzałem w głowę, podczas drzemki na kanapie. Umarł szybko, w przeciwieństwie do swojej żony. Na twarzy kobiety wycięte były różne znaki, całe ciało było potwornie zmasakrowane. Clifford L. Linedecker tak opisuje to co policja znalazła na miejscu zbrodni: "Oni (policjanci) nigdy nie zapomną widoku potwornie okaleczonej twarzy Maxine Zazzara. Jej oczy były wydłubane, puste oczodoły wypełnione mieszaniną krwi i tkanek. Morderca wbił nóż w jej lewą pierś, zostawiając duży ślad w kształcie litery T. Było mnóstwo innych ran na szyi, twarzy, brzuchu i wokół wejścia do pochwy. Ta kobieta została zarżnięta..." Oficerowie śledczy znaleźli odciski butów, wyraźne ślady tenisówek. Ślady te sugerowały, że napastnik założył je już w domu państwa Zazzara. Nie było żadnych świadków, ale modus operandi był aż za bardzo oczywisty. Niestety nie było jakichkolwiek oczywistych śladów łączących owe morderstwa. Wszystko to były tylko domysły. Z każdym morderstwem napastnik stawał się bardziej brutalny, nikt nie wiedział czego teraz można się spodziewać. Ale doświadczenie mówi, że należało się czegoś spodziewać. Policjanci obawiali się kolejnych ataków. Nie trzeba było na to długo czekać. Starsi państwo, Harold i Jean Wu nie słyszeli jak napastnik wślizgnął się do ich domu, wczesnym rankiem 14 maja. Dopiero głośne uderzenie zbudziło panią Wu. Otworzyła oczy i zobaczyła człowieka stojącego nad nią, z pistoletem w dłoni. Obok niej leżał jej mąż, z kulą w głowie. Wtedy napastnik zaatakował kobietę. Bił ja pięściami, kopał, uderzał otwartą dłonią. Chciał dowiedzieć się gdzie są pieniądze. Po chwili związał jej ręce i zaczął przetrząsać szafki i szuflady szukając gotówki. Przerażona kobieta słyszała ciężkie sapanie swojego znajdującego się w stanie agonii męża, oraz wściekłego napastnika, który nie mógł nigdzie znaleźć pieniędzy. Przeszukawszy wszystkie możliwe skrytki napastnik wrócił do sypialni państwa Wu gdzie brutalnie zgwałcił skrępowaną 63-letnią kobietę. Gdy skończył, uśmiechając się zapiął spodnie i opuścił mieszkanie. Pani Wu, gdy już doszła do siebie, zeznała policji że napastnik był wysokim, szczupłym mężczyzną. Miał ciemną karnację, hiszpańską urodę. Nie minęły dwa tygodnie i miał miejsce kolejny napad nieuchwytnego przestępcy. Tym razem ofiarą była atrakcyjna 41-letnia Ruth Wilson. Ruth obudziła się gdy ktoś zaświecił jej latarką w oczy. Gdzieś z tyłu burkliwy głos zapytał o pieniądze. Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć napastnik szarpnął ją, wyciągnął z łóżka i zaprowadził do pokoju jej 12-letniego syna. Używając jej syna jako zakładnika, napastnik dowiedział się gdzie schowana była biżuteria. Mężczyzna wydawał się zadowolony z tego co znalazł w skrytce i Ruth po cichu liczyła na to, że nic złego nie stanie się jej i jej synowi. Niestety, była w błędzie. Najpierw zamknął jej syna w szafie. Teraz został sam na sam z atrakcyjną kobietą, ubraną w różową koszulę nocną. Zaprowadził ją z powrotem do sypialni. Tam zerwał z niej ubranie. Zaraz potem związał nagą już kobietę. Po chwili kilkakrotnie brutalnie ją zgwałcił. Jego śmierdzący oddech i spocone ciało przyprawiało kobietę o mdłości. Nieoczekiwanie, pozostawił ją przy życiu... Odszedł, jednak "wracał" każdej nocy, w koszmarach... I ta kobieta zeznała policjantom, że napastnikiem był wysoki, szczupły mężczyzna o ciemnej karnacji. Ruth była pewna że był Hiszpanem. Szatańskie łowy Wszystkie zebrane dowody i zeznania świadków dawały policji jako taki opis mordercy. Podejrzany był mężczyzna o ciemnej karnacji, wyglądający jak Hiszpan, 25-30 lat. Nosił długie, rozpuszczone włosy. Miał szczupłą, dziobatą twarz z dobrze uwydatnionymi kośćmi policzkowymi i grubymi ustami. Jego zęby nie były zadbane. Ten opis może nie był wystarczający, jednak opisywał potwora którym był ten mężczyzna. Wszyscy świadkowie zgodnie zeznali, że mężczyzna zawsze ubrany był na czarno. Policjanci wciąż przeczesywali miasto, jednak żaden z patroli nie natrafił na mężczyznę odpowiadającego temu opisowi. A napastnik jak gdyby nigdy nic wciąż atakował. Kolejny atak miał miejsce 1 czerwca, dzień po napaści na panią Wilson. Tym razem napastnik przyjął rolę satanisty. Ten atak był jednym z najbardziej brutalnych. Ofiarami były dwie kobiety. Emerytowana nauczycielka Malvina Keller i jej niepełnosprawna siostra Blanche Wolfe. Pani Keller miała 83, a pani Wolfe 79 lat. Zostały napadnięte we własnym domu, w podmiejskiej dzielnicy Monrovia. Zostały znalezione następnego ranka przez ogrodnika który zajmował się małym ogródkiem staruszek. Ich czaszki były roztrzaskane przy pomocy młotka. pani Wolfe leżała w kałuży krwi. Kobieta została też zgwałcona. Pani Keller, która była cała pocięta, miała zmiażdżone ręce i nogi. Leżał na nich przewrócony stół. "Policja znalazła znak pentagramu, namalowany szminką na udzie Malviny Keller" - tak Clifford L. Linedecker opisuje miejsce zbrodni. "Kolejny namalowany pentagram znaleziono na ścianie sypialni, gdzie leżała Blanche Wolfe. Pentagram był odwrócony - znak zła, znak Szatana." Znaki te nie były zaskoczeniem dla Shermana Blocka, szeryfa stanu Los Angeles. Już wcześniej podejrzewał, że morderca może mieć coś wspólnego z kultem Szatana. Np. na miejscu morderstwa Dayle Okazaki znaleziono czarna czapkę z daszkiem, z emblematem hard-rockowej grupy AC/DC. Grupa ta znana jest ze swoich 'diabelskich' tekstów. Nawet Los Angeles Times zamieścił na ten temat odpowiednią notatkę: "Władze skupiły się na fragmencie sześciominutowego utworu grupy AC/DC zatytułowanego "Night Prowler", umieszczonego na wydanym w 1979 roku albumie "Highway to Hell". Oto fragment utworu: 'Co to za hałas za Twoim oknem? Co to za cień na zasłonie? Gdy będziesz leżał nagi w łóżku jak ciało w grobie, wszystko się zatrzyma gdy wślizgnę się do Twojego pokoju.'" Block widział w swoim życiu już tyle morderstw, że był w stanie rozróżnić różne motywy tych zbrodni. Jednak ta seria morderstw była najbardziej zaskakująca w całej jego karierze. On i jego ludzie musieli posuwać sprawę do przodu, nie mając dokładnego opisu napastnika oraz w zasadzie nie dysponując żadnym motywem przewodnim. Morderca wciąż pozostawał nieuchwytny i tylko to się teraz liczyło. Wszystko wskazywało na to, że ten mężczyzna, jak diabeł w legendach, z każdą kroplą krwi staje się mocniejszy. Przez następne sześć tygodni Los Angeles nawiedziła tak przeraźliwa fala zbrodni, że wyglądało to na kataklizm. Od dawna mieszkańcy nie byli tak przerażeni. Owo przerażenie szczególnie dawało się we znaki samotnie mieszkającym kobietom. Żadne zamki czy pancerne drzwi nie były wystarczającym zabezpieczeniem. Ponieważ napastnik nie wybierał swoich ofiar z żadnej grupy społecznej, płci, przedziału wiekowego, nikt nie mógł czuć się bezpiecznie. Całe miasto zastanawiało się: Kto będzie następny? Niektórzy sadzili, że skoro napastnik wyglądał na Hiszpana to będzie oszczędzał ludzi o takim wyglądzie. Jednak zapomniano o Marii Hernandez. Morderca nie pałał nienawiścią do żadnej grupy etnicznej, mordował bez zastanowienia, bez jakiejkolwiek selekcji. Nie ograniczał się też tylko do jakiegoś rejonu, jego obszarem było los Angeles i obszar w promieniu 40 mil. Był "zabójcą przy każdej okazji", jak napisał o nim Linedecker. Jego modus operandi był stały, motywy niewytłumaczalne. Jego włamania doskonale zorganizowane, przy okazji których często dochodziło do napaści seksualnych... wszystko to wskazywało na to, że pod wpływem impulsu, w jego mózgu rodziła się potrzeba natychmiastowego rozładowania emocji. Między 1 czerwca a połowa sierpnia 1985 roku Nocny Łowca zaatakował dziewięć razy. Gazety nazwały go "Valley Intruder" (Intruz z Doliny). Ofiarami były: Patty Higgins, 32 lata, 27 czerwca, Arcadia. Kobieta została zamordowana w swoim domu, miała poderżnięte gardło. Mary Louise Cannon, 75 lat, 2 lipca, Arcadia. Znaleziono ja we własnym domu, była bardzo pobita, miała poderżnięte gardło. Diedre Palmer, 16 lat, 5 lipca, Arcadia. Dziewczyna została brutalnie pobita we własnym domu. Przeżyła. Joyce Lucille Nelson, 61 lat, 7 lipca, park Monterey. Kobieta została napadnięta we własnym domu, zmarła na skutek bardzo ciężkiego pobicia pałką. Linda Fortuna, 63 lata, 7 lipca, park Monterey. I ta pani została napadnięta we własnym domu. Napastnik chciał ją zgwałcić, jednak nie mógł osiągnąć erekcji. Kobieta przeżyła, mieszkanie zostało okradzione. Maxson i Lena Kneiding, 66 i 64 lata, 20 lipca, Glendale. Małżeństwo zostało zastrzelone we własnej sypialni, podczas snu. Po śmierci napastnik zmasakrował ich zwłoki. Mężczyźnie prawie odciął głowę. Rodzina Assawahem, 20 lipca, Sun Valley. Mężczyzna, Chitat, 32 lata, napastnik przystawił mu pistolet do głowy i strzelił. Jego żona, 29-letnia Sakima została dwa razy zgwałcona, napastnik zmusił ją także do seksu oralnego. Potem kobieta musiała słuchać jak morderca bił jej 8-letniego syna. Po tym wszystkim napastnik opuścił mieszkanie, zabierając wcześniej wszystkie znalezione pieniądze. Christopher i Virginia Petersen, małżeństwo, 38 i 27 lat, 5 sierpnia, Northridge. Obydwoje otrzymali strzały w głowę, we własnym łóżku. Obydwoje jakimś cudem przeżyli. Ahmed i Suu Kya Zia, małżeństwo, 35 i 28 lat, 8 sierpnia, Bar Diamond. Ahmed zginął od kuli, we własnym łóżku. Jego żona została zakuta w kajdanki, była bita, kłuta nożem, gwałcona. Przeżyła. Po fali tych morderstw zabójca już na stałe zyskał przydomek "Nocny Łowca". Te dwa słowa idealnie opisywały mordercę. Te dwa słowa wryły się w pamięć ludzi, zwłaszcza mieszkańców Los Angeles. Los Angeles było przerażone. Presja policji W mieście cała policja była bezradna. Sprawa pojmania Nocnego Łowcy spędzała im sen z oczu. Nikt nie mógł czuć się bezpiecznie dopóki ten morderca był na wolności. Ale jak można schwytać tego wściekłego psa, który wydaje się być niewidzialny? Osobą najbardziej kompetentną by zająć się właśnie tą sprawą był Frank Salerno, detektyw, najlepszy z najlepszych. O seryjnych mordercach wiedział bardzo dużo, znał ich psychikę. To on odegrał kluczową rolę przy pojmaniu Dusicieli ze Wzgórz, którzy to dziesięć lat wcześniej terroryzowali Los Angeles. On też, jako pierwszy zauważył że w mieście znów grasuje seryjny morderca. W czerwcu 1985 roku, niedługo po tym jak dokonano pierwszych morderstw, Salerno zaczął łączyć podobieństwa każdej ze zbrodni. W przypadku 6 morderstw wiele rzeczy do siebie pasowało. Te same odciski palców, łuski nabojów wystrzelonych z broni tego samego kalibru. Nawet ta sama metoda dostawania się do domów ofiar. Te same odciski butów - tenisówek firmy Reebok, rozmiar 11. Osoby które widziały napastnika również podobnie go opisywały: wysoki, wychudzony, ciemna karnacja, wiek miedzy 20 a 30 lat. Zdecydowanie brzydki. W wielu przypadkach napastnik pozostawił po sobie ślady wskazujące na związki z satanistami. W mieszkaniu Malviny Keller znaleziono narysowane pentagramy. Ruth Wilson, która przeżyła napad, zeznała że napastnik kazał jej mówić 'Kocham Szatana'. Groził że ją zabije jeśli tego nie powie. Podobnie było z innymi ofiarami które przeżyły spotkanie z mordercą. Znaleziono także czapkę z logo grupy AC/DC. Niektóre utwory tej grupy miały zabarwienie satanistyczne. Salerno zebrał to wszystko w jedną całość i zapoznał z tym kapitana Roberta Grimma. Grimm był pod wrażeniem i pozwolił Frankowi na wymianę notatek z detektywami zajmującymi się tą sprawą. Linedecker pisze w swojej książce: "Grimm poznał się na mądrości i doświadczeniu Salerno. Nikt nie chciał sytuacji podobnej do tej w której znajdowała się obecnie policja LA. Każdy oddział pracował samodzielnie. Wyniki takiej pracy było niezadowalające." Salerno i Grimm chcieli stworzyć jeden zespół, składający się z najlepszych detektywów LA. Departament Policji Los Angeles zgodził się przygotować odpowiednią grupę ludzi do pracy pod dowództwem Salerno. Grupa miała zająć się tylko i wyłącznie schwytaniem groźnego mordercy. Wreszcie wszystkie jednostki pracowały wspólnie, mając określony cel. Salerno dobrał sobie również dwóch swoich ludzi którzy zajmowali się wcześniejszymi morderstwami Nocnego Łowcy. Okazali się bezcenni przy kontrolowaniu pracy całego zespołu. Jednym z nich był detektyw Gil Carillo. Zajmował się sprawą Okazaki. Carillo odpowiedzialny był za stworzenie komputerowej bazy danych dotyczącej popełnionych napadów i morderstw. Detektyw Russell Uloth pomógł Salerno określić z jak bardzo psychopatycznym mordercą mają do czynienia. Badania zwłok pani Zazzara dowiodły że wszelkich okaleczeń na jej ciele morderca dokonał po jej śmierci. Wydłubane oczy, oczy które morderca zabrał ze sobą, sugerowały, że było to morderstwo rytualne. W czasie gdy detektywi zbierali coraz to nowe informacje o mordercy, ten, bez najmniejszych przeszkód, dokonywał kolejnych morderstw. Kolejna seria morderstw spowodowała wzrost liczby detektywów zajmujących się ta sprawą. Na początku sierpnia do sprawy przydzielonych było 200 oficerów śledczych. Była to największa w historii grupa ludzi pracujących nad jedną sprawą. Oprócz tego Salerno zatrudnił ekspertów z FBI, którzy mieli przedstawić i przeanalizować listę aktualnie działających seryjnych morderców. Sprawdzając każdy trop, detektywi również pytali satanistów o różnego rodzaju rytuały związane z kultem Szatana. Idąc tym tropem, detektywi sprawdzali różne organizacje satanistyczne. Interesowali ich członkowie owych grup. Niestety, nie znaleźli nikogo podejrzanego. Sprawdzając miejsca spotkań satanistów we wschodnim LA odkryli odciski butów - były to Reeboki, numer 11. Dokładnie takie same, jak te pozostawiane w miejscach zbrodni. Salerno chciał by morderca czuł na karku oddech detektywów. Już wiele razy tego typu działania przynosiły zamierzony skutek. Morderca, czując osaczenie popełnia jakiś prosty błąd który go całkowicie demaskuje. W tym celu detektywi informowali media o każdym nowym odkryciu, nawet zupełnie nieistotnym, niesprawdzonym. Morderca musiał wiedzieć, że śledztwo zbliża się do wielkiego finału. Na sierpniowej konferencji prasowej po raz pierwszy poinformowano zaniepokojonych przedstawicieli prasy o tym, że w dolinie Los Angeles grasuje groźny seryjny morderca. "Uważamy, że jest pewna osoba odpowiedzialna za więcej niż jedno morderstwo, za wielokrotne morderstwa." - oświadczył Robert A. Edmonds, asystent szeryfa hrabstwa LA. Sherman Block, szeryf hrabstwa LA, zapewnił społeczeństwo że policyjni agenci przeszukują ulice miasta by złapać mordercę. Poproszono społeczeństwo o spokój, jak również o uwagę, oraz by informowali o jakichkolwiek dziwnych sytuacjach mających miejsce w ich sąsiedztwie. Konferencja prasowa zapoczątkowała kampanię, której celem miało być zainteresowanie społeczeństwa pomocą w schwytaniu groźnego przestępcy. Rozprowadzano ulotki, na każdym słupie miał zawisnąć list gończy z portretem przestępcy. Mieszkańcy miasta nie mogli nie zauważyć rozlepionych wszędzie dużych plakatów z podobizną mordercy. I wtedy zaczęło się cos dziać. Dzwonili ludzie, przysyłano listy, informowano policję o dziwnych sytuacjach zaobserwowanych w sąsiedztwie, lub o sąsiadach podobnych do Nocnego Łowcy. Żaden z tych sygnałów nie został pominięty. Przesłuchano wielu transwestytów, włóczęgów i bezdomnych... to głównie tacy ludzie byli uważani za "dziwaków z sąsiedztwa". Strach który zawładnął społeczeństwem LA miał się teraz przeistoczyć w opór. Ludzie zaczęli organizować się w grupy myśliwych, chcących złapać mordercę. Jeśli chciał na nich polować, niech poluje, teraz będą na niego czekać. Wszyscy byli zaopatrzeni w broń, naładowaną i gotową do użytku. Byli gotowi na spotkanie z mordercą. Morderca zauważył te zmiany. Teraz w nocy w domach paliły się światła, w oknach byli ludzie. W większych budynkach byli wynajęci strażnicy. Grupy ludzi przeszukiwały parki, boczne uliczki. Okna sypialni było zamknięte, niektóre zabite gwoździami. Przed domami paliły się światła. Wszystko to stało się dla niego wyzwaniem. W każdym miejscu w mieście byli policjanci w cywilu. Wozy patrolowe przemierzały wszystkie ulice. Ochotnicy zostali upoważnieni do przeszukiwania podejrzanych osób i ewentualnego ich zatrzymania. Dla mordercy był to najwyższy czas by wyjechać z LA. Mógł opuścić LA i zacząć mordować gdzieś indziej. Richard Ramirez 17 sierpnia 1985 roku, gdy słońce zaczęło zachodzić nad San Francisco, poobijany rudawy Pontiac Grand Prix z 1978 roku zjechał z autostrady nr 80 i zaczął powoli przemierzać ulice przedmieścia. W przeciągu kilku godzin, samochód znalazł się w sąsiadującym Lake Merced. Było już bardzo późno. Samochód zatrzymał się w najciemniejszym miejscu w okolicy. Nocny Łowca znów się pojawił. Sprawdził czy jego pistolet jest nabity i udał się w kierunku dwupiętrowego domu. Wysoki, chudy, brzydki 25 letni mężczyzna nazywał się Richard Ramirez. W pewnym momencie zatrzymał się. Obejrzał się w stronę samochodu. Postanowił pozostawić to auto. Uznał, że tak będzie dla niego bezpiecznie. Miał przed sobą całą noc, ukradnie inny samochód. Ale teraz miał coś ważniejszego do zrobienia. Trzymając w dłoni ciężki rewolwer zbliżył się do domu starszego chińskiego małżeństwa, państwa Pan. Do domów tego typu bardzo łatwo można było się dostać. Ramirez doskonale o tym wiedział... wystarczyło tylko pchnąć szybę w jednym z nisko umieszczonych okien i już było się w środku, prawie bezszelestnie. Teraz Szatan kierował każdym jego ruchem, morderca czuł Jego obecność. Dlaczego miałby się obawiać że zostanie złapany? Większość mieszkańców już o nim słyszała, jednak nie wszyscy. Diabeł zatyka im uszy gdy śpią. I on, Richard Ramirez, zrobi kolejny krok. Uciszy ich na zawsze. Potrzeba dużo krwi by wyżywić Piekło, by podtrzymać płomienie. Wewnątrz domu Richard spojrzał na zegarek. Była północ, dobra pora by zabić. Jeszcze raz sprawdził broń. Była naładowana. Większość domów zbudowana była w podobny sposób, instynktownie wiedział gdzie jest sypialnia. Bez zastanowienia wszedł do sypialni, małżeństwo smacznie spało gdy pociągnął za spust. Uwielbiał patrzeć jak ich ciała reagują na strzały. Jego zmysły były wyostrzone... obserwował ich walkę ze śmiercią, słyszał jak ich gardła błagają o powietrze, widział jak poduszki pochłaniają życiodajny płyn wypływający z ich roztrzaskanych czaszek. jednak nie było aż tyle czasu by się temu ciągle przyglądać. Zostało jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Trzeba zostawić w domu wiele śladów mówiących policji że są jeszcze daleko od złapania Nocnego Łowcy. ***** Następnego dnia dom państwa Pan odwiedził ich syn. Zastał swojego ojca martwego, w łóżku. Matka leżała obok niego, bardzo poważnie ranna. Ściany domu były pokryte symbolami Szatana. Szuflady były przetrząśnięte. Okno z boku domu było otwarte. Od okna do sypialni państwa Pan prowadziły ślady butów - Reeboków. Pani Alberta Pan przeżyła napad, ale została inwalidką. Jej mąż niestety zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Policja San Francisco natychmiast zorientowała się, że Nocny Łowca pojawił się w ich mieście. Wszystko idealnie pasowało do modus operandi seryjnego zabójcy z LA. Kule znalezione w ciałach ofiar porównano z tymi które znaleziono w LA. Wszystko się zgadzało. Detektyw Frank Kowalski porównując własne notatki z notatkami detektywa Salerno zauważył, że Pontiac z roku 1978 który był widziany w pobliżu miejsca zbrodni pasuje do opisu samochodu widzianego w pobliżu miejsc morderstw w LA. Był to ten sam samochód i ten sam maniak. Władze zaczęły zastanawiać się czy cztery poprzednie morderstwa popełnione w San Francisco nie są dziełem Nocnego Łowcy. Teraz wydawało się to bardzo prawdopodobne. "1 lutego policja znalazła okaleczone ciał Christiny Caldwell (58 lat) i jej siostry, Mary (70 lat). Miały dziesiątki ran kłutych. W raporcie koronera czytamy, że boczne okno było otwarte, było również dużo odcisków palców, dłoni, śladów butów." Detektyw Kowalski twierdzi jednak, że większość odcisków należała do sąsiadów zamordowanych kobiet. "Kolejnego morderstwa dokonano na Masataka Kobayaki (45 lat), właściciela Masa - modnej restauracji na Nob Hill. Czwarta ofiara to Edward F. Wildgangs (29 lat), zastrzelony 2 czerwca. Strzał oddano z bardzo bliskiej odległości, w prawą skroń. Mężczyzna zmarł dwa dni później. Jego dziewczyna, Nancy Brien, została zgwałcona, ale uszła z życiem." Z zeznań Nancy wynika, że napastnikiem był Richard Ramirez. Niezwłocznie rozpoczęto akcję informacyjną. Wszędzie pojawiły się ulotki i plakaty. "Cały departament został postawiony na nogi, jedynym naszym celem jest pojmanie mordercy." - zapewniał Richard Klapp, komisarz policji San Francisco. Podwojono liczbę nocnych patroli, zwłaszcza w dzielnicach zamieszkanych przez ludność narodowości hiszpańskiej. Szybko ustalono, że osobnik podobny do Richarda Ramireza niedawno mieszkał w małym hotelu przy 56 Mason Street. Kierownik hotelu zapamiętał go jako ponurego, śmierdzącego człowieka ubranego na czarno. Mężczyzna zrezygnował z pokoju w dniu w którym popełniono morderstwo w domu państwa Pan. Kierownik hotelu zeznał również, że na drzwiach znalazł narysowany pentagram, taki sam jaki morderca pozostawił na ścianach domu państwa Pan. ***** Richard Ramirez porzucił Pontiaca. Opuścił także San Francisco. Uczynił to w pośpiechu. Cieszył się, siedząc za kółkiem ukradzionej pomarańczowej Toyoty, zastanawiając się co zmusiło go do szybkiego opuszczenia miasta. Chyba chodziło o rozgłos jakiego całej sprawie nadały media i policja. Zwariowani ludzie. Teraz, jadąc w kierunku Mission Viejo, miejsca w którym żyją dzieci bogatych mieszkańców LA, pokaże im kto jest sprytniejszy. Dzisiejszej nocy ktoś zginie, ale nie w San Francisco, jak spodziewa się policja, tylko w Mission Viejo, bardzo blisko LA. Był 25 sierpnia, zaraz po północy. William Carns i jego narzeczona Renata Gunther smacznie spali w swoim domu przy Christiana Drive. Richard zaparkował swój samochód w cieniu, wszedł do mieszkania i zaczął szukać sypialni. Uśmiechnął się gdy zobaczył śpiącą parę. Obydwoje byli młodzi, Renata była piękną kobietą. Piękne ofiary. Wyciągnął rewolwer i strzelił w głowę mężczyzny. Carns drgnął i przestał się ruszać. Po chwili obudziła się Renata. Richard nachylił się nad nią, sapał, nazywał ją dziwką, śmiał się w twarz. Mogła przyjrzeć się jego okropnej twarzy. Rzucił się na nią i zgwałcił. Krzyczał jej w twarz, że ja zabije jeśli nie odda się Szatanowi. Błagając o życie zrobiła wszystko co jej kazał. Zanim ją wypuścił, wsadził jej głowę w swój rozpięty rozporek. Dziewczyna przeżyła. Napastnik znów zniknął w ciemnościach. ***** Donna Myers i Serafin Arredondo, para przyjaciół mieszkająca w El Sobrante, dzielnicy San Francisco, dokonali niezwykłego odkrycia. Donna często wynajmowała swój dom podróżnym, zauważyła że od czasu do czasu mieszkał u niej mężczyzna znany jej jako 'Ricky'. Kobieta zeznała na policji że mężczyzna ten miał chyba hiszpańskie korzenie, był wysokim, szczupłym i dziwnie wyglądającym człowiekiem. Co więcej, był bardzo podobny do mężczyzny przedstawianego na plakatach, znanego jako Nocny Łowca. Ricky pochodził z El Paso, w stanie Texas, podróżował po Kalifornii, głównie między San Francisco i Los Angeles. Kobietę zainteresowało jego czarne ubranie i dziwne zachowanie. Donna zapamiętała pewne wydarzenie. Kiedyś weszła do pokoju w którym goście oglądali telewizję. Był tam Ricky. Oglądał wiadomości, w których mówiono o ostatniej ofierze Nocnego Łowcy. Wydawał się bardzo zainteresowany tymi informacjami. Gdy ja zauważył, odwrócił się do niej i powiedział: "Teraz pewnie nie byłabyś zdziwiona gdyby okazało się że to ja jestem Łowcą." Wtedy potraktowała to jako dziwną przechwałkę, jednak przypomniała sobie o tym gdy zobaczyła notatki w gazetach. To wspomnienie przeraziło ją. Arredondo, przyjaciel pani Myers często ją odwiedzał. Pamiętał że kupił od Ricky'ego pierścionek z diamentem i spinki do mankietów. Ricky mówił że nie ma pieniędzy i sprzedał te rzeczy po bardzo przystępnej cenie. Po pewnym czasie Arredondo przeczytał w gazetach, że Nocny Łowca bardzo często okrada swoje ofiary... Wtedy pomyślał, że może... te spinki... Policjanci zatrzymali biżuterię. Po dokładnym zbadaniu okazało się że została skradziona jednej z ofiar. Nikt nie wiedział kiedy Ricky znów odwiedzi dom pani Myers. Policjanci w cywilu ciągle obserwowali okolice. Od tej pory chyba wszystko zaczęło się toczyć zgodnie z planem detektywów. W czasie przesłuchań pani Myers znaleziono porzuconą pomarańczową Toyotę. Ten sam samochód widziano w okolicach posiadłości Williama Carnsa, w nocy gdy ostał zamordowany. Policjanci obserwowali ten samochód przez 24 godziny zanim zdecydowali się go dokładnie przeszukać. Chcieli mieć pewność że nie wystraszą mordercy. Jednak badania samochodu nie przyniosły spodziewanych efektów. Udało się zebrać kilka dobrych odcisków palców. Do analizy tych śladów użyto nowego systemu komputerowego. Po kilku minutach od wprowadzenia danych do komputera ustalono że odciski palców należą do drobnego złodzieja i handlarza narkotyków, niejakiego Ricardo Ramireza. Teraz policja miała konkretnego podejrzanego. Pozostało tylko zebrać o nim jak najwięcej informacji i złapać go zanim dokona kolejnego morderstwa. ***** Ricardo Ramirez urodził się w hiszpańskiej dzielnicy miasteczka El Paso, w stanie Texas, 28 lutego 1960. Jako dziecko żył w ubóstwie, należał też do młodzieżowego gangu. Jego rodzice, ojciec Juan, nielegalnie przebywający w USA, i matka Mercedes mieli siedmioro dzieci. Ricardo był najmłodszy. Mercedes starała się jak mogła by jej rodzina była porządna i katolicka. Udało jej się dobrze wychować szóstkę swoich dzieci. Niestety Ricardo miał pecha. Nauczyciele twierdzili że mógłby być dobrym uczniem gdyby bardziej przykładał się do nauki. Jednak Ricardo wolał inaczej spędzać czas. Dwa razy nie ukończył dziewiątej klasy. We wcześniej młodości zaczął włamywać się do mieszkań. Kilka razy był łapany przez policję. Wtedy trafiał pod opiekę kuratora, był częstym uczestnikiem programów dla trudnej młodzieży. Za którymś razem trafił w końcu do zakładu poprawczego. Interesował się tylko trzema rzeczami, i na nich mu tylko zależało. Były to sztuki wojenne, marihuana i heavy metal. Jego przyjaciele z lat szkolnych wspominają, że uwielbiał muzykę takich zespołów jak Black Sabbath i Judas Priest. Interesował się też okultyzmem i satanizmem, czarną magią. Gdy matka posyłała go na lekcje religii, mając nadzieje że odkryje odpowiednia drogę życia, Richard uczył się pilnie, jednak zupełnie inaczej wszystko interpretował. Często po lekcjach religii udawał się do biblioteki i czytał o Szatanie i upadłych aniołach. Richard w czasach swej młodości był podejrzany o serię włamań, jednak policja nie mogła mu niczego udowodnić. Po raz pierwszy został aresztowany za posiadanie marihuany. Po kilku miesiącach znów został aresztowany za to samo przestępstwo. Trzeci raz aresztowano go za niebezpieczną jazdę samochodem przyjaciela. Uniknął więzienia zgadzając się na pracę w ośrodku dla trudnej młodzieży. Karę zawieszono na trzy lata. Był pod nadzorem kuratora. Gdy miał 20 lat, skończył się okres zawieszenia i nadzoru kuratorskiego, Richard Ramirez opuścił El Paso. Od czasu gdy opuścił rodzinny Texas, do czasu gdy zaczął mordować niewinnych ludzi, Richard wpadał w mniejsze kolizje z prawem. W 1984 roku został zatrzymany i sfotografowany gdy prowadził skradzione auto. Nie został za to ukarany. W tym czasie posługiwał się również innymi nazwiskami. Znany był jako Richard Moreno, Noah Jimenez, Nicolaus Adame, Richard Munoz czy Richard Mona. Nie robił nic więcej poza braniem narkotyków i włóczeniem się po barach Kalifornii. Zawsze ubrany na czarno, pod wpływem narkotyków często wprowadzał się w satanistyczny trans. Aresztowanie Był słoneczny poranek 31 sierpnia 1985. Richard Ramirez wysiadł z autobusu który właśnie przyjechał do Los Angeles z Phoenix, Arizona. Pojechał do Phoenix zaraz po zamordowaniu Williama Carnsa. W Phoenix kupił działkę kokainy od znajomego handlarza. Po udanych zakupach wrócił do LA, najprawdopodobniej planując kolejne morderstwo. Nie wiedział nic o tym że policja już zna jego personalia, ma jego zdjęcie. Zdjęcie i dane ukazały się w każdej gazecie wydawanej w LA. Spokojnie chodził po mieście, nie zdając sobie sprawy z tego że wszędzie jest jego wyraźne zdjęcie. Udał się w kierunku wschodnim, do hiszpańskiej dzielnicy. "Mężczyzna podejrzewany o popełnienie serii okropnych zbrodni został zauważony w sobotę o 8:30, gdy wszedł do małego sklepiku z alkoholami przy 819 S. Towne Avenue. Ubrany był w czarne jeansy i koszulkę z logo Jack Daniel's. W sklepie zauważył że na pierwszej stronie gazet jest jego zdjęcie." - tak pisało o tym wydarzeniu Los Angeles Times. Sklepikarz zauważył, że Richard spanikował gdy zobaczył swoje zdjęcie w gazetach. Upuścił gazetę i wybiegł ze sklepu. Inni ludzie obecni w sklepie natychmiast go rozpoznali i zaczęli pościg. Uciekając przez hiszpańską dzielnicę która znał bardzo dobrze, Richard miał spore szanse na zmylenie pościgu. Skręcił w Mott Street. Akurat zaczynał się weekend, ludzie nie szli do pracy. Był słoneczny poranek, większość z nich wyszła na ulice. Wszyscy obserwowali uciekiniera. Niektórzy ludzie zatrzymywali wozy patrolowe policji i wskazywali Nocnego Łowcę. Inni dzwonili i zawiadamiali policjantów, że w ich okolicy pojawił się poszukiwany morderca. Wkrótce siedem oddziałów policji uczestniczyło w pościgu. Jeden, dwóch, może trzech świadków mogłoby się mylić... ale nie cała okolica. Policjanci wiedzieli, że Ramirez to ich człowiek, chłopak z sąsiedztwa... człowiek którego wydali jego ludzie. Dla Ramireza był to koszmar. Wszystko wokoło zaczęło się kurczyć, było coraz mniej miejsca, coraz mniej powietrza. Pod koszulką serce waliło mu jak młot. Czuł że Szatan go opuścił. Nie ma ucieczki. Ludzie go otoczyli. Nie mógł się ruszyć. Już czuł jak czyjeś dłonie blokują jakikolwiek ruch. Wstyd mu było za swoich własnych ludzi, to właśnie oni go zdradzili. Usłyszał syreny policyjne. Zaczął szlochać. Jego cały świat runął w gruzach. Zatrzymał się przed drzwiami jakiegoś domu. "Por favor, pomóż mi!" Kobieta zobaczyła tłum ludzi zbliżający się do Ramireza. Krzyknęła do nich "Jest wasz!" i zamknęła drzwi. Ramirez znów zaczął uciekać. Niestety potknął się na Hubbard Street. Chwyciło go czterech mężczyzn. Po kilkunastosekundowej szamotaninie obezwładnili napastnika. Jeden z mężczyzn uderzał Ramireza stalowym prętem. Czterej bohaterowie to 32-letni Manuel De La Torre, 55-letni Jose Burgoin i jego dwaj synowie, 21-letni Jaime, oraz 17-letni Julio. Inny mężczyzna, 56-letni Faustiono Pinon który nie pozwolił Ramirezowi ukraść samochodu należącego do jego córki. Gdy przyjechała policja Ramirez leżał na ziemi. Pilnowali go synowie pana Burgoina. Richard krwawił z licznych ran. Człowiek który mordował, okaleczał i bezlitośnie gwałcił leżał teraz na ziemi, i drżał jak przestraszony szczeniak oszołomiony przez nagły wybuch. Jeszcze kilkanaście minut temu, wolny, dumny i pewny siebie wysiadł z autobusu. Popychany w kierunku wozu policyjnego, Nocny Łowca przez łzy powiedział do aresztującego go policjanta: "Człowieku, zabij mnie! Nie zasługuje by żyć." Jeden jedyny raz Los Angeles i Richard Ramirez byli tego samego zdania. Długi proces Wszyscy byli pewni, że proces Nocnego Łowcy będzie krótki i zakończy się skazaniem na śmierć. Wszystkie dowody oskarżenia świetnie do siebie pasowały i się uzupełniały. Nikt nie spodziewał się że po zatrzymaniu mordercy jego proces będzie trwał prawie dwa i pół roku. Umożliwiły to istniejące kruczki prawne, jak też nieumiejętność współpracy oskarżonego ze swoimi obrońcami. Obrona wykorzystywała każdą lukę prawną by odwlec finał rozprawy. 4 września Richard Ramirez po raz pierwszy usłyszał o co jest oskarżony. "Stał z opuszczoną głową, podejrzany Richard Ramirez oskarżony był o dokonanie jednego morderstwa i siedmiu innych czynów karalnych dokonanych na początku maja w dolinie San Gabriel. Oskarżony był o dokonanie morderstwa, włamanie, gwałt, sodomię, zmuszanie do odbycia stosunku oralnego. Groziła mu za to kara śmierci." (Los Angeles Times) W tym samym czasie władze San Francisco oskarżyły go o spowodowanie śmierci państwa Pan (17 sierpnia) oraz o zamordowanie Williama Carnsa i gwałt na Renacie Gunther (25 sierpnia). "Podejrzany został zatrzymany kilka dni temu. Jest bardzo dużo dowodów które muszą być zbadane. Śledztwo w tej sprawie nadal trwa. Mam nadzieje że w przeciągu kilku tygodni wszystko to poukładamy, zapadną odpowiednie decyzje i sprawa zostanie zamknięta." (komentarz Reinera, przedstawiciela oskarżenia, dotyczący innych zbrodni o które podejrzewano Ramireza) Tak jak przewidział Reiner, w ciągu następnych miesięcy przedstawiono kolejne oskarżenia o popełnienie morderstw, usiłowanie morderstw, kradzieże, włamania i napady o podłożu seksualnym o różnym stopniu nasilenia. Detektywi zebrali dowody świadczące o popełnieniu morderstw lub gwałtów na następujących osobach: - Jennie Vincow (28 czerwca 1984); - Dayle Okazaki i Maria Hernandez (17 marca 1985); - Tsai-Lian Yu (17 marca); - Vincent i Maxine Zazzara (27 marca); - Harold Wu (14 maja); - Ruth Wilson (30 maja); - Malvia Keller & Blanche Wolfe (1 czerwca); - Patty Higgins (28 czerwca); - Mary Louise Cannon (2 lipca); - Diedre Palmer (5 lipca); - Joyce Lucille Nelson (7 lipca); - Linda Fortuna (7 lipca); - Mason i Lela Kneiding (20 lipca); - Chitat Assawahem (20 lipca); - Christopher i Virginia Petersen (6 sierpnia); - Ahmed Zia (8 sierpnia). Przy okazji wyszło na jaw kilka innych przestępstw, o popełnienie których wcześniej nie podejrzewano Ramireza. Chodzi o włamanie do rezydencji Thomasa Sandova (2 marca 1985), porwanie i zgwałcenie 8-letniej dziecka (20 marca), oraz włamanie do mieszkania którego właścicielka była Carla Hadsall. "Ten proces to cyrk... koszmarny maraton, który trwa już blisko 4 lata, kosztuje państwo blisko 2 miliony dolarów. W procesie wzięło już udział 6 obrońców, dokonano blisko 3 tysiące przesłuchań" (tak opisuje ten proces Linedecker). Już na samym początku relacje między Ramirezem i jego obrońcami, oraz między obrońcami i rodziną Ramireza były bardzo napięte. Sędzia Elva Soper wyznaczyła obrońcę z urzędu, był nim Allen Adashek. Jednak rodzina Ramireza chciała by bronił go inny obrońca, Manuel Barraza. Po długich sporach Barraza wycofał się. Stwierdził, że nie jest przygotowany by uczestniczyć w takim procesie. Gdy rozwiązano ten problem, Ramirez zgłosił uwagę, że nie chce by reprezentował go Adashek, ponieważ nie potrafi się z nim dogadać. Adashek był typem człowieka, który nie tolerował huśtawek nastrojów swojego klienta, nie tolerował jego złego zachowania w sądzie. W jego opinii Ramirez groził sędziemu, swoim zachowaniem udowadniał że jest niezdyscyplinowanym i szkodliwym społecznie oskarżonym. Na dłoniach miał narysowane pentagramy, które, gdy tylko miał okazję, wszystkim pokazywał. W październiku przyjęto wnioski Ramireza o odsunięcie od sprawy dotychczasowego obrońcy. Kolejnym obrońcą był Joseph Gallego, wynajęty przez siostrę Richarda, Rosę Flowers. Był to bardzo utalentowany 56-letni adwokat, który jako jeden z niewielu ludzi wierzył, że uda mu się 'wybronić' swojego klienta, znał środowisko Latynosów. Jeśli otrzymałby szansę, na pewno pokazałby się z dobrej strony. Jeśli otrzymałby szansę. Niestety, wkrótce został zwolniony. Czas mijał. Kolejnymi obrońcami byli Daniel i Arturo Hernandez. Zbieżność ich nazwisk była zupełnie przypadkowa. Obaj mieli słabe doświadczenie jeśli chodzi o sprawy morderstw, jednak to ich wybrała Rosa Flowers. Sędzia Soper osobiście przestrzegła, że pani Flowers nie powinna zatrudniać niedoświadczonych adwokatów. Rodzina jednak nie zmieniła zdania. Pod koniec października sędzia Soper, co prawda niechętnie, oficjalnie zatwierdziła zmianę obrońców Richarda Ramireza. Pierwszym ich ruchem była próba przeniesienia terminu rozpoczęcia procesu do na kwiecień 1986 roku. Przez te sześć miesięcy mieli się przygotować, by odpowiednio bronić swojego klienta. Sąd uznał że to za dużo czasu, jednak przeniósł początek procesu na 24 lutego następnego roku. Oskarżyciele, mimo niezadowolenia, zgodzili się na przesunięcie terminu. W międzyczasie w prasie ukazywały się komentarze dotyczące uległości sądu. Opinii publicznej nie podobały się częste zmiany obrońców Ramireza. Rok 1986 się skończył a proces nawet się nie zaczął. Za to wszystko płacili podatnicy. Candance Cooper, sędzia przewodniczący wstępnym przesłuchaniom, nie pozwolił na obecność prasy. Oczywiście pojawiły się odpowiednie komentarze. Przedstawiciele prasy wnieśli sprzeciw w wyniku którego sędziego Coopera zastąpił James T. Nelson. Ten wpuścił prasę na salę rozpraw. W lutym 1987 rozpoczęto wstępne przesłuchania. Miały one na celu rozpoznanie, które z dowodów mają jakieś znaczenie, które zostaną przedstawione podczas procesu. Przesłuchano ponad 30 osób. Wśród przesłuchiwanych były ofiary przestępstw popełnionych Ramireza i świadkowie. Obrona i oskarżyciele często wdawali się w sprzeczki słowne, zupełnie nie dotyczące sprawy. Obrona oskarżała sędziego o stronniczość i uprzedzenie do ich klienta, natomiast oskarżenie zarzucało obrońcom brak szacunku do miejsca w którym się znajdują. Sam oskarżony był całkowicie pozbawiony jakiegokolwiek wychowania. Sędzia Nelson często prosił, by obrońcy uspokoili swojego klienta. Obrońcy też nie wykazywali się znajomością zasad dobrego wychowania. Często, razem z Richardem, śmiali się i żartowali. "Ramirez... bardzo rozbawiony, żartował z obrońcami. Śmiali się na głos, nawet podczas przesłuchań. Wybuchnął głośnym śmiechem podczas zeznań pewnej kobiety, gdy ta opisywała jak ja gwałcił, obok leżał zamordowany małżonek. Zeznania te sprawiły że kilka osób zaczęło płakać. Czasami Ramirez otwarcie szydził z oskarżycieli. Uśmiechał się oglądając zdjęcia ofiar... zwłaszcza gdy zobaczył scenę, która sprawiła mu wiele przyjemności." ("Night Stalker") Ramirez był szczególnie zadowolony gdy patrzył na zeznających ludzi. Zdawał sobie sprawę ze strachu jaki wywołuje jego diabelskie spojrzenie. W końcu sędzia zwrócił mu uwagę. Kazał przestać. Ramirez zastanowił się przez chwilkę, ale po chwili znów wpatrywał się kolejnego świadka. Wtedy sędzia dał znak strażnikowi, który siła odwrócił głowę Ramireza. Richard niespodziewanie zaatakował strażnika. Kilka sekund później leżał już unieruchomiony. Po chwili został zabrany do celi. Obrońcy zaczęli protestować, jednak nikt ich nie słuchał. Przedstawiciele prasy byli zadowoleni. Wreszcie pokazano nieco sprawiedliwości. Wstępne przesłuchania zakończyły się 7 maja. Ramirez został oskarżony o 41 różnych przestępstw: 14 morderstw, 5 usiłowań morderstwa, 15 włamań, 4 gwałtów, 4 aktów sodomii i 3 zmuszeń do odbycia stosunku oralnego. Richard do niczego się nie przyznał. Proces miał się rozpocząć 2 września 1987 roku. Obrona znów poprosiła o przełożenie terminu. Proces przesunięto na 2 grudnia. Nowym sędzią został Michael Tynan. Zmiana ta wywołała kolejne opóźnienia. Wtedy też obrońcy poprosili o przeniesienie procesu poza okręg Los Angeles. Chcieli zapewnić swojemu klientowi uczciwy proces. W końcu panowie Hernandez nie mieli już żadnej możliwości by odwlec rozpoczęcie procesu. Ich działania przyniosły jednak jakiś skutek. Datę rozpoczęcia procesu ustalono na 1 lutego 1988 roku. Obrońcy spróbowali jeszcze raz. Tym razem uznali, że nie pozwolono im dokładnie przejrzeć dokumentów zebranych przez policjantów departamentu policji w Los Angeles. Znów wygrali trochę czasu. Rozpoczęcie procesu znów przeniesiono. Tym razem na czerwiec 1988 roku. Prawnicy po raz pierwszy byli tego samego zdania. Wiedzieli że będzie bardzo trudno znaleźć odpowiedni skład ławy przysięgłych. Przesłuchano blisko 3000 ludzi. W końcu wybrano potrzebna dwunastkę. Sześciu z nich było Latynosami. Proces Richarda Ramireza rozpoczął się 29 stycznia 1989 roku. Społeczeństwo amerykańskie już prawie zapomniało o terrorze jaki zasiał Nocny Łowca. Niektórzy jednak pamiętali, zwłaszcza ci, którzy to przeżyli. I to oni pragnęli sprawiedliwości. Sprawiedliwość Wszyscy na sali sądowej byli niezmiernie podnieceni w dniu rozpoczęcia procesu. Reporterzy przewidywali, że ten będzie trwał od 4 do 6 miesięcy. Na sali znajdowali się przedstawiciele telewizji, prasy jak również grupa detektywów która przyczyniła się do schwytania Ramireza, razem z Frankiem Salerno. Richard Ramirez siedział spokojnie na swoim miejscu. Był ubrany w klasyczny garnitur, miał ładnie ułożone włosy, na oczach ciemne okulary. Sędzia oficjalnie rozpoczął postępowanie. Swoja przemowę rozpoczął główny oskarżyciel, Philip Halpin. Przypomniał ławie przysięgłych, że są tu by osądzić potwora, który nie miał szacunku dla ludzkiego życia. Wiele razy je odebrał. Torturował ofiary. Niektóre pozostawił przy życiu, by cierpiały do końca swoich dni. Przypomniał zebranym, że ten potwór czcił diabła i składał mu ofiary, ich własne łóżka służyły za ołtarz. Bez wątpienia Ramirez jest winny, tak twierdził prokurator. Znaleziono przy nim cztery różne rewolwery. Odpowiedni ludzie sprawdzają teraz czy z tych broni zabitą którąś z ofiar. Biżuteria należąca do ofiar została znaleziona w domu siostry Ramireza, w El Paso. Kobieta traktowała te podarunki jako miłe prezenty. Wreszcie, na miejscach zbrodni znaleziono odciski palców i butów należących do Ramireza. byli tez naoczni świadkowie, którzy z całkowitą pewnością zidentyfikowali Ramireza jako gwałciciela, mordercę ich mężów czy narzeczonych. "Wszystkie te morderstwa to morderstwa pierwszego stopnia. Były zaplanowane. Popełniono je podczas napadów, podczas włamań. Dlatego też domagamy się kary śmierci." - tak zakończył swoje wystąpienie prokurator generalny. Obrońca Daniel Hernandez zrezygnował ze swojego pierwszego wystąpienia. Halpin zrobił takie wrażenie, że chyba nic nie można było powiedzieć by temu zaprzeczyć. W zasadzie, im dłużej trwał proces, nic nie wskazywało na to by Hernandez znalazł jakiś mocny punkt oparcia do obrony. Nie tylko dlatego że prokurator dysponował dowodami nie do podważenia, ale tez dzięki temu, że jego partner był całkowicie niewidoczny. Daniel Hernandez został sam na placu boju. 'Walka' od samego początku była nierówna. Po upływie miesiąca Daniel Hernandez poprosił o zwolnienie z obrony z powodów zdrowotnych. Wobec kosztownych opóźnień sędzia nie zdecydował się na zawieszenie procesu. By pomóc Danielowi, zastąpiono Arturo Hernandeza innym, znacznie lepszym adwokatem. Był nim Ray Clark. Clark rzeczywiście wziął trudy obrony na swoje barki. Był bardzo zdolnym adwokatem. Chciał udowodnić, że Ramirez podczas popełniania zbrodni był ofiarą pomieszania tożsamości. Jednak na taki rodzaj obrony było już za późno. Nie przyniosło to żadnego skutku. Przesłuchano 165 świadków. Większość z nich zeznawała przeciwko oskarżonemu. Wszyscy wskazywali Ramireza, rozpoznali Ramireza. Wspominali jego przekleństwa, modlitwy do diabła, nie potrafili zapomnieć tej pary diabelskich oczu, które teraz zasłonięte były przez ciemne okulary. Nic tez nie było w stanie zaćmić złego wrażenia jakie na początku zrobił sam oskarżony. "Podczas procesu morderca grał przed prasą. Pokazywał swoje dłonie, na których miał narysowane pentagramy. Innym razem, gdy prokurator wygłaszał listę popełnionych przez niego przestępstw uniósł dwa palce, symbolizujące rogi i zaczął śpiewać 'Evil... Evil... Evil...'" - tak opisuje zachowanie Ramireza podczas procesu Jay Robert Nash, autor książki 'Bloodletters and Badmen". Nie było to zachowanie którym można zaskarbić sobie 'przyjaźń' przysięgłych. Proces zakończył się w lipcu. Jedyne co pozostało to czekać na ogłoszenie wyroku. Opóźnienia nie ominęły nawet obrad ławy przysięgłych. Jednego z przysięgłych zwolniono za spanie podczas obrad. Inna przysięgła została zamordowana przez zazdrosnego chłopaka. Oczywiście znaleziono zastępców, ale to zabrało trochę czasu. Mijały miesiące a naród czekał na werdykt. Werdykt ustalono 20 września 1989 roku. Richard Ramirez został uznany winnym wszystkich zarzucanych mu czynów. Skazano go na śmierć w komorze gazowej. Sędzia zapytał Ramireza czy ma coś do powiedzenia. Ten, jak na Nocnego Łowcę przystało, oczywiście przeklął sąd, przeklął przysięgłych, przeklął świat. "Nie muszę wyglądać z tego pomieszczenia by zobaczyć wszystkich kłamców, nienawidzących, morderców, świrów. Sprawiacie że jestem chory... Jestem poza waszą wyobraźnią, poza dobrem i złem..." Jego słowa na nikim nie robiły wrażenia. Teraz najważniejsze było to, by nie pozostał poza komorą gazową. To było teraz najważniejsze. Richard Ramirez czeka na wykonanie egzekucji. Czas ten spędza w celi śmierci, w więzieniu w San Quentin. Niektóre ofiary czerwiec 1984 - Jennie Vincow - zgwałcona i zamordowana 17.03.1985 - Maria Hernandez - próba morderstwa 17.03.1985 - Dayle Okazaki - zamordowana 17.03.1985 - Tsai Lian Lu - zamordowana 27.03.1985 - Vincent Zazzara - zamordowany 27.03.1985 - Maxine Zazzara - bestialsko zamordowana 14.04.1985 - William Doi - zamordowany 14.04.1985 - Lille Doi - próba morderstwa 30.05.1985 - Carol Cyle - zgwałcona 27.06.1985 - Patty Elaine Higgins - zamordowana 02.07.1985 - Mary Louise Cannon - zamordowana 05.07.1985 - Whitney Bennet - próba morderstwa 07.07.1985 - Joyce Lucille Nelson - bestialsko zamordowana 07.07.1985 - Sophie Dickman - zgwałcona 20.07.1985 - Max Kneiding - zamordowany 20.07.1985 - Lela Kneiding - bestialsko zamordowana 20.07.1985 - Chainarong Khovananth - zamordowany 20.07.1985 - Somkid Khovananth - zgwałcona 05.08.1985 - Christopher Peterson - próba morderstwa 05.08.1985 - Virginia Peterson - próba morderstwa 09.08.1985 - Elyas Abowath - zamordowany 09.08.1985 - Sakina Abowath - zgwałcona 17.08.1985 - Barbara Pan - zamordowana 17.08.1985 - Peter Pan - zamordowany 24.08.1985 - William Carns - próba morderstwa 24.08.1985 - Inez Erickson - zgwałcona
1 note · View note
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Pickton Robert
Zaginione Wschodnie przedmieście Vancouver jest najbiedniejszą dzielnicą British Columbia. Jest też chyba najbiedniejszą dzielnicą w całej Kanadzie. Jak w każdej biedniej dzielnicy, króluje tam prostytucja i narkotyki. Dzielnica ta przyciąga wszystkich tych, którzy chcą się ukryć. Prostytutki są z natury nieuchwytne. Wiele z nich zaczyna swoją "przygodę" od ucieczki z domu. Potem zaczynają się ukrywać i tak już zostaje. Zmieniają nazwiska i adresy tak często, że detektywi raczej nie mają szans by je odnaleźć. Jeśli taka dziewczyna znika to nikt nie może powiedzieć czy zniknęła bo sama tego chciała, czy może przytrafiło się jej coś złego. Pomiędzy pierwszymi zniknięciami dziewcząt nie było żadnych podobieństw. Rebecca Guno, 23 lata, ostatni raz widziano ją żywą 22 czerwca 1983 roku. Jej zniknięcie zgłoszono trzy dni później. Sherry Rail, 44-letnia kobieta; prawdopodobnie zniknęła w styczniu 1984 roku, ale zgłoszono ten fakt dopiero po trzech latach. Elaine Auerbach, 33-letnia kobieta powiedziała znajomym, że przenosi się do Seattle. Jednak nigdy tam nie dotarła. Uznano ją za zaginioną w połowie kwietnia 1984 roku. Teresa Ann Williams, 26-letnia kobieta; ostatni raz widziano ją żywą w lipcu 1988 roku. Zaginięcie jej zgłoszono w marcu 1989 roku. 1 października 1990 roku zgłoszono zaginięcie 40-letniej, chorej psychicznie Ingrit Soet. Od czternastu miesięcy nikt jej nie widział. Pierwszą czarnoskórą ofiarą była 39-letnia Kathleen Wattley. Jej zaginięcie zgłoszono 29 czerwca 1990 roku. Nieznany sprawca lub sprawcy zrobili sobie 3 letnią przerwę. W marcu 1995 roku zniknęła 47-letnia Catherine Gonzales. Zgłoszono to 9 lutego 1996 roku. W tym samym roku była kolejna ofiara. W kwietniu zniknęła 32-letnia Catherine Knight. Policja dowiedziała się o tym po siedmiu miesiącach. Dorothy Spence, 36-letnia kobieta zniknęła w sierpniu 1995 roku. Ostatnią kobietą która zniknęła tego roku była 23-letnia Diana Melnick. Jej zaginięcie zgłoszono 4 dni po Bożym Narodzeniu. I znów była krótka przerwa. W październiku 1996 roku zniknęła 24-letnia Tanya Holyk. Olivia Williams, 22-letnia kobieta zniknęła w grudniu 1996 roku. Policja dowiedziała się o tym 4 lipca 1997 roku. Stephanie Lane, najmłodsza, 20-letnia ofiara zniknęła 11 marca 1997 roku. Dzień wcześniej wyszła ze szpitala, po niebezpiecznych przygodach z narkotykami. Janet Henry, kobieta która w latach osiemdziesiątych przeżyła bliskie spotkanie z seryjnym mordercą - Cliffordem Ollsonem, zniknęła 28 czerwca 1997 roku. W sierpniu 1997 roku zniknęły trzy kobiety. Policja nadal bagatelizowała te sprawy. Detektywi nadal nie mieli pojęcia gdzie lub kiedy te wszystkie kobiety zniknęły. Kolejna ofiara, 33-letnia Cindy Beck zniknęła we wrześniu 1997 roku. Kolejna, Andrea Borhaven też zniknęła w tym roku. 39-letnia Kerry koski zniknęła w styczniu 1998 roku. Jeszcze cztery kobiety musiały zniknąć bez śladu gdy policja z Vancouver postanowiła bliżej przyjrzeć się tej sprawie. Od tego czasu aż po dziś dzień trwa rozwiązywanie tej koszmarnej sprawy. Poszukiwania Oficjalne śledztwo w tej sprawie rozpoczęło we wrześniu 1998 roku. Grupa mieszkańców tej dzielnicy wysłała policji w Vancouver listę kobiet prawdopodobnie zamordowanych na przedmieściach tego miasta. Żądano przeprowadzenia poważnego śledztwa w tej sprawie. Władze przejrzały listę kobiet i odpowiedziały: część kobiet prawdopodobnie zmarła na skutek chorób lub przedawkowania narkotyków, inne kobiety zostały odnalezione poza granicami Vancouver. Jednak detektyw Dave Dickson zainteresował się ową listą. Wstępnie zbadał sprawę i przedstawił inną listę, listę kobiet które po prostu zaginęły bez śladu. Na tej liście było wystarczająco dużo nazwisk by zaniepokoiło to samego detektywa jak i jego przełożonych. I w ten sposób powołano specjalny oddział który miał rozwiązać tę sprawę. Rozpoczęło się śledztwo które trwało 4 lata. Policja z Vancouver rozpoczęła przegląd wszystkich 40 nie rozwiązanych spraw zaginięcia kobiet, począwszy od 1971 roku. Te sprawy obejmowały różnego rodzaju zaginięcia. Wyselekcjonowano 16 spraw dotyczących prostytutek, które zniknęły bez śladu od 1995 roku. Z biegiem czasu lista ta zawierała 54 zaginięcia w latach 1981 - 2001. Do tych działań powołano 85 oficerów śledczych. Na początku śledztwa starano się ustalić czy policja ma do czynienia z seryjnym mordercą. Jednym z oficerów którzy tak myśleli był inspektor Kim Rossmo. Rossmo był twórcą tzw. "geograficznego profilowania". Technika ta polegała na umieszczeniu dokonanych zbrodni na mapie i wyciągnięciu z tego wniosków pomijanych przez detektywów zajmujących się poszczególnymi sprawami. W maju 1999 roku Rossmo zauważył, że zniknięcia są szczególnie częste w rejonie Downtown Eastside. Policja pominęła to spostrzeżenie w oficjalnych notatkach twierdząc, że kobiety mogły opuścić tę dzielnicę dobrowolnie, poszukując nowych "narkotykowych ulic". Inspektor Gary Green tak wypowiadał się dla prasy: "W żaden sposób nie twierdzimy że mamy do czynienia z seryjnym mordercą. Nie uważamy też, że wszystkie zaginione osoby są martwe. Niczego takiego nie mówimy." W tym czasie Rossmo pracował nad swoją teorią, i gdy została ona odrzucona zrezygnował z pracy w tym śledztwie. Wewnętrzne sprzeczki nie były jedynym problemem który nękał policję. Kanadyjski system polegający na wyszukiwaniu podobnych przestępstw (Violent Crime Linkage System) nie wyśledził żadnych zaginięć przy których mogło dojść do złamania prawa. W przypadku braku ciała lub chociażby miejsca popełnienia przestępstwa, nie było również dokładnych dat zaginięć, detektywi nie dysponowali żadnymi przekonującymi dowodami. Alfonsi i prostytutki oczywiście ograniczali do minimum swoją współpracę z policjantami. Ci sami policjanci mogli przecież ich aresztować. W pewnym momencie pojawił się ślad człowieka który zaatakował pięć prostytutek w ciągu dwóch miesięcy, ale żadna z ofiar nie wniosła oficjalnej skargi. Wszystko w tej sprawie było mocno ograniczone, wzrastało jedynie zainteresowanie ze strony prasy. Mimo wszystko detektywi posuwali sprawę naprzód, starali się najlepiej jak potrafili. W czerwcu 1999 roku spotkali się z krewnymi kilku zaginionych osób, szukali informacji i zbierali próbki DNA by w przyszłości, jak przypuszczali, zidentyfikować zwłoki. Akta w tej sprawie przeglądane były przez policję kanadyjską i amerykańską. Sprawdzano ośrodki dla narkomanów, osoby objęte programem ochrony świadków, szpitale, szpitale dla nerwowo chorych, hospicja dla chorych na AIDS. Przejrzano także informacje o pogrzebach odbywających się na cmentarzu w Glenhaven, począwszy od 1978 roku. Znaleziono informację o tym, że w latach 1986 - 1993 w Edmonton zamordowano 12 prostytutek. W latach 1995 - 1996 zamordowano pięć prostytutek w Agassiz, znacznie bliżej Low Track. Jednak żadna z zamordowanych kobiet nie była na liście zaginionych z Low Track. Poszukiwania trwały dalej. Każdy kolejny dzień przypominał oficerom, że właściwie nie mają żadnego tropu, szukają w kompletnych ciemnościach. Podczas gdy policja zbierała dane zniknęły kolejne 4 prostytutki. Julie Young, 31 lat, ostatni raz widziana była w październiku 1998 roku, zaginięcie zgłoszono 1 czerwca 1999 roku. Angela Jardine, 28 lat, uzależniona od narkotyków kobieta o umyśle 10-letniego dziecka, pracowała na ulicach Low Track przez osiem lat. Zaginęła w listopadzie 1998 roku, zgłoszono to 6 grudnia. Michelle Gurney, 30 lat, po raz ostatni widziana na początku grudnia 1998 roku, zaginięcie zgłoszono trzy dni przed Bożym Narodzeniem. 20-letnia Marcella Creison wyszła z więzienia 27 grudnia 1998 roku, jednak nigdy nie pojawiła się w domu, gdzie ze spóźnionym świątecznym obiadem czekali na nią jej matka i brat. Zaginięcie zgłoszono 11 stycznia 1999 roku. Kilka kobiet z listy zaginionych udało się odnaleźć. Między wrześniem 1999 roku a marcem 2002 roku odnaleziono pięć kobiet, martwych lub żywych. W ten sposób skreślono je z listy. Jako pierwsza zaginęła 22-letnia Patricia Gay Perkins, opuściła Low Track razem ze swoim jednorocznym synkiem. Dopiero po 18 latach, w 1996 roku, doniesiono policji o tym zaginięciu. Minęły kolejne trzy lata i kobieta zobaczyła swoje nazwisko na opublikowanej liście zaginionych prostytutek. 15 grudnia zatelefonowała z Ontario i zawiadomiła policję, że nadal żyje, jest wolna od nałogu i całkiem nieźle sobie radzi. Kolejną osobą która jednak nie została ofiarą seryjnego mordercy była 50-letnia Rose Ann Jensen. Wszelki ślad po tej kobiecie zaginął w październiku 1991 roku. Fakt ten zgłoszono na policję i jej nazwisko trafiło na listę zaginionych. Policja znalazła ją całą i żywą gdy sprawdzała narodową bazę danych dotyczącą służby zdrowia. Policja poinformowała, że Jensen opuściła Downtown Eastside "z powodów osobistych. Nie wygląda też na to by wiedziała że jest poszukiwana." Krewni Lindy Jean Coombes dwa razy zgłaszali jej zaginięcie, pierwszy raz w sierpniu 1994 roku, drugi raz w kwietniu 1999 roku. Rodzina dziewczyny i policja nie wiedzieli o tym, że Lina zmarła na skutek przedawkowania heroiny, 15 lutego 1994 roku. Jej ciało, dostarczone do kostnicy Vancouver nie zostało zidentyfikowane. Jej matka oglądała zdjęcie zwłok Jane Doe w 1995 roku jednak nie mogła rozpoznać własnego dziecka, wycieńczonego przez narkotyki, niedożywienie i różne choroby. Identyfikacji dokonano we wrześniu 1999 roku na podstawie dostarczonych przez rodzinę próbek DNA. Kolejna osoba została skreślona z listy zaginionych. W podobnych okolicznościach skreślono z listy Karen Ann Smith. Zaginięcie zgłoszono 27 kwietnia 1999 roku. Karen zmarła 13 lutego 1999 roku w szpitalu uniwersyteckim w Edmonton. Przyczyną zgonu była niewydolność serca spowodowana żółtaczką. Po raz kolejny próbki DNA pomogły w późniejszej identyfikacji zwłok. Zaginięcie kolejnej prostytutki z Low Track, 24-letniej Anne Wolsey zgłoszono 1 stycznia 1997 roku. Niestety nie wiadomo kiedy dokładnie zniknęła ta dziewczyna. Pięć lat później, w marcu 2002 roku na policję zadzwonił ojciec dziewczyny. Powiedział że jego córka żyje i ma się dobrze. Dziewczyna po prostu chciała uciec od swojego byłego męża. O tym że Anne jest poszukiwana przez policję jej ojciec dowiedział się z mediów. Skreślono pięć nazwisk z listy zaginionych. Ale na ich miejscu szybko pojawiły się nowe nazwiska. Podejrzani Wydawałoby się, że w tej sprawie policja nie ma podejrzanych. Jednak policja miała ich aż za dużo. Problemem była niechęć do współpracy ze strony prostytutek. Mimo to, zespół detektywów zaczął spisywać listę potencjalnych podejrzanych. Jednym z nich był 36-letni Michael Leopold. W 1996 roku policja aresztowała go za napaść na prostytutkę. Mężczyzna pobił ją i próbował wsadzić jej do gardła gumową piłkę. Jakiś przechodzień usłyszał krzyk dziewczyny i wystraszył napastnika. Mimo to Leopold zgłosił się na policję trzy dni później. Przyznał się i został zatrzymany do czasu procesu. Od czasu gdy zaczęły znikać kobiety, policja przygląda się dokładnie każdemu sadyście który napadał czy mógłby napadać na prostytutki. Leopold opowiadał psychiatrze o swoich fantazjach. Fantazjował na temat porywania, gwałcenia i mordowania prostytutek, ale przekonywał, że atak na prostytutkę w 1996 roku był jego jedynym takim atakiem. Ostatecznie detektywi uznali, że w żaden sposób nie był on wplątany w zaginięcia prostytutek. Jednak Leopold trafił do więzienia. W 2000 roku za atak na prostytutkę został skazany na 14 lat, wliczono w ten okres 4 lata aresztu. Kolejnym podejrzanym był 43-letni Thomas Barry Neidermier. Skazany w 1990 roku za stręczycielstwo wobec 14-letniej dziewczyny, Neidermier opuszczając więzienie prawdopodobnie czuł złość wobec prostytutek. W 1995 roku znów trafił do więzienia. Tym razem sprzedawał nielegalne papierosy. W kwietniu 2000 roku policja Vancouver oskarżyła Neidermiera o napady na siedem prostytutek z Low Track. Oskarżenie zawierało atak, porwanie, napaść na tle seksualnym, włamanie, bezprawne przetrzymywanie i podawanie szkodliwych substancji. Żadna z ofiar Neidermiera nie znajdowała się na liście zaginionych. Oto oświadczenie policji Vancouver: "Nie jesteśmy teraz w stanie powiedzieć jednoznacznie czy Neidermier jest zamieszany w tę sprawę. Jednak jest on w kręgu podejrzanych i nadal będziemy mu się przyglądać." Kolejni podejrzani nie zostali wymienieni z imienia i nazwiska. 10 sierpnia 2001 roku policja rozpoczęła poszukiwania niezidentyfikowanego gwałciciela, który tydzień wcześniej zaatakował 28-letnią kobietę w okolicach hotelu w dzielnicy Low Track. "Podczas ataku napastnik powiedział, że jest odpowiedzialny za gwałty i morderstwa dokonane na innych kobietach w Downtown Eastside" - powiedział rzecznik prasowy policji Vancouver. Ofiara gwałtu uciekła napastnikowi wyskakując z jego samochodu. Zgłosiła się na policję i zaoferowała pomoc. Podejrzanych jest znacznie więcej. Downtown Eastside Youth Activities Society codziennie tworzy dziennik zgłoszonych napadów na prostytutki. Znajdują się tam wyzwiska, bicie i napady jako przestroga dla tych którzy popierają taki styl życia. Wszystko to na próżno. Piggy Palace Pod koniec 1998 roku policjanci trafili na prawdopodobnie najlepszy ślad w śledztwie, a wszystko dzięki zeznaniom 37-letniego mężczyzny. Bill Hiscox dwa lata wcześniej stracił żonę. Po jej śmierci Bill zaczął brać narkotyki i nadużywać alkoholu. Z nałogu wyciągnęła go dopiero praca w P&B Salvage, którą znalazła mu siostra. Właścicielami firmy byli Robert William "Willie" Pickton i jego brat David. Dzięki tej pracy Hiscox stanął na nogi. P&B Salvage była wielką świńską farmą, której pilnował wielki, blisko 300-kilogramowy knur. Hiscox opowiadał później policji: "Nigdy wcześniej nie widziałem takiej świni, która by cię goniła i gryzła. Podobnie było z psami włóczącymi się po posiadłości." Hiscox zwrócił uwagę na braci Picktonów po tym jak przeczytał w gazecie informacje o zaginionych kobietach. Robert Pickton był "dość spokojnym facetem z którym ciężko było zacząć rozmowę. Chyba nie miał zbyt wielu kontaktów z ludźmi." Pickton jeździł autobusem z mocno przyciemnionymi szybami. "To była dla Williego duma i radość. Z nikim się tym nie dzielił. Często używał tego autobusu." Bracia Pickton założyli również Piggy Palace Good Times Society, towarzystwo charytatywne, zajmujące się "organizowaniem, koordynacją, zarządzaniem różnymi specjalnymi wydarzeniami, pokazami tańców, zabawami, zawodami sportowymi itp." Te specjalne wydarzenia, zdaniem Hiscoxa, to po prostu wielkie imprezy na farmie świń, z litrami alkoholu, w których główną rolę odgrywały coraz to nowe prostytutki z Downtown Eastside. Policja znała już braci Pickton. W 1992 roku David Francis Pickton został aresztowany za próbę gwałtu. Skazano go na grzywnę wysokości 1 tyś. dolarów i 30 dni aresztu. Jego ofiara zeznała że została zaatakowana w przyczepie na farmie świń. Udało jej się uciec. W kwietniu 1998 roku władze Port Coquitlam wydały nakaz zabicia jednego z psów Davida. Postępowanie w tej sprawie zostało jednak oddalone bez żadnego wyjaśnienia. Pickton musiał także zapłacić trzy mandaty za spowodowanie wypadków. Wszystko zostało załatwione bez udziału sądu. Gdy tylko otworzono Piggy Palace bracia Pickton i ich siostra, Linda Luise Wright znów trafili przed oblicze sądu. Tym razem naruszyli rozporządzenie dotyczące stref miasta. Chodziło o to, że ich farma miała charakter rolniczy, natomiast bracia Pickton używali jej jako miejsca zabaw, tańców, koncertów i innych wydarzeń kulturalnych na które czasem przybywało nawet 1 800 osób. jedna z większych imprez miała miejsce 31 grudnia 1998 roku. Wtedy właśnie bracia Pickton otrzymali zakaz organizowania jakichkolwiek imprez. Policja miała prawo zakończyć jakiekolwiek późniejsze imprezy i aresztować wszystkie osoby które brały w nich udział. W styczniu 2000 roku Piggy Palace Good Times Society straciło swój status non-profit, po tym jak bracia Pickton nie dostarczyli raportów o stanie finansowym. Znacznie poważniejsze oskarżenia ciążyły na Robercie. W 1997 roku został on oskarżony o próbę zabójstwa prostytutki-narkomanki, Wendy Lynn Eistetter. Robert pchnął ją kilka razy nożem na terenie swojej farmy. Eistetter powiedziała policji, że Pickton zaatakował ją 23 marca, jednak zabrała mu nóż, zaatakowała go i udało jej się uciec. Jakiś kierowca znalazł kobietę przy autostradzie około godziny 13:45 i zabrał ją do najbliższego pogotowia ratunkowego. W tym czasie Pickton udał się do szpitala Eagle Ride by opatrzyć ranę od noża. Pickton został zwolniony po wpłaceniu 2 000 dolarów. W styczniu 1998 roku oddalono oskarżenie bez żadnego wyjaśnienia. To że Robert Pickton zaatakował kogoś nożem nie zdziwiło Billego Hiscoxa. Hiscox zeznał że na farmie były dziewczyny które teraz uznane są za zaginione, było dużo torebek i dokumentów. Zdaniem Hiscoxa, Pickton systematycznie jeździł do miasta w poszukiwaniu dziewczyn. Policja nagrała zeznania Hiscoxa, detektyw który towarzyszył mu podczas oglądania farmy świń obiecał mu że pchnie tę sprawę wyżej, na samą górę i ktoś się tym poważnie zajmie. Z doniesień prasowych wiadomo że gospodarstwo zostało przeszukane trzy razy. Najwyraźniej niczego nie znaleziono. Bracia Pickton zostali włączenie do grona osób podejrzanych, ale nikt później nie obserwował tej farmy. Otchłań Kobiety wciąż znikały. Na początku nowego stulecia lista zaginionych kobiet była trzy razy większa niż w 1998 roku. Kilka osób zaginęło w latach 80-tych, jednak dopiero teraz zgłoszono ich zaginięcie. Inne kobiety zniknęły całkiem niedawno. Ostrzeżenia i nadzór na nic się nie zdały. Leight Miner, po raz ostatni widziano ją w grudniu 1984 roku; Laura Mah, zaginęła w 1985 roku. Clark Nancy zaginęła w 1991 roku, Elsie Sebastein w 1992 roku, 17-letnia Angela Arsenault w 194 roku. Detektywi znali miesiąc i rok w którym zniknęła 38-letnia Frances Young, był to kwiecień 1996 roku. 37-letnia Ruby Hardy zniknęła w 1998 roku, zgłoszono to 27 marca 2002 roku. Wendy Crawford, Jennifer Furminger i Georgina Papin zaginęły w 1999 roku. Policja dodała je do listy w marcu 2000 roku. 25 kwietnia 2000 roku policja dowiedziała się, że w lutym 1999 roku zaginęła 32-letnia Brenda Wolfe. 8 marca 2002 roku na listę trafiła 27-letnia Tiffany Drew, ostatni raz widziano ją 31 grudnia 1999 roku. Z czasem ta sprawa wyglądała naprawdę beznadziejnie, jednak policja się nie poddawała. Powoli, ale jednak publiczne informacje zaczęły przynosić efekty. Niestety póki co polegało to tylko na coraz większej ilości zgłoszeń o zaginionych kobietach. 42-letnia Dawn Crey ostatni raz widziana była 1 listopada 2000 roku, jej zaginięcie zgłoszono 11 grudnia. 43-letnia Debra Lynn Jones zniknęła 21 grudnia 2000 roku, zgłoszono to w dzień Bożego Narodzenia. Kolejna kobieta, Patricia Johnson, ostatni raz widziano ją 21 lutego 2001 roku. 34-letnia Yvonne Boen znalazła się na liście 21 marca 2001 roku, 5 dni po zniknięciu. Heather Bottomley, 24-letnia kobieta została opatrzona notatką "podejrzenie samobójstwa" - trafiła na listę w tym samym dniu w którym zniknęła, 17 kwietnia 2001 roku. Heather Chinnock również zaginęła w kwietniu, Angela Josebury w czerwcu, Sereena Abotsway w lipcu. 34-letnia Diane Rock zaginęła 19 października 2001 roku, na listę trafiła 13 grudnia. 26-letnia Mona Wilson, zaginęła 23 listopada 2001 roku, jej nazwisko dopisano do listy tydzień później. Mimo kolejnych zgłoszeń które notowali detektywi, morderca - jeśli istniał jakikolwiek morderca - coraz bardziej się rozkręcał. Atakował znacznie częściej. Policjanci mogli tylko obserwować i czekać aż popełni jakiś błąd, dzięki czemu w końcu trafiliby na jego ślad. Farma Ciał Mieszkańcy Vancouver nie byli przygotowani na to co usłyszeli od władz. 7 lutego 2002 roku, policjantka Catherine Galliford oświadczyła policji że farma świń braci Picktonów i jej okolice są po raz kolejny przeszukiwane. "Mogę powiedzieć tylko tyle, że przeszukujemy tę posiadłość w związku ze sprawą zaginionych kobiet." Robert Pickton przebywał już w areszcie, oskarżony o nielegalne posiadanie broni. Został zwolniony za kaucją, ale aresztowano go ponownie 22 lutego. Tym razem oskarżono go o dokonanie dwóch morderstw: Sereeny Abotsway i Mony Wilson. Pickton twierdził, że jest zaskoczony tymi oskarżeniami. Rodziny ofiar również były poruszone gdy dowiedziały się, że kobiety zniknęły trzy lata po tym, jak Piggy Palace zostało uznane za potencjalne miejsce morderstw. 8 marca detektywi uznali, że ślady DNA znalezione na farmie należą do zaginionej Sereeny Abotsway. 3 kwietnia Pickton został oskarżony o dokonanie kolejnych trzech morderstw: Jacqueline McDonnell, Heather Bottomley i Diane Rock. Sześć dni później oskarżono go o zamordowanie Josebury Angela. Wszystkie morderstwa zostały dokonane już po tym jak Bill Hiscox wskazał na Picktona jako człowieka zamieszkanego w zaginięcia kobiet z Low Track. 22 maja Pickton został oskarżony o popełnienie siódmego morderstwa po tym jak na jego farmie znaleziono resztki Brendy Wolfe. Jeśli Pickton faktycznie był rzeźnikiem z Low Track to czemu nie znaleziono żadnych śladów gdy przeszukiwano jego farmę w 1997 i 1998 roku? Wszyscy zadawali sobie to pytanie. Jak mógł mordować kobiety w latach 1999-2001 kiedy to powinien być pod nadzorem policji? Pickton oczywiście do niczego się nie przyznawał. Proces miał odbyć się w listopadzie 2002 roku, ale do tego czasu detektywi nie zdążyli przeszukać całej farmy. Cała operacja mogła potrwać nawet rok. Jeśli chodzi o kolejne oskarżenia to póki co nie brali tego pod uwagę. Nie postawili również żadnych zarzutów Davidowi Picktonowi ani żadnemu innemu podejrzanemu. Kobiety karmą dla świń 10 kwietnia 2002 roku nagłówki wszystkich gazet w Vancouver informowały na pierwszej stronie: "54 KOBIETY STAŁY SIĘ KARMĄ DLA ŚWIŃ!" Czy to prawda? Podejrzany Robert Pickton, który jest niewinny dopóki nie udowodni mu się winy, pierwszy proces będzie miał pod koniec 2002 roku. Policjanci którzy przeszukują jego farmę zapewniają że prawdopodobnie zakończą pracę wiosną 2003 roku. Oczekując na wyniki tej pracy, losy 47 kobiet nadal są nieznane. Niektórzy twierdzą, że ta lista to tylko wierzchołek góry lodowej. 13 lutego 2002 roku, na dziewięć dni przed pierwszym oskarżeniem Roberta Picktona, przedstawiciel Prostitution Alternatives Counseling Education stwierdził, że w przeciągu ostatnich 20 lat na terenie Lower Mainland uprowadzono i zamordowano 110 prostytutek. Dane z komputerów Królewskiej Kanadyjskiej Policji Konnej podają jeszcze większą liczbę: 144 prostytutki zaginęły lub zostały zamordowane w okolicach Low Track. Pocieszające może być to, że za wszystkie te morderstwa odpowiedzialny jest jeden człowiek, człowiek który teraz siedzi w areszcie. Ale czy to prawdopodobne? Przed aresztowaniem Picktona policja miała kilka innych teorii. Niektórzy twierdzili, że mordercą jest jakiś kierowca ciężarówki, przemierzający ogromne odległości. Inni uważali że kobiety był porywane przez załogi statków, potem zbiorowo gwałcone, mordowane i wyrzucane do morza. Odrzucano pomysł z seryjnym mordercą, dopóki nie aresztowano Picktona. 17 kwietnia adwokat Dennis Bernsten zapowiedział, że złoży wniosek przeciwko Robertowi Picktonowi, Departamentowi Policji w Vancouver i Królewskiej Kanadyjskiej Policji Konnej o wielomilionowe odszkodowanie dla rodzin zaginionych i zamordowanych kobiet. Bernsten oskarżył policję o "celowe niedbałe działanie". "Można było zapobiec dokonaniu wielu morderstw. Wszystkie te kobiety były czyimiś dziećmi. Ktoś je kochał." Krewni ofiar nie byli zadowoleni z tego pomysłu. Lynn Frey, macocha zaginionej Marnie Frey tak to skomentowała: "Walka toczy się między prawnikami, ale nic nie przywróci życia naszym ukochanym." Kilkunastu miejscowym rodzinom policja zabroniła kontaktowania się z prasą. Matka Helen Hallmark nie zastosowała się do zakazu: "Potrzebujemy spotykać się ze sobą i jestem już zmęczona słuchaniem policji, która mówi nam jak mamy się zachowywać." Kathlen Hallmark ogłosiła że planuje zatrudnić sławnego adwokata, Johnny'ego Cochrane by bronić swoich praw przed sądem. W cały tym zamieszaniu grupa kanadyjskich muzyków postanowiła nagrać singiel "A Buried Heart". Dochody z jego sprzedaży miały pomóc w stworzeniu ośrodka pomocy dla uzależnionych w Downtown Eastside. Artyści zaprosili do tego projektu takie gwiazdy jak Sarah McLachlan, Nellie Furtado, Colin James, Gord Downey czy John Wozniak. Zdecydowano się na to po raz pierwszy w historii. Val Huges, siostra zaginionej Kerry Koski, założyła w Bank of Montreal fundusz powierniczy Missing Women's Trust Fund. Fundusz zbierał środki na ośrodek detoksykacji w Downtown Eastside. Mimo nadziei, rodziny ofiar czują też gniew. Val Huges opowiedziała o tym w gazecie The Province: "Jak wszyscy członkowie rodzin, czuję gniew w stosunku do policji z Vancouver. Wygląda na to, że ich nie interesowało czy w okolicy działa seryjny morderca dopóki działo się to na obszarze jednej dzielnicy, w której kobiety były wykorzystywane i nikt się o nie nie troszczył. Chcemy publicznego oświadczenia w tej sprawie." Największy kanadyjski seryjny morderca 2 października 2002 roku Picktona oskarżono o dokonanie kolejnych czterech morderstw: Heather Gabrielle Chinnock, Tanya Marlo Holyk, Sherry Irving i Inga Monique Hall. Tanya Holyk i Inga Hall były na liście zaginionych. Holyk miała 21 lat, po raz ostatni widziano ją 29 października 1996 roku; Hall miała 46 lat, zniknęła 26 lutego 1998 roku. Sherry Irving zniknęła w grudniu 1996 roku, miała 23 lata. Heather Chinnock, 31-letnia kobieta zaginęła 15 kwietnia 2001 roku. Lista ofiar Picktona wzrosła do 15 osób. Wszystkie kobiety zniknęły z Downtown Eastside. Oddział Specjalny zajmujący się zaginionymi kobietami rozpoczął przeszukiwanie farmy w lutym 2002 roku. W tym czasie całą lista zawierała 63 nazwiska. "Jest to największe śledztwo przeciwko seryjnemu mordercy w całej historii Kanady" - oświadczył w prasie Cate Galliford, przedstawicielka RCMP. Jesienią 1989 roku Marc Lepine zastrzelił 14 studentów z Montreal University's L'Ecole Polytechniqe, później popełnił samobójstwo. W 1982 roku Clifford Robert Olson został skazany za zamordowanie 11 dzieci w Greater Vancouver. Odpowiedzialność policji Nazwiska coraz większej liczby kobiet powiązane były z farmą 54-letniego Roberta Picktona. Według najnowszych danych na farmie znaleziono pozostałości po 30 kobietach. Fox News ujawniło kilka faktów: "Policjanci znaleźli części ludzkich ciał, znajdowały się one w zamrażalnikach używanych do przechowywania nie sprzedanego mięsa. Resztki ciał znaleziono również w drewnianych korytach - ciała ofiar służyły jako karma dla świń." W Kanadzie podawanie jakichkolwiek informacji o seryjnych mordercach jest zabronione. Informacje prasowe mogłyby mieć zły wpływ na decyzję sądu. Taki zakaz ma chronić podejrzanego, ale jednocześnie nie pozwala przyjrzeć się szybkości i jakości prowadzonych śledztw. Według Ernie Crey, dziennikarza CBC News, lokalna społeczność bardzo krytykowała powolne śledztwo w tej sprawie. Podobnie jak w innych sprawach gdzie ofiarami są prostytutki, policja zakłada że zaginione kobiety po prostu przeniosły się w inny rejon, by tam wykonywać swój zawód. Sprawy te są traktowane znacznie inaczej niż w przypadkach gdy ofiarami są inne kobiety. Kapral Cate Galliford w wywiadzie dla The Toronto Star powiedziała: "Wierzcie lub nie, ale wciąż jesteśmy dopiero w początkowej fazie śledztwa." W międzyczasie zidentyfikowano sześć kobiet: Yvonne Boen, Dawn Crey, Wendy Crawford, Andrea Borhaven, Kerry Koski i Cara Ellis. Trzy kobiety były nadal niezidentyfikowane. Teraz Robert Pickton oskarżony jest o dokonanie 22 morderstw. 15 zarzutów to morderstwa pierwszego stopnia. Proces powinien rozpocząć się w 2005 roku. Ścisły zakaz informowania prasy o przebiegu śledztwa niestety został złamany. Pete Ritchie, prawnik Picktona, stwierdził że stało się to czego się obawiał: "Niestety nie możemy tego kontrolować, ale postaramy się obserwować informacje które zostały opublikowane." Członkowie rodzin zaginionych kobiet miały za złe policji to, że śledztwo było źle prowadzone, że zignorowano fakt iż w okolicy działa seryjny morderca ponieważ ofiarami były prostytutki i narkomanki. Dr. Elliot Leyton, autor popularnej książki o seryjnych zabójcach "Polowanie na ludzi", stanął w obronie policji: "Odpowiedzialni ludzie muszą bardzo ostrożnie wypowiadać się o potencjalnych seryjnych mordercach. Gdy nie ma pewności, to nieodpowiedzialnym jest wywoływanie paniki wśród ludzi. Prostytucja to bardzo niebezpieczny zawód, wiele kobiet pracujących w ten sposób to tułacze, którzy nie figurują w żadnych systemach kontrolnych czy w kartotekach opieki społecznej. Dlatego też mogą znikać na długie okresy czasu, bez niczyjej wiedzy, jednocześnie nic im się nie dzieje." Oskarżenia pojawiły się ponownie gdy Kim Rossmo, były detektyw i człowiek zajmujący się profilowaniem geograficznym, oświadczył że informował policję że na terenie Vancouver może działać seryjny morderca odpowiedzialny za zniknięcia wielu kobiet. Te informacje zostały zignorowane. Rossmo oskarżył departament policji w Vancouver o bezprawne zwolnienie gdy nie przedłużono z nim kontraktu. Dzień przed wstępnym przesłuchaniem ogłoszono nowe miejsce poszukiwań. Znajdowało się ono około 65 kilometrów na wschód od Vancouver. Był to obszar o zwiększonym ruchu, niedaleko autostrady nr 7, znanej też jako autostrada Lougheed. Gailford powiedziała prasie: "Rozpoczęliśmy pracę na tym obszarze w wyniku odkrycia pewnych dowodów podczas trwającego śledztwa" Dodała również, że policja niedawno wpadła na ten trop. Powiedziała również, że nowe miejsce będą badali niektórzy detektywi pracujący na farmie w Port Coquitlam i ośmioosobowa ekipa nurków z RCMP. Śledztwo na farmie będzie prowadzone nadal, prawdopodobnie do jesieni. Dwie z czterech maszyn do przesiewania ziemi zostaną przetransportowane do pracy na nowym obszarze. Do nowego rejonu przydzielono również 52 antropologów. Cały obszar zostanie ogrodzony i chroniony przez 24 godziny na dobę. Pod naciskiem prasy, policja z Vancouver skontaktowała się z rodzinami wszystkich 63 zaginionych kobiet i poinformowała je o postępach w śledztwie. Maggie deVries, siostra jednej z zaginionych kobiet tak skomentowała ten fakt: "To dodaje odwagi ale jednocześnie przeraża, pozwala mi wierzyć że coraz więcej rzeczy uda się odkryć." Spokojny człowiek W połowie października 2004 roku, po 21 miesiącach przetrząsania 14 akrowej farmy świń należącej do Roberta Picktona, 102 antropologów odnalazło ślady 30 kobiecych DNA. 27 kobiet było na liście zaginionych, 3 kobiet jeszcze nie zidentyfikowano. Wszystkie kobiety prowadziły podobny styl życia. "Pracowały jako prostytutki, były uzależnione od narkotyków, często bywały w dzielnicy Downtown Eastside" (Catherine Galliford) Sierżant Sheila Sullivan z policji Vancouver powiedziała, że nie ma danych potwierdzających by wszystkie 69 kobiet były w jakiś sposób związane z farmą. Pickton, który został aresztowany 23 marca 1997 roku pod zarzutem usiłowania morderstwa wyszedł na wolność ponieważ oskarżenie zostało wycofane. Osoba która pracowała u niego na farmie, zeznawała w 1998 roku przeciwko niemu, ale rząd nie zrobił nic by przyjrzeć się sprawie aż do 2002 roku. Mimo dzikich przyjęć, jakie były organizowanie na farmie, przyjaciele Picktona opisują go jako spokojnego człowieka. Emanuela Grinberg z courttv.com powiedziała, że Pickton "nigdy nie pił ani nie palił, tylko poświęcił swoje życie by razem z bratem pracować na farmie, którą odziedziczyli po swoich rodzicach w latach 70-tych." Rozbudowali farmę i przekształcili je w rzeźnię. W marcu 2004 roku szef służby zdrowia w British Columbia, dr Perry Kendall, ogłosił coś wstrząsającego. W artykule z miesięcznika AP Worldstream, dr Kendall sugeruje, że istnieje możliwość, że zwłoki ludzkie zostały zmieszane ze świńskim mięsem i przygotowano je do konsumpcji. "Jest to bardzo niepokojące, ale istnieje możliwość że mogła nastąpić tego typu mieszanka. Ale nic nie wiemy na temat tego jak i kiedy i w jakiej ilości mogło to nastąpić." (Perry Kendall) 12 marca 2004 roku gazeta The Toronto Star informuje, że Pickton często zapraszał na farmę prostytutki i innych gości. W artykule czytamy, że Pickton "był hojny, gotował dla nich, dawał narkotyki, był gospodarzem dzikich, niekończących się imprez." Oficerowie śledczy obawiają się, że jedzenie które Pickton podawał swoim gościom mogło zawierać resztki z jego ofiar. Na szczęście produkty z jego farmy nigdy nie były rozprowadzane na szeroką skalę, mimo to, około 40 przyjaciół i sąsiadów otrzymywało trochę mięsa do konsumpcji. Na łamach AP Worldstream dr Kendall prosił by każdy kto nadal ma mięso pochodzące z farmy Picktona natychmiast dostarczył je na policję. Na swojej stronie internetowej AP Worldstream informuje, że nawet jeśli jakieś ludzkie pozostałości znajdowały się w mięsie pochodzącym z farmy Picktona, to prawdopodobieństwo że mięso to jest niezdrowe jest bardzo małe. Jeśli mięso zostało porządnie ugotowane to wszystkie zarazki i ewentualne wirusy zostały zniszczone. Wszyscy którzy otrzymali mięso od Picktona oczywiście odrzucili jakąkolwiek możliwość, że mogli zjeść ludzkie mięso. Wciąż nie wiadomo kiedy rozpocznie się proces Roberta Picktona. Prawdopodobnie spowodowane jest to tym, że na farmie zebrano ponad 10 tysięcy dowodów, wszystko to musi być przebadane i sprawdzone przez oficerów śledczych. Oskarżenie również potrzebuje więcej czasu by porządnie przygotować się do procesu. Obrona podobno już jest gotowa. Proces prawdopodobnie rozpocznie się jeszcze w 2005 roku. W Kanadzie nie obowiązuje kara śmierci, więc Pickton, jeśli zostanie skazany to otrzyma wyrok kilkukrotnego dożywocia.
1 note · View note
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Pękalski Leszek
Dane Leszek P. w śledztwie przyznał się do ponad 50 morderstw. Udowodniono mu jedno. Urodzony we wsi Osieki koło Bytowa. Upośledzone, nieślubne dziecko robotnicy rolnej. Utrzymywał się z renty. Kiedy umarła matka stracił mieszkanie. Ojciec nie interesował się nim w ogóle. Zamieszkał u swojego wuja, brata matki, który przejął nad nim opiekę. O nim P. miał dobrą opinię. Jego znajomi byli zaskoczeni tym, co pisała prasa i pokazywała telewizja. Policja i prokuratura były z siebie dumne. Szczycili się złapaniem seryjnego mordercy, za jakiego uważali Leszka P. Jeszcze przed procesem został nazwany Wampirem z Bytowa. Jednak wielu ludzi, nie wierzyło w to. W telewizji można było oglądać relacje z wizji lokalnych. Leszek P. opowiadał jak mordował i gwałcił swe ofiary. W śledztwie przyznał się do ponad 50 morderstw. Prokurator zdecydował się jednak oskarżyć go tylko o 17 zabójstw. W czasie trwania procesu nagle odwołał wszystkie swoje zeznania. Nie przyznawał się do niczego. Skazano go tylko za jedno morderstwo. Prokurator nie mógł udowodnić reszty. Leszek o śledztwie Oto obszerne fragmenty wywiadu z Leszkiem Pękalskim przeprowadzonego przez dziennikarzy TVN. - Czego się boję? Kiedyś się bałem kary śmierci, wówczas jak trwało moje śledztwo, w mojej sprawie. Kazali mi się do tylu zabójstw przyznawać. Tyle terminów mi nawbijali ... Zrobili ze mnie idiotę, jak to, brzydko mówiąc. Przyznawałem się, ... przyznałem się do takiej dużej ilości zabójstw, których nie popełniłem nawet. - Nie ruszałem, ... nie zabiłem ... , nawet nie znam tych pozostałych ofiar. Znam tylko z akt śledztwa. - Policja mnie tylko szantażowała. Straszyła mnie, że jak się nie przyznam to zaszkodzą mi, że na wyrok źle wpłynie mój ... że karę śmierci będą krzyczeć na mnie, żądać będą: policja ... prokurator. - Pierwszy raz w sklepie zobaczyłem ją. Ona była sklepową wcześniej tam w miejscowości. No wtedy ją poznałem. Zagadałem ją, żeby mi dała trochę chleba, bo ja byłem głodny. I wtedy nie miałem gdzie się podziać i włóczyłem się po lasach. Spotkałem ją w lesie. Szła drogą i wtedy ją zagadnąłem. Poprosiłem ją o trochę chle... trochę jedzenia. Dała mi trochę jedzenia. Więc zaproponowałem: czy pani chciałaby być moją żoną w przyszłości? Wtedy ... odmawiała mi wtedy ... odmawiała moich propozycji wtedy ... zdenerwowałem się, uderzyłem ją żelazem. Onanizowałem się nad nią, do niej się spuściłem ... do wnętrza ... między nogi. Czułem, czułem .. że byłem zadowolony seksualnie, ... że choć raz miałem dziewczynę, ... którą mógłbym .... na której mógłbym stosunek odbyć seksualny ... intymny. Dziennikarz: - A to było lepiej, że ona była nie żywa? L.P.: -Lepiej było, nie broniła się ... wówczas. Dziennikarz: - A jak się broni to ... L.P.: - To nie ma szansy ... odbyć stosunku seksualnego. Dziennikarz: - A zawsze się broniły? L.P.: - Zawsze. Znajomi o nim Oto co powiedział stacji TVN wuj Leszka, Edward Pękalski: - On się bał! On się po prostu bał! Jak mu jeszcze wyjebali parę pałów na grzbiet... Wrobili go! Wrobili chłopa w .... coś. No. - Zgwałcić, to tak, oczywiście! To ... to suma sumarum .. oczywiście powiem wszystkim i prawdę ... i prawdę powiem, że zgwałcić ... to każdemu się zdarzy. Każdemu mężczyźnie. Tak. Ale żeby zabić kogoś to ...! Nie! Jan Borodyjuk (były współwięzień Leszka P.) powiedział: - Nikt nie wierzył aby Pękalski mógł być sprawcą przestępstw o takiej randze. Przypuszczam, że stąd wzięło się to, że P. chodził sobie tutaj raczej wolny. Nie prześladowano go tak jak prześladowano by kogoś innego, co do którego wiadomo było by, że on dopuścił się tych przestępstw. - Pękalski sprawiał wrażenie ofiary. On sam był ofiarą. - Wówczas dominowała zasada : dajcie mi człowieka a artykuł, paragraf już się na niego znajdzie. Także P. bardzo jakby pasował do tej zasady.
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Panzarm Carl
"Polowałem na słabych, nieszkodiwych i niczego nie podejrzewających. Lekcja której mnie nauczono brzmi: sliny ma zawsze racje." Carl Panzram Carl Panzram jest przykładem "mordercy z gniewu" (resentment killer), osobnikiem, który wyrastając w nieprzyjaznym środowisku, od wczesnych lat młodości popadł w konflikt z prawem. Dostawszy się w tryby maszyny instytucji poprawczych doświadczył tam cierpień, za które postanowił odpłacić społeczeństwu gwałcąc, mordując, niszcząc mienie, rabując i podpalając. Jak sam napisał w celi więziennej "w ciągu całego życia zabiłem dwudziestu jeden ludzi, tysiące razy włamywałem się do mieszkań, rabowałem, kradłem, podpalałem oraz dopuściłem się sodomii z ponad tysiącem chłopców i mężczyzn. Nie żałuję ani jednego z popełnionych czynów. Nie mam sumienia, więc nie mam się czym przejmować. Nie wierzę w człowieka, Boga ani diabła. Nienawidzę całej rasy ludzkiej ze sobą włącznie"(1). Panzram jest również przykładem mordercy ponadprzeciętnie inteligentnego, czytelnikiem Nietzschego i Schopenhauera, jednym z nielicznych, rzeczywiście niemal genialnych seryjnych zabójców. Jego plany zemsty na ludzkości, na szczęście nie zrealizowane, obejmowały na przykład wytrucie ludności całego miasta, wysadzenie w powietrze pociągu, a nawet wywołanie wojny między Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią. Carl Panzram za swoje czyny winił społeczeństwo: "Robimy to, co robią z nami. Robiłem to, czego mnie nauczono. Wcale nie różnię się od innych. To wy nauczyliście mnie, jak mam przeżyć życie i postąpiłem zgodnie z waszymi naukami. Nie mam najmniejszego zamiaru się zmieniać. Jedynym moim życzeniem jest zmienienie tych, którzy chcą to uczynić ze mną. Wierzę, że jedynym sposobem prowadzącym do przemiany ludzi jest ich zabijanie"(2). Swój więzienny dziennik napisał, aby przedstawić własny punkt widzenia "chociaż zwykle takie rzeczy czytuje jedna osoba. Ale jeden czytelnik czy milion, nie ma to dla mnie większego znaczenia. Kiedy jestem skończony, jestem skończony i to sprawę załatwia... Gdybyście jednak podjęli ten trud i mieli dość rozumu i cierpliwości, żeby prześledzić każdą kolejną zbrodnię, okazałoby się, że całe życie postępowałem konsekwentnie i zgodnie z jedną zasadą. Polowałem na słabych, nieszkodliwych i niczego nie podejrzewających. Lekcja, której mnie nauczono, brzmi: silny ma zawsze rację"(3). Żeby zrozumieć, co spowodowało, że Carl Panzram wyruszył na jednoosobową krucjatę przeciwko ludzkości, należy dokładnie prześledzić przebieg jego życia i kariery przestępczej. Carl Panzram urodził się 28 czerwca 1891 roku jako czwarte dziecko biednego niemieckiego imigranta, byłego żołnierza, który wyruszył do Ameryki w nadziei dorobienia się fortuny, jednak był zmuszony pracować jako robotnik rolny za marne pieniądze. Kiedy w końcu udało mu się zarobić tyle, aby kupić mafią farmę w Minnesocie, stracił wszystko w czasie suszy. Kiedy Carl miał 7 lat, jego ojciec wyszedł z domu i nigdy nie wrócił. Matka Carla, przepracowana, cierpiąca na nadciśnienie i zawroty głowy, nie miała czasu, żeby okazać mu miłość i zainteresowanie, którego bardzo potrzebował, starał się więc zwrócić jej uwagę, łamiąc prawo. Pierwszy raz Panzram pojawił się w sądzie w wieku 8 lat oskarżony o pijaństwo. Kiedy skończył 11 lat, postanowił szukać szczęścia na Zachodzie; włamał się do domu bogatego sąsiada, ukradł kawałek ciasta, kilka jabłek, rewolwer i wsiadł do pociągu towarowego. Złapany po przejechaniu kilku mil, został wysłany do stanowego domu poprawczego prowadzonego przez pana Moore'a i panią Martin, osoby, które określił jako "religijnych fanatyków" i których metody wychowawcze obejmowały na przykład tak zwany Warsztat Malarski, gdzie wychowawcy biciem ?malowali ciała (wychowanków) na czarno i na niebiesko"(4). Carl Panzram napisał w swoim pamiętniku, że pan Moore i pani Martin nauczyli go kochać Jezusa "tak cholernie mocno, że najchętniej ukrzyżowałby go jeszcze raz"(5). W odwecie Carl spalił pomieszczenie znane jako Warsztat Malarski i usiłował otruć pana Moore'a wkładając truciznę do puddingu. Przez dwa lata spędzone w domu poprawczym Panzram doświadczył fizycznej i psychicznej przemocy ze strony personelu i te doznania, jak się wydaje, najmocniej wpłynęły na jego późniejsze czyny: "W tym okresie dopiero zaczynałem się uczyć myśleć za siebie. Wydawało mi się, że wszystko, co robiłem, było nie tak. Początkowo myślałem, że spotyka mnie jakaś niesprawiedliwość. Potem zacząłem nienawidzić moich prześladowców. Jeszcze później wiedziałem już, że jak najszybciej zacznę się mścić i jak najczęściej będę się starał wyrządzić komuś krzywdę. Komukolwiek. Skoro nie mogłem odegrać się na tych, którzy mnie krzywdzili, niech zapłacą za to inni (...). Kiedy mnie stamtąd wypuścili, wiedziałem wszystko o Jezusie i Biblii, wiedziałem tyle, żeby zdać sobie sprawę, że to wszystko dęta gadka. Wiedziałem więcej. Chrześcijanie nauczyli mnie hipokryzji i nauczyłem się kraść, kłamać, nienawidzić, podpalać i zabijać. Dowiedziałem się, że chłopięcy penis służy nie tylko do siusiania, a poza wypróżnianiem odbyt można wykorzystać w innym celu. Tak... Dowiedziałem się mnóstwa rzeczy od moich wybitnych instruktorów, których do pracy ze mną skierowało społeczeństwo, a w szczególności stan Minnesota. Ze sposobu, w jaki ze mną postępowano i na podstawie darmowych lekcji, które otrzymałem, wiedziałem, jak spędzę resztę życia. Zdecydowałem, że do końca swoich dni będę rabował, palił, niszczył i zabijał wszystkich i wszędzie. W taki sposób zreformowano mnie w Szkole Poprawczej Stanu Minnesota. Oto powód."(6). Po wypuszczeniu z zakładu poprawczego Panzram został wysłany do luterańskiej szkoły, gdzie pobił uczniów wyśmiewających jego pobyt w zakładzie. Kiedy jego nauczyciel - kaznodzieja - zbił go za złe zachowanie, usiłował go zastrzelić ze skradzionego rewolweru. Unikając ponownego wysłania do domu poprawczego, Panzram wskoczył do towarowego pociągu jadącego na zachód i w wieku 13 lat rozpoczął życie włóczęgi. Szybko otrzymał kolejną życiową lekcję, kiedy został zgwałcony przez 4 włóczęgów, którym zaproponował miejsce w swoim wagonie: "Krzyczałem, płakałem i błagałem o łaskę i zlitowanie, ale nic, co mógłbym powiedzieć czy zrobić, nie mogło ich odwieść od celu. Wysiadłem z tego wagonu jako smutniejszy i bardziej chory ale i mądrzejszy chłopiec"(7). Schwytany i osadzony w domu poprawczym za włamanie Carl ponownie został poddany torturom, obejmującym nie tylko bicie, ale również przymusowe obrzezanie. Panzram uciekł stamtąd z innym młodym włóczęgą, z którym przez pewien czas podróżował, włamując się do kościołów i podpalając je po obrabowaniu puszek na datki oraz wywiercając dziury w wagonach przewożących ziarno, tak żeby towar wysypywał się na tory. W wieku 16 lat Carl Panzram zaciągnął się do armii, jednak szybko został postawiony przed sądem wojskowym za kradzież i niesubordynację. Skazany na 3 lata więzienia Carl odsiedział swoją karę w Fort Leavenworth, z czego 6 miesięcy bez przerwy spędził z pięćdziesięciofuntową żelazną kulą przykutą do nagi; spalenie więziennych warsztatów było skuteczną odpłatą za takie traktowanie. Po zwolnieniu z więzienia Panzram kontynuował życie włóczęgi i rabusia, kradnąc i gwałcąc każdego napotkanego włóczykija, "który nie wyglądał na zbyt brudnego"(8). Jedynym jego uczciwym zajęciem w tym okresie była praca łamistrajka, poza tym większość czasu Carl spędził w różnych więzieniach za drobne włamania. Jednym ze wspomnień z tego okresu był napad na pracownika kolei, którego Carl dokonał podróżując z pewnym Indianinem. Panzram zabrał napadniętemu 35 dolarów, związał mu ręce i nogi, a następnie wsadził mu w usta skarpetkę: "Pomyślałem, że skoro mam taką dobrą okazję, popełnię na nim mafią sodomię... Nadal tam jest, chyba że sępy i kojoty dokończyły go dawno temu"(9). Podczas licznych pobytów w zamknięciu Panzram nauczył się wielu rzeczy na temat sodomii i wykorzystywał tę wiedzę tak często, jak tylko mógł: "Nauczyłem się na temat sodomii więcej, niż staruszek Oscar Wille mógł kiedykolwiek wiedzieć... Byłem tak zajęty popełnianiem sodomii, że nie miałem czasu na służenie Jezusowi, tak jak mnie nauczono w tych zakładach poprawczych"(10). Nie był jednak homoseksualistą; analny gwałt był dla niego sposobem na zmniejszenie seksualnego napięcia, na danie upustu frustracji i agresji oraz odpłaceniem za doznane krzywdy - nazywał to ?prawem zadośćuczynienia" (Law of Compensation). Uznał, że kobiety nie są dla niego, kiedy zaraził się chorobą weneryczną od prostytutki, od tamtej pory gwałcił chłopców, rabowanych mężczyzn, napotkanych włóczęgów i współwięźniów. Oprócz skłonności do popełniania gwałtów na męiczyznach Carl wykształcił w sobie jeszcze jedno zboczenie - piromanię, tendencję do przeżywania seksualnej rozkoszy podczas podpalania. W następujący sposób opisał swoje doznania podczas wielkiego pożaru w Houston: "Spacerowałem po mieście, zachwycając się widokiem wszystkich tych płonących budynków, słuchając opowieści rozpaczy, jęków i narzekań tych, których domy i majątki płonęły. Bardzo mi się to podobało"(11). Kolejne wydarzenie, które podsyciło gniew Carla Panzrama, nastąpiło w roku 1915, kiedy miał 23 lata. Został wtedy aresztowany za obrabowanie domu prezesa banku w San Francisco. Prokurator okręgowy zawarł z oskarżonym układ, na mocy którego za wskazanie miejsca ukrycia łupu Carl miał otrzymać najniższy możliwy wyrok. Panzram wypełnił swoją część umowy, jednak prokurator nie dotrzymał słowa i wdany został wyrok najwyższy - 7 lat więzienia. Opętany szaleńczą furią i rozwścieczony tą niesprawiedliwością Panzram wyrwał się z celi, zablokował wszystkie zamki w drzwiach, tak że strażnicy nie mogli wejść, zdemolował całe więzienie, ze wszystkich nadających się do podpalenia przedmiotów ułożył stos i podłożył ogień: "zerwałem wszystkie grzejniki i rury, pozrywałem wszystkie kable, wziąłem piecyk kuchenny, wszystkie naczynia, całe jedzenie, wszystkie koce, materace, ubrania, wszystkie meble, ławki, stoły, krzesła, książki i wszystko, co stało luzem albo dało się oderwać od podłogi lub nadawało się do spalenia. Potem ułożyłem z tego stos i podpaliłem"(12). W wyniku tych wydarzeń Carl tostał osadzony w jednym z najcięższych i nieludzkich więzień w Ameryce - stanowym więzieniu w Oregonie. Postanowił jak najbardziej uprzykrzyć życie strażnikom i naczelnikowi zakładu. Wyczyny Panzrama w nowym więzieniu obejmowały spalenie więziennych warsztatów, upicie współwięźniów sfermentowanym napojem cytrynowym i podburzenie ich, aby wywołali zamieszki (sam Panzram pozostał trzeźwy i nie brał udziału w rozruchach), wielokrotne próby ucieczek i spalenie więziennego młyna. Za swoje czyny Carl był wielokrotnie bity do nieprzytomności, przykuwany kajdankami do drzwi karceru na 30 dni oraz poddawany karze polegającej na chłostaniu więźnia biczami wodnymi, dopóki całe jego ciało nie było pokryte ranami i sińcami. Ta ostatnia kara była zabroniona przez prawo stanowe i zezwalający na jej stosowanie naczelnik Minto został zastąpiony przez nowego, o nazwisku Murphy, który uważał, że więźniowie powinni być traktowani łagodnie i humanitarnie (Panzram zauważył: "Myślałem, że to jakiś śmieć albo czubek. Niech mnie cholera, myliłem się."(13)). Kiedy Murphy dowiedział się, ile razy Panzram usiłował uciec z więzienia i ile razy został za to ukarany zamknięciem w karcerze, polecił wydać niepokornemu skazańcowi dodatkowe racje żywności i książki do czytania. Kiedy Carl został przyłapany na próbie przepiłowania krat w celi, Murphy postanowił przeprowadzić eksperyment wychowawczy i oznajmił, że Panzram może opuścić więzienie i iść gdziekolwiek będzie chciał, jeżeli da słowo honoru, że wróci do celi przed kolacją. Carl Panzram dał naczelnikowi słowo, nie mając najmniejszego zamiaru go dotrzymać, jednak wiedziony dziwnym, wewnętrznym impulsem, kiedy nadeszła pora kolacji, wrócił do swojej celi. Stopniowo naczelnik Murphy obdarzał niepokornego więźnia coraz większym zaufaniem i coraz większą swobodą. Ta idylla zakończyła się, kiedy, będąc na przepustce w okolicznym szpitalu, Carl upił się z jedną z pielęgniarek, nie wrócił na noc do więzienia i w obawie przed karą zdecydował nie wracać tam w ogóle. Złapany po tygodniu, Panzram usiłował zabić policjantów, którzy go otoczyli (zastrzelił wtedy szeryfa} i został dodatkowo skazany na 10 lat więzienia, wkrótce jednak udało mu się ponownie uciec. Naczelnik Murphy napisał do sędziego, który sądził Panzrama za czyny popełnione podczas ucieczki: "Wiem na pewno, że już nigdy mu nie zaufam, ale jakie kroki podjąć w kierunku jego resocjalizacji, nie mam pojęcia. Skłaniam się ku przypuszczeniu, że jest to beznadziejny przypadek"(14). Być może zdrada, której dopuścił się w stosunku do naczelnika Murphy'ego, zmieniła Panzrama w seryjnego zabójcę. Uważa tak Colin Wilson, angielski kryminolog piszący o tym, że zdradzając zaufanie, którym go obdarzono, Panzram stracił pewność, że jego nienawiść i przemoc są uzasadnione: "Panzram zaczął nienawidzić siebie tak samo, jak nienawidził innych. Kolejne morderstwa były próbą zabicia czegoś wewnątrz samego siebie."(15). Istotnie, wKrótce po ucieczce z więzienia, w maju 1918 roku Carl Panzram zaczął zabijać. W Nowym Jorku Panzram załatwił sobie patent żeglarski i popłynął do Ameryki Południowej, gdzie planował porwać mały szkuner i zabić wszystkich na pokładzie. Ten zamysł nie został zrealizowany. Panzram popłynął do Europy, gdzie spędził 6 miesięcy w więzieniu w Glasgow za kradzież. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych Carl obrabował dom Howarda Tafta (byłego prezydenta), który jeszcze sprawując urząd sekretarza wojny podpisał wyrok wydany na Panzrama w 1906 roku przez sąd wojskowy (jak napisał Wilson, Panzram ?nigdy nie zapominał i nigdy nie przebaczał."(16). Za skradzione pieniądze Carl Panzram kupił jacht: "wtedy wymyśliłem, że całkiem niezłym planem byłoby wynająć kilku marynarzy, żeby dla mnie pracowali, sprowadzić ich na mój jacht, upić, zgwałcić, obrabować, a potem zabić. Tak też uczyniłem"(17). Carl opisywał w swoim dzienniku, jak wynajmował po dwóch marynarzy, upijał ich, gwałcił, strzel ał im w głowę, obci ążał ciała karni eni ami i wyrzucał za burtę: "wciąż tam leżą, dziesięć osób"(18). Z ostatnią zatrudnioną dwójką Panzram pożeglował w dół wybrzeża, rabując po drodze napotkane jachty. Zamierzał zabić również tych pomocników, jednak kiedy jacht, którym płynęli, wpadł na skały i zatonął, zamiast zastrzelić marynarzy, zapłacili im i puścił wolno. Po kolejnym, 6-miesięcznym pobycie w więzieniu za kradzież z włamaniem, Panzram zatrudnił się jako marynarz i popłynął do Konga Belgijskiego, gdzie pracował dla kompanii naftowej, dopóki nie zgwałcił młodego kelnera. Panzram twierdził, że próbował nauczyć swoją ofiarę "wspaniałej sztuki sodomii praktykowanej przez cywilizowane społeczeństwa, [jednak] dzikus nie docenił dobrodziejstw cywilizacji "(19). Wkrótce po tym wydarzeniu Panzram porwał murzyńskiego chłopca, zgwałcił go i zmiaidżył jego czaszkę: "Usiadłem w parku, żeby przemyśleć parę spraw. Kiedy tam siedziałem, napatoczył się mały czarny chłopczyk. który miał około 11 czy 12 lat. Szukał czegoś. No i znalazł. Zabrałem go do kamieniołomu około ćwierć mili od głównego obozu Sinclair Oil Company w Luandzie. Zostawiłem go tam, ale najpierw zgwałciłem, a potem zabiłem. Mózg wylewał mu się uszami, kiedy go zostawiłem, i nigdy nie będzie bardziej martwy. Wciąż tam leży. (...) potem wynająłem łódf i 6 czarnuchów i popłynęliśmy polować w zatoce. Szukałem krokodyli. Znalazłem je, całe mnóstwo. Wszystkie były głodne. Nakarmiłem je. Zastrzeliłem wszystkich 6 czarnuchów i wrzuciłem ich do wody (...) Niektórym ludziom o przeciętnej inteligencji zabicie 6 osób na raz wydaje się niemal niemożliwym zadaniem. Jest tak z powodu ich nieznajomości szczegółów. Znacznie łatwiej przyszło mi zabicie tych 6 czarnuchów niż zabicie tyl ko jednego z tych młodych chłopców, których zabiłem późni ej , a niektórzy z ni ch mi el i nie wi ęcej niż 11 czy 12 lat. W Afryce żyją bawoły, które ważą ponad 2 tysiące funtów i są potwornie silne, a jednak krokodyl mierzący 12 lub 15 stóp potrafi zabić i zjeść bawoła. Każdy z tych 6 czarnuchów, których zabiłem, mógłby zabić i zjeść takiego krokodyla. Uzbrojeni w jakieś patyki, trochę trawy i kawałek zgniłego mięsa robią tę sztuczkę każdego dnia w całej Afryce. Ja byłem uzbrojony w wiedzę, którą zgromadziłem, niemiecki pistolet Luger kaliber 9 milimetrów i mnóstwo nabojów. Siedziało nas siedmiu w tej łódce, ich sześciu z przodu, ja za sterem. (...) Czarnuchy niczego się nie spodziewały. Wszyscy byli do mnie odwróceni tyłem. Jestem niezłym strzelcem. Strzeliłem każdemu czarnuchowi w plecy, potem załadowałem nowe naboje i strzeliłem jeszcze raz w mózg każdemu z leżących na dnie łodzi, martwych lub umierających. Potem wyrzuciłem wszystkich za burtę i krokodyle wkrótce dokończyły moje dzieło"(20). Po powrocie do Ameryki w 1920 roku Carl Panzram wróci fi do włamań i rozbojów. Wkrótce zgwałcił i zamordował kolejnego chłopca (ofiarą był 12-letni Henry McMahon) i zastrzelił (tym razem w samoobronie) człowieka, któremu zamierzał sprzedać skradziony jacht. W New Haven Panzram popełnił ostatni gwałt połączony z zabójstwem: "Parę dni później pojechałem do New Haven, gdzie zabiłem kolejnego chłopca. Dokonałem na nim małego aktu sodomii, a potem zacisnąłem jego pas wokół jego szyi i udusiłem, zabrałem martwe ciało i wrzucił, w jakieś krzaki"(21). Wkrótce potem został schwytany na włamaniu i skazany na 5 lat więzienia. Ponownie oskarżyciel nie dotrzymał obietnicy niskiego wyroku w zamian za przyznanie się do winy - Carl został osadzony w najcięższym więzieniu w Stanach, w Dannemora. Rozwścieczony ciężkimi warunkami i brutalnością personelu dwukrotnie próbował uciec, za pierwszym razem łamiąc sobie obie nogi w kostce, za drugim razem ponownie łamiąc sobie nogę. Poza tym usiłował spalić więzienne warsztaty i zatłuc jednego z współwięźniów na śmierć. W końcu został wyrzucony z więziennego szpitala po tym, jak próbował zgwałcić innego więźnia, "żeby sprawdzić, czy moje narządy płciowe są wciąż w dobrym stanie"(22). Wkrótce po wyjściu z więzienia w Dannemora Panzram włamał się do domu w Waszyngtonie. Oskarżony o kradzież radia powiedział policjantom, którzy go złapali, że "oskarżenie [mnie] o kradzież radia jest śmieszne, ponieważ zabiłem zbyt wielu ludzi, żeby martwić się taką drobnostką"(23). Ani policjanci, ani sąd nie uwierzyli Panzramowi, sądząc że przechwala się lub próbuje zyskać na czasie, przyznając się do popełnienia nieistniejących przestępstw. Do tej pory, dzięki posługiwaniu się przez Carla fałszywymi dokumentami i nazwiskami oraz dzięki ogromnej rozpiętości obszaru, na którym były dokonywane morderstwa, nikt nie sądził, że może on być seryjnym zabójcą. W tym samym czasie w więzieniu pojawił się świeżo zatrudniony młody strażnik, Henry Lesser. Pełen dobrych chęci, liberalny i bardzo lubiany przez więźniów strażnik zwrócił uwagę na Panzrama, wyraźnie bardziej inteligentnego od pozostałych więźniów, jednak często sprawiającego kłopoty i dlatego surowo karanego. Po kolejnym pobiciu do nieprzytomności, Lesser przekazał Panzramowi przez innego więźnia trochę pieniędzy, za które można było kupić dodatkowe jedzenie i papierosy. Panzram dowiedziawszy się o tym rozpłakał się, podziękował Lesserowi i stwierdziwszy, że nikt nigdy nie zrobił dla niego tyle dobrego, postanowifi odwdzięczyć się strażnikowi, spisując dla niego prawdziwą historię swojego życia i zbrodni. W ten sposób powstała autobiografia Carla Panzrama, jedno z najwybitniejszych dzieł literatury więziennej. W sądzie, oskarżony o kradzież radia, Panzram zamiast się bronić, wygłosił gniewną przemowę: "Wy, ludzie, oskarżacie mnie o włamanie i kradzież. Jestem winny... To, czego nie ukradłem, zniszczyłem. Gdyby nakrył mnie właściciel, rozwaliłbym mu łeb. (...) Kiedy wy sądziliście mnie, ja również sądziłem was wszystkich. Uznałem was winnymi. Na niektórych z was dokonałem egzekucji. Jeśli będę żył dłużej, jeszcze kilku spośród was zostanie straconych. Nienawidzę całej ludzkości... Wierzę, że cała ludzka rasa powinna zostać eksterminowana. Wykorzystam każdą okazję, aby tak się stało. Spełniłem swoją powinność, teraz wy róbcie swoje"(Z4). Uznany za winnego, Panzram został skazany na 25 lat więzienia. Nadal jednak nikt, poza nim samym i Lesserem, nie znał całej prawdy. Po nieudanej ucieczce z pociągu transportującego więźniów i próbie zabicia naczelnika aresztu Carl został osadzony w więzieniu w Leavenworth. Kiedy zastępca naczelnika Zerbst wręczył Panzramowi regulamin więzienny, ten wzruszył ramionami i powiedział: "zabiję pierwszego, który mnie wkurzy"(25). Tak też się stało; dozorca więziennej pralni, w której pracował Carl, stał się jego ostatnią ofiarą. Panzram zgruchotał jego czaszkę łomem, wściekle wrzeszcząc z gniewu i zadowolenia po każdym uderzeniu, a następnie usiłował zabić każdego strażnika i współwięźnia, którego napotkał. Kiedy jego wściekłość wyczerpała się, Panzram był zaskoczony; nikt nie próbował wtrącić go do karceru, ani ukarać w inny sposób. Wręcz przeciwnie: został umieszczony w przestronnej, pojedynczej celi i choć nie mógł z niej wychodzić, pozwolono mu czytać przez cały dzień. Panzram powiedział potem Lesserowi: "Gdyby od początku traktowano mnie tak jak teraz, nie byłoby tylu ludzi na świecie, którzy zostali ograbieni, zgwałceni i nie byłoby tylu trupów. Możliwe, Że nie siedziałbym teraz za kratkami... Dlaczego jestem, kim jestem? Powiem wam dlaczego. Ja do tego ręki nie przyłożyłem. Inni mnie takim stworzyli"(26). Mimo wielokrotnych namów ze strony Lessera, Panzram nie chci szukać pomocy ani poddawać się próbom resocjalizacji: "Obudź się, dzieciaku... Nie mógłbym się zmienić, nawet gdybym chciał. Do tego stanu umysłu dochodziłem całe życie, trzydzieści osiem lat... Mam taką filozofię życiową, jaką niewielu ludziom udało się wypracować. Jest jakby wypalona w moim ciele i nie sądzę, bym kiedykolwiek mógł zmienić poglądy. Nie zapomnę, ani nie wybaczę rzeczy, które mi zrobiono, tak samo jak inni nie wybaczą mnie. Ja sam nie zapomnę i nie wybaczę. Nie mógłbym, nawet gdybym chciał. Tak samo jest z prawem... Jeśli zgodnie z prawem nie zostanę zabi ty, zabiję się sam. W pełni zdaję sobie sprawę, że nie nadaję się do życia w cywilizowanym społeczeństwie. Nie mam też takiego pragnienia"(27). Choć psychiatrzy stwierdzili, że Panzram jest niepoczytalny, w roku 1930 ława przysięgłych uznała go winnym morderstwa popełnionego w więzieniu, a sędzia skazał go na karę śmierci. Carl był zadowolony z wyroku i zabronił swojemu obrońcy wniesienia apelacji. Napisał również do prezydenta Stanów Zjednoczonych Herberta Hoovera, aby ten nie korzystał z prawa łaski, w więzieniu próbował popełnić samobójstwo. Do usiłujących odwlec egzekucję członków stowarzyszenia zwalczającego karę śmierci napisał: "Wolę umrzeć w ten sposób i jeśli mam duszę i jeśli ta dusza miałaby się smażyć w piekle przez milion lat, nadal wolę to od powolnej, bolesnej śmierci w jakimś więziennym lochu czy celi w domu wariatów... Jedyne wyrazy podziękowania, jakie wy i wam podobni kiedykolwiek otrzymacie ode mnie za swoje wysiłki, będą takie, że chciałbym, żebyście wszyscy mieli jedną szyję, na której mógłbym zacisnąć swoje palce... Nie chcę się zmieniać na lepsze. Moim jedynym życzeniem jest zmienić ludzi, którzy chcą zmienić mnie, i wierzę, że jedynym sposobem, aby zmienić ludzi na lepsze, jest zabicie ich. Moje motto to: obrabuj, zgwałć i zabij ich wszystkich!"(28). Czekając na wykonanie wyroku Panzram napisał: "Mnóstwo ludzi dzięki mnie pozbyło się kłopotów, a teraz sam szukam kogoś, kto uwolni mnie od moich. Za duży ze mnie nędznik, żeby żyć... Mam zamiar odejść z tego świata w taki sam sposób, w jaki na nim żyłem. Do ostatniej minuty będę zbuntowany. Ostatnim tchnieniem przeklnę ten świat i całą ludzkość. Plunę w oczy strażnikowi albo innemu, który założy mi stryczek na szyję, kiedy będę stał na zapadni... Tylko w ten sposób im za wszystko podziękuję"(29). Dzień przed egzekucją Carl powiedział dziennikarzom, że "pokona tych trzynaście schodków, jak ogier pełnej krwi"(30) i prosił strażnika, żeby sprawdził, czy rusztowanie na pewno wytrzyma. W nocy przed egzekucją Panzram chodził po celi i śpiewał pornograficzną piosenkę, którą sam ułożył. Kiedy drzwi od celi otworzyły się, Panzram zobaczył dwóch księży i wrzasnął: "Czy moje oczy widzą tu jakichś dręczychujków z Bibliami pod pachą? Nie mam nic przeciwko wieszaniu, ale nie potrzebuję tu żadnych hipokrytów z Bibliami. Strażnik, za drzwi z nimi "(31). Idąc korytarzem do miejsca egzekucji, jak odnotowali Gaddis i Long, jego biografowie, Panzram "prawie biegł, niemal ciągnąc za sobą górujących nad nim strażników"(32). Zbuntowany do końca, na pytanie kata o ostatnie życzenie Carl ryknął: ?Pospiesz się ty sukinsynu! Mógłbym powiesić tuzin ludzi w czasie, kiedy ty się obijasz!"(33) Carl Panzram nie jest najbardziej znanym seryjnym mordercą, nie zabił największej liczby osób. Był jednak być może jednym z najinteligentniejszych seryjnych zabójców, który w dodatku pozostawił po sobie pamiętniki dające nam wgląd w umysł "zabójcy z gniewu". Nieprzeciętna inteligencja Panzrama pozwoliła mu (a tym samym również czytelnikom jego dziennika) uświadomić sobie, że rzeczywistym celem większości seryjnych zabójców, niezależnie od formy jaką przybierają ich działania, jest zemsta na społeczeństwie. Niektórzy mordercy szukają dla swoich czynów innych uzasadnień - religijnych, wizjonerskich, inni jeszcze w poszukiwaniu sensu swoich czynów odrywają się od rzeczywistości (jak na przykład Herbert Mullins z Kalifornii, który zabijał, aby "zapobiec trzęsieniom ziemi"). Przeważnie zabójcy postrzegają swoją działalność jako rodzaj misji czy krucjaty; niekiedy bardzo wyraźnie (tak jak Panzram), niekiedy mgliście (na przykład de Salvo). W biografii Carla Panzrama możemy dostrzec charakterystyczne dla większości seryjnych zabójców cechy: wychowanie najpierw w rodzinie dysfunkcjonalnej, z gwałtownym i skłonnym do przemocy ojcem i słabą, uległą matką, potem dorastanie w rodzinie niepełnej, bez opieki i miłości rodzicielskiej, wreszcie pobyt w zakładzie poprawczym, który nauczył Panzrama, że "silniejszy ma rację" i w jaki sposób można rozładować napięcie seksualne poprzez gwait analny. Pozbawiony pozytywnych wzorców Carl Panzram wykształcił w sobie nienawiść do społeczeństwa i wszelkich autorytetów oraz przekonanie, że społeczeństwo jest zbudowane na korupcji, zepsuciu i wykorzystywaniu słabych przez silnych. Wydaje się, że warto w tym miejscu zacytować obszerne fragmenty więziennych przemyśleń Carla Panzrama na temat przestępczości, społeczeństwa i systemu penitencjarnego Stanów Zjednoczonych pierwszej pofiowy XX wieku, ponieważ są one bardzo przenikliwe i nadal aktualne: "Ten kraj jest w stanie wojny i bardzo niewielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę. Wojna, jeśli ją dokładnie przeanalizować, jest przecież niczym innym, jak mordowaniem, rabowaniem i zużywaniem życia ludzkiego oraz majątku. Ten kraj jest dzisiaj w stanie wojny ze zbrodnią. Wiele tysięcy istnień i majątek wartości milionów dolarów są tracone każdego roku. Liczba przestępstw powiększa się o dziesięć procent każdego roku. Całe społeczeństwo zbroi się do walki z przestępstwem i przestępcami. (...) Jak na razie najlepszą rzeczą, jaką udało im się zrobić, to budowanie większych i lepiej strzeżonych więzień i napełnianie ich po brzegi przestępcami. Jak tylko więzienie jest już pełne, zaczynają budowę następnych. I wszystkie są wypełnione. Wciąż jednak przybywa przestępców. (...)Wszyscy wasi policjanci, sędziowie, prawnicy, naczelnicy więzień, lekarze, narodowe komisje do spraw przestępczości i pisarze zjednoczyli swoje siły, żeby znaleźć przyczyny i efekty zbrodni i zapobiec im. Z całą swoją wiedzą i władzą, jaką dysponują, nie osiągnęli niczego poza tym, że pogorszyli sytuację, zamiast ją polepszyć. (...)Oznacza to, że oni i ich system są nie w porządku. Ci, którzy tworzą prawo i wymuszają jego przestrzeganie, są bardziej winni od tych, którzy to prawo łamią. Przestępca nie czerpie korzyści ze swoich zbrodni. To twórcy prawa i jego stróże mają z tego najwięcej korzyści. To oni są prawdziwą przyczyną większości przestępstw. (...)Niewielu uważa za warte zachodu zastanowienie się nad tym, dlaczego jestem tym, kim jestem, i robię to, co robię. Wszystko, co uważają za konieczne, to złapać mnie, osądzić, skazać, wsadzić do wiezienia na kilka lat, zgnoić mnie tam, jak tylko się da, i znowu wypuścić na wolność. Tak wygląda system praktykowany dzisiaj w tym kraju. Konsekwencje są takie, że każdy z osobna i wszyscy razem są świadkami zbrodni, i to wielu. Tych, którzy mają szczery zamiar położyć kres zbrodniom, należy żałować z powodu wszystkich ich wysiłków, które wcale nie przynoszą pożądanych rezultatów. To oni są zwodzeni przez swoją własną ignorancję i przez machinacje i chciwość innych, którzy ciągną korzyści z większości przestępstw. (...) Ci, którzy wrzeszczą najgłośniej i dlatego są najlepiej słyszani, to pisarze, sędziowie, prawnicy i samozwańczy eksperci od kryminologii. Wszyscy ci ludzie prowadzą przyjemne, bogate życie dzięki zbrodniom. Wyeliminować przestępstwa? Nie ma mowy. Tacy ludzie nie sięgną przecież po łopatę ani oskard. To właśnie by się z nimi stało, gdyby naprawdę położyli kres zbrodniom. (...) Każde dziecko ma tendencje do popełniania przestępstw. Waszym zadaniem jest wyeliminowanie tych cech charakteru i nauczenie prawidłowego postępowania, kiedy są [dzieci] młode i ich umysły dopiero się tworzą. Wtedy, kiedy osiągną wiek samodzielnego myślenia i działania, czyste, uczciwe życie będzie dla nich czymś naturalnym. W ten sposób powstrzymacie przestępczość u jej źródła, zanim się rozwinie. Co do przestępców już istniejących i działających lub tych, których trzymacie w więzieniach, możecie resocjalizować tych, którzy się do tego nadają, a tych kilku niezdolnych do jakiejkolwiek poprawy możecie trzymać tam, gdzie są teraz, w więzieniach, gdzie nikomu nie mogą wyrządzić krzywdy. Te dwie rzeczy możecie zrobić albo możecie dalej postępować tak, jak postępujecie teraz. (...) Jeśli jednak myślicie, że możecie powstrzymać przestępczość, łapiąc nas, zamykając, karząc przez brutalne traktowanie, wieszając, smażąc na krześle elektrycznym, poddając nas sterylizacji czy kastracji, jeśli tak myślicie, to jesteście głupcami"(34). Równie interesujące przemyślenia dotyczą dzieciństwa Carla Panzrama i drogi, jaką przeszedł stając się seryjnym zabójcą: "Dziecko daje się bardzo łatwo prowadzić. Każde dziecko, jeśli jest odpowiednio wychowywane, będzie żyć tak, jak zostało nauczone. Wszyscy przestępcy są po prostu wyrośniętymi dzieciakami. Wasze ręce kształtują nas lub łamią. My, przez nasze własne działania, jesteśmy życiowymi przegranymi, ponieważ po prostu nie znamy niczego lepszego. Nie wiemy, jak prowadzić porządne, uczciwe życie. Głównym powodem dla którego jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, jest nasze niewłaściwe wychowanie, brak wiedzy i nasze środowisko. Światopogląd każdego człowieka jest tworzony przez jego środowisko. Jeśli nie chcecie, żebyśmy was rabowali, gwałcili i mordowali, to waszym zadaniem jest zadbać o to, żeby psychicznie i moralnie nieprzystosowani byli uczeni właściwej ilości przydatnej i sensownej wiedzy oraz umieszczani we właściwym środowisku, gdzie najlepiej będą pasować. W przeciwnym razie pozostaną nieprzystosowanymi i przegranymi, i to z waszej winy, ponieważ oni nie znają niczego innego, a wy znacie. Mój własny przypadek jest bardzo podobny do tysięcy innych. Urodziłem się jako normalna istota ludzka. Moi rodzice byli ignorantami i przez ich niewłaściwe wychowywanie i niewłaściwe środowisko stopniowo byłem sprowadzany na złą drogę. Ziarnko do ziarnka, od złego do gorszego. Zostałem wysłany do zakładu poprawczego w wieku 11 lat. Od tamtej pory całe moje życie spędziłem wśród moralnie i umysłowo nieprzystosowanych. Wszyscy moi znajomi, całe moje otoczenie, atmosfera oszustwa, zdrady, brutalności, degeneracji, hipokryzji i wszystko co złe, i nic co jest dobre. Czy jest czymś nienaturalnym, że wchłonąłem te rzeczy i stałem się tym, czym jestem dzisiaj, zdrajcą, degeneratem, brutalem, ludzką bestią wyzbytą wszystkich porządnych uczuć, całkowicie pozbawioną sumienia, moralności, żalu, współczucia, zasad czy jakiejkolwiek dobrej cechy? (...) Jeśli ktoś trzymałby młodego tygrysa w klatce i maltretował go, aż stałby się dziki i krwiożerczy, i wypuściłby go, żeby zapolował na resztę świata, żeby poszedł gdziekolwiek i zabił kogo chce, wtedy rozległby się cholernie głośny krzyk z ust zagrożonych przez wściekłego tygrysa. Wszyscy uważaliby, że postąpiono źle. Jeżeli jednak ludzie robią takie same rzeczy innym ludziom, wtedy świat jest zaskoczony, zszokowany i oburzony z powodu rabunków, gwałtów i zabójstw. A przecież dokładnie to jest robione każdego dnia w tym kraju. Zrobili to mnie i potem nie podobało im się, kiedy oddałem im tę samą porcję, jaką od nich otrzymałem. To samo robią tysiącom innych i ci inni z kolei mszczą się, rabując i mordując. Jeśli nie lubicie, kiedy się was okrada, gwałci, podpala czy zabija, powstrzymajcie własną niesprawiedliwość, własną brudną robotę. Przestańcie kłamać i uprawiać hipokryzję. Prowadźcie porządne życie i nauczaj ci e innych, którzy nie są w stanie czynić dobra, chyba że się ich tego nauczy. Jeśli zostaniecie napadnięci, obrabowani, zabici, to jest to coś, co do was wróciło, więc nie zrzucajcie całej winy na tych, którzy was krzywdzą. Część tej winy spada na was, ponieważ nie uczyniliście obiektem waszej troski tego, że wasi bliźni nie powinni żyć w tak złych warunkach. (...)Niewiele wiem, mam jednak tyle inteligencji, co przeciętna osoba, i wiem, że źle mnie wychowano. Mogłem zostać wychowany prawidłowo i, jeśliby się tak stało, jestem pewien, że wiódłbym całkiem inne życie niż to, które przeżyłem. Jesteście bardziej winni ode mnie. Takie jest moje przekonanie. Jeżeli dalej będziecie uczyć innych tak, jak nauczyliście mnie, będziecie cierpieć tak samo jak ja". Należy w tym miejscu zauważyć, że przytoczone powyżej wypowiedzi stanowią niewątpliwie próbę ucieczki od odpowiedzialności. Zrzucenie winy za popełnione czyny na społeczeństwo nie może w żadnej mierze przesłonić faktu, że Carl Panzram sam wybrał swoją życiową drogę, która zaprowadziła go na szafot. Panzram porusza jednak w swojej autobiografii wiele interesujących aspektów społecznej genezy zjawiska seryjnego zabójstwa, wydaje się zatem, że - nie zapominając o okrucieństwie jego zbrodni - warto zapoznać się z tak obszernym cytatem.
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Onoprienko Anatolij
Morderca zdemaskowany. 7 kwietnia 1996 roku, około południa, w Jaworowie (zachodnia Ukraina), oficer Kuniej odebrał dziwny telefon od człowieka, który przedstawił się jako Piotr Onoprienko. Piotr powiedział, że ostatnimi czasy znajduje u siebie w domu ukrytą broń. Domyśla się, że należy ona do jego kuzyna, Anatolija. Oczywiście kazał mu się wynosić. A to rozwścieczyło Anatolija. Zaczął grozić Piotrowi, że może zrobić krzywdę jego rodzinie. Piotr obawiał się o rodzinę, i dlatego chciał, by Kuniej zajął się tymi groźbami. Piotr powiedział także oficerowi, że Anatolij wyprowadził się z pewną kobietą i jej dzieckiem do Żytomierza. Informacja o podejrzanym osobniku w Żytomierzu zainteresowała innego oficera, Krukowa, który niedawno przeczytał raport o kradzieży strzelby, kaliber 12, używanej do polowań. Kradzież miała miejsce właśnie w Żytomierzu. Krukow zadzwonił do Lwowa, do komendy głównej by zapytać, co ma robić w tej sprawie. Szef lwowskiej policji, generał Bogdan Romaniuk wydał nakaz rewizji mieszkania Anatolija Onoprienki. W czasie niecałej godziny 20 milicjantów udało się na ulicę Jana Chrzciciela, przy której mieszkał Onoprienko. W budynku znajdował się zakład fryzjerski 'Anna'. Anatolij mieszkał wspólnie z właścicielką owego zakładu i jej dwójką dzieci. Krukow nie miał pojęcia czy Anna i dwójka dzieci znajdują się teraz w domu. Jak się później okazało, dzieci i matka były w kościele, a Anatolij czekał na nie w domu. Kiedy Krukow zadzwonił do drzwi Onoprienko myślał że to właśnie wróciła Anna i niczego nie podejrzewając otworzył drzwi. Milicjanci szybko zakuli go w kajdanki. Krukow rozejrzał się po mieszkaniu. Od razu rzucił mu się w oczy sprzęt stereo marki Akai. Krukowowi wydawało się, że takie samo stereo zostało skradzione z mieszkania w niedalekim Bursku, 22 marca 1966 roku. Przy okazji kradzieży ktoś wymordował całą rodzinę Nowosadowów. Sprawdzono dokładnie markę i numery seryjne urządzenia. Wszystko się zgadzało. Gdy milicjanci poprosili o dowód osobisty Anatolija, zaprowadził ich do innego pokoju. Gdy tylko otworzył drzwi, rzucił się w kierunku pistoletu, który miał tam ukryty. Milicjantom udało się do tego nie dopuścić. Pistolet ten również był skradziony w Odessie. I też przy okazji tej kradzieży dokonano morderstwa. Po tym incydencie przewieziono Onoprienkę do głównego biura milicji, i w spokoju zaczęto gruntowne przeszukiwanie domu. Na miejscu znaleziono 122 rzeczy, które pochodziły z kradzieży. Właściciele większości z nich już nie żyli - zamordowano ich. Znaleziono również spiłowaną strzelbę, kaliber 12. Gdy milicjanci przeszukiwali dom, wróciła Anna z dziećmi. To, co zobaczyła bardzo ją zaskoczyło. Krukow poprosił o krótką rozmowę. Spytał ją, czy słyszała o morderstwach w Bratkowicach? Anna rozpłakała się. Nie miała o niczym pojęcia. Myślała, że Anatolij to jakiś biznesmen czy ktoś w tym stylu. Cisza. Mimo ogromnej ilości dowodów Krukow potrzebował przyznania do winy. Jednak Anatolij od samego początku pokazał, że nic z tego nie będzie. Milczał. Gdy Krukow pokazał mu ogrom dowodów przeciwko niemu, Anatolij uśmiechnął się i powiedział: 'Dobrze, będę zeznawał, ale nie przed tobą.' Bogdan Teslja, jeden z czołowych detektywów, nie był obecny przy zatrzymaniu ani przeszukiwaniu domu Anatoilja. Spędzał miło czas z rodziną. Gdy tylko zakończono rewizję domu Onoprienki, Krukow zadzwonił do Teslji z propozycją przesłuchania zatrzymanego. Bogdan Teslja był uważany za doskonałego przesłuchującego, chyba ze względu na niewiarygodnie spokojny sposób prowadzenia rozmów z zatrzymanymi. Tymczasem Anatolij odrzucił prawo do adwokata i wciąż milczał. Mimo zapewnień Onoprienki, że będzie rozmawiał on tylko z kimś na wysokim szczeblu, Teslja podjął się przesłuchania. Natychmiast zażądał jak największej ilości informacji. 'Bardzo bałem się tego, że coś pójdzie nie tak. W tego typu przypadkach nigdy nie wiadomo, co będzie za chwilę, jak to się skończy. On może powiesić się w celi, np. jutro rano i wtedy nigdy nie zamkniemy sprawy, nigdy jej nie rozwiążemy. Musimy sprawić by zaczął mówić.' Około godziny 22:00 Teslja usiadł naprzeciwko Anatolija w pokoju przesłuchań. Razem czekali na przyjazd generała ze Lwowa. Teslja zaczął wypytywać Onoprienkę o jego życie. Na początku Anatolij nie odpowiadał. Jednak już po pół godzinie zaczął opowiadać historię swojego życia. Anatolij urodził się w Laskach, niedaleko Żytomierza. Jego matka zmarła, gdy był bardzo młody. Ojciec oddał go do rosyjskiego sierocińca. Opowiadał o tym bardzo szczegółowo. Nadał był zły na ojca za to, że oddał go do sierocińca, a zostawił przy sobie jego starszego brata. Uważał, że jego ojciec i starszy brat spokojnie poradziliby sobie z jego wychowaniem. Gdy to wspominał był bardzo wzburzony. Teslja spytał czy Anatolij kiedykolwiek czuł żal do swojej rodziny. Onoprienko zawahał się, potrząsnął głową i powiedział, że będzie rozmawiał tylko z generałem. 'W tym momencie spróbowałem czegoś innego. Powiedziałem mu: 'Dobrze, dostaniesz swojego generał. Dostaniesz nawet 10 generałów. Ale jak ja będę wyglądał, gdy ich tu przyprowadzę, a ty nadal będziesz milczał? Może nie masz w ogóle nic do powiedzenia? Jak to będzie wyglądało?' Wtedy odpowiedział żebym się nie martwił, że z cała pewnością jest wiele do powiedzenia.' Zeznanie Wybranego. Krótko przed godziną 23 Teslja zostawił Onoprienkę samego. Na korytarzu czekał na niego generał Romaniuk. Po zapoznaniu się z aktami, Marian Plejuk - asystent Romaniuka, i dwóch innych ludzi weszło do pokoju przesłuchań. Zaczęło się zeznanie. Na początku przyznał się, że ukradł dubeltówkę, z której potem skorzystał podczas morderstwa. Onoprienko przyznał detektywom, że pierwszy raz zabił w 1989 roku. Spotkał wtedy Siergieja Rogozina, razem kończyli gimnazjum. Zaprzyjaźnili się, by w końcu razem dokonywać przestępstw. Okradali domy, mieszkania. Uzupełniali w ten sposób swój budżet. Podczas jednego z rabunków, był to mały domek na obrzeżach miasta, zostali nakryci przez właścicieli. Mieli przy sobie broń. Uznali, że trzeba zabić ta rodzinę by wyjść z tego bez szwanku. Od tej chwili rabowaniu towarzyszyły morderstwa. W tamtym domku zostawili po sobie trupy dwojga dorosłych ludzi i ośmiorga dzieci. Onoprienko zerwał znajomość z Siergiejem kilka miesięcy później. Potem zabił kolejnych pięć osób, w tym 11-letniego chłopca, śpiących w samochodzie. Następnie spalił ich ciała. 'Chciałem tylko okraść samochód. Byłem wtedy zupełnie innym człowiekiem. Gdybym wiedział, że będzie tam pięcioro ludzi, nigdy bym tam nie poszedł. 'Powiedział, że nie odczuwał przyjemności z zabijania. 'Trupy są brzydkie. Strasznie śmierdzą. Po tym jak zabiłem tą piątkę, stałem tam przez dwie godziny i nie wiedziałem, co z nimi zrobić. Zapach był okropny.' Potem zamieszkał ze swoim dalekim kuzynem. Następnego morderstwa dokonał 24 grudnia 1995 roku. Tego dnia, wieczorem,włamał się do odosobnionego domu we wsi Garmarnia, w centralnej Ukrainie. Zamordował wtedy nauczyciela leśnictwa, jego żonę i ich dwóch młodych synów. Ukradł wtedy obrączki ślubne, mały złoty krzyżyk na łańcuszku, kolczyki i zniszczone już ubrania. Gdy odchodził podpalił dom. 'Nie czułem żadnej przyjemności, gdy ich zabijałem. Ale pragnąłem tego. Potem stało się to dla mnie niczym jakaś kosmiczna gra.' Onoprienko przyznał też, że miał wizje Boga, który każe mu zabijać. Dlatego też, dziewięć dni później zamordował czteroosobową rodzinę. Dom podpalił. Wszystkie ofiary zastrzelił. Gdy uciekał z miejsca zbrodni został zauważony przez pewnego mężczyznę. Zabił go. Nie chciał jakichkolwiek świadków. Niecały miesiąc później, 6 stycznia 1996 roku, zamordował kolejne cztery osoby. Zaczaił się przy szosie łączącej miejscowości Berdjańsk i Dnieprowskaja. Zatrzymywał samochody i zabijał kierowców. Jednego dnia zabił czterech podróżnych. 'To było jak polowanie. Polowanie na ludzi. Nudziłem się, nic nie robiłem. I nagle ten pomysł wpadał mi do głowy. Mogłem robić wszystko by o tym nie myśleć, jednak nic to nie dawało. Nie mogłem z tym wygrać. To było silniejsze ode mnie. Więc wsiadałem do samochodu lub pociągu i wyruszałem by zabijać. Wybrany by mordować. Odczekał 11 dni. 17 stycznia 1996 roku włamał się do domu w Bratkowicach. Dom należał do rodziny Piłatów. 'Patrzyłem na to wszystko bardzo prosto. Patrzyłem na nich jak na zwierzęta. Zupełnie tak jakbym przyglądał się owcom.' Zastrzelił całą piątkę, w tym również 6-letniego chłopca. Potem podpalił dom. Gdy uciekał, zauważyło go dwoje ludzi. 27-letnia kobieta nazwiskiem Kondzieła i 56-letni mężczyzna, Zacharko. Anatolij pomyślał chwilkę. Zastrzelił oboje z zimną krwią. Nie minęło nawet dwa tygodnie, gdy Anatolij zamordował ponownie. 30 stycznia 1996 roku, w Fastowej, zastrzelił 28-letnia pielęgniarkę nazwiskiem Marusina, jej dwóch młodych synów i jej 32-letniego gościa, nazwiskiem Zagranicznyj. Przyznał detektywom, ze nie mógł się powstrzymać. Miał obsesję na tym punkcie. 19 lutego 1996 roku Onoprienko włamał się ponownie. Tym razem w Olewsku. Ojca i syna zabił na miejscu, matkę i córkę doprowadził do śmierci zadając im ciosy młotkiem. Została tylko jeszcze jedna córka. Mała dziewczynka modliła się, gdy Anatolij wszedł do jej pokoju. 'Chwile przez tym, jak roztrzaskałem jej głowę, kazałem jej pokazać gdzie maja pieniądze i kosztowności. Spojrzała na mnie, w oczach miała gniew. Powiedziała, że nie nic mi nie pokaże. Ten opór był niesamowity. Ale nic nie czułem.' 27 lutego 1996 roku przybył do miejscowości Malina. Oczywiście włamał się i tutaj. Na miejscu zabił dwoje małżonków, postrzelił ich dwie córki. Jedna miała 7, druga 8 lat. Śmierć przyszła do nich razem z ciosami siekiery. Godzinę później do domu przyszedł sąsiad. Onoprienko postanowił zabić i jego. Potem porąbał jego ciało tą sama siekiera, która zabił dziewczynki. 'Wiecie, musiałem ich zabić. Zrobiłem to z miłości. Kochałem ich tak bardzo, te dziewczynki, tego mężczyznę i kobietę. Musiałem ich zabić. Głos w mojej głowie i sercu mi to mówił. Bardzo głośno!' Ostatni raz Anatolij zamordował 22 marca 1966 roku. W wiosce Busk, niedaleko Bratkowic. Zabił wtedy rodzinę Nowosadów. Całą czwórkę. By zatrzeć ślady podpalił dom. 'Nie jestem maniakiem. Gdybym nim był, rzuciłbym asie teraz na was i zamordował. To nie jest takie proste. Wtedy kierowała mną jakąś inna, wyższa siła, coś telepatycznego lub kosmicznego. Jestem jak królik w laboratorium. Doświadczenie polega na tym, by udowodnić, że człowiek jest zdolny do morderstwa, i że może nauczyć się z tym żyć. Polega na tym, bym pokazał ze sobie z tym radzę, potrafię to znieść, znieść wszystko, zapomnieć wszystko.' Przesłuchanie trwało do godziny 6 nad ranem. Anatolij przyznał się do zamordowania ponad 50 osób w czasie 3 miesięcy. Wiele czasu trwały rozmowy na temat szczegółów dotyczących każdego z morderstw. W zasadzie nie było mowy o motywach. Onoprienko chciał, by go traktowano jako 'fenomen natury', i że to Najwyższy rozkazywał mu zabijać. 'Obywatel O.' Nastepnego dnia Teslja pojechał do Lwowa. Tam tez został przeniesiony Onoprienko. Rozpoczęła się seria przesłuchań, trwająca 5 dni. Teslja stwierdził, że Onoprienko jest jedną z najbardziej zdumiewających osób, jakie miał przyjemność przesłuchiwać. Podejrzany powiedział Tesli, że to Bóg kazał mu zabijać. Że został wybrany. Uważał, że był w posiadaniu umiejętności hipnotycznych,telepatii, kontroli nad zwierzętami. Za pomocą umysłu mógłby zatrzymać bicie serca. Teslja powiedział, że ta teoria jest ciekawa. Chciałby też by Onoprienko pokazał mu działanie tych sił na nim samym. Anatolij jednak odpowiedział, że to działa tylko na ludzi słabych, a Teslja nie wydaje się na tyle słaby. Onoprienko wyjawił, że uprzednio spędzał czas w kijowskim szpitalu, lecząc się na schizofrenię. Był to trop, którego Tesli, jako lwowskiemu śledczemu, nie wolno było podejmować. Zeznanie to było interesujące, ponieważ natychmiast po aresztowaniu, śledczy z Kijowskiego Biura Spraw Wewnętrznych, Alexander Tewaszczenko stwierdził, że Onoprienko - wtedy zidentyfikowany jako 'Obywatel O' - był pacjentem ambulatoryjnym, którego terapeuci wiedzieli, że to on był zabójcą. Teslja oświadczył później, że nie wiedział niczego o tym aspekcie sprawy, oraz, że kijowscy śledczy muszą jeszcze ujawnić dalsze informacje co do tego faktu, wobec wstępnego oświadczenia. W piątek, 19 kwietnia 1996 roku, Tesli zabrano tą sprawę. Ponownie wróciła w ręce detektywów z Kijowa. Gdy Teslja zakończył przesłuchanie oskarżonego, stwierdził, że Onoprienko był totalnie obłąkany i że dział w pojedynkę. Było wiele plotek na temat ewentualnej przynależności do gangu, ale po tym, w jaki sposób Onoprienko opowiadał o tym, co robił, wszystko na to wskazywało. Teslja mógł się mylić, jednak takie było jego zdanie. 'Myślę, że nikt inny jak tylko samotny seryjny morderca mógłby zabić tyle osób. W gangu ktoś mówi, ktoś pije, ktoś inny szepce cos swojej dziewczynie, i tak w kółko... ale tak jak powiedziałem, mogę się mylić.' Nawet gdyby psychiatrzy uznali Onoprienkę za zdolnego by stanąć przed sądem, proces nie mógł rozpocząć się aż do listopada 1998 roku. Na Ukrainie proces nie mógł się rozpocząć zanim obrońca nie zapoznał się z całym materiałem dowodowym zgromadzonym przeciwko swojemu klientowi. W przypadku Anatolija było tego bardzo dużo. 99 teczek zawierających wszystko co tylko można było zebrać. Zdjęcia ofiar, samochodów, skradzionych rzeczy. Inna przyczyną zwłoki był brak pieniędzy. Wreszcie rząd ukraiński zgodził się przeznaczyć na to odpowiednią kwotę. Zrobił to dopiero po nagłośnieniu sprawy w mediach. 23 listopada psychiatrzy uznali, że 39-letni Anatolij jest na tyle zdrowy psychicznie by odpowiadać przed sadem za zbrodnie, których się dopuścił. Sąd w Żytomierzu stwierdził, że Anatolij 'nie nie cierpi na żadna chorobę psychiczną, jest w pełni świadomy tego, co zrobił, kontrolował to wszystko, nie potrzebuje też przechodzić żadnych specjalistycznych badań psychiatrycznych.' Proces. 12 lutego 1999 roku, w Żytomiersku rozpoczął się proces Anatolija Onoprienki. Tak samo jak w przypadku Andrieja Czikatiło, oskarżony na sali sądowej przebywał w stalowej klatce. Setki ludzi tłoczyły się w miejscu przeznaczonym dla publiczności. 'On nie zasługuje na to by go zastrzelić. Powinien umierać powoli, w agonii'. Tego typu stwierdzenia padały z ust tych ludzi. W obawie przed próbami samosądu, milicjanci dokładnie przeszukiwali ludzi wpuszczanych na sale sądową. Wielu z nich obawiało się, że Onoprienko zostanie skazany tylko na 15 lat pozbawienia wolności - maksymalną karę stosowana na Ukrainie, za wyjątkiem kary śmierci. Podczas procesu Onoprienko bardzo mało mówił. Zapytany czy chce coś zeznać, oświadczyć - odmówił. Spytany o narodowość, odpowiedział 'żadna.' Sędzia Dimitri Lipski stwierdził, że to niemożliwe. Na to Anatolij odpowiedział: 'Więc niech będzie, według urzędników jestem Ukraińcem.' Oskarżony oświadczył, że przez wiele lat był jak robot sterowany przez jakaś ciemną siłę, i nie powinien być sądzony dopóki psychiatrzy nie zbadają źródła tego stanu. 'Nie jesteś w stanie brać mnie takim, jakim jestem' krzyczał do sędziego. 'Nie widzisz dobra, które uczyniłem, nigdy twego nie zrozumiesz. Ta wielka siła kontroluje nawet ta sale. Ty nigdy tego nie zrozumiesz. Może dopiero twoje wnuki to zrozumieją.' Obrońca Onoprienki, Rusłan Moszkowski nie podważał jego winy, jednak zwracał uwagę na jego dzieciństwo. Pobyt w sierocińcu uważał za okoliczność łagodzącą. Domagał się tez specjalistycznych badań psychiatrycznych. Oskarżyciel, Jurij Ignatienko zauważył, że badania takie już były wykonywane podczas śledztwa i psychiatrzy odrzucili poprzednią diagnozę mówiąca o schizofrenii. Ignatienko zauważył, że zachowanie Anatolija było spowodowane tylko jego gwałtowną naturą. 'W każdym społeczeństwie są ludzie zdolni zamordować, są też tacy, którzy tego nie zrobią. Ludzie zastanawiają się jak mógł zamordować tyle osób. A dlaczego Onoprienko miał nie mordować, skoro okoliczności mu na to pozwalały? Onoprienko prowadził podwójne życie, i tu jest sedno sprawy.' Onoprienko przyznał przed sądem, że był kierowany przez diabła, siły wyższe i wewnętrzne głosy. Zapewniał sąd, że jest winny wszystkich zarzucanych mu czynów, jednak nie czuje żadnych wyrzutów sumienia. 'Dziś też mógłbym zabić, mimo wszystko. Dziś jestem bestią Szatana.' W kwietniu 1999 roku proces był już bliski końca. Oskarżyciel zażądał kary śmierci. 'Anatolij Onoprienko jest ekstremalnie niebezpieczną postacią, kara dla niego tez musi być ekstremalna - kara śmierci.' Obrońca wciąż starał się wywrzeć dobre wrażenie. 'Mój klient już od dzieciństwa pozbawiony był miłości matczynej. To musiało wpłynąć na jego wychowanie. Brak matki miał wpływ na to, że Anatolij Onoprienko nie posiada wszystkich ludzkich uczuć. Proszę o łagodny wymiar kary.' Wyrok. Teraz już tylko czekano na wyrok. Po trzech godzinach sąd ogłosił: 'W świetle prawa ukraińskiego, Anatolij Onoprienko zostaje skazany na karę śmierci przez zastrzelenie. Na zakończenie Anatolij powiedział: 'Kradłem, zabijałem, ale jestem robotem, nie czuje nic. Byłem już tyle razy bliski śmierci, ze teraz jestem tylko ciekaw, co jest dalej. Co jest po śmierci.' Kara śmierci była niewygodna karą. Jako członek Rady Europy, Ukraina miała znieść ową karę. Jednak wszyscy zgodnie twierdzili, że przypadek Onoprienki jest wyjątkowy. Anatolij udzielił również kilku wywiadów, w których opowiadał o zbrodniach. 'Przygotowywałem się do życia w więzieniu już od jakiegoś czasu. Zacząłem dietę, uprawiałem jogę, nie boje się śmierci. Nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Oczywiście, wolałbym by karę śmierci wykonano. Nie jestem zainteresowany jakimikolwiek relacjami z ludźmi. Ja ich zdradziłem.' 'Pierwszy raz zabiłem jelenia w lesie. Miałem wtedy około dwudziestu lat, pamiętam, że ta śmierć bardzo mną wstrząsnęła. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem, ale było mi przykro. Potem już nie czułem nic.' 'Jeśli kiedykolwiek zostałbym wypuszczony na wolność, znów bym zabijał. Ale teraz byłoby to jeszcze bardziej okropne, o wiele bardziej okropne. Teraz jest szansa. Wykorzystajcie ją, ja jestem przypisany by służyć Szatanowi. Po tym, czego się nauczyłem, nie mam żadnych konkurentów na tym polu. Jeśli nie zostanę zabity, ucieknę z więzienia i pierwszą rzeczą, jaką zrobię, to znajdę Kuczmę i powieszę go na drzewie za jądra.' Siergieja Rogozina, współpracownika Onoprienki z pierwszych lat morderstw skazano na 13 lat pozbawienia wolności. Onoprienko nadal czeka na egzekucję w celi śmierci. Detektywi badają jego powiązania z innymi morderstwami w latach 1989 - 1995. Onoprienko nie przyznaje się do niczego, milczy. Jest tylko podejrzanym w tych sprawach.
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Morderca z Madison
Narodziny mordercy W 1967 roku Christie Rothschild zaczynała studia na uniwersytecie w Wisconsin. Wcześniej z wyróżnieniem skończyła szkołę średnią Senn w Chicago (Illions). Jej rodzice i trzy siostry mieszkali w skromnym domu w północnej części Chicago, gdzie jej ojciec był szefem lokalnego biura maklerskiego. Christie cieszyła się że dostała się na studia, marzyła o karierze dziennikarskiej. Była atrakcyjną młoda kobietą, z długimi włosami koloru ciemny blond. Często podczas wakacji pracowała jako modelka do katalogów prezentujących najnowszą modę. Wiosną 1968 roku pogoda nie była zbyt dobra, jednak Christine była zadowolona z powodu zbliżających się wakacji i powrotu do rodzinnego Chicago. Niestety, 18-letnia dziewczyna stała się pierwszą ofiarą seryjnego mordercy. Pewnego posępnego majowego ranka 1968 roku jej zwłoki odkrył jakiś student. Zwłoki ukryte były w krzakach obok budynku wydziału matematyki Sterling Hall, przy North Carter Street. Gdy na miejsce zbrodni przyjechali detektywi, ustalono, że Christie została zamordowana tego samego ranka, najprawdopodobniej podczas porannego joggingu. Koroner ustalił, że zmarła w wyniku otrzymania co najmniej 12 pchnięć nożem w klatkę piersiową. Oficerowie śledczy mieli kilku podejrzanych, jednak żadnemu z nich nie udowodniono winy. W końcu zaoferowali 5 000 $ nagrody za jakiekolwiek informacje. Niestety okazało się to daremne. Ponieważ nie było żadnych nowych dowodów czy też podejrzanych, teczkę z dokumentami dotyczącymi tego morderstwa odłożono na półkę. Być może tą sprawę odłożono na półkę, ponieważ niedługo potem miało miejsce inne wydarzenie. 29 czerwca 1969 roku, około 3:20 nad ranem budynkiem administracyjnym uniwersytetu w Wisconsin wstrząsnął potężny wybuch. Ktoś podłożył dwie laski dynamitu. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Władze uczelni zaoferowały nagrodę w wysokości 10 tysięcy dolarów za informacje pomocne w ujęciu sprawcy. Niestety, nikt nie przyznał się do tego i nikt nie został zatrzymany. 24 sierpnia 1970 roku w budynku, obok którego znaleziono ciało Christie znów ktoś podłożył bombę. W wyniku wybuchu zmarł 33-letni mężczyzna. Tym razem policja miała podejrzanych. Byli to 4 mężczyźni, którym w Madison postawiono zarzut sabotażu i zniszczenie własności państwa. Trzech mężczyzn zostało aresztowanych i skazanych. Jednak nadal nie było pewności czy te dwa wybuchy w miasteczku akademickim były ze sobą powiązane. Przerażające odkrycia Z biegiem lat większość ludzi zapomniała o morderstwie Christie Rotschild. Nikt nie spodziewał się, że podobny incydent będzie miał ponownie miejsce. 21 lipca 1976 roku w wąwozie niedaleko miasteczka Madison znaleziono zwłoki 20-letniej Debry Bennett. Autopsja przeprowadzona przez doktora Billy'ego Baumana ujawniła, że dziewczyna nie żyła od co najmniej 10 dni. Niestety nie udało się ustalić przyczyny śmierci. Ciało zidentyfikowano dzięki kartom dentystycznym i złamanemu obojczykowi. Detektywi przesłuchiwali znajomych dziewczyny. Dowiedzieli się, że niedawno została wyrzucona z mieszkania i przez pewien czas mieszkała w Cardinal Hotel w Madison. Mieszkała tu od niedawna. Detektywi nie mieli żadnych wartościowych śladów, i śledztwo stanęło w martwym punkcie. Po trzech tygodniach od znalezienia jej ciała, ktoś przysłał do hotelu pocztą jej klucz do pokoju. Nie było żadnego adresu zwrotnego ani notatki. Ne było żadnych śladów. Nawet na znaczku pocztowym nie było odcisków palców. Akta ze sprawą morderstwa panny Bennett zostały odłożone na półkę. Minęły dwa lata. Klejne przerażające odkrycie wstrząsnęło okolicą. Był letni dzień, gdy w płytkim grobie w Waunakee, 14 mil od Madison, znaleziono kolejne kobiece zwłoki. Kobieta przypuszczalnie zmarła 3 dni wcześniej. Przyczyną śmierci był uraz czaszki, spowodowany uderzeniem jakimś tępym narzędziem. Po dwóch dniach udało się zidentyfikować zwłoki. Była to 18-letnia Julie Ann Hall. Jak zeznali jej znajomi, tydzień wcześniej, 1 maja 1978 roku Julie dostała pracę jako asystentka bibliotece w campusie uniwersyteckim. Ostatni raz widziano ją w piątek wieczorem, gdy szła do baru Main King Tap w centrum Madison. I tym razem zawieszono śledztwo z powodu braku dowodów. 27 marca zaginęła kolejna kobieta. Była to 20-letnia Julie Speerschneider. Jak zeznali świadkowie, dziewczyna większość czasu tego wieczoru spędziła w Club 602. Potem zdecydowała się odwiedzić przyjaciela. Miała udać się do niego autostopem. Wkrótce po zaginięciu dziewczyny, na policję zgłosił się mężczyzna, który ją podwiózł. Dziewczyna była w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Detektywi dysponowali portretem pamięciowym owego mężczyzny, ale nie udało się go zidentyfikować. Julie miała wielu przyjaciół, pracowała w Red Caboose Day Care Center. Znajomi z pracy opisali ją jako godnego zaufania i życzliwego pracownika. Znajomi i rodzina zaoferowali nagrodę dla tego, kto pomoże ustalić miejsce pobytu Julie. Kolejne ofiary W kwietniu 1980 roku Julie była nadal uznawana za zaginioną. W tym samym miesiącu znaleziono kolejne ciało młodej kobiety. Była to 24-letnia Susan LeMahieu. Jej zwłoki leżały w zaroślach parku w Madison. Susan była nieco opóźniona w rozwoju, mimo to w 1974 roku ukończyła szkołę Madison's East High School. Gdy 15 grudnia zgłoszono jej zaginięcie, policjanci nie przypuszczali, że wkrótce znajdą ją martwą. Podejrzewano, że dziewczyna gdzieś się zgubiła, ze względu na swoje kalectwo. Autopsja wykazała, że Susan zmarła w wyniku kilkunastu ran kłutych klatki piersiowej. Rok po odnalezieniu zwłok Susan, znaleziono również ciało Julie. W kwietniu 1981 roku brzegiem rzeki Yahara spacerował 16-letni Charles Byrd. W pewnym momencie chłopak zauważył ludzkie zwłoki. Jak się później okazało, były to zwłoki Julie Speerschneider. Stan zwłok niestety nie pozwolił na ustalenie przyczyny śmierci. Trzy miesiące później, w lipcu 1981 roku znaleziono kolejne zwłoki. W lesie w pobliżu Madison znaleziono ciało 17-letniej Shirley Stewart. Ta najmłodsza ofiara zniknęła 2 stycznia 1980 roku. Tego dnia ostatni raz widziano ją żywą. Ciało Shirley również było w stanie uniemożliwiającym określenie przyczyny śmierci. Znów minął prawie rok i kolejna kobieta została zamordowana w okolicach miasteczka Madison. 2 lipca 1982 roku, w okolicach stadionu Camp Randall, 19-letnia Donna Mraz została kilkakrotnie pchnięta nożem. Donna była kelnerką, wracała z pracy. Morderca zostawił przy niej pieniądze, klucze, nie było tez śladu jakiegokolwiek kontaktu o tle seksualnym. Detektywi znów byli w martwym punkcie. Nie było motywu, nie było żadnego świadka. 17 listopada 1984 roku miało miejsce kolejne morderstwo. Myśliwi polujący na jelenie odkryli częściowo rozebrane ciało młodej kobiety. Było na niedaleko drogi nr 54, niedaleko miasteczka Buena Vista. Ciało zostało zidentyfikowane jako 20-letnia Janet M. Raasch, studentka trzeciego roku na uniwersytecie w Wisconsin. Pracowała też w DeBot Center. Zaginięcie dziewczyny zgłoszono 15 października. Ostatni raz widział ją jej przyjaciel, było to 11 października. Wysadził ją na poboczu drogi 54, jakieś dwie mile od miejsca znalezienia jej zwłok. Po raz kolejny stan zwłok uniemożliwił określenie przyczyny śmierci. Koroner stwierdził jedynie, że dziewczyna mogła zginąć między 7 a 10 października. Epilog Oto wypowiedź, której w grudniu 1999 roku udzielił kapitan James Lamar dla gazety Portage County Gazette na temat morderstwa Janet Raasch: "Detektywi niewiele mogą zrobić przy braku jakichkolwiek nowych informacji. Teraz ta sprawa to mnóstwo papierkowej roboty. Wydaje się, że wyczerpaliśmy wszelkie możliwości, jednak przyglądamy się tej sprawie ponownie." "To była bardzo zwyczajna dziewczyna, poważna osoba. Nie miała żadnych problemów. Po prostu chodziła do szkoły, uczyła, się, bardzo dobrze wykonywała swoje obowiązki" (detektyw Harlan Hetrick o Donnie Mraz, 10 maja 2002 roku) "To nie jest tylko praca, to staje się obsesją... każdy kto miał styczność z tą sprawą czuł to samo. Ta sprawa naprawdę nas wciągnęła. Wszystko to bardzo głęboko mną wstrząsnęło." (porucznik Gary Moore o morderstwie Donny Mraz) Zastanawiające jest tez to, że każda ofiara byłą młodą osobą. Kobiety te miały ciemne włosy, z przedziałkiem na środku głowy, niczym ofiary Teda Bundy. Wszystkie ofiary znaleziono w pobliżu Madison. Dodatkowo, wszystkie dziewczęta były w jakiś sposób związane z uniwersytetem w tym mieście. W 1984 roku do tych morderstw przyznał się Henry Lee Lucas. Jednak po pewnym czasie wszystko odwołał. Niektórzy detektywi nadal uważają, że za część z tych morderstw odpowiedzialny jest Lucas. Jednak Lucas w czasie popełnienia wielu morderstw znajdował się w więzieniu. Właśnie dlatego wyłączono go z grona podejrzanych. Kiedy seria zabójstw ustaje, zarówno policja jak i obywatele odczuwają ulgę. Nie zawsze jest jasne, czy morderstwa naprawdę się skończyły a zabójca nie jest w fazie ostygania, czy też nie pozbywa się ofiar w taki sposób, że ich zwłoki nie zostaną odnalezione. Wtedy uruchamia się dodatkowe, dwu-torowe śledztwo aby określić z doniesień na temat zaginięć osób, czy zabójca może być wciąż aktywny i ukrywa dowody zbrodni, czy też, jeśli określono go jako nieaktywnego, co mogło złożyć się na fakt, że morderstwa ustały w listopadzie 1984. Przegląd miejscowych podejrzanych i brutalnych przestępców osadzonych w zakładach karnych w latach 80tych mógłby rzucić trochę światła na przyczyny, z których zabójstwa zakończyły się akurat wtedy.
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
McVeigh Timothy
Zły dzień O tym, jak wiele możemy się nauczyć o człowieku na podstawie książek i filmów, które lubi, przekonuje nas Timothy McVeigh. Jeden z jego ulubionych filmów to "Red Dawn" z roku 1984 z Patrickiem Swayze. Opowiada o tym jak grupka małomiasteczkowych nastolatków zmienia się w walecnych partyzantów, kiedy obce wojska najeżdżają Amerykę. Jak McVeigh - uzbrojeni po zęby w broń i amunicję mieli bronić swojego kraju od zniszczenia. Natomiast jedną z ulubionych książek McVeigh'a są "Pamiętniki Turner'a" napisane przez byłego członka Amerykańskiej Partii Nazistowskiej Williama L. Pierce'a pod pseudonimem Andrew Macdonald. Bohater - Earl Turner - na kontrolę broni odpowiada zamachem bombowym na budynek FBI w Waszyngtonie. Dwa scenariusze - oba aż nazbyt podobne. To był 19 kwietnia 1995 roku - doskonały, słoneczny, wiosenny poranek w Oklahomie. Kontrastująca z doskonałym błękitem nieba żółta ciężarówka Ryder ostrożnie przemierzała ulice centrum Oklahoma City. Chwilę po 9 pojazd zatrzymał się na miejscu parkingowym przez budynkiem Alfreda P. Murraha, kierowca wysiadł z kabiny ciężarówki i spokojnie odszedł. Kilka minut później - o 9:02 rozpętało się piekło, gdy śmiercionośny 1,8-kilogramowy ładunek wyleciał w powietrze z tak dużą siłą, że zniszczył doszczętnie jedną trzecią siedmiopiętrowego budynku. Szkło, gruz i stal posypała się z góry. W tlących się zgliszczach wymieszani dorośli i dzieci, razem żywi i martwi. Sprawca - 27 letni Timothy James McVeigh - już o tej porze będąc bezpiecznie daleko od zagrożenia, był też przekonany, że działał w obronie konstytucji, ponieważ widział siebie jako krzyżowca, wojownika, mściciela i bohatera. W tym właśnie czasie siedział z zatyczkami w uszach kilkanaście bloków dalej, żeby uchronić się od odgłosu wybuchu tak potężnego, że przewracał przechodniów dokoła. Pewien japoński turysta, któremu nie obce były potężne trzęsienia ziemi - powiedział o wybuchu "... gorszy od największego trzęsienia ziemi. A to dlatego, bo nie było żadnego ostrzeżenia, żadnego początkowego hałasu czy znaku, aby powiedzieć 'coś strasznego się zdarzy'. To po prostu się stało". Zaraz po tym wielka kula ognia chwilowo zaćmiła słońce i północna strona budynku rozpadła się. Znaki drogowe i parkometry zostały wyrwane z chodnika. Szkło rozbiło się i leciało jak kule, trafiając i okaleczając pieszych aż kilka przecznic dalej. W środku zniszczonego budynku kwestią życia i śmierci było miejsce przebywania w chwili wybuchu. Kilku szczęśliwców opuściło swoje zwyczajowe stanowiska by napić się kawy, dostarczyć dokumenty albo po prostu odwiedzić pobliskie biura. W chwili gdy to robili ich miejsca pracy i znajomi zostali wysadzeni w powietrze. Zniszczenia były przerażające. Wyższe piętra zapadły się na te pod nimi powodując reakcję łańcuchową: niszcząc wszystko, co znajdowało się poniżej. Ratownicy pojawili się na miejscu prawie natychmiast. Zawodowcy i ochotnicy rzucili się do odkopywania gruzu, aby wydobyć rannych i wynieść ciała. Nie było zbyt głośno, więc do poszukiwań użyto urządzeń nasłuchujących ludzkich oddechów i odgłosów bicia serca. Przynosiło to efekt - zlokalizowano na przykład przysypaną kobietę - Danę Bradley. Dwudziestolatka leżała w kałuży wody krwawiąc. Przez pięć godzin jej noga była przygnieciona stosem betonu. Więziący ją gruz nie mógł zostać podniesiony, więc ratownicy mogli mieć tylko nadzieję wydostania jej, dzięki amputacji zgniecionej kończyny. Bezskutecznie błagała ich, aby spróbowali innych sposobów. Zagrożenie było jednak zbyt duże: mogła wykrwawić się na śmierć lub budynek mógł zapaść się na nią i całą ekipę ratunkową (ostrzeżeniem było drżenie budynku chwilę wcześniej). Dr Gary Massad stanął przed jedną z najcięższych decyzji w swojej karierze. Narkoza mogła wywołać bardzo niebezpieczną śpiączkę, więc operacja musiała zostać przeprowadzona bez żadnego znieczulenia. Nie było innego wyjścia. Kiedy wreszcie zoperowano Danę, została wyciągnięta spod gruzów i przewieziona do szpitala. Dana Bradley straciła dużą część nogi w zamachu; straciła też matkę i dwoje młodych dzieci. Setki tragicznych ale i pełnych heroizmu historii zdarzyło się w tym czasie. Pogrzebane zostały nadzieje i marzenia, dzieci i rodzice, przyjaciele i znajomi. W tym jednym wybuchu zginęło 186 ludzi. Rannych zostało ponad 500 innych. "Narodowy" terroryzm obnażył się z całym okrucieństwem a zamachowcem okazał się być przysłowiowy "chłopak z sąsiedztwa". On jednak jechał już jak najdalej od miejsca tragedii - autostradą stanową nr 35. Pechowa rejestracja Oficer patrolowy z dużym stażem Charles Hanger został wysłany do Oklahoma City. Jak wielu oficerów został wezwany do udzielania wszelkiej możliwej pomocy. Jednak po krótkim czasie dostał rozkaz pozostania w swoim dotychczasowym rejonie - Noble County. Zawrócił więc i jechał z powrotem na północ trzydziestej piątej. Był około 120 kilometrów od miejsca tragedii kiedy zauważył poobijanego mercury'ego Grand Marquis, rocznik 77. Jego uwagę przykuł brak tablic rejestracyjnych. Zatrzymał więc kierowcę i wyszedł z wozu patrolowego. Timothy McVeigh wyszedł z żółtego samochodu i podszedł do oficera. Hangar chciał się dowiedzieć czemu McVeigh nie miał żadnej rejestracji. McVeigh wyjaśnił, że właśnie kupił ten samochód. Gdy Hangar spytał czy ma ubezpieczenie, dowód rejestracyjny albo rachunek McVeigh odparł, że wszystko zostało wysyłane pocztą na jego adres. Wtedy policjant poprosił o prawo jazdy i po chwili zobaczył wybrzuszenie pod kurtką McVeigh'a. "Co to jest?" zapytał. Kiedy McVeigh powiedział, że to pistolet oficer wycelował swoją broń w głowę McVeigh'a. Wtedy też skonfiskował dziewięciomilimetrowego Glock'a oraz paczkę amunicji i nóż. McVeigh poinformował, że ma pozwolenie na tę broń. Hangar zakuł go, wsadził do swojego policyjnego samochodu i zadzwonił do bazy. Poprosił o sprawdzenie papierów McVeigh'a: prawa jazdy z Michigan oraz Glock'a. Po potwierdzeniu, że McVeigh nie miał kartoteki, wyjaśnił, że jego wydane w Nowym Jorku pozwolenie na Glock'a jest tu, w Oklahomie, nie ważne. Za przyzwoleniem McVeigh'a przeszukał mercury'ego i nie znalazł niczego poza bejsbolówką, jakimiś narzędziami i zwykłą białą kopertą. Więzień został poinformowany, aby zostawić wszystko w samochodzie. Oficer zamknął auto zanim zabrał McVeigh'a do aresztu Noble County - w Perry w stanie Oklahoma. Po drodze McVeigh zdołał ukryć wizytówkę w samochodzie policyjnym. Wizytówka miała sprawić problemy facetowi, który mu ją dał - wojskowemu zaopatrzeniowcowi - Dave'owi Paulsonowi. Na wizytówce McVeigh napisał "Dynamit $5/laskę potrzebuję więcej" i "Zadzwoń po 1 maja, zobaczę czy mogę zdobyć więcej." Zostawił wizytówkę jako rewanż dla Paulsona za fiasko transakcji. Pomyślał, że może FBI przyłapie dilera broni przez związek z zamachem bombowym. I miał rację. W areszcie McVeigh został zatrzymany na podstawie czterech zarzutów: bezprawne posiadanie broni, przewożenie naładowanej broni palnej w pojeździe, brak tablic rejestracyjnych oraz brak ubezpieczenia. Oficer Marsha Moritz zauważyła, że McVeigh ma przy sobie rozmaite rzeczy, m.in.: zatyczki do uszu, cztery kule kaliber 45 oraz 255 dolarów. Zdjęto jego odciski palców i został sfotografowany. Na policyjnym zdjęciu widnieje jako więzień numer 95-057. Był to pierwszy raz, gdy McVeigh został o cokolwiek oskarżony - i jego pierwszy raz w więzieniu. Adres na prawie jazdy brzmiał: gospodarstwo rolne rodziny Nichols w Decker, stan Michigan. Mimo, że oskarżenia były stosunkowo niewielkie McVeigh musiał czekać na swoją kolej w sądzie. Normalnie, zostałby załatwiony od razu, ale ponieważ sędzia Danny G. Allen był aktualnie związany ze sprawą przedłużającego się rozwodu - wyznaczenie kaucji zostało wstrzymane do piątku, 21 maja. Gdy McVeigh siedział spokojnie w celi, w innych częściach kraju wydarzenia biegły szybko. W stanie Virginia, w jednostce nauk behawioralnych FBI profilowanie już trwało. Podczas gdy większość śledczych było przekonanych, że zamach jest dziełem cudzoziemca(-ów), Clinton R. Van Zandt miał inny pomysł. Detektyw zajmujący się psychologicznym profilowaniem, który pracował jako negocjator FBI w Waco w Teksasie - Van Zandt - zauważył, że data ataku (19 kwietnia 1993) to dokładnie dwa lata po wydarzeniach w Waco. Uważał, że zamachowiec jest białym mężczyzną około lat dwudziestu. Co więcej, teoretyzował, że podejrzany będzie wojskowym i prawdopodobnie członkiem jakiejś paramilitarnej organizacji. Jego przypuszczenia okazywały się coraz bardziej prawdziwe w miarę jak śledztwo postępowało. Ekspert od terroryzmu Louis R. Mizell Jr. zauważył, że data zamachu zbiegła się w czasie z Patriot's Day - rocznicą "Revolutionary War Battle of Concord" obchodzonego przez różne, związane z policją organizacje. Tylna oś wypożyczonej ciężarówki Ryder mająca na sobie numer identyfikacyjny została wyrzucona przez wybuch na stojącego w pobliżu forda festivę. Znaleziono również zderzak tej samej ciężarówki, na którym można było jeszcze odczytać numer identyfikacyjny. Obie te części szybko doprowadziły do nazwiska człowieka, który tę ciężarówkę wypożyczył - Robert Kling (alias jakiego McVeigh używał na umowach wynajmu). Agenci szybko dotarli do agencji wynajmującej ciężarówki w Junction City. Tam właściciel Eldon Elliot i jego pracownicy pomagali rysownikowi FBI w sporządzeniu dwóch portretów: jednego obrazującego człowieka, który wynajął ciężarówkę i drugiego - człowieka, który był w biurze agencji mniej więcej w tym samym czasie. Oznaczone przez John Doe #1 i John Doe #2 portrety były pokazywane w okolicy. Już wieczorem po zamachu, menager motelu Dreamland Lea McGown powiedziała, że rozpoznaje człowieka, którego agenci nazywali Kling. Ale pani McGown powiedziała, że mężczyzna rejestrował się pod nazwiskiem Timothy McVeigh. Potwierdziła, że często parkował pod motelem swoją ciężarówkę. Była żółta, tak samo jak stary merkury, którym przyjeżdżał. Co więcej, kiedy się rejestrował, podał jako adres farmę Nicholsów w Decker, w stanie Michigan. Zgadzał się on z tym na prawie jazdy i na formularzu oskarżeń na posterunku policji w Perry. Czas Timothy'ego McVeigh'a dobiegał już końca. Koniec niewinności Po każdym przestępstwie presja, aby znaleźć podejrzanego jest duża - jednak okazała się szczególnie silna w przypadku zamachu w Oklahomie. Agenci FBI byli zaniepokojeni faktem, że zagraniczni terroryści mogli ciągle pracować i że kolejne bombardowania mogłyby nastąpić lada moment. Mieli w pamięci obrazy z zamachu na World Trade Center z 26 lutego 1993. Wtedy to islamscy terroryści zdołali zabić sześcioro ludzi i zranili ponad tysiąc. Media natychmiast przyjęły, że odpowiedzialni za to byli cudzoziemcy. Rozważali terrorystów z trzeciego świata - prawdopodobnie arabskich ekstremistów. Wielu wierzyło, że zostały wyznaczone jeszcze inne cele. Anonimowe wskazówki przetaczały się przez łamy gazet i narodowych stacji telewizyjnych. Wielu ludzi twierdziło nawet, że wie dokładnie, kiedy i gdzie zdarzy się następna eksplozja. Nawet w Oklahoma City policja otrzymała wskazówki, że pozostałe bomby zostały umieszczone w budynku Murraha - okrutne informacje, które wymusiły ewakuacje i przeszkadzały pracownikom ratunkowym. Było więc wielką satysfakcją, że FBI znalazło ślad tak szybko jak tylko było to możliwe. W narodowym centrum do spraw informacji o przestępstwach w Waszyngtonie (National Center Information Crime Washington) komputery wygenerowały sprawozdanie: Oficer Hanger też złożył raport w sprawie McVeigh'a. Szeryf Noble County Jerry Cook potwierdził, że trzymali McVeigh'a na jeszcze nie potwierdzonych zarzutach. Wzrosło napięcie w centrum dowodzenia w Oklahoma City. Wszyscy odetchnęli z zadowoleniem, kiedy rozeszły się wieści: "Mamy go!". Agenci natychmiast udali się w drogę do aresztu w Noble County. Media nie pozostawały w tyle. Wkrótce świat miał się dowiedzieć, kto był głównym podejrzanym. W areszcie McVeigh siedział w poczekalni obok sali rozpraw, kiedy szeryf otrzymał wiadomość, że zamachowiec znajdował się pod jego opieką. Dostał polecenie, aby go przetrzymać. Sprawa McVeigh'a miała się wkrótce zacząć. Jednak nagle oficerowie przyszli zaprowadzić go z powrotem do celi. Udawali spokój mówiąc tylko, że "sędzia nie jest jeszcze przygotowany". W celi jeden ze współwięźniów spytał McVeigh'a czy to on jest zamachowcem. Podobno McVeigh zignorował pytanie. Wiedząc, że podejrzany próbowałaby skontaktować się ze swoim adwokatem, automat telefoniczny został odł��czony. Wkrótce McVeigh został zaprowadzony do pokoju, gdzie czekali na niego agenci specjalni FBI: Zimms i Norman Jr. Zimms wyjaśnił: "Możesz mieć jakąś informację o bombardowaniu. Przeczytam Ci Twoje prawa". McVeigh zażądał adwokata. Na zewnątrz wzmagał się hałas - zebrał się wzburzony tłum. Przylot helikoptera i przyjazd policji zasygnalizował, że ktoś związany z zamachem był wewnątrz. McVeigh poprosił o kamizelkę kuloodporną przed wyprowadzeniem na zewnątrz. W głowie miał obrazy ze strzelaniny Jack Ruby - Lee Harvey Oswald. Jego prośba została jednak odrzucona. Spytał też czy mogliby go zabrać w helikopterze. Niestety znów nie zgodzili się - agenci wytłumaczyli, że dach nie był przygotowany do lądowania helikoptera. Do tego czasu tłum stał się coraz bardziej okrutny - dało się ciągle słyszeć niecierpliwe okrzyki "wyprowadzić go!". Gdy był wyprowadzany w kajdankach i ze skutymi nogami krzyczeli: "Śmieć!", "Morderca!" i "Dzieciobójca!". Mając na sobie pomarańczowy kostium więzienny McVeigh nie rozglądał się ani w lewo ani w prawo. Jego oczy były wąskie, a twarz bez wyrazu, gdy tłum zaczął skandować: "Zabić gada!" Mniej więcej w tym samym czasie podobna scena miała miejsce w innym małym mieście - Herington w Kansas - jakieś 200 mil stąd. Czterdziestoletni Terry Nichols jechał do miejscowego komisariatu, aby porozmawiać z oficerami. Znów pogłoska o tym, że ktoś związany z zamachem bombowym był w środku rozeszła się niczym wiatr. Miejscowi z dziećmi, młodzież ze szkoły i farmerzy nie wierzyli, że ktoś miejscowy mógłby być w to zamieszany. Podobnie jak społeczność Perry, niektórzy zaczęli wykrzykiwać obraźliwe hasła i zażądali jego wyjścia i pokazania twarzy. Tymczasem on spokojnie parkował auto z symbolem "Amerykański i Dumny" na tylnej szybie. Do zakończenia tego długiego dnia kraj ledwo mógł zaakceptować fakt, że dwoje ludzi zamieszanych w zamach było do nich wszystkich tak bardzo podobnych. Większość czasu po tragedii spędzili szukając winnych gdzieś daleko. Politycy, stacje telewizyjne i prasa odegrały tak samo dużą rolę w podsycaniu głównie anty-islamskich nastrojów. Również w rządzie niektórzy żądali natychmiastowego uchwalenia odpowiednich anty-imigracyjnych przepisów, aby "trzymać tego raka z dala od Ameryki". Ale nagle światło dzienne ujrzała bolesna prawda: faceci, którzy wyglądali jak chłopaki z sąsiedztwa obmyślili tę straszliwą zbrodnię - tak kosztowną w historii Ameryki, zarówno w ludzkim jak i finansowym znaczeniu. Co gorsza, krajowy terroryzm stał się nagle przerażającą rzeczywistością. Pytanie zadawane najczęściej brzmiało: co za człowiek to zrobił i dlaczego? Zabawy z terroryzmem Jako dziecko, Timothy McVeigh był pełen radości i łatwo dało się go lubić. Urodzony 23 kwietnia 1968 był drugim dzieckiem z trzech oraz jedynym synem. Dorastał w Pendleton, w stanie Nowy Jork - małym miasteczku na południe od granicy kanadyjskiej, przy jeziorze Erie Canal. Głównie biało-niebieskie kołnierzyki i chrześcijanie - to było miejsce, gdzie dzieci mogłyby wpaść do domu sąsiada bez pukania. Młody Timmy tylko to robił i zawsze był mile widziany. Miasto, którego założycielem był Sylvester Pendleton Clark, zostało nazwane panieńskim imieniem jego matki. Clark był dziwną osobą, która prowadziła powstanie przeciw podatkom na początku XIX wieku. Jego silny, niezależny duch nadal charakteryzuje Pendleton. Ojciec Tima: Bill McVeigh pracował głównie w miejscowej firmie produkującej ogrzewanie do samochodów, ale to dziadek Eddie McVeigh miał na chłopca największy wpływ. Nauczył młodego Tima polować i pokazywał mu swoje pistolety. Autor Richard A. Sorrano w swojej książce - "Jeden z nas: Timothy McVeigh i zamach bombowy w Oklahoma City" - odnalazł byłych sąsiadów, którzy pamiętali młodego McVeigh'a z jego schorzeniami. Jeden z nich powiedział Sorrano, że McVeigh był "klaunem, zawsze uśmiechniętym człowiekiem" i zawsze wiedział jak zarobić trochę pieniędzy. W wieku trzynastu lat dziadek Eddie pokazał mu strzelbę kaliber 22. Była to jedna z pierwszych broni, którą Tim miał na własność. Tak bardzo podobała mu się broń, że na pytanie: "Kim chcesz być kiedy dorośniesz?" odpowiadał "Właścicielem sklepu z pistoletami". Co więcej - pewnego razu wziął jeden ze swoich pistoletów do szkoły, aby zrobić wrażenie na kolegach. Zadziałało. W domu rodzina doświadczała nieustannych kłopotów. Matka - Mickey - lubiła się "udzielać społecznie" i długo przebywać poza domem. Była rozerwana między zabawą i rodziną. W końcu, kiedy Tim był już nastolatkiem, odeszła na dobre i w 1986 rozwiodła się z Bill'em. Tego samego roku Tim ukończył szkołę z wyróżnieniem. Richard Sarrano twierdzi, że nauczycielka hiszpańskiego Deborah Carballo nazywała Tima "miłym dzieciakiem". "Nie znajdziesz osoby w Starpoint, która może powiedzieć coś złego o nim". Po ukończeniu szkoły Tim rzucił pracę w Burger Kingu, sprzedał swój komputer Commodore 64 i spędzał dużo czasu badając Drugą Poprawkę. Intensywnie rozwijał zainteresowanie prawami właścicieli broni. Po naleganiach ojca starał się dostać do wyższej szkoły biznesu, ale uznał, że to jest zbyt monotonne. Jego oficjalna edukacja się zakończyła. W tym właśnie okresie odkrył "Pamiętniki Turnera". Miał obsesję na punkcie tej powieści napisanej przez byłego członka Amerykańskiej Partii Nazistowskiej Williama Pierce'a. Pisząc pod pseudonimem Andrew Macdonald, Pierce ustami głównego bohatera - Earl'a Turner'a recytuje litanię nienawiści. Ten "bohater" manifestuje swoją pogardę dla prawa kontrolującego posiadanie broni przez wysadzenie w powietrze centrali FBI ciężarówką-bombą. Okazuje się również fanem Adolfa Hitlera pogardzając tym samym Murzynami i Żydami jako wartymi unicestwienia. Mniej więcej w tym samym czasie film "Red Dawn" pomógł McVeigh'owi zrozumieć, że to jest czas, aby stać się takim jak Jedd - bohater filmu grany przez Patrick'a Swayze. W filmie Jedd prowadzi kompanię swoich naśladowców do lasu, z pozornie niekończącymi się zapasami amunicji i żywności, której potrzebują do utrzymania się przy życiu. Ich misja to zniszczenie najeżdżającej Amerykę armii komunistów. Ponieważ McVeigh potrzebował funduszy na sfinansowanie jego rosnących fantazji, wrócił do pracy do Burger King'a, jednocześnie szukając lepszej pracy. Wkrótce został zatrudniony jako (uzbrojony) ochroniarz w stacji obsługi samochodów opancerzonych "Burke Armored Car Service", gdzie został zapamiętany jako pilny pracownik. W tej chwili miał dwadzieścia lat. Miał uniform, pistolet i opancerzony samochód, którym mógł jeździć. Jednak zatęsknił do wyższych celów, większych pistoletów i prawdziwych czołgów. Tak więc 24 maja 1988 Tim McVeigh poszedł do wojska. Tam spotkał dwóch mężczyzn, którzy pomogli mu znaleźć się na drodze terroryzmu. Nieszczęśni żołnierze McVeigh wreszcie znalazł swoje powołanie. Wojsko było wszystkim, czego w życiu pragnął. Kiedy dołączył do armii nie był żadnym liderem - był tylko chętnym naśladowcą. Była tam dyscyplina, poczucie obowiązku i wszystkie rodzaje treningu, jakie mógł sobie wymarzyć miłośnik survivalu. Przede wszystkim były tam nieograniczone zapasy broni oraz instrukcje jak się nimi posługiwać. Ciężki podstawowy trening w Fort Benning w Georgii służyło tylko jednemu - miał pokazać, czy zasłużył sobie na wejście do wojskowej elity - jednostek specjalnych. Celem McVeigh'a były zielone berety. Gdyby pozostał czujny i zdyscyplinowany - mógłby to osiągnąć. Jednak los zmieniał jego ambicje na wiele sposobów. Na podstawowym treningu poznał dwóch innych żołnierzy, którzy jak się okazało mieli obserwować jego zejście na drogę przestępstwa: Terry Lynn Nichols i Micheal Fortier. Terry Nichols przyszedł do wojska w stosunkowo dojrzałym już, jak na to miejsce, wieku. Nazywany "staruszkiem" przez innych rekrutów był dwanaście lat starszy od McVeigh'a. Szybko poznali się w Fort Benning i stworzyli "paczkę". Początkowo McVeigh pilnował Nicholsa, ale w miarę jak ich znajomość dojrzewała - ten stan się zmieniał. Nichols, który był żonaty i miał syna, nie przywykł do ostrych przepisów wojskowych, mimo że lubił uzbrojenie. Dołączył do armii tylko dlatego, że zawiodły różne sposoby zdobycia pracy. Nie przetrwał, definitywnie kończąc męczarnie po tym jak żona go zostawiła - poczuł się w obowiązku wrócić do domu i wychować syna. Fortier podobnie jak McVeigh był młody. Brał różne tabletki, palił trawkę a do wojska wstąpił prawdopodobnie z powodu swoich tradycji rodzinnych. Fortier i McVeigh stali się sobie bliżsi po tym jak Nichols opuścił szeregi armii. Ich trójka przebyła trening podstawowy aż do Fortu Riley w Kansas. Tam McVeigh został strzelniczym w samochodzie "Bradley fighting vehicle". Był już wytrenowany w celowaniu i odznaczał się niezwykle wysokim poziomem umiejętności, jeśli chodzi o obsługę broni. Dzięki temu szybko awansował i został zapamiętany jako "doskonały żołnierz". Jego wojskowe umiejętności dały mu możliwość ubiegania się o akces do jednostek specjalnych. Wiele trenował w samotności, aby zdobyć upragnione miejsce w zielonych beretach. Niestety zanim do tego wszystkiego doszło, Saddam Husajn rzucił cień na jego plany. W 1991 roku wybuchła wojna w Zatoce Perskiej. Pierwsza dywizja piechoty McVeigh'a została wyekspediowana do Zatoki Perskiej, aby walczyć w "Pustynnej Burzy". Znów McVeigh pokazał się z jak najlepszej strony i służył z wielkim oddaniem. Został czołowym strzelcem w pierwszym plutonie. W wojsku Tim został VIPem. Gdy wrócił do domu czekało na niego wiele odznaczeń włączając pożądaną przez wszystkich Brązową Gwiazdę. Teraz ponowił swoją próbę dołączenia do sił specjalnych. Ale wbrew radom, aby poczekać i odpocząć po Pustynnej Burzy, spróbował zaraz po powrocie. Po prostu nie starczyło mu sił. Ta porażka poskutkowała zanikiem zainteresowania wojskiem - opuścił szeregi armii. Życie cywila nie pozostawiało złudzeń. Wydawało się, że nikt nie jest zainteresowany witaniem bohatera wojennego z powrotem w szeregach ludu pracującego. Coraz bardziej był rozgoryczony i rozczarowany całym systemem. Zamienił swoje wojskowe ubranie na uniform strażnika. Teraz "Pamiętniki Turner'a" nabrały jeszcze większego i wyraźniejszego znaczenia. Bez wojska - i jego dyscypliny - zatracił swoją tożsamość i obrzydzenie dla rządu wzrastało. Codziennie wygłaszał swoje kazania do kolegi z pracy Carla Lebrona Jr.: przeklinał wojsko i rząd, który go zawiódł, politykę kontroli broni i nadużycia władzy. Wygłaszał też teorie spiskowe i wydawał się wierzyć w UFO. Powiedział nawet Lebronowi, że widział udokumentowane dowody na to, że rząd importuje narkotyki z Kanady. Kiedy Lebron poprosił o kopię dokumentu McVeigh stwierdził, że jest na papierze, którego nie da się skopiować. Ale co najbardziej niepokoiło Lebrona - w tym właśnie momencie - było stwierdzenie McVeigha, że wiedział jak ukraść broń z wojska. McVeigh powiedział, że "byłoby bardzo łatwo obrabować bazę broni... Dwoje ludzi mogłoby to spokojnie zrobić". W końcu McVeigh zostawił to życie niby-policjanta w pobliżu Buffalo mówiąc "Muszę się stąd wydostać, tu są sami liberałowie". Potem na początku 1993 roku biorąc wszystko, co posiadał wsiadł do samochodu i zaczął jeździć po Ameryce szukając sensu życia. Zaczął jednak szukać w najgorszych miejscach... Tim w podróży Postanowił odszukać swoich kumpli z wojska. Chciał spędzić więcej czasu z Michealem Fortierem w Kingman w Arizonie, potem odwiedzić Michigan, aby zobaczyć Terry'ego Nicholsa - będącego wówczas na farmie swojego brata James'a Nichols'a. Mając w wyobraźni spotkanie z dawnymi kolegami życie McVeigha znów zaczynało nabierać kolorów. Byli jego bratnimi duszami, którym podobała się jego antyrządowa retoryka. Jedno z wydarzeń, które wpłynęło na późniejsze tragiczne wypadki zaczęło się 28 lutego 1993 roku, kiedy to agenci federalni zaatakowali własność wspólnoty religijnej zwanej "Branch Davidians", których przywódcą był charyzmatyczny David Koresh. Kiedy agenci ATF ("Alkohol, Tytoń i Broń palna") uderzyli na ich siedzibę wielu straciło życie i jeszcze więcej osób zostało rannych. Brach Davidians bronili swojej ziemi, ale oblężenie trwało. Wyczuwając, że ich prawa do posiadania broni były naruszane, McVeigh udał się do Waco, aby dać im swoje poparcie. Zaopatrzył się przy okazji w rzeczy, które mógł wypożyczać lub sprzedawać - m.in. antyrządowe ulotki i nalepki na zderzaki samochodowe z napisami w stylu "Politycy kochają kontrolować broń", "Bój się rządu, który boi się Twojej broni", "Człowiek z bronią to obywatel, Człowiek bez broni to podmiot". Gdy tam przybył chciał zobaczyć gdzie to wszystko się dzieje, ale agenci nie pozwolili mu przejść. Gdy wrócił do obszaru gdzie mógł zaparkować i rozprowadzać swoje towary, studentka dziennikarstwa Michelle Rauch przeprowadziła z nim krótki wywiad. Powiedział Rauch, że "Rząd boi się broni u ludzi, ponieważ musi mieć nad nimi ciągle kontrolę. Gdy odbierzesz ludziom broń możesz im zrobić, co chcesz" i "Rząd ciągle rośnie w siłę i staje się potężniejszy, a ludzie muszą przygotować się do obrony przed kontrolą ze strony rządu". Opuścił Waco kilka dni później i pojechał do Micheala Fortiera i jego żony Lori do Kingman - pozostał tam w ich domu-przyczepie. Pomimo tego, że on i Fortier w kwestii polityki byli bratnimi duszami, to jednak uzależnienie od narkotyków Fortiera nudziło McVeigha do tego stopnia, że postanowił się wynieść. Przeniósł się do Tulsa w Oklahomie, aby zobaczyć największy pokaz broni i noży "Wanenmacher's World's largest Gun and Knife Show" - jeden z wielu jakie oglądał podczas swoich podróży po kraju. Te wydarzenia ogromnie podtrzymały McVeigh'a na duchu. Ludzie na pokazie broni mieli podobne odczucia. Jeden szczególnie - Roger Moore - to on zaprosił McVeigh'a na swoje ranczo w Arkansas. Moore często podawał się za Boba Millera w czasie pokazów. Nie chciał, aby ludzie zbyt dużo o nim wiedzieli. Kiedy McVeigh przyjechał na ranczo Moore'a, zrozumiał dlaczego. Kiedy Moore go oprowadzał było oczywiste, że to miejsce jest całe naszpikowane bronią, materiałami wybuchowymi i innymi "dobrami". Ochrona prawie że nie istniała. Jej braku Moore mógłby wkrótce pożałować. Podobnie jak Terry Nichols, którego dom był następnym celem Tima. Kiedy McVeigh przyjechał na farmę Nicholsa w Michigan, do "Nichols' Decker", relacje z Waco zdominowały eter. Między oglądaniem relacji telewizyjnych bracia Nichols wprowadzili Tima w arkana tworzenia materiałów wybuchowych z dostępnych materiałów. Tim był zainteresowany, ale jeszcze nie gotowy aby wykorzystać te informacje. Później, 19 kwietnia 1993 roku, oglądali horror, gdy uczestnicy Brach Davidian zostali pokonani i wszystko, co się dało - spalono. To rozsierdziło McVeigh'a i Nicholsa tak bardzo, że postanowili, że ktoś musi powstrzymać ATF. Ktoś musi coś wreszcie zrobić. Jak bohaterowie "Red Dawn". Jak bohater "Pamiętników Turnera". Udając Turnera 13 września 1994 roku pokazy broni, w których brał udział McVeigh stały się miejscem ciemnych interesów. Zostało ustanowione nowe prawo aby powstrzymać produkcję wielu rodzajów broni włączając sporą grupę półautomatycznych strzelb i pistoletów. Zarówno sprzedawcy jak i kupcy broni byli oburzeni dowiadując się, że rząd chce kontrolować ich "prawo do posiadania broni". Dla McVeigh'a to znaczyło także, że jego środki do życia zostały zagrożone. Kupował, bowiem broń na swoje nazwisko i za drobną opłatą odsprzedawał tym, którzy nie chcieli, aby ich nazwisko pojawiło się na formularzu rządowym. Paranoję wywołały pogłoski, że posiadacze broni mogli być obiektem nagłych niespodziewanych przeszukań domów i biur. McVeigh zdecydował, że nie można już niczego odkładać. Z domu Nicholsa w Marion w Kansas napisał do Fortier'a. Dawał usilnie do zrozumienia, że nadszedł czas na działania i chciał, aby Fortier dołączył do niego i Nicholsa w ich proteście. Naśladując "Pamiętniki Turner'a" zaplanowali wysadzenie w powietrze budynku federalnego. McVeigh zaznaczył Fortier'owi żeby nie mówił tego swojej żonie Lori - które to polecenie Fortier zignorował. Co więcej - Fortier powiedział, że nigdy nie weźmie udziału w takim planie - "nie, dopóki jakiś czołg NATO nie wjedzie mu do ogródka!" (American Terrorist). Niezrażeni McVeigh i Nichols już wczytywali się w różne instrukcje tworzenia bomb. Przestrzegali zaleceń i składowali materiały - kupione pod aliasem Mike Havens - w wynajętej szopie. Przepisy zawierały również inne materiały jak zapalniki i płynny metan nitro, które to ukradli. Nie tylko to musieli ukraść. Aby opłacić swoje przedsięwzięcie Nichols obrabował kolekcjonera broni Rogera Moore'a. Moore zeznał, że złodzieje zabrali wiele różnej broni, złoto, srebro i klejnoty - wszystko warte około 60 tys. dolarów. Nichols ukradł Moore'owi również furgonetkę aby wywieźć łupy. Kiedy policja zrobiła listę gości Moore'a obecnych na ranczo nazwisko McVeigha również na niej widniało. Wcześniej McVeigh i Nichols pojechali do domu Fortiera w Kingman i schowali ukradzione materiały wybuchowe w pobliżu szopy, którą McVeigh wynajął. Kiedy Fortier zobaczył ładunki McVeigh wyjaśnił swój plan. Pozostał u Fortierów i właśnie tam zaprojektował bombę. Pokazał Lori - używając łyżek do zupy - jak nadać maksymalną siłę uderzenia temu, co zaprojektował. Na paliwo do swojej bomby McVeigh wybrał anhydryt wodorowy (anhydrous hydrazine). Dzwonił po kraju aby je znaleźć, ale jego wysiłki szły na próżno. Musiał więc zadowolić się zastępnikiem - nitrometanem. W czasie tych poszukiwań McVeigh w pełni zdawał sobie sprawę, że dzwoniąc od Fortierów można ten telefon łatwo namierzyć - kartę telefoniczną kupił więc pod nazwiskiem Darel Bridges. W połowie października 1994 roku plany McVeigh'a nagle skomplikowała wiadomość o śmierci jego dziadka. Udał się do domu, do Pendleton w stanie Nowy Jork. Tam pomógł posortować dobra dziadka i już na przyszłość zatruł umysł swojej młodszej siostry antyrządowymi hasłami. Przypomina sobie jak oglądali razem zmontowaną kasetę z Waco pokazującą agentów ATF w jak najgorszym świetle. Wyjaśnił też, że przeszedł z obszaru "propagandy" do obszaru "działania". Użył również maszyny Jennifer do napisania listu zatytułowanego "ATF Read". Denuncjował on agentów rządowych jako "faszystowskich tyranów" i "żołnierzy burzy", którzy mieli się przygotować na zapłatę za to co stało się w Waco. Ostrzegał ATF: "wszyscy wy tyrani, skurwysyny będziecie powiewać na wietrze za wasze występne akcje przeciwko Konstytucji Stanów Zjednoczonych". Podczas gdy McVeigh był w Pendleton, nie mógł się skontaktować z Terrym Nicholsem. Współkonspirator pojechał na Filipiny odwiedzić swoją żonę i córkę. Jednak zanim pojechał, odwiedził swojego syna i pierwszą żonę Lanę Padilla. Zostawił jej kilka rzeczy, m.in. zapieczętowaną paczkę mówiąc jej, że można ją otworzyć tylko wtedy gdyby miał już nigdy nie wrócić. Tak czy tak - otworzyła ją. Był tam m.in. list wyjaśniający gdzie jest plastikowa torba ukryta przez niego w domu Padilli. Był list do McVeigh'a mówiący, że został teraz sam, oraz 20 tys. dolarów. Był tam też szyfr do szafki Nichols'a. Gdy otworzyła szopę znalazła trochę łupów z rabunku Moore'a. W połowie grudnia '94 McVeigh i Fortierowie spotkali się w pokoju McVeigha w motelu Mojave w Kingman (Arizona). Tam dał Lori opakowany w papier świąteczny prezent zawierający zapalniki. Obiecał Fortierowi dużo broni Moore'a jeśli będzie mu towarzyszył w drodze do Kansas. W czasie wyprawy McVeigh jechał przez Oklahoma City aby pokazać Fortierowi budynek, który zamierzał wysadzić w powietrze i drogę jaką będzie uciekał z budynku przed wybuchem. Rozdzielili się. Jego samochodem do ucieczki miał być żółty mercury marquis '77 ponieważ inny, drugi samochód został uszkodzony w wypadku. Nichols miał jechać swoim samochodem z tyłu. Po tym jak McVeigh zaparkował przy miejscu wybuchu pojechali do Kansas. Noc przed zamachem zostawili marquis'a po tym jak McVeigh usunął tablice rejestracyjne zostawiając notatkę, że potrzebują wyklepania. Potem odjechali i Nichols wyrzucił go pod motelem. Następnego popołudnia McVeigh odebrał ciężarówkę "Ryder" i zaparkował pod motelem Dreamland na noc. Następnego ranka pojechał nią do stacji zaopatrzeniowej Herington. Kiedy Nichols wreszcie przyjechał, spóźniony, załadowali składniki bomby do ciężarówki i pojechali nad jezioro Geary aby ją złożyć. Kiedy skończyli Nichols pojechał do domu a McVeigh został ze śmiercionośną ciężarówką. Zaparkował na żwirze na długo przed zmierzchem i czekał na świt - a więc na dojazd do celu. Na misję był ubrany w swoją ulubioną koszulkę. Z przodu miała zdjęcie Abrahama Lincolna z motto: "sic semper tyrannis" - słowami, które wykrzyczał Booth przed zastrzeleniem Lincolna. Tłumaczenie: "Nigdy więcej tyranii". Na plecach koszulki trójka z krwią z niej kapiącą. Napis brzmiał: "Trzy wolności muszą być od czasu do czasu odświeżone krwią patriotów i tyranów". Jak pierwowzór w "Pamiętnikach Turner'a" podjechał pod budynek federalny, gdzie jak się upewnił pracowali agenci ATF. Tam właśnie społeczność Oklahoma City miała zapłacić ogromną cenę za fanatyczne poglądy McVeigh'a. Proces terrorysty Jeden z najdroższych procesów w kraju rozpoczął się z wielką medialną pompą 24 kwietnia 1997 roku. Pod wieloma względami był zbyteczny. Główny obrońca Stephen Jones reprezentował już wielu niepopularnych klientów, jednak McVeigh był prawdopodobnie najbardziej znienawidzonym człowiekiem, jakiego przyszło mu bronić. Dzielnie walczył z przytłaczającymi dowodami i obciążającymi zeznaniami. Potrzebował wszystkich najmocniejszych umiejętności przesłuchiwania, z których słynął. Drugim dowodzącym był Robert Nigh - próbował on zmiękczyć wizerunek przestępców. Jednak główny oskarżyciel - Josepg Hartzler - łatwo przeważył obronę. Naturalny był wybór oskarżyciela - wcześniej wygrał sprawę przeciwko terroryście, który podłożył bombę pod jednym z budynków w Chicago. Jego reputacja wzrastała w sprawach gdzie wygrywał bazując tylko na poszlakowych dowodach - a przecież tutaj nie było świadka, który widział McVeigh'a na miejscu przestępstwa. Mimo to obrona miała całą masę faktów do zaprezentowania. Sędzia Robert Matsch, główny sędzia w dystrykcie Colorado, był sławny z bardzo ostrej dyscypliny. Nie cierpiał źle przygotowanych adwokatów i był szanowany za swoją sprawiedliwość i inteligencję. Mimo sprzeciwu rządu zarządził, że McVeigh i Nichols będą mieli osobne procesy - aby zapewnić sprawiedliwe rozstrzygnięcia. Do tego wszystkiego proces został przeniesiony z Oklahomy, gdzie sentyment opinii publicznej mógł mieć wpływ na proces, do Colorado. Tak czy tak - sprawiedliwość była po stronie oskarżenia. Oskarżenie miało 141 świadków podczas, gdy obrona - tylko 27. Mowa początkowa prokuratora Hartzlera podsumowała wydarzenia dnia eksplozji i stratę niewinnych istnień ludzkich. Skupił się na śmiercionośnej ciężarówce i jej przeznaczeniu: "Ta ciężarówka była tam także po to, aby narzucić wolę Timothego McVeigh'a reszcie Ameryki w nadziei, że krew popłynie ulicami Ameryki". Zacytował przekaz na koszulce McVeigha tamtego dnia: "Trzy wolności muszą być od czasu do czasu odświeżone krwią patriotów i tyranów". Wskazał też dlaczego McVeigh wybrał budynek Murraha na swój cel: "Myślał, że agenci ATF których winił za tragedię w Waco mieli biura w tym budynku. Jak się okazało nie miał racji... Po drugie opisał ten budynek jako, cytuję 'łatwy cel'...". Po tym jak Hartzler dalej zanalizował motyw przyszła kolej Jones'a aby się wypowiedzieć w imieniu obrony. Sedno argumentu Jones'a opierało się na konspiracji daleko przekraczającej zaangażowanie McVeigh'a. Prezentując oskarżonego jako zainteresowanego polityką studenta historii, twierdził, że McVeigh był ostrym zwolennikiem założycieli kraju i ich przekonań. W następnych tygodniach Jones skoncentrował się na pomyleniu osobowości i próbował zanegować wiarygodności świadków oskarżenia - między nimi trojga ludzi którym McVeigh najbardziej ufał - siostra Jennifer i przyjaciele: Lori i Micheal Fortier. Fortierowie byli z nim tak blisko, że McVeigh był drużbą na ich ślubie. Ich zeznania okazały się być jednymi z najbardziej obciążających. Lori Fortier powiedziała jak McVeigh próbował jej wytłumaczyć za pomocą łyżek jak można skonstruować bombę. Powiedziała też jak laminowała fałszywe prawo jazdy dla McVeigha - to z nazwiskiem Robert Kling, którego McVeigh używał do wypożyczenia ciężarówki. Hatzler przywołał dzień zamachu. Część dialogu: Lori Fortier: "Włączyliśmy wiadomości wcześnie tego ranka... i zobaczyliśmy co się stało... zobaczyliśmy, że budynek został wysadzony, i od razu wiedziałam że to Tim" Hartzler: "Powiedział wam co jest jego celem. Tak?" L. F.: "Tak" H.: "Zdaje sobie pani sprawę, że wtedy mogła pani do tego nie dopuścić, powstrzymać to. Prawda?" L.F.: "Tak jest" Kiedy Jones przesłuchiwał Portierów, pokazał ich w jak najgorszym świetle. Ich wiarygodność faktycznie była podważalna - przecież zdradzili Tima mając nadzieję, że Fortier dostanie mniejszy wyrok. Kiedy siostra McVeigha - Jennifer się pojawiła, zrobiła to również pod takimi samymi warunkami jak Lori Fortier. Świadek rządowy - nic co powiedziała przed sądem nie mogło zostać użyte przeciwko niej. Robert Nigh, z obrony, próbował uczłowieczyć McVeigha pytając ją o Tima i wojnę. Próbował też pokazać, że Jennifer była źle traktowana, kiedy FBI wzięło ją na przesłuchanie. Powiedziała Nigh'owi, że podczas przesłuchania powiedziano jej, że Tim był winny i że "będzie się za to smażył". Jennifer przyznała podczas przesłuchania - mimo, że nie była zmuszana do kłamstwa - to każda zła rzecz, którą powiedziała o Timie FBI była prawdą. Najbardziej przytłaczające dla McVeigha podczas procesu były zeznania Micheala Fortiera. Wyciągnięty z celi, powiedział z detalami jak to wszystko się zaczęło. Jego zeznanie było pełne emocji, okazywał skruchę. Gdy wytykano mu, że wszystko, co musiał zrobić, aby nie dopuścić do tragedii to podnieść słuchawkę i zawiadomić odpowiednie władze, przytaknął. Fakt, że McVeigh był dla Fortiera jak bohater wyszło na jaw kiedy wreszcie powiedział: "Jeśli nie brać pod uwagę Oklahomy, Tim to dobry człowiek." To zeznanie prawdopodobnie bardziej umniejszyło rolę Fortiera niż Jones kiedykolwiek mógł to zrobić. Z jego strony, Jones miał podsłuchy FBI i nagrania rozmów z których wynikało że Foriter jest błaznem i kłamcą. Bez wątpienia Jones miał nadzieję, że ława przysięgłych pomyśli: "Cóż, jeśli ten facet tak wiele kłamał FBI i innym, to czemu teraz mu wierzyć?". W każdym razie, zeznanie Fortiera wymiernie przygwoździło McVeigha. Z mniej dramatycznych zdarzeń podczas procesu: namierzono kartę telefoniczną McVeigha i jego lokalizację, gdy dzwonił. Odciski palców na rachunku dowiodły, że kupował składniki do bomby. Obecność drobin materiałów na jego ubraniu i posiadanie zatyczek do uszu dopełniły reszty. Sędziemu zajęło to trzy dni: Timothy James McVeigh faktycznie dokonał zamachu bombowego na Murrah Building. Za swoje grzechy zapłaci odpowiednią cenę. Supergwiazda Supermax W swoim nowym domu we Florence (Colorado) - federalnym więzieniu - więzień znany jako "The Supermax" - McVeigh miał wystarczająco dużo czasu aby pomyśleć nad swoim ostatnim dniem w sądzie. Ostatnie dni uwydatniały, że ława ma tylko jeden cel - Tim McVeigh musi umrzeć. Jakieś dwa miesiące później, sędzia Matsch formalnie skazał McVeigha. Zrobił to prosto, kończąc tak: "... jest wyrokiem sądu, że oskarżony Timothy McVeigh zostaje skazany na śmierć za każdy z jedenastu zarzutów". McVeigh znalazł się w nowym otoczeniu. Teraz stał obok: Ramzi Yousef'a - pomysłodawcy ataku na WTC 26 lutego '93. Dostał 250 lat. Ted Kaczynski - Unabomber - 4 wyroki śmierci za bomby w listach. Luis Filipe - "Król Krwi", kierował ulicznym gangiem w Nowym Jorku. Jednak tylko Kaczynski i McVeigh mieli na koncie więcej niż tylko przestępstwo. Obaj byli obrońcami wolności osobistej - czegoś, czego żaden z tej czwórki już nigdy nie miał doświadczyć. Żyli we względnej harmonii, mimo że komunikacja między nimi była ekstremalnie ograniczona. Również Nichols nie wykazywał żadnej chęci komunikacji z McVeigh'em. Micheal Fortier został skazany na 12 lat więzienia za nie poinformowanie policji o planach McVeigh'a - względnie mały wyrok, prawdopodobnie dzięki współpracy z oskarżeniem podczas procesu. 13 lipca '99 McVeigh został zaproszony na wielkie otwarcie jedynej jak dotąd federalnej celi oczekujących na śmierć. W oświadczeniu dla prasy Amerykańskie Biuro Więziennictwa pisze: "13 lipca, Amerykański Zakład Penitencjarny Terre Haute (United States Penitentiary USP Terre Haute, Indiana) otworzył specjalną jednostkę zamkniętą, aby zapewnić bezpieczne i godne przebywanie więźniów skazanych na śmierć przez sądy federalne... więźniowie z federalnymi wyrokami śmierci zostali przetransportowani z innych federalnych i stanowych placówek do USP Terre Haute." "Projekt tego dwupiętrowego kompleksu zawiera 50 pojedynczych cel, korytarze na wyższym i niższym poziomie, zakład przemysłowy, powierzchnie do rekreacji wewnątrz i na zewnątrz, przechowalnię, kuchnię, pokój dla adwokata i rodziny/odwiedzających i obszar wideo do telekonferencji, aby zapewnić kontakt z sądem i adwokatami." McVeigh uważał, że to miejsce wyglądało jak "śmietnisko", donosi Michel i Herbeck - znienawidził je od początku. Wraz z 19 innymi oczekującymi śmierci, McVeigh znalazł nowy dom - ten, którym nie będzie się cieszył zbyt długo, jeśli w ogóle. Życie w Terre Haute było dalekie od społecznego. Nie było prawie nic do robienia poza ćwiczeniami na ograniczonej przestrzeni, jedzeniem o niezwykłych porach, spaniem, oglądaniem telewizji i myśleniem o przeszłości. 13 lutego 2001 minęła ostatnia szansa na apelację. Prawnik Robert Nigh wystosował petycję, którą McVeigh zgodził się podpisać. W tym czasie, książka "Amerykański Terrorysta" Michela i Herbecka jeszcze nie została wydana. Ale McVeigh wiedział o tym - przy publikacji książka zawierała jego pierwsze publiczne przyznanie się do winy. McVeigh miał po raz ostatni wyjść z celi 16 maja 2001. Ten ostatni raz Tim McVeigh będzie w centrum uwagi - kiedy wybrana grupa gości zostanie wpuszczona do pomieszczenia, w którym będą oglądać jak umiera. Łoże śmierci McVeigh sam ustalił w jakim nastroju ma być przeprowadzana jego egzekucja: nalegał by była transmitowana przez telewizję. Chciał pokazać ludziom, że ci, którzy oskarżali go o zabójstwo teraz sami są skłonni go zabić. Napisał: "Ponieważ zamknięta transmisja mojej egzekucji budzi podstawowe wątpliwości związane z jej dostępnością, i ponieważ nie jestem przeciwny takiemu rozwiązaniu wydaje się oczywiste, że wykonując publiczne stracenie skazańca trzeba zezwolić na publiczną transmisję." McVeigh miał wsparcie sieci telewizyjnych, które starały się o prawa. Operator strony internetowej ENI wzywał rząd Stanów Zjednoczonych do zezwolenia na transmitowanie egzekucji. Ale federalni byli zdania, że to będzie przeciw konstytucji. Najprawdopodobniej tylko ci, którzy przetrwali zamach i bliscy tym, którzy w nim zginęli mogli oglądać egzekucję w zamkniętej sieci telewizyjnej. Około 30 innych osób miało oglądać rytuał w samej komorze zagłady. Zanim McVeigh tam wszedł, miał do spożycia wybrany posiłek, który nie mógł zawierać alkoholu i którego cena nie mogła przekraczać 20 dolarów. Po nim miał cztery godziny czekania. Zgodnie z jego życzeniem nie będzie autopsji, a on podpisze oświadczenie, które mówi: "Ja, Timothy McVeigh, niniejszym poświadczam; że nie stała mi się żadna krzywda podczas przebywania pod opieką Amerykańskiego Biura ds. Więzień (U.S. Bureau of Prisons). Niniejszym rezygnuję z jakichkolwiek ewentualnych zażaleń." Po tym zostanie fizycznie sprawdzony, wyjdzie z celi i pomaszeruje do komory. Tam zostanie przywiązany do łoża śmierci i zostanie mu wprowadzony do żyły śmiercionośny wenflon. Trzy zastrzyki nastąpią jeden po drugim. Pierwszy, pentothal sodu, aby stał się nieprzytomny. Potem pancuronium bromide aby zapadły się jego płuca. I w końcu chlorek potasu, aby zaatakować serce. Cały proces nie powinien trwać dłużej niż 10 minut. Będzie oglądany "na żywo" przez 30 świadków włączając 10 wybranych reprezentantów mediów. Korzystając z przywileju bycia tam reporterzy mogą wybrać usługę-extra. Za 1146 dolarów i 50 centów dostają wózek golfowy, telefon, wodę i wygodne krzesło na trzy dni. Mogą siedzieć w namiocie, ale będą widzieć tylko główny budynek. Ci, których nie stać na takie luksusy również dostali zezwolenia na rozbijanie namiotów dostarczonych przez rząd. Jeśli chcieli stoły czy krzesła - musieli się w nie sami zaopatrzyć. Dla demonstrantów został wydzielony osobny obszar - największa była grupa przeciwko karze śmierci. Byli tam też obrońcy zwierząt i prawnicy będący zwolennikami kary śmierci. Były już próby nakłonienia rządu, aby dostarczyć McVeigh'owi tylko wegetariański posiłek. Argumentowali to tak: nie powinno się przelewać więcej krwi, również tej zwierzęcej. Niezależnie od wyniku - "dzięki" ponownemu skazaniu na karę śmierci rozgorzała na nowo debata o jej (nie)słuszności. Wielu wybrało nie oglądanie wewnętrznej transmisji - włącznie z ojcem Timothy'ego. Mimo, że mógł być w grupie osób, którym umożliwiono oglądanie tego "na żywo" uszanował prośbę syna, aby trzymać się od tego z dala. Z resztą - chyba nie miał zamiaru tam iść - w wywiadzie dla USA TODAY powiedział: "Co dobrego by mi przyszło gdybym tam poszedł? Czy chciałbyś oglądać śmierć twojego syna?" Starszy McVeigh życzył sobie, aby syn wreszcie okazał skruchę i wyrzuty sumienia - wolał pamiętać go jako uśmiechającego się malucha. Ciągle pytał siebie samego: "dlaczego?". Dan Eggen i Lois Romano napisali w Washington Post: "Z około 2000 krewnych i uratowanych z zamachu bombowego z 19 kwietnia 1995, którzy mogli legalnie być świadkami egzekucji, tylko około 15% wyraziło taką chęć". Jedna z kobiet powiedziała, że dopóki nie zobaczy ostatniego tchnienia McVeigh'a nie będzie w stanie zostawić tego za sobą. Narodowa Organizacja Pomocy dla Ofiar (National Organization for Victim Assistance) umacniała jej przekonania, cytując w dowód anegdotę, w której widać, że może to być "satysfakcjonujące doświadczenie". Bud Welsh, który stracił córkę, powiedział Romano i Eggan "Przechodziłem okres wegetacji przez 10 miesięcy od śmierci Julie... Nawet nie chciałem procesów; Po prostu chciałem ich usmażyć. Ale nie można niczego postanowić dopóki żyje się w złości... Jak oglądanie kogoś związanego, pokłutego igłami może komuś dać wytchnienie lub sprawić, że poczuje się dobrze?" Jednak ta sprawa jest zbyt osobista aby można ją było łatwo rozwiązać. Dla wielu, jakakolwiek pamiątka po wydarzeniu budzi wściekłość. Warto jednak zauważyć, że to dopiero w wywiadzie robionym na użytek książki "American Terrorist" McVeigh po raz pierwszy publicznie przyznał się do zamachu i podał swoją wersję wydarzeń. Jego antyrządowe tyrady oraz próby grania patrioty i bohatera zweryfikował on sam. Jednak zakazanie wydania książki mogło obrócić się w drugą stronę. Przyznanie się McVeigh'a ostatecznie zakończyło erę domysłów i nieścisłości. Samo to powinno wzmocnić w nas wiarę we władze - które tak szybko przywiodły go przed wymiar sprawiedliwości. Ponieważ książka eksponowała jego niepopularne myśli, detektywi zajmujący się profilowaniem przestępców zebrali wartościowy materiał o umyśle terrorysty. Trzeba mieć nadzieję, że to pomoże innym obywatelom rozpoznawać oznaki terrorysty zanim zdąży uderzyć. Tak jak powiedział prezydent Bush podczas otwarcia w Oklahomie muzeum upamiętniającego te straszne wydarzenia: "Wszyscy jesteśmy w obowiązku obserwować i zawiadamiać o oznakach kłopotów." Jeśli można znaleźć pokój w Oklahoma City, to jest to tu - przy pięknym pomniku ku czci ofiar Oklahomy. W nocy dzięki specjalnym reflektorom na niebie pojawiają się krzesła - jedno dla każdej z ofiar tego zamachu...
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Massey Jason
Podwójne morderstwo 29 lipca 1993, czwartek. Był to bardzo gorący i wilgotny dzień. Na zewnątrz przebywali tylko ci, którzy musieli coś zrobić. Członek ekipy remontującej nawierzchnię drogi Cutoff Road zauważył jakiś niedbale przykryty liśćmi biały pakunek leżący obok drogi. Tego typu przedmiot nie powinien się tam znajdować. Razem ze swoim kolegą, mężczyzna ten przedarł się w pobliże tego co wcześniej zauważył. Teraz obaj już widzieli, że to ludzkie zwłoki. Było to ciało nagiej kobiety, leżące nieco na plecach. Jeden z mężczyzn został przy znalezisku, a drugi szybko udał się do pobliskiego miasteczka Telico i zawiadomił policję. Gdy po pewnym czasie przyjrzeli się dokładniej zwłokom, okazało się, że kobieta nie miała głowy i dłoni. Policja przyjechała dosyć szybko. Ze wstępnej analizy zwłok wynikało, że kobieta nie żyje od dwóch dni. Policjanci przypuszczali, że morderca odciął głowę i ręce by uniemożliwić identyfikację zwłok. Najwyraźniej jednak nie słyszał o nowych badaniach kodu DNA. Myślał, że wystarczy pozbyć się głowy i odcisków palców i ofiara pozostanie na zawsze anonimowa. Policjanci zaczęli szukać w pobliżu ciała owych brakujących dłoni i głowy. I wtedy natrafili na kolejne zwłoki. W pewnej odległości od nagiego ciała kobiety znaleziono ubrane zwłoki mężczyzny, nie starszego niż 15 lat. Zwłoki mężczyzny był kompletne. Oba ciała przewieziono do biura Dallas County Medical Examiner. Dr Sheila Spotswood zajęła się ustalaniem przyczyny zgonów. Mężczyzna został dwukrotnie postrzelony w głowę z broni kalibru 22. Kobieta została postrzelona z tej samej broni, w plecy. Miała na ciele również ślady wielokrotnych pchnięć noża. Jej głowę ucięto przy pomocy noża lub siekiery. Ilość obrażeń wskazuje na to, że mordercy nikt nie przeszkadzał, miał sporo czasu. "Jest to jedyny przypadek z jakim miałam do czynienia, w którym ktoś otrzymał tyle ran pośmiertnych." (dr Sheila Spotswood) Kobieta miała liczne rany na brzuchu, w okolicach narządów rodnych. Niektóre z nich przypominały zawiłe symbole. Przez brzuch poprowadzono jedno długie i głębokie nacięcie przypominające to, które wykonuje się przy badaniu zwłok. Wyglądało to tak, jakby morderca chciał dostać się do innych organów wewnętrznych. Ciało kobiety pozbawione było sutków, miało wiele zadrapań i stłuczeń. Jej jelita były wyciągnięte na wierzch. W miejscach gdzie odcięto dłonie znajdowały się ślady sugerujące użycie kajdanek. Wyglądało na to, że było to morderstwo na tle seksualnym. Zwłoki kobiety był nagie, jednak nie było żadnych fizycznych śladów współżycia, czy to na ciele ofiary czy na miejscu zbrodni. Jednak rozkład ciała nie pozwolił na to, by taką ewentualność do końca wykluczyć. Mimo to, dr Spotswood twierdzi, że było to morderstwo powodowane bardziej nienawiścią i gniewem niż chęcią zaspokojenia seksualnego. Były też oznaki fascynacją zwłokami, czyli swego rodzaju nekrofilia. Po zbadaniu larw much znalezionych w ciałach ustalono czas śmierci. Było to pomiędzy popołudniowymi godzinami 26 lipca a porannymi 27. Insekty i zwierzęta nieco już "napoczęły" zwłoki, ale badania i odkrycia wydają się wysoce prawdopodobne. Larwy zebrane z ciał dostarczono innemu badaczowi, specjaliście w tej dziedzinie, dr Nealowi Haskellowi z Illions. Wszystkich zastanawiało to, że jednej ofierze usunięto głowę i dłonie natomiast ciało drugiej ofiary zostało nietknięte. Być może mordercy wcale nie zależało na ukryciu tożsamości ofiary. Rozwiązanie tej zagadki mogło podsunąć motyw tych zabójstw. Być może też chłopiec był przypadkową ofiarą, której morderca wcale nie planował zabić. Gdy policjanci szukali ubrania kobiety, na pobliskim ogrodzeniu znaleźli kilka długich włosów koloru blond. Prawdopodobnie należały do ofiary. Wszystko wskazywało na to, że zabójca przeniósł ciało dziewczyny przez ogrodzenie i porzucił w krzakach. Ponieważ nie było żadnych śladów po ubraniu kobiety, detektywi zajęli się ustalaniem tożsamości chłopca. W ubraniu chłopca znaleźli portfel. W portfelu była karta biblioteczna z pobliskiego miasteczka Terrell. Karta była własnością Jamesa B. Kinga. Gdy znaleziono portfel biblioteka była już zamknięta. Trzeba było czekać do następnego dnia. W międzyczasie przeglądano raporty policyjne z nadzieją znalezienia zgłoszenia zaginięcia chłopca i dziewczyny. W końcu ustalono, że zamordowanym chłopcem był Brian King. Wkrótce potem odnaleziono jego rodzinę. Identyfikacja Brian King mieszkał w małym miasteczku Garrett w stanie Texas. Tej samej nocy detektywi się tam udali i pokazali ojcu Briana portfel znaleziony przy ciele chłopca. James King potwierdził, że portfel należy do jego zaginionego syna. James przypuszczał, że dziewczyna którą znaleziono to jego 13-letnia pasierbica, Christina Benjamin, która również zaginęła. Detektywi zaczęli przesłuchiwać Jamesa. Zeznał on, że trzy dni wcześniej, przed zniknięciem dzieci, coś go w nocy obudziło. To był samochód. Przystanął dwa razy przy domu i odjechał. Brian spał wtedy na zewnątrz, w hamaku. James podniósł się i wyjrzał przez okno. Zauważył że samochód zatrzymał się niedaleko domu. Wyszedł przed dom by sprawdzić co się dzieje. Zobaczył, że Brian z kimś rozmawia, i pomyślał że to pewnie jakiś znajomy chłopca. W samochodzie, na tylnym siedzeniu siedział ktoś z długimi włosami. Widok nie był zbyt wyraźny i James nie mógł zobaczyć kierowcy tego samochodu. James, mimo niepokoju, musiał udać się do łazienki. Gdy wrócił nie było już samochodu. Nigdzie nie było także Briana. Minęła godzina a Brian się nie pojawiał. James postanowił położyć się z powrotem do łóżka. Chciał porozmawiać z synem z samego rana. Miał nadzieję że Brian wyjaśni mu swoje dziwne zachowanie. Rano, przeszukując dom okazało się że Christina również zniknęła. Państwo King zaczęli dzwonić do swoich znajomych, ale nikt nie widział ich dzieci. James z żoną zaczęli sami szukać Briana i Christinę. Po całym dniu bezowocnych poszukiwań zgłosili zaginięcie. Młodsza siostra Christiny, która mieszkała z nią w jednym pokoju powiedziała, że w nocy Brian przyszedł po Christinę i bardzo ją ponaglał do wyjścia. Wyglądało na to, że dzieci wcześniej to wszystko zaplanowały. Zaczęto zastanawiać się czy dzieci miały powód do ucieczki z domu. Jednak wszystko wskazywało na to, że Brian i Christina miały szczęśliwy dom, byli grzecznymi i posłusznymi dziećmi. Co prawda Brian wydawał się ostatnio nieco znudzony, ale nie było w tym niczego zastanawiającego. Chłopiec obracał się w odpowiednim dla siebie towarzystwie, nie miał wrogów. Wszyscy którzy go znali po prostu go lubili. Oglądając fotografie Christiny widać było, że dziewczyna miała jasne włosy. Detektywi poprosili o próbki jej włosów by porównać je z tymi znalezionymi na ogrodzeniu. Włosy zebrali z jej szczotki do włosów. Rodzice dostarczyli także prześwietlenie które wykonano po niedawnej kontuzji stopy w szkole. Oficerowie zabrali to wszystko do zbadania, ale już czuli że odkryli tożsamość ofiary. Ślady Po analizie prześwietlenia stopy wiadomo było, że znalezione zwłoki to zwłoki Christiny. Jednak włosy znalezione na ogrodzeniu nie był włosami dziewczynki. Być może włosy te należały do mordercy. Na ubraniu chłopca znaleziono również jakieś dotychczas nie zidentyfikowane włókna. Przebadał je Charles Lynch, technik zajmujący się takimi badaniami w Southwest Forensic Institute. "Obejrzałem te włókna bardzo dokładnie pod mikroskopem. Widziałem już takie coś wcześniej. Prawdopodobnie włókna te pochodzą z samochodu wyprodukowanego w Japonii. Stąd moje przypuszczenie, że morderca porusza się samochodem jakiejś japońskiej marki." (Charles Lynch dla programu "Forensic Files" emitowanego w Court TV) Ostatni raz widziano Briana żywego gdy rozmawiał z kimś w brązowym samochodzie. Jeśli tylko uda się ustalić co to za samochód, policja prawdopodobnie będzie dysponowała czymś co łączyłoby Briana ze swoim mordercą. W całej tej zbrodni przerażało to w jaki sposób potraktowano Christinę. Wszystko wskazywało na to, że jeśli dzieci nie zostały zamordowane w akcie zemsty, to morderca będzie zabijał dalej. Detektywi zaczęli wypytywać sąsiadów, i dowiedzieli się, że w nocy w której zniknęły, dzieci miały spotkać się z Jasonem. Niestety nikt nie znał jego nazwiska, ani nic więcej na jego temat. Sąsiedzi zapamiętali też młodego chłopaka, który pracował przy naprawie dachów. Chłopak ten nosił przy sobie pistolet. Odnaleziono i przesłuchano także Christophera Nowlina, który znał dwójkę zamordowanych. Zapytali go czy wie kto mógłby dokonać tak przerażającej zbrodni. Wymienił jedno nazwisko: Jason Massey. Wiedział o tym, że Jason planuje spotkać się z Christiną w którąś z lipcowych nocy. Miał zatrąbić dwa razy i spotkać się w nocy. Nowlin zeznał że Massey to dziwny człowiek. Wiedział o nim, że torturuje i zabija zwierzęta, a ich głowy kolekcjonuje jako trofea. Widział też jak Jason zabił cielaka. Jason powiedział mu także, że jeśli w okolicy pojawi się seryjny morderca to będzie nim właśnie on, Jason Massey. Lubił o tym opowiadać. Według policji był to typ człowieka jakiego poszukiwali. Zaczęli przyglądać się środowisku w jakim żył Jason Massey. Nie ukończył szkoły średniej, miał 20 lat. Był owocem przelotnej fascynacji cielesnej. Często zmieniał miejsce zamieszkania. Urodził się w 1973 roku. Był zaniedbywany przez matkę, która wolała spędzać czas w barach. Gdy wracała często go biła. Matka ukrywała przed nim jedzenie, w związku z czym Jason i jego młodsza siostra ciągle cierpieli na lekkie niedożywienie. Rodzina często się przemieszczała, od czasu do czasu mieszkali w samochodzie. Gdy tylko Jason napotykał na swojej drodze kogoś słabszego od siebie przestawał być ofiarą. Wtedy stawał się oprawcą. Bił młodsze dzieci i torturował koty. We wczesnej młodości nadużywał alkoholu i zażywał narkotyki. Jason miał na swoim koncie pokaźną ilość drobnych przestępstw, takich jak kradzieże czy dręczenie zwierząt. Nie układało mu się również z dziewczynami. Gdy pewna dziewczyna, która mu się spodobała, nie wykazała odpowiedniego zainteresowania jego osobą, w akcie zemsty zabił jej psa. W 1993 roku policja zatrzymała go za jazdę pod wpływem alkoholu. W samochodzie był też kot z zaciągniętym na szyję drutem. Jedne źródła podają, że zwierze było martwe, inne że kotek żył. W samochodzie znajdowało się też sporo różnych ostrych narzędzi. Jason został skazany na 3 miesiące więzienia. Wyszedł z więzienia na tyle wcześnie by być podejrzanym o morderstwo dwójki dzieci. Ale to nie koniec. "Kilka dni przed odkryciem ciał, policja dostała zgłoszenie o okaleczonym cielaku, za restauracją McDonald's" zeznał porucznik Royce Gothard. Kiedy policjanci przybyli na miejsce, znaleźli porzucony brązowy samochód marki Subaru z roku 1982 i bransoletkę z wygrawerowanym imieniem "Jason". Osoba która opuściła to miejsce wkrótce została zidentyfikowana jako Jason Massey. Gdy detektywi zebrali wszystkie informacje w jedną całość, postanowili wezwać Jasona Masseya na przesłuchanie. Główny podejrzany Jason Massey został zatrzymany. Przedstawiono mu zarzut popełnienia morderstwa. Jason, gdy zakładano mu kajdanki był wyraźnie zadowolony, szeroko się uśmiechał. Podobnie zachowywał się gdy robiono mu zdjęcie do kartoteki. Policjanci nie przypominali sobie, by kiedykolwiek wcześniej zajmowali się tak zadowolonym podejrzanym. Wydawało się to bardzo dziwne i na swój sposób przerażające. Policjanci otrzymali nakaz rewizji domu Jasona. W jego pokoju znaleziono skrawki gazet z artykułami o morderstwach, pisma pornograficzne, pudełko z nożem i kajdankami na których były ślady krwi. Książki wskazywały na zainteresowanie podejrzanego satanizmem, było też kilka gazet z modą kobiecą. W samochodzie marki Subaru znaleziono ślady krwi. Znaleziono je także na młotku i nożu. Pobrano próbki i oddano je do analizy. Znaleziono także taśmę izolacyjną, dużą ilość włosów koloru blond oraz kartkę papieru z krwawymi śladami. Samochód oddano do dokładnego przeszukania. Pobrano również próbki włókna z tapicerki. Wreszcie nadszedł czas na rozmowę z głównym podejrzanym. Pokazano mu zdjęcia z miejsca zbrodni. Poproszono by przyjrzał się ciału Christiny i wrócił pamięcią do nocy w której popełniono tą przeraźliwą zbrodnię. Jego odpowiedzi nie wskazywały na to by był winny tej zbrodni czy też wiedział na jej temat to co powinien wiedzieć morderca. Detektywi zapytali Jasona o jego poprzednie aresztowania, o jego okrucieństwo w stosunku do zwierząt. Zaprzeczył wszystkiemu, powiedział że nie zna ofiar, jednak wysnuł też przypuszczenie, gdzie mogą znajdować się brakujące części ciała dziewczyny. Jason nawet zaprowadził detektywów w miejsce o którym mówił, ale niczego tam nie znaleziono. Potem Massey poprosił o adwokata i na tym skończyło się pierwsze przesłuchanie. Wkrótce potem do biura szeryfa w Ellis County zadzwonił ktoś, kto powiedział, że policja powinna szukać chłopca o nazwisku Jason Massey. Mężczyzna następnie przyszedł do szeryfa ze swoim adwokatem i powiedział, że zna Jasona z Dallas i ma dużo do powiedzenia na jego temat. Poproszono go by zeznał to wszystko przed sądem. Dalsze poszukiwania świadków przyniosły kolejne rezultaty. Znaleziono dziewczynę, Christinę Erwin, która bardzo przypominała Christinę Benjamin. Dziewczyna widziała się z Jasonem wieczorem 26 lipca. Rozstali się około godziny 23. Dziewczyna zeznała, że Jason zachowywał się trochę dziwnie. Jej siostra powiedziała policjantom, że widziała Jasona z pistoletem i pudełkiem z Wall-Martu zawierającym kajdanki. Pracownik Wall-Martu zapamiętał Jasona. Pamiętał że sprzedał mu paczkę nabojów kaliber 22, dwa noże, i parę kajdanek. Jason kupił to wszystko 22 lipca. Okazało się też, że pistolet kalibru 22 miał kuzyn Jasona. Pistolet znajdował się w domu babci Jasona. Teraz pistoletu tam nie było. Opublikowano zdjęcie Jason a w lokalnych gazetach. Wkrótce potem właściciel myjni samochodowej zeznał, że widział jak Jason wyrzuca coś do śmieci, około 23:30. Chłopiec potem wrócił do samochodu marki Subaru. Jednak kiedy zorientował się że jest obserwowany podjechał do odkurzacza znajdującego się na terenie myjni i odkurzył samochód. Policja natychmiast udała się na ową myjnię. Przeszukano kosz na śmieci. Znaleziono tam kwit wypisany na nazwisko Massey oraz czerwona opaskę na której były długie blond włosy. W międzyczasie gotowe był wyniki badań laboratoryjnych. Włókna zebrane z obuwia Briana Kinga były bardzo podobne do tych które pobrano z samochodu Jasona. Testy DNA z użyciem metody PCR miały wykazać, że krew znaleziona w samochodzie Jasona, na młotku, na kajdankach i na nożu należała do Christiny Benjamin. Policjanci przypuszczali, że Christina podróżując tym samochodem już krwawiła. Detektywi dysponowali także skrzepem krwi i garścią włosów które znaleziono w miejscu, gdzie leżała jej głowa, zanim została odcięta. Włosy te były też podobne do tych które zaleziono na ogrodzeniu, włosów pobranych ze szczotki Christiny i włosów znalezionych w samochodzie Masseya. Wtedy też FBI potwierdziło wszystkie badania. Entomolog Neal Haskell porównał to wszystko ze swoimi wynikami. Larwy owadów pobrane z ciał wskazywały, że zgon nastąpił między północą a rankiem 27 lipca. Wszystko powoli układało się w całość. Nie było osoby która potwierdziłaby alibi Jasona Masseya na ową noc. Większość ludzi uważała tego chłopaka za dziwaka, czasami ich przerażał. Nauczycielka Jasona, Edith Robinson, zeznała że Massey był niezdrowo zafascynowany faszyzmem, często też mówił o morderstwach i zabijaniu. Jego idolem był Charles Manson, człowiek który poprowadził swoją "rodzinę" ku dwóm masowym morderstwom. Wszędzie szukał artykułów o Mansonie, zawsze miał je na biurku, jakby szukał w nich inspiracji. Jason uważał, że Manson miał wystarczający powód by zabijać ludzi i to całkowicie usprawiedliwia jego morderstwa. Gdy spotkała się z Jasonem i jego matką, zauważyła że ta kobieta jest dosyć wulgarna. Jason twierdził także, że rok 1993 będzie równie ważny jak rok 1969 - rok w którym "rodzina" Mansona dokonała potwornych morderstw. Po zebraniu wszystkich tych informacji policja uznała, że ma w swoich rękach prawdziwego potwora. Jednak nadal nie było jakiegoś wyraźnego motywu obu zbrodni. Detektywi skonsultowali się w tym celu z Jednostką Nauk Behawioralnych w FBI (FBI's Behavioral Science Investigative Support Unit), dostarczając im całkowitą dokumentację i zdjęcia z miejsca zbrodni. Motyw Profilerzy z FBI stwierdzili, że nie było to morderstwo na tle seksualnym. To stwierdzenie wszystkich zaskoczyło, przecież dziewczyna była naga i na miejscu zbrodni nie znaleziono jej ubrań. Jednak profilerzy uznali, że nie powinno się skupiać na seksualnym tle tego morderstwa. Sugerowali by szukać kogoś kto w przeszłości znęcał się nad zwierzętami. Profilerzy opisali mordercę jako zorganizowanego i aspołecznego. Ich profil idealnie pasował do typu mordercy z lubieżności. To co go podniecało to torturowanie i okaleczanie swojej ofiary, być może był też nekrofilem. Gdy takiemu człowiekowi trafia się okazja wprowadzenia w życie swoich brutalnych fantazji przeważnie kończy się to tragicznie. Poszukiwana osoba prawdopodobnie nadużywa alkoholu i narkotyków, ma samochód, jest dość mobilna. Kolekcjonuje broń, zbiera też trofea z miejsc zbrodni. Dba też o swój medialny wizerunek, czyta wszystkie artykuły na temat popełnionych przestępstw. Napastnik czuje się odrzucony, czuje wrogość do społeczeństwa. Jego erotyczne preferencje związane są z przemocą. Krótko mówiąc, napastnikowi chodziło o przeżycie dreszczu związanego z morderstwem. Celem była dziewczyna, chłopiec po prostu znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Został zamordowany jako pierwszy. Wszystko to zgadzało się z tym co policja wiedziała na temat Jasona Masseya. Detektywi dowiedzieli się także, że Jason był juz wcześniej badany przez psychiatrę. Miało to miejsce w czerwcu 1991 roku. Dr Kenneth Dekleva badał Jasona na prośbę jego matki, która przypadkiem przeczytała dwie notatki z pamiętnika Jasona. Dr Dekleva był przerażony tym co przeczytał na tych kartkach. Było tam tyle przemocy i agresji, lista dziewcząt które Jason chciałby zabić. Psychiatra skopiował i zachował te notatki. Z badania wynikało także, że Jason żyje w świecie fantazji, ma obsesję stania się seryjnym mordercą. Sam opisywał to jak "świętą podróż". Sporządził listę dziewcząt które chciał zgwałcić i zabić by jego nazwisko zostało "wyryte w społeczeństwie". Chciał wyrządzić tyle zła ile tylko by zdołał. Opisał siebie samego jako studenta policyjnych procedur. Uważał, że jeśli będzie wiedział wystarczająco dużo o popełnianiu zbrodni to będzie również wiedział jak uniknąć schwytania. Lekarz po zapoznaniu się z dziennikami Jasona był pewien że chłopak już gromadzi broń potrzebną do tych zbrodni. Chłopak zaczynał przekształcać fantazje w działanie. Wzrastało niebezpieczeństwo że w końcu kogoś zabije. Bardzo trudno jest ocenić na ile tego typu groźby są realne. Dr Dekleva uznał, że Massey jest naprawdę groźny dla społeczeństwa jak i dla samego siebie. Jason Massey został skierowany na badania psychiatryczne do szpitala w Dallas. Wiadomym jednak jest, że nie istnieje żaden sposób leczenia aspołecznych zaburzeń osobowości. Inni lekarze przebadali osiemnastoletniego wtedy Jasona, jednak nie zgodzili się z opinią dr Deklevy i chłopak został zwolniony ze szpitala. Dr Dekleva nadal miał kopie dzienników Jasona. Stwierdził także to co później ustalili profilerzy z FBI. Jason Massey chciał zabić tylko po to by poczuć podniecający go dreszcz morderstwa. Jego obsesja na tym punkcie trwała od kilku lat. 17 marca 1994 roku Jason Massey został oskarżony o dokonanie dwóch morderstw pierwszego stopnia. W procesie miał udowodnić swoją niewinność. W listach z więzienia pisał, iż wierzy w to, że wkrótce będzie na wolności, wolny "od ograniczeń". Taka możliwość bardzo martwiła prokuratora. Proces mógł zostać wygrany tylko wtedy, gdy oskarżyciele dobrze się do niego przygotują. Jednak wszystkie dowody mogą zostać uznane jako poszlakowe, co trochę by całą sprawę utrudniło. Badania DNA wtedy nie były jeszcze tak udoskonalone jak teraz i ich wyniki nie były tak przekonujące. Proces Trzy tygodnie później zaczął się proces. Oskarżyciel zażądał dla Jasona Masseya kary śmierci. Obrona poprosiła o przeniesienie rozprawy w inne miejsce, jednak prośba ta została odrzucona. Proces rozpoczął się 28 września 1994 roku. Clay Strange w mowie początkowej przytoczył fakty. Massey poznał Christinę Benjamin w połowie lipca 1993 roku. Koledze który go z nią poznał powiedział, że chce ją zabić. Ukradł pistolet, kupił do niego amunicję, noże i kajdanki. Ułożył plan jak wyciągnąć Christinę z domu. W nocy z 26 na 27 lipca 1993 roku wprowadził plan w życie. Skusił dwoje dzieci by wsiadły do jego samochodu. Zabrał je na przejażdżkę. Najpierw zamordował Briana, następnie Christinę. Ciało Christiny rozkawałkował. Oskarżenie posiadało włosy, włókna i próbki krwi które łączyły Masseya z tymi morderstwami. Ewentualne niedomówienia wypełnią zeznania świadków. Obrońca wyznaczony przez sąd, Mike Hartley, zarzucił prokuratorowi niedokończenie śledztwa i całkowite pominięcie innych podejrzanych. Według obrońcy wszystkie dowody były tylko prawdopodobne. Nic nie było ostatecznie udowodnione. Pan Hartley wierzył, że jego klient zostanie oczyszczony z zarzutów i uniewinniony. Według obrońcy, świadkowie jakimi dysponuje prokurator sami są tak ciekawymi osobami, że warto byłoby się im specjalnie i dokładniej przyjrzeć. Kilkoro z nich było podejrzanymi w innych sprawach, inni maja jakieś dawne spory z jego klientem. Oczywistym jest, że w nocy gdy popełniono morderstwa w samochodzie była jeszcze jedna osoba i to ona mogła być mordercą. Później zeznawali rodzice zamordowanych dzieci, oficerowie śledczy, lekarz i entomolog. Następnie zeznawali kryminolodzy i biolodzy. Następny był Chris Nowlin. Opowiedział o tym jak był z Jasonem wtedy, gdy ten poznał Christinę. Dziesięć dni przed morderstwem Jason poprosił go by zawiózł go na spotkanie z Christiną. Dziewczyna była jego koleżanką. Od razu zauważył że Massey i Christina zaczęli ze sobą flirtować. W końcu zaplanowali, że Christina wymknie się którejś nocy z domu. Massey wymyślił, że w nocy podjedzie pod jej dom, zatrąbi i to będzie znak. Christina miała potem udać się na starą stację Fiona i tam na niego czekać. Massey przyznał się Nowlinowi, że chce zgwałcić tę dziewczynę i potem ją zabić. Ale wtedy Massey ciągle o tym mówił, więc Nowlin nie zwrócił na to szczególnej uwagi. W ogniu krzyżowych pytań obrońca próbował nieco podkopać wiarygodność świadka. Kolejnymi osobami które zeznawały była dziewczyna która widziała u Masseya pistolet, oraz pracownik Wall-Martu, który obsługiwał Jasona. Była koleżanka z siódmej klasy, Anita Mendoza zeznała, że na początku 1987 roku Jason dzwonił do niej i groził przez telefon. Mówił jej, że śni o tym by ją zabić. W końcu, ktoś zabił jej psa. Wydarzyło się to dzień po tym jak odmówiła Jasonowi spotkania. Zwłoki psa leżały na podjeździe przed domem, stojący tam samochód był wysmarowany krwią. Dziewczyna była pewna że zrobił to Jason. Wysłał jej także zdjęcia z pisma kobiecego. Na zdjęciu była kobieta. W zasadzie był to fragment zdjęcia ponieważ część na której widniała głowa kobiety była odcięta. Napisał na kartce, że prawdopodobnie juz niedługo będzie tak wyglądać. Dziewczyna przeczytała niektóre z listów w sądzie co dobitnie ukazało obsesję Jasona na punkcie seksu i przemocy. Potem przeczytano listy jakie Massey pisał do dziewczyny u której podejrzewano jakieś problemy natury psychicznej. W jednym z listów Massey pisze, że chciałby "złapać społeczeństwo za gardło i wstrząsnąć nim terrorem, tak by się wreszcie obudziło i uświadomiło sobie kim jestem, kiedy i po co wszedłem mu w drogę". Jason zanotował także datę 26 lipca 1993 roku z opisem "od tego czasu wszystko się zaczęło". Wydaje się że data ta oznacza dzień morderstwa, jednak Hartley zauważył, że następnego dnia po morderstwie Jason miał spotkanie z matką, które go "uwolniło". Jednak oskarżyciel Clay Strange skutecznie udowodnił to, że Jason zdecydowanie daleki jest od odrodzenia i uwolnienia. Wtedy Hartley wezwał na świadka oficera śledczego, który zeznał że Jason był jedynym podejrzanym zanim jeszcze śledztwo na dobre ruszyło. Druga osoba, kobieta lub mężczyzna, w samochodzie tamtej nocy nigdy nie została zidentyfikowana. To wszystko wprowadziło nieco zamieszania w głowie sędziego. Mimo przedstawionych dowodów obronie udało się zasiać ziarno niepewności. Szokujące odkrycie Turysta spacerujący w lesie znalazł czerwoną, lekko zardzewiałą lodówkę. Gdy zajrzał do środka dokonał przerażającego odkrycia. Wewnątrz lodówki znajdowała się głowa i kilkadziesiąt zwierzęcych szczątków. Obok nich, w foliowych workach leżały cztery notesy, całe zapisane. Koślawymi literami napisano tytuł ""The Slayer Book of Death" - części 1-4. "The thoughts of Jason Massey." (Zabójcza księga śmierci. część 1-4; Myśli Jasona Masseya.) Turysta wystarczająco dużo słyszał już o tej sprawie więc niezwłocznie zawiadomił policję. Notatki w zeszytach zaczynały się w roku 1989, a kończyły w roku 1993, w miesiącu w którym zamordowano dzieci. Massey opisał tam między innymi to jak zabił psa koleżanki z klasy (prawdopodobnie chodzi o psa Anity Mendozy). Opisał także to jak wysmarował jej samochód krwią psa. Nigdy nie został za to aresztowany, ale teraz było już jasne że zrobił to właśnie Jason Massey. Inny opis dotyczył jego pragnień i fantazji związanych z Christiną Benjamin i jej śmiercią. To było jak podpis pod morderstwem. Osobowość tego chłopca determinowała jego zachowanie, i pewne fantazje powodowały pewne działania. Po zapoznaniu się z całą zawartością owej "książki" nie było już żadnych wątpliwości. Jason Massey przez lata żył fantazjami na temat morderstwa. Chciał zostać "morderczą maszyną". 6 października 1994 roku, gdy sąd zapoznał się z treścią wszystkich notatek, ustalono że wyrok zostanie wkrótce ogłoszony. Zanim wydano wyrok, skopiowano ponad 500 stron notatek Jasona i udostępniono je ławie przysięgłych. Wcześniej jednak współpracownicy prokuratora przygotowali krótkie oświadczenie, które miało wprowadzić przysięgłych w to co zaraz przeczytają i o czym wkrótce usłyszą. Najpierw pokazano lodówkę w której znaleziono szczątki ciał oraz cztery zeszyty. Już wcześniej wspominano o owej lodówce, jednak dopiero teraz ją odnaleziono i można było ją przedstawić w sądzie. Mężczyzna który dokonał owego makabrycznego odkrycia potwierdził wszystko w sądzie. Potem miejsce dla świadków zajął Paul Demomio. To on na początku śledztwa zadzwonił do biura szeryfa i powiedział o Jasonie. Przed sądem Demomio zeznał, że razem z oskarżonym zażywali narkotyki i rozmawiali o gwałceniu dziewcząt. Razem z Masseyem zabijał zwierzęta. Razem uczestniczyli we włamaniu z bronią w ręku. Teraz Paul był dobrym studentem, prowadził porządne chrześcijańskie życie. Gdy usłyszał o morderstwach, zadzwonił na policję i powiedział by ta zainteresowała się Jasonem. Paul rozpoznał również charakter pisma Jasona w zeszytach znalezionych w czerwonej lodówce. Chłopak wkroczył na złą drogę, jednak dzięki pomocy przyjaciół i rodziny wyszedł z tego. Jason swego czasu zaproponował mu nawet współpracę, mogli być jak Henry Lee Lucas i Otis Toole. Następnym świadkiem był dr Dekleva. Opowiedział o wszystkim co przeczytał w notatkach Jasona. Stwierdził także, że Jason nie jest osobą którą można zresocjalizować. Dr Clay Griffith, psychiatra sądowy który przeczytał wszystkie notatki Jasona i zapoznał się z raportem dr Deklevy potwierdził opinie swojego kolegi. Stwierdził, że aspołeczna osobowość Masseya jest zbyt mocno ugruntowana by kiedykolwiek udało się ją zmienić. Jason zawsze będzie niebezpieczny. Profilerzy z FBI tylko potwierdzili te zeznania. Potem przeczytano fragmenty dziennika Jasona, w których pisze że chce zostać sławnym mordercą. Pisał tam, że chce mordować dziewczęta w wieku od 10 do 13 lat. Pisał o wielkiej miłości jaką do nich czuł, i mógł je mieć tylko wtedy gdy je zabije. Christina Benjamin była więc jedną z wielu. Massey zmieniał się w demona gdy dziewczęta nie chciały się z nim spotykać. Musiały wtedy zginąć. Wyjątkowo jasna była także jego determinacja w swoim działaniu. Uważał że dzięki temu stanie się mężczyzną. Musiał być najlepszy w tym co chciał robić. Prawdopodobnie już wcześniej próbował kogoś zabić, jednak mu się to nie udało. To go jeszcze bardziej zdenerwowało. Duży wpływ odgrywała też nienawiść do matki i chęć jej zamordowania. Po części wpływ miała też postawa jego babki, która ciągle mu powtarzała że musi się czymś wyróżniać. Jego nienawiść podsycana była także przeświadczeniem, że jego pan - Szatan - ciągle go obserwuje. Chciał coś zrobić, coś dużego. Na przykład jakąś gigantyczną masakrę. Obawiał się, że jeśli nie zrobi czegoś wkrótce, to przyjdzie Bóg i zabierze mu wszystkie jego dziewczęta. Obrona, co prawda nieco nie przygotowana na taki obrót sprawy, jednak po części wykazała pozytywne strony przytaczanych dzienników. Udało się znaleźć fragmenty w których Jason pisał o samotności, o tym, że chce to przerwać, zostawić za sobą i być dobrym człowiekiem. Opisał także to jak był wykorzystywany seksualnie przez swoją opiekunkę. Wspominał też, że ojciec go bił i potem, gdy miał dwa latka, zostawił jego i matkę. Obrońca spodziewał się, że wzbudzi tym nieco sympatii do chłopca. Wezwał też siostrę Jasona by opisała ich trudne życie. Jednak ten pomysł nie był najlepszy, bo dziewczynka powiedziała że mimo problemów była zadowolona. Prokurator wykorzystał własne słowa Masseya by pokazać w jaki sposób jego umysł zbaczał na złą drogę. Massey opisywał dokładnie swoje doświadczenia ze zwierzętami. Zabił 41 kotów, 32 psy, 7 krów. Odcinał im głowy i zabierał ze sobą. One przypominały mu o własnym triumfie i sile. Oczywistą sprawą było to, że gdyby policja go nie zatrzymała byłyby kolejne morderstwa. Jego ambicją było stać się największym seryjnym mordercą Ameryki. "Moim celem jest 700 osób w ciągu dwunastu lat". (Niektóre źródła podają liczbę tysiąca ofiar). 12 października 1994 roku, po zaledwie piętnastominutowej naradzie, Jason Eric Massey został skazany na karę śmierci. Zanim przewieziono Jasona do celi śmierci w Huntsville sędzia powiedział oskarżonemu, że jego śmierć będzie bardziej ludzka niż ta, która spotkała jego ofiary. W drodze do celi Massey powiedział, że ubrania i części ciała Christiny wrzucił do rzeki Trinity. Nikt mu jednak w to nie uwierzył, ponieważ wszyscy wiedzieli że Jason lubił zatrzymywać takie trofea przy sobie. Przypuszcza się, że zakopał je gdzieś w lesie. Ogólnie Jason był zaskoczony tym że został skazany. Wcale nie chciał się tak łatwo poddawać. Zakończenie Podczas apelacji Massey walczył o to by uznano go winnym tylko jednego morderstwa i na tej podstawie chciał zmiany wyroku. W internecie umieścił oświadczenie, w którym pisze o niekompetencji swojego adwokata który i tak chciał jego śmierci. Ludzie walczący po jego stronie, np. Kanadyjski Związek Przeciwników Kary Śmierci, uważali że inne podejrzane osoby nie zostały poddane śledztwu. Jeden świadek widział dwie osoby w samochodzie do którego wsiadł Brian King w nocy w której go zamordowano. Ekspert od zabezpieczania i badania dowodów był "człowiekiem z zaburzeniami psychicznymi, uzależniony również od alkoholu i narkotyków". Obrona nie powołała nikogo kto przebadałby stan umysłu Jasona podczas popełnianych zbrodni. Nie przeprowadziła również własnych testów DNA. Sędzia nie wykazywał należytego zainteresowania całą sprawą, był zwyczajnie znudzony. Kolejne spojrzenie na sprawę z pewnością wykaże inne niedociągnięcia i zaniedbania. Massey udzielał wielu wywiadów. W jednym z nich powiedział: "Gdy dorastamy to się zmieniamy. Jestem zły na wiele głupich rzeczy które kiedyś popełniłem. Ale jednocześnie zdaję sobie sprawę że gniew to tylko emocje." I na tym się wszystko skończyło. Żadne odwołania nie przyniosły skutku. Wieczorem, 4 kwietnia 2003 roku Jason Massey został zaprowadzony do pokoju w którym wykonywano wyroki śmierci. Zanim wykonano wyrok, Jason wygłosił krótkie przemówienie. Spojrzał na rodzinę Christiny i powiedział: "Nie znam nikogo z was, a szkoda, ponieważ chciałbym przeprosić każdego z was osobno. Nie mogę wyobrazić sobie tego czego was pozbawiłem. Chciałbym żebyście wiedzieli, że to właśnie ja to zrobiłem. Przepraszam was za to. Chcę żebyście wiedzieli że Christina nie cierpiała tak bardzo jak na to wygląda. Wiem, że chcielibyście wiedzieć gdzie są jej resztki. Wrzuciłem je do rzeki Trinity." Potem spojrzał na swoich rodziców i na babcię i powiedział: "Wszystko to, cały ten ból połączył nas, zbliżył nas. Całe cierpienie przez które przeszliśmy zbliżyło nas do Pana, i w zasadzie to właśnie się najbardziej liczy. Dziś wieczorem będę tańczył na ulicach ze złota. Niech ten kto jest bez grzechu pierwszy rzuci kamień." Gdy tylko ruszyła maszyna śmierci Jason zaczął recytować Biblię. Osiem minut później, o 18:20 lekarze stwierdzili jego zgon. Jason Eric Massey miał wtedy 28 lat. Mimo dokładnych poszukiwań w rzece Trinity, nie udało się odnaleźć szczątków ciała Christiny. "Ciężko jest mówić o motywie w sprawie takiej jak ta. Myślę, że zrobił to ponieważ sprawiło mu to przyjemność. W swojej pracy miałem już do czynienia z wieloma okrutnymi ludźmi, ale nigdy jeszcze z kimś tak złym". (prokurator Clay Strange) Jason gdy popełniał owe morderstwa miał tylko 20 lat. Jak w tak młodym wieku można być aż tak zdeprawowanym? *** We wstępie notatki z 19 stycznia 1991 roku, w niedzielę, Jason pisał, że próbował zamordować swoją dziewczynę. Jednak mu się to nie udało. "Czułem się jak gówno gdy zdałem sobie sprawę, że nie potrafię zabić." Trzy dni później zaczyna opisywać swoją "świętą podróż". Jego panem był Szatan, który wołał do niego z lasu. Jason zrozumiał wtedy, że gdy już zacznie mordować, to nic go nie powstrzyma. W jaki sposób mamy zrozumieć to, że tak młody człowiek opętany jest przez swoje ekstremalne fantazje związane z okaleczaniem i torturowaniem, zapisuje swoje spostrzeżenia i odkrycia na ten temat i pragnie stać się seryjnym mordercą? Przypadek Jasona Erica Masseya powinien nas sporo o tym wszystkim nauczyć.
0 notes
moi-seryjni-bracia · 9 years
Text
Marchwicki Zdzisław
Wstęp Historia którą tu przedstawiamy początkami sięga ponad trzydzieści lat wstecz, bo aż do roku 1964, kiedy to zginęła pierwsza ofiara. Jest to bardzo długi okres czasu i wiele faktów uległo zatarciu, wiele wspomnień ludzi związanych z tą sprawą uleciało w niepamięć, a pewna ilość nieprawdziwych sugestii została przyjęta na wiarę i tkwi w umysłach ludzkich do dziś jako najprawdziwsza prawda. Minęło już zbyt dużo czasu by można dać pewną odpowiedź czy Zdzisław Marchwicki był prawdziwym Wampirem z Zagłębia czy tylko niewinną ofiarą wciągniętą w socjalistyczną machinę prawno-milicyjną żądną sukcesu i karier. Osoby mogące poczuć się urażone po lekturze tego artykułu z góry przepraszamy i zapewniamy, iż nie było naszym zamiarem obrażanie lub pomawianie kogokolwiek. Scena i akcja dramatu 7.XI.1964 roku na terenie Zagłębia Śląsko-Dąbrowskiego zostaje zamordowana pierwsza ofiara: Anna Mycek. Od tego czasu Wampir atakował jeszcze wielokrotnie aż do roku 1970. Schemat postępowania sprawcy był zawsze taki sam: Szedł za upatrzoną ofiarą, podbiegał do niej z tyłu, uderzał w głowę ciężkim tępym przedmiotem. Po upadku ofiary bił ją w głowę jeszcze wielokrotnie (doprowadzając tym do zgonu denatki). Później odbywał swój seksualny rytuał - polegający na zabawie narządami płciowymi napadniętej. Sprawa 'Anna' Przypadki zaliczane do sprawy 'Anna': 1. MYCEK Anna; Dąbrówka Mała - 7.XI.64 2. PAKUŁA Ewa; Czeladź-Piaski - 20.I.65 3. NOWACKA Lidia; Będzin - 17.III.65 4. SZYMAŃSKA; Irena Grodziec - 14.V.65 5. ZYGMUNT Jadwiga; Sosnowiec - 22.VII.65 6. GĄSIOROWSKA Eleonora; Łagisza - 26.VII.65 7. WIŚNIEWSKA Zofia; Łagisza - 4.VIII.65 8. BŁASZCZYK Maria; Czeladź - 15.VIII.65 9. ŁEBEK Genowefa; Będzin - 25.VIII.65 10. TOSZA Teresa; Będzin - 25.X.65 11. DUBIEL Alicja; Garbierze - 28.X.65 12. SZREK Irena; Czeladź - 12.XII.65 13. SAMUL Stanisława; Gródków - 19.II.66 14. BIJAK Genowefa; Niepiekło - 11.V.66 15. GOMÓŁKA Maria; Zagórze - 15.VI.66 16. KOZIERSKA Julianna; Będzin - 15.VI.66 17. GIEREK Jolanta; Będzin - 11.X.66 18. KAWKA Zofia; Grodziec - 15.VI.67 19. GARBACZ Zofia; Wojkowice - 3.X.67 20. SĄSIEK Jadwiga; Cieśle - 3.X.68 21. KUCIA Jadwiga; Siemianowice-Bytków - 4.III.70 Największą aktywność wykazywał Wampir w 1965 roku. Gdy Okazało się iż mamy do czynienia z seryjnym mordercą wśród społeczeństwa zaczął szerzyć się strach. Choć początkowo prasa nic nie pisała o Wampirze to wieści o kolejnych znalezionych zwłokach docierały do ludzi przekazywane z ust do ust. Kobiety bały się chodzić same wieczorami a ich mężowie i bracia zaczęli je eskortować w drodze do domu. W Komendzie Wojewódzkiej MO w Katowicach powołano specjalną grupę o nazwie Anna do wykrycia sprawcy seryjnych morderstw. Jej naczelnikiem został nieżyjący już dzisiaj Jerzy Gruba. Dnia 11.XI.1966 zostają z rzeki Przemszy wydobyte zwłoki Jolanty Gierek 18-letniej bratanicy Edwarda Gierka, ówczesnego I sekretarza KW PZPR. W świetle tego mordu jak i wcześniejszego dotyczącego osoby Marii Gomółki zaczęto przypuszczać iż przestępca kpi sobie z władzy ludowej, co doprowadziło do tego iż został uznany za wroga publicznego. Wtedy też postanowiono iż może uda się złapać mordercę poprzez społeczne działanie. W 1968 wyznaczono ogromną wówczas nagrodę 1 miliona zł dla tego kto wskaże sprawcę. Do milicji zaczęły docierać donosy. Żony pisały iż to właśnie ich mąż jest Wampirem. Stworzono model hipotetyczny 483 cech fizycznych i psychicznych którymi miał wyróżniać się sprawca. Sprawdzano donosy, milicjanci chodzili od domu do domu. Wyłoniono ponad 250 podejrzanych (był wśród nich także Zdzisław Marchwicki). Wszystko jednak na nic, morderca pozostaje na wolności. 4.III.1970 roku ginie ostatnia ofiara Jadwiga Kucia. Dwa lata później 6.I.1972 zostaje aresztowany Zdzisław Marchwicki, miesiąc po tym jak jego żona Maria złożyła zawiadomienie na milicję o znęcaniu się nad nią i dziećmi przez męża. Trzy dni później we wszystkich gazetach ukazało się jego zdjęcie z informacją iż 'ujęto osobnika podejrzanego o dokonanie serii potwornych zbrodni'. W kilka miesięcy później aresztowano braci Zdzisława: Jana i Henryka, jego siostrę Halinę Flak i jej syna Zdzisława. Zatrzymano także Józefa K. - przyjaciela Jana Marchwickiego. Śledztwo trwało ponad 2 lata, jego akta obejmują ponad 166 tomów. 18.IX.1974r w Klubie Fabrycznym Zakładów Cynkowych 'Silesia' w Katowicach rozpoczął się proces. Zakończył się on 28.VII.1975r kiedy to Zdzisław został uznany winnym zarzucanych mu czynów (akt oskarżenia zawierał ponad 200 stron - zarzucano mu popełnienie 23 przestępstw (lżejsze to znęcanie się nad rodziną, znieważanie policjanta na służbie i zabór mienia społecznego) i skazany na karę śmierci za 14 zabójstw i 6 usiłowań, Jan został skazany na karę śmierci za kierowniczą rolę w ostatnim zabójstwie (Jadwiga Kucia), Henryk skazany na 25 lat pozbawienia wolności za współudział, siostra Halina Flak na 4 lata pozbawienia wolności za to że przyjęła od brata rzeczy choć wiedziała iż są zrabowane ofiarom. Jej syn dostał 2 lata za to iż wiedząc o planowanej zbrodni nie doniósł organom ścigania a J.K. 4 lata za współudział. Kulisy dramatu Znamy już więc treść dramatu w trzech aktach oraz jego głównych bohaterów. Teraz czas byśmy poznali bohaterów trochę bliżej, oraz to co działo się za kulisami, niewidoczne dla oczu społeczeństwa. Wampir działa bezkarnie Polskie organy ścigania stanęły przed nie lada wyzwaniem. Sprawa nie miała precedensu w polskiej powojennej historii kryminalistyki (co prawda przed Wampirem byli też inni mordercy kobiet: Modzelewski, Kaczor oraz Arnold ale nigdy na taką skalę), milicja stawała przed nowymi wyzwaniami i problemami technicznymi. Morderca był na wolności i nie wyglądało na to iż coś pomoże go złapać, mimo wysyłania milicjantów przebranych za kobiety z kaskami pod perukami, społecznych apeli, organizowanych wystaw szkoleniowych a nawet wyznaczenia ogromnej nagrody pieniężnej. Polskiej milicji pomagał nawet poprzez sporządzenie obszernej opinii psychiatrycznej sprawcy dr James A. Brussel z USA (ekspert specjalizujący się w tego typu sprawach od 40 lat, który pomógł schwytać sławnego 'dusiciela z Bostonu'). Stwierdził on między innymi w swoim raporcie iż przestępca jest ponad wszelką wątpliwość schizofrenikiem paranoidalnym. '...jako typ paranoidalny jest on w swoich poczynaniach precyzyjny, jest ostrożny, planuje starannie swoje działania, jest schludny, lubi porządek, jest czysty. Trzyma się z dala od ludzi.... Jego jedynym sposobem osiągania zadowolenia seksualnego jest masturbacja lub - symbolicznie, jak ze swymi ofiarami - pewna kombinacja fetyszyzmu i zemsty na matce i całym rodzaju żeńskim...' Może jednak milicja w 1970 po znalezieniu ostatniej ofiary była bliżej schwytania Wampira niż kiedykolwiek. Otóż Piotr Olszowy właściciel zakładu rzemieślniczego, człowiek chory psychicznie, znęcający się nad rodziną był przesłuchiwany jako podejrzany w sprawie Jadwigi Kuci i powiedział iż to on jest Wampirem. Wypuszczono go jednak z braku wystarczających dowodów. W dziesięć dni później zabił nożem żonę, dzieci zgładził za pomocą młotka a sam polał się benzyną i spalił z całym domem oraz zamordowaną rodziną. Podobno także dnia 11.III.1970 (tj. 3 dni przed samobójstwem Olszowego) do milicji doszedł anonim mówiący iż osoba pisząca jest Wampirem, ale już nie wytrzymuje psychicznie więc odbiera życie sobie i całej rodzinie (podobno w 20 dni po śmierci Olszowego do MO doszedł drugi anonim sporządzony przez tą samą osobę, a biegły językoznawca stwierdził iż autorem anonimów nie może być Olszowy). Dlaczego zarzucono ten trop? Dlaczego usunięto sprawę Piotra Olszowego ze śledztwa? Podobno dlatego iż to nie on pisał owe anonimy w których się przyznawał (ale jak potwierdza ekspertyza grafologa, Zdzisław Marchwicki też ich nie pisał). Wampir aresztowany, śledztwo trwa... Na skutek donosu i pomówień żony został aresztowany Zdzisław Marchwicki (według słów mjr Wiesława Tomaszka - technika policyjnego z grupy 'Anna' Marchwicki miał powiedzieć podczas aresztowania do Gruby: 'dwa samochody marki Wołga no to po takiego jednego człowieka jak ja?' i 'ile was tu jest , jakbyście co najmniej tego wampira ujęli'. Później to przeinaczono a do akt trafił zapis: 'o proszę nareszcie ście wampira ujęli'), konwojent w kopalni Siemianowice. Maszyna milicyjna ruszyła, teraz należało zebrać odpowiednią ilość dowodów by móc wystawić akt oskarżenia. Od początku śledztwa powstały w grupie Anna dwa obozy. Tych którzy podobnie jak naczelnik Gruba wierzyli w winę podejrzanego. Oraz innych takich jak płk Zygmunt Kalisz, porucznik Zbigniew Gątarz, lub płk Stefan Tokarz wątpiących w winę Zdzisława. Także prokurator Leszek Polański zbierający dowody i mający oskarżać Marchwickiego, zrezygnował z udziału w procesie ponieważ nie był przekonany o jego winie. Wątpiących odsunięto od sprawy, przeszli do innych wydziałów, reszta dalej pracowała nad dowodami winy Wampira. Sprawa 'Anna' była o tyle trudna iż wampir działał dokładnie i systematycznie - nigdy nie zostawił odcisków palców (na rowerze jednej z ofiar znaleziono co prawda odciski palców, ale nie pasowały one do żadnego z braci Marchwickich; Olszowemu, który się spalił nigdy nie udało się zdjąć odcisków palców). Niektóre dowody były tworzone na siłę, jak choćby pejcz znaleziony u dziadka Zdzisława którym to podobno miał mordować swoje ofiary. Był to jeden z ważniejszych dowodów w sądzie a nigdy nie znaleziono na nim śladów krwi które musiały by się na nim znaleźć (był to także przedmiot zbyt giętki i miękki by zadać takie obrażenia, jakich doznały ofiary). Zdzisław Marchwicki na przesłuchujących go oficerach śledczych robił wrażenie człowieka niewykształconego (skończył 4 klasy szkoły podstawowej), ale silnego psychicznie. Jest raczej regułą iż wampiry czyli mordercy z lubieżności po ujęciu przyznają się od razu, później już się nie wycofując z złożonych zeznań. Doskonale zazwyczaj pamiętają swoje ofiary (a na pewno pierwszą ofiarę oraz przebieg zajścia) i opowiadają ze szczegółami przebieg wydarzeń ponieważ sprawia im to zadowolenie. W przypadku Marchwickiego od początku zaprzeczał on wszystkiemu, a gdy zmęczony długimi przesłuchaniami zaczynał opowiadać o rzekomych zbrodniach, podawał szczegóły napaści które nigdy nie miały miejsca. Czasem podpisywał takie protokoły przesłuchań, i dodawał dopisek 'ale to nieprawda' a raz zdesperowany po podpisaniu rzucił się na protokół i chciał go zniszczyć próbując go połknąć. W dalszym etapie aresztowano resztę rodziny Zdzisława. Jeżeli udowodniono by Marchwickiemu ostatnią zbrodnię na dr Jadwidze Kuci - pracownicy Uniwersytetu Śląskiego to z udowodnieniem wcześniejszych napadów nie było by problemów. Idealnym powiązaniem był do tego brat Zdzisława Jan który był kierownikiem sekretariatu Wydziału Prawa i Administracji UŚ. Był on zamieszany w jakąś aferę łapówkarską, był także homoseksualistą. Starano się dowieść iż on to nakazał Zdzisławowi zabić panią doktor która miała wiedzieć (i szantażować go ) o jego upodobaniach i procederze (można się tu zastanawiać nad sensem tego iż wampir - zabójca z lubieżności wykonuje zlecone zabójstwo, a jego rodzina wie iż jest on seryjnym zabójcą od lat i nie donosi na niego - mimo wyznaczonej nagrody). Rozprawa... Proces miał być pokazowy. Zorganizowano go w sali kulturalno-rozrywkowej huty 'Silesia'. Proces cieszył się dużą popularnością wśród społeczeństwa (czasem na sali rozpraw było i 800 osób publiczności) i trzeba było mieć specjalną wejściówkę na salę. Rozprawie przewodniczył sędzia Władysław Ochman, Oskarżycielem był Józef Gurgul i Zenon Kopiński. Obrońcami Zdzisława zostali znani adwokaci z dużych spraw by nie było podejrzeń iż obrona była słaba: mec Andrysiak oraz mec Mieczysław Frelich (Został on skierowany do sprawy na miesiąc przed rozprawą do której powinien się zapoznać z aktami sprawy które liczyły: ponad 160 tomów, aktem oskarżenia ponad 200 stron, zeznania ponad 500 świadków i wiele innych dokumentów). Od początku starano się zohydzić rodzinę Marchwickich w oczach społecznych. Przedstawiano ich jako degeneratów, alkoholików, prostytutki. Słowem ludzi z marginesu, których nie ma co żałować. Marchwickiego poważnie obciążała żona, która zeznawała iż mąż znęcał się nad nią i dziećmi, oraz uprawiał z nią nienormalne praktyki seksualne (w śledztwie przyznawała iż nieraz męża biła kiedy przyszedł pijany do domu - ważyła wtedy 120kg a Zdzisław około połowy z tego). Bracia oskarżali się wzajemnie. Najbardziej jednak obciążył rodzinę Józef K. (kochanek Jana M. Jako jedyny przyznał się do winy - podobno obiecano mu łagodny wyrok, możliwość ukończenia technikum i wyjazd do Szwecji). - który szczegółowo opowiedział na sali jak pomagał i jak wyglądała cała akcja zamachu na ostatnią ofiarę. Ciekawe jest także owe sławne przyznanie się Zdzisława na sali sądowej. Marchwicki: no że ja nie, ja nie chcę już po prostu zeznawać bo nie mam nic do powiedzenia. Wiele zawiniłem to na pewno, że tak postąpiłem tego żałuję no ale dzisiaj to już za późno. Sąd: No to ostatnie pytanie: oskarżony się przyznaje, czy nie? Marchwicki: No cóż że Najwyższy Sądzie cóż to jest za różnica. Sąd: Czy oskarżony jest mordercą ? Marchwicki: No z tego co słyszałem, co się dowiedziałem no to chyba tak. Pamiętnik Będąc w celi już po ogłoszeniu wyroku I instancji Zdzisław napisał za namową współwięźnia (który opowiadał iż obiecano mu skrócenie wyroku, jeżeli tylko uda mu się namówić Marchwickiego do napisania takiego pamiętnika. On sam zaś miał wmawiać Zdzisławowi że jak będzie pisać to dłużej pożyje). Pamiętnik będący jego życiorysem ze szczególnym naciskiem na popełnione zbrodnie. Zwolennicy poglądu iż Marchwicki był Wampirem powołują się na ten pamiętnik jako dowód jego winy i przyznania się. Przeciwnicy tego poglądu poddają pod wątpliwość jego autentyczność (nie tyle ręki Marchwickiego - bo to on go pisał, lecz treści. Świadczyć mogą o tym występujące w nim zwroty jak z raportu policyjnego: dokonałem zabójstwa, oddaliłem się itp). Zakończenie Zdzisława Marchwickiego stracono w specjalnym garażu policyjnym w Katowicach. Jego brata Jana w godzinę po nim. Nikt nie wie teraz gdzie pochowani są obaj bracia. Czy może na cmentarzu na Podlesiu wraz z innymi skazanymi na karę śmierci. A może trafili na Akademię Medyczną na preparaty dla studentów. Dzisiaj nikt nie potrafi dać odpowiedzi. Trzeci z braci który przeżył więzienie dziś już także nie żyje. Nie żyją też inni ważni w tej sprawie: np. płk Jerzy Gruba - człowiek chorobliwie ambitny, szef grupy Anna który doprowadził do ujęcia 'Wampira'. Dziś ta sprawa może mieć jedynie wymiar historyczny, pokazujący jak jednostka może być bezbronna w zetknięciu z machiną sądową, a siły ścigania bezsilne w zetknięciu z sprytnym zabójcą. Pamiętnik Zdzisława Marchwickiego. (zachowano oryginalną pisownię pamiętnika) Ja Marchwicki Zdzisław opisuję swoje życie i zaczne od tego że urodziłem się w Dąbrowie górniczej dnia 18.10.1927 a więc, jako młody chłopiec chodziłem do szkoły podstawowej w Będzinie, nauka nieszła mi dobrze, a właściwie to uczyłem się bardzo słabo i chyba dlatego że chodziłem na wagary i oglądałem się za dziewczynkami za nie posłuszeństwo ucznia, dla zawstydzenia go nauczyciel czy nauczycielka stosowali taką karę że sadzali nas z dziewczynkami. Ja nie uważałem tego za karę, raczej byłem zadowolony z tego. Gdy siedziałem z dziewczynką nie byłem zainteresowany lekcjami a tą z którą siedziałem. Często zdarzało mi się że na przerwie chodziłem do ubikacji bawiłem się członkiem. Kiedy zaczęła się wojna wywieziono mnie do Niemiec na prace przymusowe. Tam pierwszy raz miałem stosunek z kobietą starszą odemnie - mężatką, miała ona na imię Ema. Jej mąż w tamtym czasie przebywał w wojsku a że niemiał robić kto w polu mnie przedzielono do tego gospodarstwa. Któregoś dnia, podczas pracy Ema zaproponowała mi abym poszedł z nią na góre domu którego mieszkałem. - Zaproponowała mi z tosunek, odbył on się tak że Ema sama wyjęła mi członka i sama sobie włożyła a dalej to odbywało się tak jak, wdalszym, wkażdym z tosunku. W puźniejszym dniach miałem parę z tosunków z nią. Po półrocznej pracy na tym gospodarstwie przeniesiony zostałem do innego gospodarza. Dlatego że ojciec Emy wrócił z wojska przeniesiono mnie do innego gospodarza. Zapomniałem napisać że moja praca u Emy była drugą pracą. Zaraz po wywiezieniu mnie do prudnika pracowałem u gospodarza Tinczer Tedor u niego pracowałem 4-5 miesięcy. Od tego gospodarza uciekłem ponieważ była tam ciężka praca a ja potrzebowałem więcej swobody. Po miesiącu czasu sam z głosiłem się sam do arbajcantu który mieścił się w Sosnowcu z wróciłem się z prośbą aby zatrudniono mnie na miejscu jednak prośba moja z pełzła na niczym i kazali mi jechać z powrotem. Pojechałem, ale do innej wsi tam miałem kolegę po przyjeździe do Prudnika udałem się do niego i prosiłem go aby mi załatwił prace u wdowej. Kolega tą pracę mi załatwił ale długo tam nie mogłem tam pracować ponieważ syn gospodyni z wolniony został ze szkoły a było tam małe gospodarstwo następnie przeniesiono mnie do innego gospodarza w Celinach gdzie pracowałem u Gaborki. U niej zdarzył mi się taki przypadek. Pewnego dnia podczas pracy w chlewie przyszła mi do głowy myśl żeby odbyć z tosunek z krową wyjołem członka podstawiłem stołek i tyle co miałem włożyć członka do pochwy naszła mnie gospodyni i nie załatwiłem się. Gospodyni nie widziała tego co chciałem zrobić bo szybko zeskoczyłem ze stołka i z chowałem członka. W dalszym ciągu byłem przy tym zamiarze aby z prubować z tosunku z krową okazja taka natrafiła się i odbyłem z tosunek z krową. Wyglądało to tak jakby z kobietą, tyle że musiałem stać na ztołku i było mi trochę nie wygodnie. Odbywało to się tak. Weszłem na stołek ogon wziołem na bok wyjołem sobie członka i włożyłem członka do pochwy i ruszałem tyłkiem dotąd dopuki się nie z puściłem. Do następnego z tosunku doszło na łące. Pamiętam zbierałem w tym czasie siano i odczułem potrzebe z tosunku. Więc rozejżałem się do okoła czy nikogo niema i wziołem krowe za łańcuch i ustawiłem ją w takim miejscu żeby była niżej a ja stałem na wzniesieniu odbywałem z stosunek jak uprzednio ale w połowie tego z tosunku przyłapała mnie Gaborka podeszła do mnie bliżej i wyzywała mnie Ty świnio. Ja ją wyzywałem ty ztara kurwo ty szmato. Za te słowa którym ją obrzuciłem Gaborka wyzywała mnie wdalszym ciągu ty świński łbie, ty ślepy komandorze. Po tej kłutni uciekłem z pola i udałem się z pola i udałem się do domu. A Gaborka udała się na żandarmerie zgłosić o wspomnianym prze zemnie wypadku. Jeszcze tego samego dnia przyszedł policjant i zaprowadził mnie na policje a na wstępnie przewieziono mnie na gestapo gdzie wyzywano mnie i zbito, a następnie przewieziono mnie do więzienia. W więzieniu siedziałem miesiąc a potem wywieziono mnie do obozu w Kędzieżynie. W obozie pracowałem przy nasypie. Była to firma niemiecka, pracowałem przy budowie basenów. Wobozie wstawaliśmy gdzieś o godz. piątej potem był apel, dyżurny szedł po kawę który był co dziennie inny wyznaczony i po zrobieniu porządku wychodziliśmy do pracy, pracowaliśmy do godz. 15 nieraz były jak ktoś tam coś zawinił to nas wszystkich zagoniono i ganiono nas, w obozie w Kedzieżynie przebywałem tam półtora miesiąca kara mi się z kończyła, przyjechał gospodarz i wzioł mnie na swoje gospodarstwo do miejscowości Prudnik gdzie pracowałem kilka miesięcy, po jakimś czasie przeniesiono mnie do innej wsi gdzie też pracowałem u gospodarza do jesieni i wysłano nas pozbierano nas z pobliskich wsi i wywieziono nas do żywca do kopania okopów, mniej więcej po trzech czy czterech tygodniach uciekłem z tamtąd i udałem się do domu, wiedziałem że wojna się kończy i front się zbliża i dlatego i dlatego nie ukrywałem się. Po przyjściu do domu zauważyłem że rodzice byli dosyć zadowoleni z mojego powrotu a za kilka miesięcy i siostra wróciła z obozu i wszyscy razem byliśmy w domu siostra zamąż wyszła w 1948 r zamieszkała w jednym pokoju u wójka który miał dom ja się do siostry przeprowadziłem i mieszkałem razem znią kiedy mąż siostry wrócił z wojska otrzymali nowe mieszkanie i mieszkali w blokach w Dąbrowie. W tym czasie ja trudniłem się chandlem i zato dostałem się do więzienia siedziałem dwa miesiące w Mysłowicach a po wyjściu z więzienia podjołem prace w kop. Gen. Zawadzki w Dąbrowie miałem w tedy dwadzieścia lat w 1954 zamieszkałem z żoną w tysiąc dziewieńset 56 w ziołem ślub cywilny w dwa lata później kościelny, życie z żioną układało mi się nie pomyślnie żona i ja byliśmy nerwowi i zbyle czego wybuchały kłutnie, naprzykład z braku pieniędzy że mało mówiłem do niej, i wreszcie że słaby byłem w sprawach seksualnych z tego ostatniego powodu żona puszczała się z tej przyczyny wybuchała granda. Po kłutni z żoną odchodziłem i mieszkałem u siostry lub z ojcem wtedy żona przyprowadzała kochanka i żyła znim przez dłuższy czas. Po takiej rozłące wracałem do żony ponieważ na uwadze miałem dzieci, często bywało tak że odbywałem stosunki z żoną miałem w czasie miesiączki lubiałem w tym czasie lizać nażądy rodcze. Kiedy byłem u ojca poznałem tam kobiete która u ojca naprawiała buty ta kobieta miała na imię Helena w tym czasie pokłuciem się z żoną i żyłem z Heleną z nią również odbywałem z tosunki w czasie miesiączki i również jej próbowałem lizać narządy rodcze robiliśmy to w zajemnością, Chelena kocha się we mnie była ogromnie zadowolona z mojej miłości ja ją też kochałem i mimo tego jakaś siła ciągnęła mnie do żony widocznie żone więcej kochałem jak Helene. jak już nadmieniłem że lizałem narządy rodcze wczasie miesiączki to pragnę dodać że i żona moja próbowała zakazanej miłości ale było to pare razy a na więcej jej nie zezwoliłem ponieważ nie zprawiało nadzwyczajnej przyjemności. Między innymi z tego powodu dochodziło do sprzeczek. Również chciałem wspomnieć o swoim dzieciństwie kiedy miałem dwa lata zmarła mi matka wjakiś czas po urodzeniu młodszego brata Jana. Ponieważ nie mieliśmy opieki ojciec ożenił się jeszcze raz. z małżeństwa drugiego urodził się jeszcze jeden brat Henryk z drugą matką przeżył ojciec kilkanaście lat z pierwszego małżeństwa było nas troje dzieci, ojciec żenił się jeszcze pare razy, jednak nie długo żył ztymi żonami po paru latach rozchodził się znimi, pragnę również dodać że często zmnienialiśmy miejsca zamieszkania najpierw mieszkaliśmy w Dąbrowie potem przeprowadziliśmy się do Będzina i mieszkaliśm w domku jedno rodzinnym po dwuch latach znowu przeprowadziliśmy się do innej dzielnicy mieszkaliśmy u prywatnego gospodarza. Ojciec mój pracował w kopalni aż do czasu śmierci i to by było tyle na temat dzieciństwa. A teraz powracam do starszych lat ja rzeczywiście nie byłem dobrym ojcem i mężem dla żony. Bo przecież dziećmi nie interesowałem. Mało przebywałem w domu dlatego że pracowałem, że jeździłem na przeztępstwa to piłem zkolegami tak że w domu byłem gościem a na dodatek lubiałem jej robić na złość. I tak któregoś dnia żona podała mi rosół z kury wyniosem go kurą kiedy żona nawoływała do porządku uśmiechnołem się w duchu i wywołałem awanturę i w ten sposób dokuczałem jej zato że mnie zdradzała bo się kłóciła zemną że piłem że późno do domu przychodziłem czasami żona mnie prosiła abym jej pomógł jej zprzątać to pozprzątałem byle jak a kiedy prosiła abym umył jej podłoge to umyłem ale co drugą deskę a też nie dokładnie, żona ztym mi się podobała, że lubiała się awanturować a ja lubiłem i lubię zpokuj i mało sie odzywałem do żony i dzieci. dzieci mam pięcioro najstarszy syn to Marek, Zbigniew, Barbara, Bogdan i Iwona. Dwoje dzieci żona przyniosła mi z kurestwa to jest Czesław i Jolanta, do żony nie odzywałem się nawet kiedy zabierałem się za nią wczasie odbywania z tosunku oraz po z tosunku jak już nadmieniłem bardzo mało odzywałem się do żony jak mnie ocoś pytała to tylko mruknołem albo kiwnołem głową robiłem to z pecjalnie chociaż wiem że nie powinienem tego robić ale robiłem przezto ją złościłem i cieszyłem się z tego. W 1951 w miejscowości Przeczów napadłem na kobietę było to w lesie zawiózł mnie tam kolega zkturym pracowałem pojechałem tam w celu napadnięcia na jakąś kobietę ponieważ chciałem zpróbować innej miłości jak dotychczas prubowałem i tak zrobiłem. Po napadnięciu jej i obezwładnieniu jej odbyłem z nią z tosunek przyczym zabrałem jej pieniądze i zegarek i oddaliłem się po dokonaniu tego przestępstwa pojechałem do domu w domu rozmyślałem nad tym i co mi to dało doszłem do wniosku że czułem lepsze zadowolenie niż z żoną i Emą i ztego powodu to pierwsze przestępstwo dało początek innym. Na następne przeztępstwo odważyłem się w 1952 r dokonałem go w Wysokiej. Pamiętam byłem tam po cement w cementowni oddaliłem się od kierowcy ponieważ miałem zamiar napaść jaką kobietę w pewnym momęcie ujrzałem kobietę za którą udałem się wpewnym momęcie gdy nikogo nie było wokół nas uderzyłem ją kilka razy prętem metalowym w głowe kiedy kobieta przewróciła się zdjołem jej majtki i pobawiłem się jej przyrodzeniem następnie zabrałem jej pieniądze z torebki w wysokości około 400 zł i szybko oddaliłem się udałem się do kierowcy następnie załadowaliśmy cement i przyjechaliśmy do kop. Po pracy udałem się do domu. W roku 1954 dokonałem przeztępstwa w Dąbrowu małej na kobiecie w wieku 30 lat przeztępstwo to miało miejsce koło cmentarza. Napadłem tam kobietę bijąc ją prętem metalowym po głowie jak zawsze zdjołem jej majtki pobawiłem się jej przyrodzeniem i zabrałem jej pieniądze i wydaje mi się zegarek poczem szybko oddaliłem się do domu. Następnego przeztępstwa dokonałem w r 1956 w Michałkowicach koło stawu i fort. Byłem tam z bratem Heńkiem. Pod koniec lata zpotkaliśmy się na mieście z Heńkiem i wówczas zaproponowałem mu aby zemną jechał do Michałkowic powiedziałem bratu że razem dokona jakiegoś napadu na kobietę, brat zgodził sie na moją propozycje i udaliśmy sie do wymienionej miejscowości w strone stawu gdzie napotkaliśmy kobietę. W pewnym momencie uderzyłem tą kobietę parę razy w głowe prętem metalowym. Razem z Heńkiem przenieśliśmy ją w inne miejsce gdzie odbyłem stosunek i zabrałem jej 500 zł po przeztępstwie udaliśmy się z bratem w drogę powrotną. Już na miejscu zaproponował mi brat abyśmy wstąpili do resteuracji wyraziłem zgodę i weszliśmy do Popularnej zamówiliśmy sobie litra podzieliliśmy sie pieniędzmi porozmawialiśmy na temat zabujstwa i opuściliśmy udając się do domu za kilka dni zpotkaliśmy się ponownie i w krutkiej rozmowie powiedziałem mu że przydało by się jechać do Strumieszyc brat równierz wyraził z godę i pojechaliśmy do niego do domu, brat ubrał się i po południu udaliśmy się do wymienionej miejscowości po przyjeździe na miejsce napotkaliśmy tam kobietę na którą napadłem bijąc ją łomę po głowie Heniek pomugł mi w ciągnąć w krzaki i oczekiwał na mnie na boku, ja obnarzyłem ją do połowy pobawiłem się jej przyrodzeniem popatrzylem na to zabrałem jej pieniądze szybko oddaliliśmy się po przyjeździe do domu wstąpiliśmy do resteuracji gdzie wypiliśmy pół litra wódki i rozeszliśmy się. Następne przeztępstwo dokonałem w Dąbrówce Małej koło torów w r 1959. Po przyjeździe do Dąbrówki napotkałem kobietę którą zaatakowałem. Uderzyłem ją kilka razy wgłowe łomę odbyłem z nią stosunek zabrałem pierścionek i pieniądze po zajściu poszedłem na ałtobus i poszedłem do domu. Następnego dokonałem w Łagiszy w 1965 r pojechałem tam samochodem po wyjściu udałem się pieszo na teren gdzie nie było zabudowań z potkałem tam kobiete która szła przedemną liczyła ona gdzieś około 40 lat napadłem ją uderzyłem ją kilka razy odbyłem z nią stosunek zabrałem jej pierścionek i oddaliłem się, siadłem w ałtobus i pojechałem do domu w parę dni potem zprzedałem obrączkę pierścionek nieznajomemu na jarmarku. Następnego przeztępstwa dokonałem Dąbrówka Mała w r 1964 pojechałem tam do tej miejscowości kobietę którą napadłem uderzyłem ją kilka razy pejczem kiedy kobieta się przewróciła to obnarzyłem ją do puł pobawiłem się jej przyrodzeniem zabrałem jej pieniądze i uciekłem. Następnego przeztępstwa dokonałem w Będzinie w 1964 r koło kolei, udałem się tramwajem wcelu aby dokonać zabujstwa jakiej kobiety idąc pieszo zpotkałem kobiete przed sobą ja z tyłu uderzyłem ją kilka razy wgłowe upadła ona na ziemię ja zaczołem ją rewidować zabrałem jej pieniądze zabrałem jej obrączke i oddaliłem się kobieta ta liczyła około 40 lat. Następnego przeztępstwa dokonałem w Dąbrówce Małej w parku wracając od teściowej z potkałem kobietę która wracała przedemną ja ztyłu uderzyłem ją parę razy w głowe pejczem zabrałem jej pieniądze zabrałem jej również pierścionek pozostawiłem ją i oddaliłem się zprzedałem to na targu nieznajomemu tak jak obrączke tak zegarek pominołem że było to wroku 1964. Następnego dokonałem w tym samym roku w miejscowości Rogożnik na miejsce zajechałem ałtobusem pojechałem wcelu aby napaść jaką kobietę po przyjeździe na miejsce udałem się w kierunku lasu było już dość ciemno poza zabudowaniami napotkałem kobietę ja idąc za nią z tyłu uderzyłem ją kilka razy w głowe upadła na ziemie ja zaczołem ją rewidować znalazłem przy niej pieniądze zabrałem jej również pierścionek który zprzedałem w puźniejszym (terminie) czasie kobieta ta liczyła ponad 40 lat po zajściu odeszedłem pojechałem do domu w jakiś czas potem zprzedałem zabrane przedmioty. W rok później dokonałem zabujstwo na łąkach w Łagiszy byłem tam sam poszedłem z zamiarem aby napaść jaką kobiete kiedy zajechałem na miejsce było już ciemno z potkałem kobiete była już nie młoda napadłem ją zabrałem jej pieniądze zabrałem jej też i inne przedmioty jak pierścionek oraz obrączkę przedmioty odsprzedałem jednemu nieznajomemu na jarmaku nadmieniam iż z kobietą tą odbyłem stosunek. Następnego przeztępstwa dokonałem w 1956 r. W Wojkowicach dokonałem tam zabujstwa na kobiecie w wieku trzydziestu lat do Wojkowic zajechałem ałtobusem wieczorem po wyjściu z ałtobusu przed sobą z potkałem kobietę napadłem ją uderzyłem ją pare razy w głowe pejczem kiedy kobieta się przewróciła obnarzyłem ją do pół pobawiłem się jej przyrodzeniem zabrałem jej pieniądze i oddaliłem się. W roku 1966 w Łagiszy napadłem na kobietę w wieku trzydziestu lat a więc po przyjeździe do Łagiszy udałem się w kierunku zagajnika gdzie napotkałem kobietę po upewnieniu że mnie już nikt nie widzi uderzyłem tą kobiete prętem wgłowe potem rozebrałem ją do pół pobawiłem się jej przyrodzeniem zabrałem jej pieniądze obrączkę złotą i udałem sie wstronę ałtobusu zabrane przedmioty zprzedałem. 1957 r dokonałem przeztępstwa w Strumieszycach w godz wieczornych. Po przyjeździe do tej miejscowości z potkałem kobietę szłem za nią w pewnym momęcie znależliśmy się w miejscu nie zabudowanym bijąc ją prętem po głowie kiedy kobieta upadła obnażyłem ją do pół pobawiłem się jej przyrodzeniem poczem zabrałem jej pieniądze i pierścionek pragnę nadmienić że w trakcie bawienia się jej przyrodzeniem i najpodobniej chciała się rzucić bo mi wymachiwała łapami i w tenczas musiałem ją dobić nadmnieniam że tej kobiecie zabrałem torebkę potem wszystkim pozostawiłem ją i uciekłem przedmioty z torebki dałem swojej siostrze natomiast torebkę i pierścionek zprzedałem nieznajomemu osobnikowi. Następnego przestępstwa... Następnego przestępstwa... Następnego przestępstwa... (...) Opisałem całe swoje życie i wydaje mi się że wszystkie, zostałem aresztowany w tej zprawie aresztowano mnie kiedy szedłem do pracy w godz. rannych i zawieziono mnie do komendy w Katowicach przedstawiono mi zarzut o zabujstwa, przedtym przewieziony byłem jeszcze do komendy w Siemianowicach gdzie przedstawiono mi zarzut o znęcanie się nad rodziną żona obciążyła mnie że bije ją że nie oddaje pieniędzy posądzała mnie, że córkę łapałem za przyrodzenie, że nie byłem dobrym ojcem ale właśnie to jest prawda ale zaprzeczałem. Przestawiono mi zarzut o zabujstwa kobiet które opisywałem do zabujstw tych się nie przyznawałem dlatego że się bałem nie przyznałem się również na zprawie. Potem jak już nadmieniłem znalazłem się na komendzie wojewódzkiej a dlatego że się nie przyznałem przewieziono mnie na komendę Główną do Warszawy i tam również nie przyznawałem się trzy miesiące a potem się załamałem i zaczołem wyjaśniać następnie byłem badany przez kilka zpecjalistów poczem przewieziono mnie do szpitala psychiatrycznego do Grodziska i tam przebywałem kilka miesięcy a następnie zakończono mi śledztwo. Po kilku miesiącach odbyła się pierwsza zprawa i Jako pierwszy zeznawał brat Janek nie przyznawał się do winy często kłócił się z prokuratorem a świadkom ubliżał również wszystkim ludzią na sali, prokuratora wyzywał od czerwonego ukraińca, druga zeznawała siostra, zarzucano jej że dostawała przedmioty z zabujstw siostra przyznawała się do jakichś rzeczy ale nie wiedziała z kąd pochodzą a właściwie to wiedziała bo jej mówiłem, następnie zeznawał J.K. przyznał się do zajścia koło telewizji jako następny zeznawał Flak Zdzisław syn siostry zarzucono mu że słyszał otym że mówiliśmy o zabujstwie i nie przyznał się do tego a słyszał na pewno jako następny zeznawał brat Heniek do zajścia koło telewizji i przyznał się do tego zajścia jako by i ostatni zeznawałem ja nie przyznawałem się do zabójstw dopiero przy samym końcu nie wytrzymałem nerwowo i podniosłem się i powiedziałem przyznaje się do zabójstw jestem mordercą i to wielkim zabiłem 20 a może 26 dokładnie nie pamiętam i prosze mnie tam posłać gdzie mam iść chociaż bardzo tego się boje po przesłuchaniu wszystkich świadków wymierzono wszystkim wyroki i siostra odtrzymała 4 lata jej syn również 4 J.K. 12 lat dostał dlatego tak mało że zgłosił o przeztępstwie koło telewizji Heniek mój brat dostał 25 lat, brat Janek i ja zostaliśmy zkazani na kare śmierci i wstosunku do tego myślałem że dostane 25 lat a w najgorszym wypadku jakąś tam karę śmierci w stosunku do tego myślałem że napisze do rady państwa i ułaskawią mnie i że kiedyś jeszcze wyjde, zaraz po zprawie nie pisałem do rady państwa ponieważ nie wiedziałem jak to umotywować i jak to ułożyć mimo że koledzy mnie pocieszali to jednak nie mogłem przezwyciężyć swojego załamania i wygłupiam się ztego powodu kilka razy wstawałem do drzwi i podchodziłem i dzwoniłem do odziałowych i prosiłem żeby mnie zaprowadzili tam gdzie mam iść to znaczy żeby mnie powiesili jednak prośby moje nie dochodziły do skutku a każdym razem po moim wygłupianiu się drzwi się otwierały inspekcyjny z odziałowym kazali mi się spać położyć żebym nie zakłucał ciszy nocnej i mimo tłumaczeniom nadal się wygłupiałem a robiłem to dlatego że chciałem i nie chciałem żeby mnie powiesili przed takim zdecydowaniem na śmierć zawsze myślałem ile jest warte moje życie i ile krzywdy ludziom i rodzinie narobiłem wtak paskudny zposub mam odejść z tego świata kiedy doszłem do tej myśli działo się coś nie zrozumiałego i nie umie tego opisać wtenczas wstawałem klękałem wten z posub żegnałem się ze światem pacieża nie mówiłem bo nie umie, kiedy klęczałem coś mi mówiło do ucha żebym się zdecydował iść na duł i mimo że się bałem to jednak ta dziwna siła zmuszała mnie do tego przypominam sobie że kiedyś w nocy prosiłem aby mnie wyprowadzono tego dnia samego. Ale nie tylko to było powodem bo przecież byłem i jestem zboczony. Już wmłodym wieku odczuwałem pociąg do zpraw seksualnych wiadome jest z mojego pamiętnika ż jestem nie śmiały i zaspakajałem zwoje potrzeby poprzez onanizowanie się swojego zaspokojenia seksualnego szukałem w stosunku z krową oraz z kurą. Do z tosunku z kurą nie doszło bo mi się to nie udawało poprostu. Opisałem całe zwoje życie i wydaje mi się że i wszystkie przeztępstwa. Trudno mi było opisywać to ale jakoś sobie poradziłem i natym pragne zakończyć takimi oto słowami i wszyscy ci kturzy będą czytali ten pamiętnik niech wiedzą że nie warto jest zabijać te cierpienia które ja przechodze uniknie jedynie ten kto będzie przestrzegał piątego przykazania Bożego. Marchwicki Zdzisław wampir Zagłębia
0 notes